piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 6

3 komentarze:

Hope

Get Up! Czas do szkoły!

Jęknęłam żałośnie słysząc irytujący dźwięk jaki wydawał w tym momencie budzik. Z każdą sekundą miałam coraz to większą ochotę, by rozwalić owy przedmiot oraz zamordować z premedytacją osobę, która go wcześniej ustawiła.
- Izzy do cholery! - wrzasnęłam z zamkniętymi oczami poirytowana. - Rusz się i wyłącz to żelastwo! - dodałam. Brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Zakryłam zirytowana twarz kołdrą, jednak po dłuższej chwili okazało się to złym pomysłem; brakowało mi czegoś. Czegoś, tak ważnego.. Hmm.. Tlenu!
Usiadłam gwałtownie zrzucając z siebie materiał i wzięłam głęboki wdech. Przetarłam leniwie oczy i rozciągnęłam się, wtedy moją uwagę przykuło puste łóżko mojej siostry.
- Um, Izzy? - mruknęłam zdziwiona. Czyżby już wstała?
Wolnym i niepewnym krokiem podeszłam do jej łóżka. Kołdra była w połowie na ziemi, a wraz z poduszką na podłodze leży...
- Izzy! - wrzasnęłam na cały głos, może teraz się obudzi? Jednak: nie. Dziewczyna jedynie przewróciła się na drugi bok i mamrocząc pod nosem przytuliła mocniej swojego pluszowego niedźwiadka.
Rany, ona to ma kamienny sen.
Pstryknęłam palcami na znak, że wpadłam na genialny pomysł i w ułamku sekundy w moich dłoniach znalazł się klakson - używany zazwyczaj na meczach w bejsbolu. Zamknęłam oczy i starałam się zasłonić uszy, by nie ucierpieć na tym za bardzo i wdusiłam biały przycisk. Przeciągły huk został skierowany w stronę mojej siostry, która niczym oparzona podskoczyła.
- AAAAA! - pisnęła przerażona na co ja zaśmiałam się cicho. Odłożyłam na ziemię swoją broń i swój wzrok utkwiłam w niebieskookiej. Spojrzałam na nią i myślałam, że popłaczę się ze śmiechu.
Jej blond włosy pokręciły się i napuszyły, tworząc przy tym niezłe arcydzieło.
- Izzy Szopanagłowie Anderson. - parsknęłam się po czym wybuchnęłam śmiechem.
- Co? - mruknęła moja pół śpiąca siostra unosząc jedną brew ku górze po czym ziewnęła, chyba nie zorientowała się o co mi chodzi. Trzymałam się za brzuch podczas gdy moja siostra patrzyła przerażona w swoje odbicie w lustrze.
- Chciałaś upodobnić się do Stylesa? - dodałam rozbawiona.
Blondynka pisnęła przerażona, a ja poczułam jak moje uszy cierpią. Ał!

~*~

Siedziałyśmy właśnie w aucie, w drodze do szkoły. Izzy siedziała z miną zawodowego mordercy i krzyżowała ręce na piersiach, a ja? W dalszym ciągu nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Spojrzałam na nią z przepraszającą miną, jednak gdy właśnie chciałam się odezwać - odezwała się i nasza mama, oznajmiając, że jesteśmy pod szkołą i mamy ruszyć tyłki. Pożegnałyśmy się i wolnym krokiem udałyśmy się do liceum.

Podczas gdy ja starałam się wytłumaczyć mojej tępej siostrze jedno z zadań, ona walnęła głową o ławkę.
- Chyba nigdy tego nie pojmę. - mruknęła z niesmakiem. Wywróciłam jedynie oczami słysząc jej słowa. Reszta lekcji upłynęła podobnie, aż do dzwonka.
- Teraz wf? - zapytała Izzy poprawiając pasek od torby.
- Teraz wf. - odparłam zniesmaczona. WF nie należy do moich ulubionych lekcji, szczególnie, że tą, jedynie TĄ, lekcję mam razem z klasą w której znajduje się Caroline. Na samą myśl przeszły mnie dreszcze. Poprowadziłam Izzy do naszej szatni i razem z innymi uczennicami zaczęłyśmy się przebierać w odpowiednie stroje.

Poprawiałam właśnie włosy, które spięłam w kucyka i weszłam na salę, a za mną Izzy, pogrążona w rozmowie z jakąś inną dziewczyną. Spojrzałam na boisko; została na nim wywieszona i założona siatka do gdy w siatkówkę. Jęknęłam i spojrzałam w górę. Za co. - burknęłam cicho i ponownie skupiłam swój wzrok na siatce. Wtedy zauważyłam piłkę, która leciała z dużą prędkością w stronę Isabelli. A kto ją rzucił?
Nikt inny jak.. Styles.
- Izzy! - wrzasnęłam, chcąc uchronić siostrę przed ciosem z piłki. Na szczęście w samą porę zrobiła unik. Gorzej dla rzucającego; Izzy się wkurzyła. Blondynka wzięła piłkę i podeszła do linii siatki, która odcinała jedną połowę boiska od drugiej. Na równiej odległości od siatki, lecz po drugiej stronie boiska stał i Harry, równie wściekły z niezadowolonym wyrazem twarzy.
Gdyby nie siatka, to dzieliło by ich może z 40 centymetrów. Patrzyli na siebie groźnie. Oboje już chcieli na siebie nawzajem nawrzeszczeć; wtedy dziewczyna chciała z całej siły cisnąć tą piłką w kędzierzawego, jednak przeszkodził im nauczyciel, który wreszcie zaczął lekcje. Parsknęli na siebie i zajęli swoje miejsca w drużynach, a ja na ławce rezerwowych, dlatego też mogłam z zaciekawieniem przyglądać się zaistniałej sytuacji: Podczas całego meczu nie obyło się bez kpiących komentarzy z ust naszej parki oraz piłki, która to miała trafić w Izzy, a to w Harry'ego. Nie mają innych zajęć? Wywróciłam oczami podpierając twarz w dłoniach.
Reszta lekcji minęła równie nudno. Isabella okazała się być tylko świetną siatkarką.

- Wiesz, ja muszę jeszcze coś załatwić. Zobaczymy się w domu, dobrze? - mruknęłam i wolno odwróciłam głowę w stronę siostry kiedy opuściłyśmy wreszcie szatnię.

Izzy


- Okey. - zdążyłam powiedzieć nim moja siostra się zmyła. Nie rozumiałam jej ucieczek, zniknięć i wybuchów. Sama może byłam tego dnia w nie najlepszym humorze, ale nie dawałam nogi ze szkoły. Postanowiłam podpytać na angielskim Nialla. Miałam nadzieję, że może on chociaż trochę mi pomoże. 
- Niall? -  zagadałam do blondyna, który siedział obok mnie równie znudzony lekcją.
- Co tam Izzy? - zapytał takim tonem jakby przez cały czas czekał, aż się odezwę. 
- Bo widzisz, jest taka sprawa. Chodzi o Hope. Znika, nic nie mówi, a wczoraj, przed naszą kozą, jakaś Caroline, Harry i jeszcze jakaś czwórka wręcz ją katowali. Co się dzieje bo od tej mojej siostrzyczki to ja nic nie wyciągnę...
- No widzisz. Hope jeszcze w gimnazjum wyrobiła sobie dość niekorzystną opinię.
- Mianowicie? - ponagliłam go.
- No to chodzi o to, że podpadła Carli, a ona jest strasznie mściwa. Zrobisz dla niej coś miłego to raz dwa zapomni, a najmniejszy błąd będzie Ci wypominać do końca życia. 
- To pewnie mam już nieźle przesrane. - zaśmiałam się pod nosem.
- Co Ty jej już zrobiłaś?! - blondyn wytrzeszczył na mnie te swoje niebieskie paczadła. 
- Hm. Prawie przywaliłam jej w ryja, ale dostał Harry, który prawdopodobnie jest jej chłopakiem, którego potem jeszcze oplułam. - liczyłam sobie na palcach moje "grzeszki"
- Dziewczyno! Idziesz jak burza! - myślałam, że Niall zaraz wstanie z miejsca.
- Co się tam dzieje?! - nauczycielka spojrzała na nas spod swoich wielkich okularów. - Panie Horan. Mało panu siedzenia w kozie w tym semestrze?
- Przepraszam, prze pani. - mój towarzysz skulił się, a ja tylko zachichotałam. Przez resztę lekcji siedzieliśmy już cicho.

Po powrocie ze szkoły miałam nadzieję, że zastam Hope w domu. Nie myliłam się. Moja siostra siedziała z rodzicami w kuchni i prowadziła żywą rozmowę. Oni jej pozwalają na takie wagary?! Kurwa, ja też ta chce!
- O! Jesteś Izzy. - powitał mnie ojciec. - Tak myśleliśmy, że może byście się wybrały na zakupy. Co Ty na to?
- Jasne! - klasnęłam w dłonie. Łażenie po sklepach, tego mi było trzeba.

Nie minęły jakieś dwie godziny, a my z Hope zaliczyłyśmy już chyba wszystkie sklepy.  Zmęczone udałyśmy się do jednej z kawiarni. Nigdy bym nie powiedziała, ze będę miała siostrę i że będę się z nią tak świetnie dogadywać! Miałyśmy podobne gusta, słuchałyśmy podobnej muzyki. Jedyna rzecz to to, że ona była mądra, a ja czułam się przy niej jak typowy pustak.
- Mamy tego trochę. - zaśmiała się brunetka przyglądając się naszym torbom z zakupami
- Nom. Ale zawsze tak kończą się zakupy ze mną. Muszę wypakować dokładnie moja walizkę bo połowa rzeczy się tam jeszcze wala. - westchnęłam mieszając swoja Latte.
- To to jeszcze nie wszystko?! Tyle tego masz... rany...
- No widzisz. - wyszczerzyłam się do niej.
- Oho! Elita idzie.. - Hopey automatycznie skuliła się na siedzeniu i gdyby tylko mogła to wlazłaby pod ten stół.
- No i ? Będziesz się nimi przejmować? To, że Caroline Cię nie lubi, nie znaczy, że masz się chować na każdym kroku! Masz mnie, a jak już pewnie zauważyłaś, ze mną równie jak z nią, nie ma żartów.
- To zdążyłam zauważyć. - uśmiechnęła się blado. - Ale nie zawsze będziesz przy mnie, a ona na domiar złego jest ze mną na większości zajęć, a Ty, nie. - westchnęłam ciężko.
- Wiesz, ja przejdę się jeszcze do tego butiku z tą superową apaszką.
- Jednak się zdecydowałaś? - pokiwałam tylko głową z wielkim bananem na twarzy. 
Wyszłam z kawiarenki  i ruszyłam w stronę sklepu. Po drodze musiałam się jednak na jednego z członków "elity" jak to nazywała ich Hope. 
- Sorki, wybacz. - przeprosiłam chłopaka, na którego wpadłam. Zadarłam głowę i ujrzałam przystojnego Mulata o kruczoczarnych włosach. 
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się do mnie i odsunął. - Jestem Zayn. A Ty pewnie jesteś Izzy.
- Moje imię jest aż tak popularne? - zaśmiałam się ściskając wystawioną przez chłopaka dłoń. 
- No w ostatnim czasie jest one wręcz nadużywane przez Carli. - pokręciłam tylko krytycznie głową. - Nie przejmuj się nią. Ona jest cięta tylko na Twoją siostrę. 
- Ale ja nie pozwolę obrażać Hope. - odsunęłam się gwałtownie od Zayna.
- Przepraszam. Nie chciałem Cię tym urazić. Nie chcę, aby nasza znajomość zaczynała się od kłótni. Bo liczę, że będzie to bardzo miła znajomość. - uśmiechnął się do mnie w dość dziwny sposób. Nie wiedząc co zrobić po prostu sama się uśmiechnęłam. 
- Wiesz, będę się już zbierać. Do zobaczenia w szkole! - machnął mi jeszcze ręką na pożegnanie, a ja szybkim krokiem ruszyłam do butiku.

- Serio? Ja się pytam: serio?! - Hope wyjmowała kolejne moje rzeczy złożone w drobną kosteczkę. 
- No tak! Wiesz ile ja się namęczyłam, żeby to poskładać! 
- A niby gdzie my to poskładamy? - wybuchnęłam śmiechem. Szybko jednak pozbierałam się i zaczęłam chować ubrania do szafy. Gdy jednak odwróciłam się, moje oczy przeżyły szok. Hope, ta niesforna brunetka, kozłowała moją piłkę do nogi. Sama nie wiem po jaką cholerę ją wzięłam, ale jak widać przydała się mojej siostrzyczce.
- Co Ty robisz? - zapytałam, wyrywając ja tym samym z piłkarskiego transu.
- Gram. - Hopey wyszczerzyła do mnie swoje białe ząbki.
Odkryłam jej talent!

~jeśli przeczytałaś/eś zostaw komentarz~
_____________________________
P: Tak! Oto kolejny rozdział za nami! Co teraz? Co będzie dalej? Musicie poczekać na kolejny rozdział i mam nadzieję, że nadal będziecie śledzić tę zabawną historię. :) Kocham. xx
W: Uff... część napisana w pół godziny xD Jak wam się podoba? Pojawił się Zenek haha ^.^ Widziałam ostatnio jedną Niasella Shipper heh. No nic, nie będę przeciągać. Mam nadzieję, że wam się spodobał rozdział ;) Do następnego xx

P: Psst. 
Czy ktokolwiek, 
prócz mnie jeszcze uważa, że 
Izzy i Niall tworzyliby idealną parę?
Haha. xx

wtorek, 18 listopada 2014

Rozdział 5

3 komentarze:

Izzy

Droga do szkoła minęła mi dość przyjemnie (mimo, że pogoda była do dupy...). Poprzedniego wieczoru Hope wytłumaczyła mi materiał omawiany przez nią w ciągu minionego tygodnie nauki. Szczerze? Nic nie zrozumiałam. W sumie nie ma się co dziwić. Z moją kumatością to nawet ułanki są wyższą matematyką...
Po drodze śmiałyśmy się z czegoś nieustannie. A to, że jakaś staruszka nie może utrzymać swojego psa na smyczy, a to że jakiś facet omal się nie wywalił. Pod szkołą otworzyłam szeroko usta. Myślałam zawsze, że moja szkoła jest wielka, ale ten budynek był jak 3 moje poprzednie licea.

Weszłyśmy do środka. Zrobiło się trochę cieplej dlatego zdjęłyśmy swoje kurtki i pozostawiłyśmy je w szatni. Cały czas dyskutowałyśmy na temat tego jak mam się zachowywać w szkole.
Wychodząc zauważyłam pana H idącego korytarzem. Jak to już miałam w nawyku, zatrzymałam się i skupiłam swoje spojrzenie na nim.
- Hej? Czy Ty mnie słuchasz? - Hope pomachała mi ręką przed oczami.
- Um... Sorry, zagapiłam się. - powiedziałam nie spuszczając oka z kędzierzawego.
- Na co? Na Harry'ego? Nie żartuj, że Ci się podoba! - Zaśmiała się. - Nie warto. On ma dziewczynę.- A jednak...
Westchnęłam ciężko.
- Hope, a gdzie jest...- zaczęłam odwracać się w stronę siostry.
- Hope?! Chyba Ci się coś pomyliło dziewczynko! - jakaś blondynka spaliła mnie wzrokiem.
- Sorry, ale ja nie jestem dziewczynką. Jestem Izzy. - wyciągnęłam z uśmiecham rękę w stronę dziewczyny. Niestety, w odpowiedzi usłyszałam tylko "spadaj!"
Jakimś cudem odnalazłam sekretariat i moją szafkę. Zabrałam potrzebne książki i udałam się na biologię. Kolejny przedmiot na mojej długiej liście znienawidzonych przedmiotów szkolnych.
Weszłam do sali 305 jakieś 6 minut przed dzwonkiem. Nigdzie nie widziałam Hope i miejsca dla siebie. Dopiero po chwili zauważyłam miejsce obok jakiegoś blondyna. Bez wahania podeszłam do niego.
- Mogę usiąść? - zapytałam wskazując wolne krzesło.
- Mhm. - chłopak skinął głową nie odrywając oczu od swojego iPhona. Usiadłam i położyłam swoje książki na biurko, po czym walnęłam głową o blat. Gdy zadzwonił dzwonek, mój towarzysz schował telefon do kieszeni i spojrzał na mnie.
- Co Ty tu robisz?!
- Wiesz, gdybym nie zapytała czy mogę tu usiąść, to może i bym się zastanowiła nad odpowiedzią - odparłam z dziewczęcą gracją.
- Ale...
- Ale tak się zagapiłeś w telefon, że zapomniałeś, że mi pozwoliłeś.
- Ach, sorry, wybacz. - niebieskooki podrapał się po głowie. - Jestem Niall. - podał mi rękę.
- Izzy, miło mi. - uścisnęłam dłoń.
Do sali wszedł nauczyciel i spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. Przypomniałam sobie o kartce wypisanej przez rodziców. Zerwałam się i podałam papier mężczyźnie.
- Panno Anderson, proszę, przedstaw się klasie. - Mmm... coś co lubię...
Hej! - wszyscy spojrzeli na mnie. - Jestem Isabella. Ale mówcie mi Izzy. Mam nadzieję, że mnie polubicie, chociaż znając życie znienawidzicie. - powiedziałam z uśmiecham.
- Dobrze Isabello, możesz już usiąść.
- Tak jest! - zasalutowałam jak w wojsku co wywołało stłumione śmiechy i krytyczne spojrzenie siwawego nauczyciela.. Wróciłam do ławki i zaczęła się zwykła nudna lekcja.

- Hej, Izzy, rozumiesz coś z tego? - zapytał szeptem Niall.
- Zwariowałeś? Ja do tej pory się dziwię, że zdałam do liceum. - zaśmialiśmy się.
Reszta lekcji minęła nam na wymianie swoich braków w wiedzy. Jak się okazało, Nialler tak samo jak ja, nic nie umie.

Następną lekcję miałam na pierwszym piętrze. Nie mogłam się obejść bez kłopotów. Wspinając się po schodach potknęłam się o własne nogi i poleciałam do przodu.
- Kurwa mać! - krzyknęłam upadając na dłonie.
Pech chciał, że przede mną szła jakaś nauczycielka i gdy tylko w moich ust wydobyły się niekorzystne słowa, odwróciła się z zabójczym spojrzeniem. Szybko się podniosłam żeby nie tamować przejścia.
- Jak masz na nazwisko młoda damo. - kobieta wyjęła jakiś notes i spojrzała na mnie.
- Isabella Anderson. - powiedziałam lekko zszokowana. Jeszcze nie wiedziałam co się kroi
- Ładnie sobie pani poczyna, panno Anderson. - cisnęła we mnie kartką z notatnika i odeszła. Spojrzałam na świstek papieru. Ta stara krowa wlepiła mi kozę! Byłam wściekła.

Reszta zajęć minęła mi na moich filozoficznych przemyśleniach. Nigdzie nie widziałam ani Hope, ani Nialla, ani Harry'ego. Tego ostatniego to w sumie nie chciałam spotkać.
Szłam właśnie na swoją odsiadkę kiedy nagle zauważyłam grupkę, która stała przy ścianie i najwyraźniej z czegoś się śmiała. Podeszłam do nich i zaczęłam się przeciskać między nimi. To co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie. Stali oni nad Hope, która kuliła się przy ścianie. Wyglądała jakby ktoś ją pobił. Obecni nad nią trzymali swoje telefony i robili dziewczynie zdjęcia.
- Przestańcie! - warknęłam na rozbawionych. Wśród nich były 2 dziewczyny, z czego jedna nie wyglądała na zadowoloną z tego co robi; oraz czterech chłopaków, wśród nich Harry.
- A Ty co? Obrońca strapionych? - zapytała bardziej zadowolona brunetka. - ta łachudra to nasza Hopey. Niedorajda życiowa. - wszyscy wybuchnęli jeszcze większym śmiechem.
- Ja wiem kto to jest. - powiedziałam patrząc w przerażone oczy Hope. - To moja siostra.
Ekipa spojrzała na mnie z wielkimi oczami.
- Pewnie jesteś taką samą niedorajdą jak ona. - zakpiła brunetka.
- Carli, daj spokój. - odezwała się druga brunetka.
Ja w tym czasie wychyliłam głowę do góry i wzięłam głęboki oddech. Już wiedziałam co chcę zrobić. Wzięłam zamach i już miałam uderzyć w twarz tą Carli, kiedy ta w ostatniej chwili odskoczyła. Zamiast w nią, trafiłam w Harry'ego, który jako już kolejna osoba tego, dnia spalił mnie wzrokiem.
- Co zrobiłaś Ty mała sikso! - warknął Harold.
- Jakoś w parku byłeś dla mnie milszy... - powiedziałam z triumfalnym uśmiechem. Cała Carli zrobiła się czerwona, a reszta zaczęła się śmiać. Chwyciłam Hope za rękę i uciekłyśmy stamtąd.
- Po raz pierwszy ktoś przeciwstawił się Carolinie! Teraz ti Ci nie da żyć... - zachichotała moja siostrzyczka.
- Dobra, mam większe problemy. Nie wiesz gdzie jest sala... 325?
- Na końcu tego korytarza. Zaraz! Wlepili Ci kozę?! Po pierwszym dniu?! - Hope zrobiła wielkie oczy.
- Niestety... - jęknęłam i poszłam do klasy wskazanej przez brunetkę sali.
W środku siedział Nialler i kilku innych uziemionych uczniów. Przysiadłam się do chłopaka, którego jako jedynego tam znałam
- Hello! - przybiłam z chłopakiem piątkę. - Ciebie też wsadzili? Za co?
- Za spóźnienia ogólnie, a Ty? Oaza spokoju i kultury? - zażartował blondasek.
- Dzięki, że mi schlebiasz, ale nie wylądowałam tu za mój spokój i kulturę. Długa, nudna historia.
Mieliśmy być wszyscy cicho, ale oczywiście nie obyłam się bez dyskusji z Niallem. Dowiedziałam się, że lubi nożną i gra na gitarze.
- Nauczyłbyś mnie grać? - zapytałam korzystając z mojego uroku osobistego.
- Jasne, nie ma problemu. - blondasek przystał na moją propozycję ochoczo.

Po jakieś godzinie odsiadki wyszliśmy z klasy. Jak się okazało, Hope na mnie cały czas czekała.

Hope

Izzy siedziała już w kozie pierwszego dnia swojej obecności w szkole, nie jestem pewna ale to chyba nowy rekord. Zaśmiałam się pod nosem na samą myśl o tym i usiadłam na pobliskiej ławce, czekając za nią. Westchnęłam i oparłam głową o ścianę. Nigdy chyba nie zapomnę jej miny kiedy zamiast trafić pięścią w Caroline - trafiła w Harry'ego, który chyba nie ucieszył się z tego gestu. Pokręciłam lekko głową z niedowierzaniem. Ocaliła mi tyłek przed zgrają tych szkolnych hien, to szalone i nie obędzie się bez kłopotów. Wyjęłam swój już pół żywy telefon z kieszeni gdy zabrzmiał dzwonek kończący lekcje innych, oraz kończący odsiadkę Isabelli.
 Uśmiechnięta odwróciłam się w jej stronę, jednak tego co zobaczyłam się nie spodziewałam. Mina mi zrzedła; obok Izzy szedł nikt inny jak..
- Niall.. - szepnęłam przerażona bezgłośnie sama do siebie. - Um, to znaczy.. Jak tam odsiadka? - zapytałam z rozbawiona do Izzy, choć swój wzrok skierowałam na blondyna. - H-hej Niall. - wydukałam z bladym uśmiechem. Fakt, jest przystojny, ale nie jaram się nim jak jakaś trzynastolatka, pff.
- Hej, Hopey - Niall zachował się wobec mnie o dziwo miło. A w  sposób w jaki wypowiedział moje imię, zrobiło mi się niewiarygodnie miło.. Stop, Hope, opanuj się.
- Jesteśmy siostrami! - Izzy objęła mnie ramieniem. Miny blondyna nie potrafię opisać.
- Siostrami?! - powtórzył z wielkimi oczami.
- Noooo. - Moja siostrzyczka zrobiła głupkowatą minę.
Ruszyliśmy we trójkę w stronę szatni. Ja byłam cicho, a Niall z Isabellą nawijali cały czas. Ci to mieli tematów. Znali się kilka godzin, a gadali jak starzy, dobrzy znajomi. Po wyjściu ze szkoły rozstaliśmy się z Niallerem i poszłyśmy z Izzy w stronę naszego domu.
- Widzę, że zakumplowałaś się z Niallem. - zachichotałam cicho, przerywając tym samym panującą, niezręczną ciszę.
- Jest na serio w porządku. A on... ym... też robił to co tamci? - Izzy, nie zaczynaj tego tematu... - A tak w ogóle to co to było? Nic nie wspominałaś, że masz jakiś wrogów. - blondynka zatrzymała się i założyła ręce na piersi.
- Musimy o tym gadać? - zapytałam z miną szczeniaczka.
- Nie chcesz to nie musimy. - wzruszyła ramionami i ruszyłyśmy dalej.
Przechodziłyśmy akurat przez park, więc do domu zostało nam jakieś 5 minut spacerku. Moja zdolna siostrzyczka potknęła się o wystającą płytę chodnikową i już leciała na twarz. Na szczęście, albo raczej nieszczęście złapałam ją, lecz byłam za słaba w rękach i obie poleciałyśmy do przodu.
- Jasna cholera! - Izzy wyklinała wstając.
- Już przestań. Nic się nie stało. Takie gleby to normalka. - zaśmiałam się
- Dla Ciebie, Davis wszystkie wypadki to normalka! - usłyszałam za sobą znienawidzony już od dawna głos. Odwróciłam się i rzeczywiście zobaczyłam Styles'a. Zawsze muszę trafić na tego dupka w najmniej chcianym momencie.
- Spadaj! - warknęła Isabella, która stała już na równych nogach i mogłam zauważyć, że jest wściekła.
- No proszę, rzeczywiście jesteś tak samo fajtłapowata jak Twoja siostrzyczka. Izzy? Tak, Izzy. - Loczek zaczął się do nas przybliżać. - Ale wiesz, muszę Ci pogratulować. Nawet ja nie trafiłem pierwszego dnia do kozy.
- Zazdrościsz? - znów z ust Izzy padło złośliwe warknięcie.
- Nie mam czego. To raczej nie powód do dumy. A tak w ogóle to my się chyba nie znamy? Jestem, Harry, Harry Styles. A Ty jesteś Izzy Davis? - kędzierzawy wyciągnął rękę w stronę mojej siostry, a to, co zrobiła po prostu mnie rozbroiło. Napluła mu prosto na dłoń. Mocna jest... - Już nie masz życia, mała zdziro!. - Loczek się naburmuszył i sobie poszedł. Isabella też chwyciła mnie za rękę i ruszyłyśmy do domu.

- Jesteś naprawdę mocna! - wybuchnęłyśmy gwałtownym śmiechem kiedy przekroczyliśmy próg drzwi w domu. Nie, błagam; Izzy, moja siostra, postawiła się Caroline i Harry'emu
- Oj wiem. - mruknęła blondynka kiedy przejęłam od niej kurtkę i zawiesiłam ubranie na wieszaku. . Dziewczyna wykończona padła na kanapę i szukając pilota włączyła telewizor. Chichocząc pod nosem wzięłam swoje kapcie i podreptałam do kuchni. Co by tu zrobić? - pomyślałam przeglądając zawartość szafek aż natknęłam się na pudełko z kakaem. Wyjęłam ja i postanowiłam przygotować dla nas gorący napój.
- Mmm... Kakałko - Isabella oblizała się w progu podczas gdy nalewałam gorące mleko do kubków.
- Lubisz? - zapytałam z uśmiechem.
- Ba! Jeszcze pytasz. Uwielbiam!
Wzięłyśmy kubki i poszłyśmy do salonu. W telewizji leciało jakieś kolejne durne reality show. Mnie strasznie nudziło, ale Izzy była potwornie zainteresowana.

- Hope! Pomożesz mi z matmą?! - usłyszałam wołanie siostry przez drzwi. Wyszłam i udałam się do jej pokoju.
- Czego nie wiesz? - zapytałam ze znudzeniem.
- Tego. - blondynka pokazała mi podręcznik z jakimś zadaniem z matmy.
- To jest akurat proste. Tutaj przepisujesz. tu zamieniasz, a tu mnożysz. - z uśmiechem spojrzałam na Izzy. Jej mina była troszeczkę inna niż się spodziewałam. Patrzyła na mnie jak na idiotkę.
- I Ty myślisz, że ja coś zrozumiałam? - zapytała sarkastycznie. - A w sumie. Mniejsza z tym. Siadaj, pogadamy.- usiadłyśmy na łóżku dziewczyny. - Gdzie są rodzice?
- Ym. Tata jest w biurze, a mama pewnie w gabinecie. Nie radzę jej przeszkadzać. Projektuje jakąś nową kolekcję. - niebieskie oczy Isabelli omal nie wyszły ze swoich orbit.
- To mama jest projektantką?! Czekaj... OurDevis to jej marka?!
- Tak. - przyznałam dość niechętnie. Moja siostrzyczka zerwała się i zaczęła skakać po całym pokoju. - Dobra, już uspokój się. - złapałam ją za ramię.

Siedziałyśmy tak przez jakieś dwie godziny, ciągle rozmawiając o wszelakiego rodzaju duperelach. W końcu jednak rozmowa zaczęła schodzić na temat "chłopcy". Nie chciałam o tym gadać bo wiedziałam, że Izzy będzie chciała wiedzieć wszystko.
- A Niall. Znasz go? - wyrwała mnie z zamyśleń siostra.
- Trochę, ale Ty chyba lepiej. - zachichotałam cicho. - Spodobał Ci się?
- Wiesz... Jest w porządku. Ale żeby mi się spodobał to nie wiem. Z natury nie mam tak, ze ktoś mi się od razu podoba.. - wymamrotała.
- Czyżby? - wybuchłam śmiechem, na co dziewczyna refleksyjnie się "przebudziła".
- Harry się nie liczy! To skończony dupek! - wrzasnęła Izzy a na kąciki jej ust lekko się podniosły. - Myślałam, że będzie milszy, ale jak to zazwyczaj bywa, zawiodłam się.. A Ty? - spojrzała na mnie bystrym wzrokiem. - Podoba Ci się ktoś? - Jej pytanie wprowadziło mnie w zakłopotanie.
- Hm... Czy ja wiem.. - mruknęłam i przygryzłam w zamyśleniu wargę. Starałam się znaleźć jakiś punkt i zatopić w nim swój wzrok, chcąc uniknąć odpowiedzi (po prostu widać kiedy kłamię.. nie patrzcie tak na mnie!) Szczególnie przeszkadzało mi uczucie, że moja siostra wywierca we mnie niewidzialną dziurę swoim ciekawskim, wyczekującym odpowiedzi wzrokiem. - No jest taki.. Ktoś?.. - uśmiechnęłam się sztucznie, na co dziewczyna gestykulując rękoma wskazywała mi bym m mówiła dalej.
- Mów dalej. - odpowiedziała usatysfakcjonowana blondynka. Jęknęłam żałośnie wiedząc, że i tak będzie mnie z tym męczyć i gnębić aż jej nie powiem.
- Ugh, dobrze.. Taki jeden.. - spuściłam wzrok, lekko się rumieniąc. - Wysportowany.. Blondyn.. o nieziemskich, prześlicznych błękitnych oczach.. - mówiłam rozmarzonym głosem, uśmiechając się, nie wiedząc nawet czemu. W końcu on.. Mi się w cale.. Nie podoba. Pff.
- Aww! ... A daaalej? - niecierpliwiła się lekko. Właśnie uchyliła usta by coś dodać, jednak nie dokończyłam bo do blondynki zadzwonił telefon. Uff... Uśmiechnęłam się niewinnie i wykorzystałam moment - ulotniłam się. Szorując butami wyszłam przymykając drzwi od pokoju.
________________________________________
P: Uff, już (albo aż) mamy za sobą piąty rozdział. :D Ja się cieszę i sama nie wiem co nam jeszcze przyjdzie do głowy, hahaha. ♥ Czekacie na następną część? :3 
Jak myślicie co będzie się działo później? 
Nie będę się rozpisywać, bo jeszcze przypadkowo coś zdradzę, haha. xx
Pst. mamy tu jakieś Hiall Shipper albo Hasella Shipper? :D xD


W: Jakoś przebrnęłyśmy przez piąty rozdział xD
Jak wrażenia ze szkoły? ♥
Ciekawi co dalej? :)
U nas głowy pełne pomysłów. xD 
Wyraźcie swoje opinie w komentarzach! 
:D
No to do zobaczenia za 10 dni!
Pozdrowionka xx 

sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 4

4 komentarze:
~ Hope.
Stojąc wraz ze swoją matką przed ogromną, a zarazem elegancką restauracją ocierałam co chwilę nogą o nogę, żeby się chociażby trochę rozgrzać. Ojciec z moją nową siostrzyczką nadal się nie pojawili. Co prawda nie ubrałam się zbytnio dobrze do panującej akurat pogody.. Ale jak wychodziliśmy z domu to było gorąco! ...Po cholere zakładałam cienkie rajstopy?! Ugh, Spóźniają się z dobrą godzinę! - pomyślałam, a po moich plecach przebiegły ciarki. O tej porze roku nie można się niczego spodziewać; raz grzeje słońce, innym razem wieje wiatr, a jeszcze innym można się natknąć na ulewę. Choć w sumie jest jesień, więc deszcz oraz chłód powinny być normalnością, prawda? Na szczęście moje przemyślenia przerwał znajomy mi już klakson z samochodu taty co symbolizowało, że właśnie przybyli. Odwróciłam się w ich stronę, a na samą myśl, że ponownie będę musiała z nią spędzać czas mogłam tylko wywrócić oczami.
- Zachowuj się, dobrze? - mruknęła do mnie cicho moja.. nasza matka, na co ja tylko westchnęłam bezgłośnie i burknęłam coś w stylu "dobrze" i zwróciłam swoją uwagę ku spóźnialskim.
- I jak? Jest niewiarygodna prawda? Sam wybierałem! - powiedział z dumą ojciec, a w jego głosie dało się usłyszeć niebywałą radość i zadowolenie. Za pierwszym razem nie mogłam zrozumieć o co mu chodzi, wtedy spojrzałam na Isabellę. Otworzyłam szerzej oczy i uchyliłam lekko usta. Dziewczyna miała na sobie sukienkę, nie powiem, nawet ładną.
- Jest śliczna.. - powiedziała rozmarzonym głosem blondynka po czym zawisła na szyi naszego ojca. - Dziękuję! - pisnęła radośnie. Wypuściłam głośno powietrze i wywróciłam ponowne oczami przypatrując się tej jakże uroczej, rodzinnej scence.
- Urocze, mogę już rzygać? - burknęłam cicho, i tak nikt nie zwrócił na to uwagi. - Możemy już iść? Jesteśmy spóźnieni.. - mruknęłam głośniej.

~ Izzy
Tata w niedzielę zabrał mnie na zakupy. Mieliśmy tylko zakupić niezbędne podręczniki do szkoły, ale na tym się nie skończyło. Tatuś zobaczył boską sukienkę z kokardą. Nie powiem, ma facet gust. Gdy tylko mi ją pokazał, moja szczęka opadła mimowolnie w dół. Przymierzyłam ją, leżała idealnie. Mój ojciec powiedział mi, że ją kupi. I tak też się stało, nie mogłam się powstrzymać i pojechałam w niej do restauracji. Sukienka, mimo swojej boskości nie dawała mi zbyt wiele ciepła i cała w środku dygotałam kiedy wysiedliśmy z auta by podejść do mamy i Hope. Moja siostrzyczka oczywiście miała focha, ale nie zwracałam na to uwagi. Pocieszało mnie jedynie to, że ona też się trzęsła.
- I jak? Jest niewiarygodna prawda? Sam wybierałem! - Tata był naprawdę dumny z zakupu.
- Jest śliczna.. - rozmarzyłam się trochę i z nadmiaru emocji rzuciłam się na Johna by go przytulić.. - Dziękuję! - zaczęłam piszczeć.
Hope tylko wymamrotała coś pod nosem, a potem zwróciła się do nas - Możemy już iść? Jesteśmy spóźnieni..
- Wchodźmy. - Tata otworzył drzwi do eleganckiej restauracji. W środku było jeszcze bardziej niesamowicie niż z zewnątrz. Minimalistyczny wystój, który uwielbiałam; pełno bieli. Było naprawdę bajecznie. Z rodzicami byliśmy zachwyceni siadając przy stoliku zarezerwowanym na nazwisko Davis. Hope usiadła naprzeciw mnie, założyła ręce a piersi i przybrała wyraz twarzy naburmuszonego dziecka. Wywróciłam tylko oczami.
- Witam, proszę, o to nasza karta dań. - przystojny kelner podał nam menu oprawione w skórzaną okładkę.
- Nim cokolwiek zamówimy, chciałbym wam powiedzieć, że to co teraz się dzieje jest niedopowiedzenia! - zabrał głos ojciec. - Hope, rozumiem, że może Ci być ciężko, ale Izzy to Twoja siostra i będzie teraz z nami mieszkać czy Ci się to podoba czy nie. - zauważyłam, że dziewczyna jest jeszcze bardziej rozwścieczona.
- Pójdę do toalety. - oznajmilam. Nie miałam ochoty słuchać dąsów Hope. Wstałam i ruszyłam w poszukiwaniu łazienki. Nagle moim oczom ukazał się dziwny, a zarazem cudowny widok. Chłopak z parku, obecny obiekt moich westchnień, tajemniczy pan "H" siedział sobie przy stoliku w szerokim uśmiechem na twarzy. Zauważyłam, że nie siedzi on sam. Była z nim jakaś brunetka. Śmiali się najwyraźniej z jakiegoś żartu i zajadali spaghetti.
Może to jego siostra...- Robiłam sobie nadzieję- Ale przecież taki chłopak umówiłby się w restauracji tylko i wyłącznie ze swoją dziewczyną...Może to jednak siostra...
Westchnęłam ciężko i odnalazłam toaletę.
 Gdy wróciłam do stolika Hope siedziała w poprzedniej pozycji, a rodzice prowadzili żywą dyskusję. Nie byłam w nastroju i usiadłam zawiedziona przy stoliku. Czułam, że moja siostra się na mnie patrzy. Uniosłam wzrok ze swoich dłoni w jej stronę. Świdrowała mnie pytającym wzrokiem, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
- O! Izzy, już jesteś! Zamówiliśmy Ci spaghetti, co Ty na to? - spytała mama na co tylko kiwnęłam głową. - Co się stało, skarbie? - Hope usiadła sztywno. Pewnie nie spodobało jej się to zdrobnienie w moją stronę.
- Nic mamo. Wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się sztucznie, aby nie zgłębiała tematu.
- Musimy wiedzieć, Izzy - zaczął tata - czy chcesz przyjąć nasze nazwisko.
- Co?! - moja siostra zerwała się z krzesła. - Ona ma mieć moje nazwisko?! Nie ma mowy! - brunetka zabrała swoją torebkę i wybiegła z lokalu.Wszyscy w restauracji zaczęli się na nas gapić. Ta chodząca bomba zegarowa musiała wybuchnąć akurat wtedy. Moje policzki zalał róż i skuliłam się lekko. Nie lubiłam takich sytuacji. Dopiero gdy pozostali goście wrócili do swoich rozmów usiadłam normalnie.
- Także...- wreszcie odezwał się ojciec - wracając do Twojego nazwiska...
- Anderson. - przerwałam mu - zostaję przy swoim starym nazwisku. - wyjaśniłam.
- Och ta Hope... Nie wiem co się jej ostatnio dzieje. - westchnęła mama.

Nie czekając na zamówione jedzenie wyszłam z restauracji. Postanowiłam poważnie porozmawiać z Hope. Gdy wróciłam do domu zastałam wszechobecną ciszę. Rozejrzałam się po wszystkich pokojach na parterze, lecz mojej siostry tam nie było. Weszłam na piętro i podeszłam do drzwi, na których przyczepione było srebrnymi literkami "HOPE". Bez pukanie weszłam po cichu do środka. Hopey siedziała na podłodze, oparta o łóżko i spoglądała na drzwi wielkiej szafy. Najwyraźniej nie zauważyła mojego wejścia. Rozejrzałam się po obszernym pokoju. Delikatne pastelowe kolory naprawdę do niej pasowały. Moją uwagę przykuła szczególnie gitara stojąca w rogu pokoju. Zawsze byłam ciekawska dlatego i tym razem podeszłam do instrumentu i bez pytania o zgodę wzięłam go w swoje łapki i zaczęłam grać. Dobra, improwizować.
- Nie umiesz grać... - usłyszałam cichy, lekko rozbawiony głos mojej siostry. Spojrzałam na nią. Ta wstała i ruszyłam w moim kierunku. - Daj. - wystawiła rękę.
Posłusznie oddałam jej gitarę. Hope usiadła na poprzednim miejscu i sama zaczęła grać.
- Jak widzę idzie Ci nie wiele lepiej ode mnie... - skomentowałam z uśmiechem siadając obok niej. W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy chichot. - Możemy porozmawiać? - spojrzałam z nadzieją w jej stronę. Hopey odłożyła instrument i skupiła swój wzrok na mojej osobie:
- Jasne.

~ Narrator
Rodzice dziewczyn wrócili do domu po zjedzeniu zamówionego wcześniej obiadu. Nie wiedzieli czego się mogą spodziewać po otwarciu drzwi. Uspokoili się jednak kiedy zauważyli, że na parterze panuje porządek i nie ma żadnych śladów wojny. Udali się więc na piętro w nadziei, że nie zastaną swoich córek pobitych. Weszli na górę i pierwszym pokojem do jakiego weszli, był pokój gościnny, w którym przebywała Isabela. Nie było jej tam jednak. Następnie weszli do pokoju Hope. Widok jaki tam zastali, wprawił ich w oszołomienie. Dziewczyny siedziały na podłodze i śmiały z jakiś błahostek.

_______________________________
~jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz, proszę~

P: I jak? Akcja zaczyna się rozkręcać. :D Czekacie na następną część tej historii? :)
Jak oceniacie dziewczyny, myślicie, że coś się zmieni?  Haha xx
W: Może być taki ciąg wydarzeń? Jesteście ciekawi co będzie się działo w szkole? No to pozostaje wam tylko czekać do następnego xD Pozdrowionka xx
Szablon by
InginiaXoXo