sobota, 9 maja 2015

Rozdział 18

5 komentarzy:

Isabella

Usiadłam na brzegu łóżka Harry'ego i rozejrzałam po pokoju. Tak jak się spodziewałam, panował tu nieład. 
- Może napijesz się czegoś ciepłego? - Styles, który był czerwony jak pomidor wskazał na drzwi. Nadal nie mogłam powstrzymać śmiechu po tym co powiedziała siostra Hazzy. Masturbacja? Serio? Nie, to jest ponad moje siły... - Przestań się już ze mnie śmiać! - chłopak naburmuszył się. To było dla mnie jednak zbyt śmieszne. 
- Wiesz... Lepiej jak już pójdę. - Wstałam nadal się brechtając. 
- I co? Znowu będziesz tam stała i się gapiła w szybę? - Harry uniósł brew. - A tak w ogóle to co Ty tam robiłaś? Twoja siostra się o Ciebie martwiła.
- Hope? - zmarszczyłam nos. - Przecież ona jest na mnie obrażona. 
- Nie wiem jak jest między wami, ale... Zaraz, co? - Zdziwienie Harry'ego było dla mnie dość nieoczywiste, ale w sumie odkąd mnie zna, nie miałam konfliktów z siostrą. 
- No pokłóciłyśmy się o Nialla ostatnio. 
- O Nialla?! - Styles usiadł obok mnie. - On Ci się...No wiesz. - Spojrzałam na niego jak na głupa. 
- No coś Ty! - Znowu zaczęłam się śmiać. - Chodzi o to, że... - No właśnie, jak to powiedzieć? 
- Prosto z mostu. - kędzierzawy "poklepał" mnie po plecach (bolało jak cholera...). Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i wzięłam głęboki oddech. 
- Pamiętasz tego gościa co ostatnio mnie zaczepił i pytał o chłopaka na zdjęciu?  - Hazz kiwnął tylko twierdząco głową. - Więc tak naprawdę ja go znam. To był Niall - oczy Stylesa rozszerzyły się do granic możliwości. - A wczoraj... Wczoraj po zajęciach widziałam jak się kłócili. Niall i ten facet. Z tego co słyszałam to chodziło o narkotyki. Później jak wróciłam do domu to powiedziałam o tym Hope. Ona mi jednak nie uwierzyła i zaczęła gadać, że mi się podoba jej chłopak. Harry! Ja się po prostu o nią martwię! - odwróciłam wzrok i schowałam twarz w dłoniach. 
- Powiem Ci tyle Izzy,  że zabrałaś się do tego trochę niewłaściwie. - jego reakcja trochę mi nie pasowała. Nie zaczął paniki, że jego kumpel ma jakieś niewyjaśnione problemy z narkotykami. Zmarszczyłam brwi i powoli zaczęłam skanować twarz Loczka. - Pewnie się zastanawiasz czemu nie jestem zaskoczony narkotykowymi wyskokami Horana. - W myślach mi czytasz, Styles? Jeśli tak to nie jest za ciekawie... - Wiedziałem o tym. Właściwie chyba nie tylko ja - jak na złość do Harry'ego zadzwonił telefon - Wybacz mi na moment.
Chłopak wyciągnął komórkę i przesunął palcem po wyświetlaczu. 
- Wybacz stary... No wiem, wiem, ale mamie się umyśliło żebym wieszał lampki świąteczne... Ale ja to doskonale rozumiem... Przeproś ode mnie Hope... No, na razie. - Kędzierzawy rozłączył się i znów zajął miejsce obok mnie.
- To był Niall? - Zapytałam dziwnie roztrzęsionym głosem.
- Tak, miałem pomóc Cię szukać. - Uśmiechnęliśmy się do siebie blado. - Może lepiej będzie jak Cię odwiozę do domu, co Ty na to? - przewróciłam zirytowana oczami. - Zbieraj się. - Chłopak znowu klepnął mnie w plecy i zeszliśmy na dół. 
- Już idziecie? - Głos pani Styles był bardzo prawdziwie zawiedziony choć jestem pewna, że w ten dzień, dzień przed Wigilią, wolałaby nie przyjmować gości. 
- Tak, mamo. Odwiozę Izzy i wracam zaraz do domu. - Wytłumaczył szybko Harry i opuściliśmy jego dom. 
Po drodze panowała między nami głucha cisza. Mój towarzysz był skupiony na drodze i dopiero przed moim domem raczył się odezwać.
- Nic już nie kombinuje w sprawie Nialla. Przynajmniej przez święta. - Spojrzeliśmy na siebie. - Potem Ci pomogę. A teraz wersja jest taka, że byłem na dworze i wiedziałem te cholerne lampki kiedy akurat przechodziłaś koło mojego domu, okey?
- Okey. - Uśmiechnęłam się głupawo i wysiadłam z samochodu. Harry poszedł w moje ślady i po chwili stał obok mnie przy drzwiach. Nacisnął na dzwonek i czekaliśmy w milczeniu aż ktoś nam otworzy. Po kilkunastu sekundach w drzwiach pokazała się moja mama ze łzami w oczach. 
- Isabella!  Tak się martwiłam! - Kobieta rzuciła mi się na szyję. 
- Okey mamo, okey. Jestem tu, żyję. Hello! - Pomachałam jej dłonią przed oczami kiedy wreszcie się ode mnie odkleiła. 
- A Twój kolega to kto...? Bo znam tylko Nialla i Calluma. - Rzeczywiście, przez wcześniejszy brak sympatii rówieśników wobec Hope, rodzice nie znali ludzi od nas ze szkoły.
- To Harry, Harry Styles. 
- Miło mi panią poznać, pani Davis - Hazz kulturalnie pocałował w dłoń moją mamę.
- Mi Ciebie również. Muszę Ci podziękować za przywiezienie zguby. Jak ją znalazłeś? Albo może najpierw wejdźcie. - Tak jak poprosiła, tak zrobiliśmy. 
W salonie usadowiliśmy się na kanapie. Ogólnie dom był już przygotowany na święta. Została do ubrania tylko choinka.
- Dobrze. Zadzwoniłam do taty żeby już wracał, a teraz wy mi opowiedzcie, albo lepiej Ty, Harry, opowiedz mi, jak znalazłeś Izzy. 
- No więc... - kędzierzawy wcisnął mamie tą samą wersję co mi w aucie. Kobieta oczywiście uwierzyła bo było to dość realne. Mimo wszystko nie znałam aż tak dobrze Londynu i mogłam tam się znaleźć zupełnie przypadkiem. 
Później przyjechał tata, Styles znowu opowiedział lampkową historyjkę, a potem żegnając się ze mną i z rodzicami opuścił nasz dom. 
Nim rodziciele zdążyli zrobić mi pogadankę na temat mojej nieodpowiedzialności, wróciła do domu Hopey. Myślałam, że nadal ma focha i pójdzie na górę, lecz ta przytuliła mnie.
- Tak się martwiłam...
- Przepraszam, Hope. - Wyszeptałam jej prosto do ucha gdy nadal stałyśmy w uścisku.
- To ja przepraszam. Przepraszam, że Cię osądzałam o takie rzeczy. - Słyszałam że jej głos się łamie. Sama miałam świeczki w oczach. Mimo niezgodności i tego, że znam ją tak krótko, kochałam ją jakbyśmy się znały od początku.

Hope


Zaniepokoiłam się zniknięciem siostry, Niall, dzwoniąc do Harry'ego również się zaniepokoił, a sam Hazza był raczej zdziwiony tym nagłym telefonem od przyjaciela. Głos Stylesa - gdy przekazaliśmy mu o co się stało - sam w sobie też miał nutkę strachu. Mówiłam, że on coś do niej czuje? Mówiłam!
Są dla siebie stworzeni! Nazwę ich... Hasella!
Izzy, mnie za to ubije. Właśnie, Izzy...
Ugh, Izzy, gdzie do jasnej cholery jesteś?!
- Hopey - usłyszałam koło siebie znajomy głos, który miał na celu mnie uspokoić. No tak, chodzę w kółko i nadal znajduje się w kawiarni. - Ona się znajdzie. Sama kiedyś wspominałaś jak Callum opowiadał Ci, że Izzy miała skłonności do ucieczek.
- Ale to nie to samo, Niall... - westchnęłam i usiadłam przy stoliku. Nie było prawie nikogo prócz nas, więc moje ruchy mnie nie krępowały. - Kto normalny ucieka dzień przed wigilią?
- Ale ona nie jest normalna. - oboje przez chwilę śmialiśmy się z tego stwierdzenia, ale rzeczywistość ściągnęła nas na ziemię. - Wiesz, zadzwonię jeszcze raz do Harry'ego. Powinien już tu być. - Mój chłopak wyciągnął z kieszeni telefon i zatelefonował. - Ten idiota jakieś lampki przed domem wiesz! - Niall opadł na krzesło naprzeciwko mnie i założył ręce na piersi.
- Co?! - spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Kazał Cię przeprosić.- prychnęłam na te słowa. Dzięki wielkie, Styles... - Może chodźmy do parku jeszcze? Może gdzieś tam jest?
- Jak chcesz. - mruknęłam i wyszliśmy z kawiarni, wcześniej płacąc jeszcze za nasze zamówienie.


- I widzisz coś? - spytałam ocierając zmarznięte dłonie o ramiona. Niall jedynie pokręcił przecząco głową, a ja zaczęłam się poddawać. - To bez sensu, nie znajdziemy jej! - dodałam zirytowana.
Chłopak westchnął.
- Hope, ona się znajdzie... - stanął naprzeciwko mnie i złapał obie moje dłonie w swoje, tym samym je ogrzewając. Awwww. - Prędzej czy później.. - dodał.
- A co jeś... - nie skończyłam, ponieważ chłopak pocałował mnie troskliwie w czoło.
- Nie martw się, dobrze? - podniósł mi dłonią lekko podbródek, przez co musiałam spojrzeć mu w oczy. Skinęłam niepewnie głową w odpowiedzi.
- Dobrze.. - westchnęłam, niezbyt uradowana. Posłał mi delikatny uśmiech, co nieświadomie odwzajemniłam. Chłopak przytulił mnie do siebie, widząc, a raczej się domyślając, że jego słowa mnie nie uspokoiły jak miał w zamiarze. Przeszedł mnie przyjemny dreszczyk, kiedy poczułam jak gładzi mnie dłońmi po plecach, żeby mnie bardziej pocieszyć. Podziałało.
Odchylił się lekko, by spojrzeć mi w oczy.
- Odprowadzę cię do domu, bo mi tu zmarzniesz jeszcze. - spojrzałam mu w oczy, a jego uśmiech się nieco poszerzył. Przystałam na jego propozycję i skinęłam głową, zgadzając się z nim.
Tak jak obiecał - odprowadził mnie do domu, a dokładniej to pod furtkę. - Jak coś będę wiedział to dam ci zn... - nie dokończył, ponieważ ktoś wyszedł z mojego domu. Ktoś w płaszczu, tymi swoimi butami bez stylu i burzą brązowych loków, które wystają mu spod czapki. Harry.
Wait, Harry w MOIM domu? 
IZZY?!
Oboje z blondynem spojrzeliśmy w stronę Stylesa, który najwyraźniej również się zdziwił naszym widokiem, obecnością. W sumie.. Co w tym dziwnego, że idę do domu?
- Harry?... - zapytałam, kiedy znalazł się tuż obok nas. Zdziwiłam się. Chłopak uśmiechnął się lekko i wskazawszy dłonią w stronę domu dał mi prawdopodobnie znak, że ktoś na mnie czeka. Uchyliłam lekko usta i rzuciłam mu się na szyję, uradowana, przytulając go krótko, na co się zaśmiał. Horan podobnie.
- Cześć Hope. - zaśmiał się Harry, żegnając się ze mną i idąc już w stronę swojego auta, które -jak się teraz zorientowałam- stało tuż obok nas. Horan również się cicho zaśmiał i widząc, że nie mogę się doczekać, żeby wlecieć do domu jak poparzona, również się pożegnał.
- Pa, skarbie. - pocałował mnie w policzek i ruszył za Hazzą, a ja od razu pobiegłam do domu, a raczej wpadłam do domu z hukiem.
Izzy Izzy Izzy Izzy!
Rozejrzałam się, a dostrzegając blond fryzurkę w salonie z rodzicami, od razu podbiegłam i zaczęłam dusić w swoim uścisku swoją siostrę.
- Tak się martwiłam... - wymamrotałam, nie odrywając się od niej. Czułam jak gładzi mi plecy dłońmi. Lub potrzebuje tlenu. Poluźniłam uścisk.
- Przepraszam Hope... - wyszeptała mi wprost do ucha.
Westchnęłam. Izzy...
- To ja przepraszam. Przepraszam, że Cię osądzałam o takie rzeczy. - czułam jak łamie mi się głos. Źle się z tym czułam. Nie mogłabym sobie wybaczyć, gdyby coś jej się stało. Ale teraz jest obok.  - Jesteś niemożliwa.. - mruknęłam ze śmiechem, dalej się do tuląc do siostry. A jak przystało na porządny ochrzan ze strony rodziców, to już po chwili zabrali z moich objęć blondynkę. Zaśmiałam się w duchu, widząc całą tą sytuację.
A jutro Święta.

~*~

- IZZY! - wydarłam się tuż przy uchu dziewczyny, która niczego nie świadoma, dalej sobie smacznie spała. Zaśmiałam się słysząc pisk dziewczyny, a moment później mały huk. Tak, spadła z łóżka. Z rozbawieniem podałam jej dłoń, by pomóc siostrze wstać, co oczywiście wykorzystała.
- Czego chcesz?... - wymamrotała, przecierając leniwie oczy. Podeszłam do okna, by odsłonić zasłony i dodać naszemu pokoju odrobinę światła.
- Święta są! - pisnęłam radośnie, przy okazji odsłaniając zasłony. Od razu zrobiło się jasno w pomieszczeniu. Izzy syknęła niczym wampir, zasłaniając się przy tym rękoma, kiedy promienie słoneczne padały wprost na nią. To, że jesteś wampirem, wcale nie zwalnia cię ze świąt!
Zachichotałam, biorąc jej dłoń i wyprowadziłam ją z pokoju, od razu kierując się na dół. Śpioch ziewnął ponownie, prawie przy tym spadając ze schodów. Po może niecałych dwóch minutach, dotarłyśmy na dół, gdzie od dobrej godziny można było poczuć zapach pierniczków i innych świątecznych przysmaków. Zaciągnęłam siostrę do salonu, gdzie powitał nas radośnie nasz ojciec
- Wesołych Świąt dziewczynki! - zaśmiał się nasz ojciec, wstając z kanapy. Podszedł do nas i wręczył nam drobne upominki z okazji świąt. Na naszych twarzach pojawił się szeroki uśmiech widząc taki skromny pieniężny prezent.

~*~

- Dziewczyny! Chodźcie na dół! Dziadkowie już są! - usłyszałyśmy wołanie mamy. 
- Dziadkowie? - Isabella uniosła brew. No tak, nie miała jeszcze okazji ich poznać. Jakie to dziwne... Spotykać rodzinę po siedemnastu latach. Babcie i dziadek wiedzieli o tym, że moja siostra powróciła, ale z racji tego, że mieszkają daleko, mogli ją poznać dopiero w święta. 
Zeszłyśmy na dół, a w moim sercu było aż gorąco. Zawsze kochałam Boże Narodzenie. Ubieranie z tatą choinki, krzątanina mamy w kuchni, zapach cynamonu w piernikach. No i prezenty! Prezenty, prezenty, prezenty... Prezenty, prezenty no i oczywiscie prezenty!
- Witajcie, aniołki. - Siwawa babunia podeszła do nas się przytulić. Moja siostra była lekko zmieszana, a na jej twarzy pojawił się grymas, gdy babcia mocno ją do siebie przycisnęła.
- Babciu, bo nas tu udusisz! - zaśmiałam się cicho, tym razem ja tulac sie do kobiety. Starsza kobieta również się cicho zaśmiała puszczając nas wolno. 
- Macie, to od dziadka. - dziadek również się przy nas pojawił. Puścił nam oczko i wręczył nam po kopercie. Będę tak bogata, że kupię sobie z tuzin pierników. Ucieszyłyśmy się z kolejnej warstwy zielonych papierków, które -swoją drogą- naprawdę lubię dostawać. Z Izzy zatańczyłyśmy nasz mały "taniec szczęścia" po czym się zaśmiałyśmy i wróciłyśmy do rodziny. I odbierania reszty prezentów, ale shhh.
Jeszcze zanim się pojawiła pierwsza gwiazdka na niebie, przyjechali jeszcze wujkowie i kuzynostwo. Było strasznie głośno. Masakra jakaś! Młodsze kuzynostwo wszędzie latało pod nogami wszyskich. Ojciec z wujkiem i dziadkiem dyskutowali o motorach i nowej diecie taty, ciocia zabawiała dzieci, a babcia wraz z mamą pichciły coś w kuchni. Nie zapomnijmy o naszym kochanym psiaku! Leyla dostała nową, piszczącą, gumową kość oraz nowe legowisko. Niestety jako zapłatę musiała znosić nasze kuzynostwo i posłużyć im jako tegoroczna maskotka. Biedny pies. Zaśmiałam sie cicho. Poklepałam lekko spiętą Izzy po plecach, dodając


Wkrótce zasiedliśmy już wszyscy przy wigilijnym stole i jak na tradycję przystało, zaczęliśmy wspólny posiłek, kosztując kolejne potrawy i napychając się do syta.


________________________________
Skomentuj, jak przeczytasz! :D
________________________________

P: Także ten, no... *drapie sie nerwowo po karku*  Tak, tak, moja wina, wiem. Skopcie mnie, zadźgajcie, kolejny raz kopnijcie mnie w dupę i zakopcie gdzieś w ogródku. xD Leń ze mnie straszny, przepraszam!
Ps. Rozdział się chociaż podobał w małym stopniu? :D
Taka tam zima w ff kiedy zdychamy tu z gorąca. Idealny klimat!

V: Nie będę się już tutaj rozpisywać tylko powiem tak: czytajcie, komentujcie i do pracy nas motywujcie <3 
Pozdrowionka xx
Szablon by
InginiaXoXo