wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział 23

2 komentarze:

Niall


Zajęło mi to więcej czasu niż obiecałem Hope. Dlatego też starałem się to szybko załatwić. Lecz gdy wróciłem do miejsca, gdzie ją zostawiłem, spotkałem się z wielkim rozczarowaniem. Hope nigdzie nie było! Co się z nią stało? Rozpłynęła się? To przecież niemożliwe! Zacząłem nawoływać jej imię, lecz nie uzyskałem odpowiedzi. To mnie zaniepokoiło. Bałem się o nią. Zależało mi na niej. Rozejrzałem się dookoła. Ściemniło się, więc za wiele nie widziałem. Co mi przyszło do głowy, żeby iść o tej porze na spacer? Cholera. Stałem w miejscu jak kołek. Nie wiedziałem co zrobić. Iść w stronę hotelu i jej szukać czy poczekać jeszcze chwilę? Przyglądałem się miejscu, gdzie jeszcze kilkanaście minut temu stała. Nic, żadnego śladu po niej nie było. Przemyślałem wszystko powoli i postanowiłem iść w stronę hotelu. Nie zwlekałem i ruszyłem w tym kierunku. Wołałem ją jeszcze kilka razy po drodze. Nic. Cisza. Idąc myślałem dość sporo nad przyczyną jej zniknięcia. Obraziła się!? Czy czekała zbyt długo i zmarzła? Miałem wielką nadzieję, że znajdę ją w naszym pokoju hotelowym. Byłem bardzo zdenerwowany. Mogło się jej przecież coś stać! Brałem tak jakby za nią odpowiedzialność na tym wyjeździe. Powrót do hotelu nie zajął mi dużo czasu. Na szczęście lub nieszczęście. Zbliżając się do pokoju miałem coraz mniej możliwości miejsca jej pobytu. Otwierając drzwi zauważyłem, że moje ręce się trzęsą. I to nie z zimna tylko ze zdenerwowania. Gdy uporałem się z zamkiem wszedłem do środka. Światło było zgaszone. Musiałem je włączyć. Gdy to uczyniłem ponownie nic nie zobaczyłem. Zajrzałem jeszcze do łazienki. Nic. Moj puls trochę przyspieszył. Z każdą minutą mój strach wzrastał. Nie wiedziałem co teraz zrobić.  Lecz po chwili miałem ochotę strzelić sobie w twarz. Izzy! Mogła być u Izzy! Nie zdejmując kurtki, choć ze stresu zrobiło mi się gorąco ruszyłem do sąsiedniego pokoju. Nie przejmowałem się tym, że nie zamykam naszego pokoju na klucz. Nie myślałem, żeby nawet zapukać wchodząc do pokoju. Po prostu tam wpadłem nie myśląc o konsekwencjach takich jak zobaczenie Izzy bez koszulki. Pisnęła na mój widok, a ja szybko zakryłem oczy dłońmi. Jeszcze tego brakowało. Żeby zobaczyć w połowie ubraną siostrę swojej dziewczyny. Ughh. Czemu ja mam takiego pecha? Gdy zawiadomiła mnie, że już jest ubrana, zdjąłem dłonie z twarzy.
- Przepraszam, nie chciałem tak wchodzić, ale mam bardzo ważną sprawę. Chodzi o Hope... - nie dane mi było dokończyć, ponieważ Styles wyszedł z łazienki... w samym ręczniku obwieszonym dookoła pasa. - Stary szacun, wychodzisz z łazienki prawie nagi, gdy Izzy praktycznie po drugiej stronie drzwi się przebiera. I wy twierdzicie, że nic pomiędzy wami nie ma - Harry stał z otwartymi ustami.
- Czekaj, czekaj... Izzy się przebierała i przegapiłem taką okazję? - zrobił naburmuszoną minę. Izzy po krótkiej chwili rzuciła w niego poduszką.
- Wiedziałam, że zanim ułożysz swoją fryzurę, to minie dużo czasu, więc skorzystałam z pustego pokoju dopóki ktoś mi nie przeszkodził - powiedziała przez zaciśnięte zęby i spojrzała na mnie groźnie. Zerknąłem na Harry'ego. Też patrzył się na mnie groźnym wzrokiem. O co im chodzi? 
- Wcale tak długo jej nie układam, po prostu... - chyba zabrakło mu słów, nie dokończył swojej wypowiedzi tylko zwrócił się do mnie - czyli ty miałeś okazję ją zobaczyć, gdzie już masz dziewczynę o imieniu Hope, a ja nie. Nie tak miało być! Czemu ty a nie ja? - Harry stanął przy mnie i przycisnął swojego palca wskazującego do mojej klatki piersiowej. 
- Hazz, spokojnie - odciągnąłem jego palca od swojego ciała - nie przyszedłem tu po to, aby oglądać twoją dziewczynę - Izzy na ten komentarz prychnęła - jestem tu w innej sprawie. Nie ma tu u was Hope? - tylko zaprzeczyli głowami, westchnąłem na to - nie ma jej nigdzie, nie mam pojęcia gdzie jest. Myślałem, że przyszła do was. 
- Jak to jej nie ma? - Izzy prawie krzyknęła - przecież poszliście razem na spacer, byłeś cały czas przy niej. I jak, zniknęła po machnięciu czarodziejską różdżką? - zapytała z sarkazmem. Nic nie odpowiedziałem, usiadłem na brzegu ich łóżka. Zdjąłem kurtkę i popatrzyłem na nich smutnym wzrokiem - co się stało? Niall, pokłócićliście się? - Izzy przesiadła się obok i złapała moje ramię. Opowiedziałem im wszystko co się wydarzyło na naszym spacerze. Rozmowa, rzucanie śnieżkami i to jak ją zostawiłem na dosłownie kilkanaście minutek. Wiedziałem, że Izzy może być na mnie zła, bo jej zniknięcie to trochę moja wina. To ja ją wyciągnąłem na ten głupi spacer. To mi się chciało na nim wygłupiać - a dzwoniłeś do niej, w ogóle odebrała? - i tu ponownie się zawiodłem na swojej pomysłowości. Nie wpadłem na to, by do niej zadzwonić. Szybko wyciągnąłem telefon z kieszeni. Gdy go odblokowałem, odszukałem jej numer. Po naciśnięciu zielonej słuchawki, przyłożyłem telefon do ucha. Usłyszałem tylko, że numer jest poza zasięgiem. 
- Nic, cisza. Po raz kolejny kompletna cisza. Już nie wiem co mam robić - schowałem twarz w dłoniach - a jeśli coś się jej stało? - powiedziałem płaczliwym głosem. Nie uzyskałem odpowiedzi. Spojrzałam na nich. Harry stał zamyślony przy oknie i patrzył się tam jakby coś chciał wypatrzyć. Za ten czas zdążył się już ubrać. Izzy siedziała i patrzyła się nieobecnym wzrokiem w podłogę. 
- Idziemy jej poszukać. Na pewno gdzieś jest, po prostu poszła się przejść albo może zjeść do miejscowej knajpki. Na pewno ją znajdziemy - wstała i zaczęła ubierać kurtkę. Z Harrym uczyniliśmy to samo. Nie odzywaliśmy się. Jak Izzy coś zarządziła to lepiej było robić to co karze. A nie był to głupi pomysł. Hope jest dla mnie ważna. I czuję się winny jej zniknięcia. Naprawdę. Nie zwlekaliśmy. Wyszliśmy szybko z ich pokoju. Gdy Harry zamykał drzwi, ja podszedłem do pokoju mojego i Hope, by go zamknąć. Zajrzałem jeszcze do niego na wszelki wypadek. Niestety na marne. Gdy pozamykaliśmy, skierowaliśmy się  do klatki schodowej. W ręku trzymałem telefon. Próbowałem się jeszcze do niej dodzwonić, lecz bez skutków. Wyszliśmy z hotelu i skierowaliśmy się w stronę pobliskich sklepów. Nie było teraz takiego ruchu jak poprzednio. Postanowiliśmy się rozdzielić. Mi przypadła knajpka, w której dziś jedliśmy i jej okolice. Miałem wielką nadzieję, że ją tam znajdę. Może poszła coś zjeść? Chyba niezbyt realne. Bo niestety tam też jej nie było. Myślałem nad możliwymi miejscami jej pobytu. Hotel sprawdziliśmy. Szukałem jej też w miejscu gdzie ją zostawiłem. Jeśli jej tu nie ma to już nie wiem co robić. Najbardziej mnie zastanawia czy nic jej nie jest. Czy jest bezpieczna. Nie chciałbym, żeby stała jej się krzywda. Nie mojej Hope. Ona nie zna zbytnio okolicy. A jeśli się zgubiła i nie ma zasięgu. Nie zadzwoni. A mrok już dawno nastał. Moje przemyślenia przerwał smutny głos Izzy:
- Nie ma jej. Harry też jej nigdzie nie widział - oparła się o murek, na którym przesiadłem. Nie zważałem na to, że pokrywa go śnieg. Nie to się teraz liczyło, tylko Hope - obawiam się, że chyba musimy powiadomić o tym rodziców...
- Jeszcze nie. Poczekaj chwilę - przerwałem jej. Wpadłem jeszcze na jeden pomysł. Ostatnia szansa - masz może numer telefonu do Patcha? - zapytałem. Przytaknęła głową - to świetnie. Zadzwoń do niego. Jest miejscowy, może ją widział - mimo, że nienawidziłam gościa to i tak każda pomoc się liczy. Chwila... w knajpce zachowywał się dosyć normalnie, jakby wczoraj się nic nie wydarzyło, lecz cały czas zerkał na Hope. Szczerze mówiąc to się na nią gapił bez przerwy. Denerwowało mnie to, ale nie chciałem wszczynać kłótni. Teraz zastanawia mnie to czy nie miał nic wspólnego ze zniknięciem Hope. Nie, nie. To raczej niemożliwe.
- Zadzwonię. Tylko znajdę numer - wyjęła urządzenie z kieszeni kurtki i coś kliknęła. Po chwili miała telefon przy uchu. Chwilę stała i czekała chyba, aż ktoś odbierze - cześć Patch, tu Izzy, mam sprawę. Miałeś może kontakt z Hope...yhyy...nie widziałeś jej...no nic, dzięki za pomoc...a i jeszcze jedno, gdybyś ją spotkał lub widział to mógłbyś dać znać...po prostu się o nią martwimy...dziękuję jeszcze raz, do zobaczenia - po słowach Izzy domyśliłem się, że nic się nie dowiedzieliśmy.
- Już nie wiem co robić - spuściłem głowę - czemu jej nie ma? Przecież nie miała powodu. 
- Wróćmy do hotelu, może tam jednak ją znajdziemy - Harry, na którego wcześniej nie zwróciłem uwagi odezwał się. - Poza tym zrobiło się zimno. Izzy widzę, że się trzęsiesz. Nie ukryjesz tego.



Isabella

Byłam w totalnym szoku. Jak ten idiota mógł zgubić moją siostrę?! To wprost niedorzeczne!
Wróciliśmy do hotelu w ponurych nastrojach. Cały czas świdrowałam Nialla spojrzeniem. Jak można być tak tępym, żeby zgubić swoją dziewczynę?!
- Izzy - podjął blondyn gdy znaleźliśmy się już w moim i Stylesa pokoju - dzwonisz do rodziców?
- Nie mam wyjścia. - Usiadłam na łóżku i zaczęłam bawić się komórką. Bałam się. Bałam się reakcji rodziców. Co ja im mam powiedzieć? "Hej, Hope gdzieś zginęła, przyjedźcie tu"? - Boję się... - wyszeptałam.
Harry usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Strach, który się we mnie kumulował nie dał mi nawet odepchnąć chłopaka od siebie. 
- Wiem, że to nie będzie łatwe, ale to ty musisz zadzwonić. - Spojrzał na mnie i odgarnął pojedyncze włosy spadające mi przed oczy. Chciało mi się płakać. Hope nie ma, mam ochotę zabić molestującego mnie Stylesa, ale nie mam fizycznej siły! - Im szybciej to zrobisz, tym lepiej dla Hope/
- Tak - wstałam. - Dobra, dzwonię. - Tak naprawdę nie chciałam dzwonić. Wolałam, żeby to na przykład Niall zatelefonował. Jednak to było niemożliwe. Żeby czuć się pewniej wyszłam do pokoju Nialla i zadzwoniłam.
Powiedzieć o rodzicach, że byli zaszokowani, to jak powiedzieć, że bolid jeździ.
Wróciłam do chłopaków ze łzami na policzkach i trzęsącymi się dłońmi. Horan od razu do mnie doskoczył i czekał na relacje.
- Kazali zadzwonić na policję - wyrzuciłam z siebie bez grama najmniejszej emocji. - Wsiadają w auto i przyjeżdżają.
Usiadłam na łóżku z telefonem w dłoniach. Dopiero wtedy zorientowałam się, że nawet nie zdjęłam kurtki. Nie miałam jednak do tego głowy.
- Izzy? - Poczułam szturchanie Harry'ego. - Czy Hope mówiła ci coś o tym gościu z klubu?
- Tak, to był Patch - spojrzałam na kędzierzawego. Liczył, że powiem coś więcej, jednak nie miałam zielonego pojęcia, co mogę dodać.
- I pewnie domyślasz się, że to on porwał Hope? - Skinęłam jedynie głową. To było oczywiste. - To dlaczego przyprowadziłaś go dzisiaj do knajpy?
- A co ja?! Jasnowidz?! - Zerwałam się na równe nogi. - Nie miałam wcześniej przed oczami jego zdjęcia, żeby wiedzieć jak go zobaczyłam "O! to ten psychol z klubu!". 
- Ale po co go do cholery przyprowadzałaś? - Hazz najwyraźniej był wściekły.
- Bo był mi winny zwrot kasy za pralnie? Bo był miły?
- Boże, Izzy! Tacy ludzie są mili. Oni chcą zdobyć twoje zaufanie. Jesteś naiwna... - Potarł dłonią kark. - I do tego głupia.
Nie wytrzymałam. Miarka się przebrała.
- Ty skończony dupku! - ruszyłam w stronę chłopaka z zaciśniętymi pięściami. Już miałam się na niego rzucić, gdy Niall złapał mnie w pasie i odciągnął od Stylesa.
- Isabella, uspokój się... - Oparł dłonie na moich ramionach i spojrzał mi w oczy. - To nic nie da.
- Też masz mnie za głupią idiotkę?! - odsunęłam się i przez chwilę patrzyłam na nich. O nie...
Wyciągnęłam moją walizkę i zaczęłam wrzucać do niej wszystkie moje rzeczy. Blondyn próbował mnie powstrzymać jednak miałam w głębokim poważaniu jego prośby.
Już po kilku minutach byłam gotowa do wyjścia. Zgarnęłam jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy i bez słowa pożegnania wyszłam z pokoju.
Na dole wypytałam recepcjonistkę, jak dotrę na najbliższy dworzec i wyszłam na zewnątrz. Całkiem sprawnie znalazłam dworzec i wykupiłam bilet do Londynu.
Po kilkunastu minutach czekania nadjechał mój pociąg. Wsiadłam do niego bez chwili zawahania. Chyba będę musiała zmienić szkołę. Nie chcę mieć z tymi debilami nic do czynienia.
Pociąg ruszył, a ja zostawiłam wszystkie problemy za sobą.

Hope

Przytłaczająca cisza rozsadzała mnie od środka. Słyszałam tylko swój oddech i bicie serca w uszach. Było mi zimno. Potwornie zimno. Szopa, w której mnie przetrzymywał była naprawdę nieszczelna. Wiatr muskał moje nogi pomimo grubych spodni i kozaków. Chciałam krzyczeć, jednak miałam zakneblowane usta, a i tak nikt by mnie nie usłyszał. Miejsce, w którym stał dom Patcha był na totalnym odludziu.
Byłam tak potwornie zmęczona...
Oby Niall i reszta mnie szukali...
Usnęłam na siedząco.

~ 2 komy = po 10 dniach next ~

____________________________________________


V: Teraz taka mała zmiana... Jednak potrzebujemy trochę czasu, żeby coś napisać. Co sądzicie o rozdziale? Jak oceniacie postawę NIalla? A Izzy?
Co z Hopey?!

LA: 

Chwilowo dodaję sama, choć perspektywę Nialla napisała LA. Ostatnio otrzymałam od niej informację, iż rezygnuje, jednam miejmy nadzieję, że zmieni jeszcze swoje zdanie. Może jakoś zachęcicie ją do dalszej pracy jakimś motywującym komentarzem? Vicky xx





wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 22

2 komentarze:

Dziękujemy za ponad 10K wyświetleń!

Jesteście wspaniali <3




Isabella

Po tym, co opowiedziała mi Hope, byłam lekko przerażona. Jakiś pieprzony zboczuch kręcił się w kurorcie, a my, jedne z atrakcyjnych samiczek, do obrony miałyśmy Nialla, który może coś wiedzieć o bójkach a nie musi; i lalusiowatego Harry'ego. Szczerze? Lepiej od razu zafundować sobie kulkę w łeb.
Ale pomimo wszystko, byłyśmy skazane na łażenie po kurorcie w tak zimny grudniowy dzień.
- Chłopaki! Litości... - wysapałam opierając się dłonią o murek oddzielający szlak od hali dla owiec, który był wtedy pokryty najprawdopodobniej grubą warstwą śniegu. - Moje nogi odpadają...
- Mówiłem ci - Harry zaczął się śmiać - że na takie wyprawy nie zakłada się szpilek.
Cała ekipa wybuchnęła salwą śmiechu, ale mi nie było tak wesoło. Odpadają mi kostkiiii!!!
- To są botki z limitowanej edycji! - Trzeba bronić swojego.
Z racji, że moje nogi chciały odpaść, w niewytłumaczalny sposób wciągnęłam swój wielmożny tyłek na murek i głośno wypuściłam powietrze.
- Z limitowanej edycji o nazwie wyprzedaż - skwitowała Hope, bezczelnie rujnując moje ego.
Westchnęłam bo nie miałam większych szans na zwycięstwo w tym starciu, troje na jednego.
- Tak czy siak - podjęłam - do hotelu o własnych nogach nie zajdę. - Wychyliłam się ostro do tyłu, a że grawitacja również postanowiła mi dokopać, spadłam z murku i wylądowałam na bielutkiej łące.
Zza płotu usłyszałam śmiechy moich jakże kochanych towarzyszy. Jakby co, zawsze mogę powiedzieć, że było to zabójstwo w afekcie... Po chwili wychyliła się do mnie Hope, zasłaniając usta.
- No śmiej się! Śmiej się śmiało. Niech wszyscy się ze mnie śmieją! - Usiadłam i zaczęłam strzepywać z siebie śnieg. - Nawet niech afrykańskie kangury się ze mnie śmieją!
- Kangury są z Australii! - Usłyszałam rozbawiony głos Harry'ego.
- To.. To wyglądało... Te buty... - Mimo całej złości, śmiech Nialla sprawił, że sama zaczęłam się śmiać <V: No jak się przy nim nie śmiać?>.
Po chwili wreszcie Niall i Hary wyciągnęli mnie z tego pola. Śnieg miałam chyba wszędzie. Hope pomogła mi się w miarę otrzepać z białego puchu, który w niektórych miejscach zdążył się rozpuścić sprawiając, że robiło mi się zimno. Chcę do hotelu!
- Może pójdziemy coś zjeść? - zaproponował Niall. Rzeczywiście, chyba wszyscy byliśmy głodni. Ja jednak nie zamierzałam iść pieszo.
- To kto mnie niesie? - Założyłam ręce na piersi i uśmiechnęłam się podstępnie.
- Że też nie ma tu Calluma... - westchnęła Hopey kierując wzrok ku niebu. Po chwili spojrzała to na mnie, to na Nialla, to znów na mnie i potem na Harry'ego. Na jej twarzy pojawił się chytry uśmieszek. O nie... - Harry, będziesz tak łaskawy i weźmiesz tą królewnę na swe silne ramiona?
No chyba cię coś boli siostrzyczko...  
Harry uśmiechnął się do mnie tym samym uśmiechem co Hope.
- A wiecie co? Już się dobrze czuję, przejdę się - ruszyłam kulejąc na jedną nogę. - Idziecie? - Odwróciłam się nie przerywając marszu. A że nie zauważyłam zaspy, znów wylądowałam na ziemi. Co za dzień!
- Chodź tu - Styles złapał mnie na nadgarstki i podciągnął do góry. Sam otrzepał mnie ze śniegu i wziął na barana. Po chwili dołączyli do nas Hope z Niallem trzymający się za ręce. Słodkie. 
Po drodze ludzie zerkali na naszą czwórkę z uśmiechem musieliśmy wyglądać naprawdę ciekawie. Zakochana para i dwoje debili u boku. Uroczo.
Na dole Hazz odstawił mnie na grunt. Wbrew pozorom takie noszenie przez Stylesa dawało poczucie bezpieczeństwa. Jest lepiej zbudowany od Underwooda więc nie musiałam się obawiać czy nie zaliczymy razem gleby.
- Kto będzie tak dobroduszny i pójdzie mi po plastry na odciski? - uśmiechnęłam się uroczo jednak moi towarzysze już wchodzili do najbliższej restauracji.- Okey, już się tak o mnie nie martwcie! - zawołałam za nimi z ironią. - Sama się przejdę.
Apteka była niedaleko więc już po chwili znów stałam na głównej ulicy miasteczka z paczką plastrów. Ruszyłam w stronę knajpki, w której moi bliscy najprawdopodobniej szykowali się do składania zamówień. Oby zamówili mi frytki i wielkiego hamburgera.
Nie uszłam jednak daleko ponieważ jakiś skończony palant wylał na mnie, a dokładniej na moją jasną kurtkę, gorącą kawę.
- Czy ciebie człowieku do reszty popierdoliło?! - Zaatakowałam.
- Nie sądzę - brunet najwyraźniej nie widział problemu w tym, że upaćkał mi kurtkę swoją obrzydliwą kawą. Myślałam, że go tam rozerwę. - Nie zauważyłem cię jak szłem* po prostu! - Chyba moja mina mordercy go wkurzyła.
- Szłeś*? Widziałam jak odepchnąłeś się od tamtej ściany - wskazałam palcem na wspomniane - i z jaką premedytacją kierowałeś się w moją stronę z tym wstrętnym kubkiem! - To była prawda. To całe oblanie to nie był czysty przypadek. Gdyby to było możliwe, z moich uszu ulatniałaby się gorąca para, niczym w kreskówce.
- Sugerujesz, że oblałem cię specjalnie? - Uniósł brew przez co wyglądał naprawdę dobrze. Ale nie było to miejsce i czas.
- Tak! - Tupnęłam w miejscu.
Chłopak podrapał się po karku i rozejrzał dookoła.
- Niedaleko jest pralnia. Oddamy twoją kurtkę i będzie po problemie. - Uśmiechnął się promiennie. - Przy okazji, jestem Patch - wyciągnął w moją stronę dłoń.
- I myślisz, że będę szła bez kurtki po dworze? - Uniosłam brwi. - A tą rękę to sobie w kieszeń schowaj żeby nie zmarzła.
- Ależ ty jesteś nerwowa - pokręcił głową. - Może pójdziemy do hotelu, w którym się zatrzymałaś, założysz inną kurtkę, bo nie wierzę, że masz tylko tą, i pójdziemy oddać tą do pralni.
- Skąd wiesz, że zatrzymałam się w hotelu? - założyłam ręce na piersi, jednak szybko tego pożałowałam. Kurtka była gorąca od kawy.
- Jestem stąd więc gdybyś była miejscowa, kojarzyłbym cię, prawda?
- A może przeszłam zabieg przeszczepienia twarzy?
- Chyba nieudany... - Zachichotał. Miarka się przebrała.
 Z całej siły wymierzyłam mu cios w ramię. Chłopak zachwiał się i odchylił do tyłu, a co najważniejsze, przestał chichotać jak mała dziewczynka.
- Wybacz... - Wykrztusił trzymając się dłonią za klatkę piersiową. - Nie chciałem... Cię.. Nie chciałem cię urazić...
- Przynajmniej już wiesz, że kobieta to silna płeć, Patch.

- Mmm... Zawsze byłem ciekawy, jak wygląda ten hotel od środka.. - Patch rozglądał się po głównym holu jakby był w muzeum. - A tak w ogóle to dowiem się jak masz na imię? Nerwowa blondyno? - Dołączył do mnie przy windzie. Nie zamierzałam jednak przebywać z nim w ciasnym pomieszczeniu. Nawet przez kilka sekund.
- Izzy, ale nie jestem łatwa**. Poza tym, przejdziemy się schodami. - Mały test.
Udaliśmy się w stronę klatki schodowej. Myślałam, że brunet pójdzie za mną i będzie gapił mi się bezczelnie na tyłek, lecz on nie. Szedł na równi ze mną. Może jest w porządku?
Przez moment bałam się wpuścić do pokoju, ale w końcu się przełamałam.
- Mieszkasz tu z chłopakiem? - Spytał wskazując na niezbyt męskie buty Harry'ego.
- Z szurniętym kumplem - wyjaśniłam. Nie chciało mi się wdawać w pogawędki na temat Stylesa.
- Okey, przebieraj tą kurtkę i spadamy stąd - usiadł na łóżku. Ja za ten czas zdjęłam upaćkaną kurtkę i z wieszaka zdjęłam moją najukochańszą parkę. - Taki kumpel, że śpicie razem? - Odwróciłam się w stronę Patcha. Poczułam się zmieszana.
- To wina podstępu - wzruszyłam ramionami.

Po oddaniu kurtki do pralni postanowiłam jednak zabrać Patcha ze sobą do restauracji. W pewnym sensie chciałam utrzeć nosa Hope, która strasznie chciała mnie swatać z Hazzą, który był tego świadomy bardzo zadowolony z takowego faktu. Sam Patch bardzo się ucieszył. W sumie należała mu się jakaś rekompensata za to "prawie-pobicie".
- Hej lamusy! - Zawołałam na pół sali. Wszyscy z na wpół opróżnionymi talerzami spojrzeli na mnie.
- Dłużej się nie dało? - Harry oparł twarz na dłoni.
- Dało się. To że w ogóle przyszłam to tylko i wyłącznie moja dobroduszność. - Uśmiechnęłam się z przesadnią słodyczą. - Miałam małą awarię.
- No właśnie - podjął Niall. - Przebrałaś się. Czy coś się stało? Jakieś święto? Ktoś umarł? - Zaczął się śmiać na co Hope i Harry zawtórowali.
- Nie śmiej się tak Horan bo ci resztka sałaty wyleci na talerz z powrotem. - Nialler oczywiście zamknął paszcze i się oburzył. - Poznajcie kolegę, przez którego troszeczkę mi się przedłużyło. - Jak na zawołanie pojawił się obok mnie Patch.
Wiedziałam, że zareagują zaskoczeniem, ale tego się nie spodziewałam: Harry prawie zadławił się colą, którą właśnie popijał; Hope zrobiła wielkie oczy; a Niall cały poczerwieniał.
Poczułam się odrobinkę zmieszana, jednak nie wypadało mi zachować się jak skończona debilka.
- Poznajcie Patcha - skinęłam głową w stronę bruneta. - Patch, poznaj moich przyjaciół, Niall, Harry i moja siostra, Hope - przy tych słowach na każdego wskazałam.
Mój nowo-poznany towarzysz uśmiechnął się i wyciągnął dłoń do oniemiałej trójcy.
Jako pierwsza z transu wyrwała się Hopey. Wstała od stolika i złapała mnie za łokieć.
- Możemy pójść do łazienki? - Nie miałam innego wyjścia jak iść z siostrą.
Kiedy wreszcie znalazłyśmy się w małej, ale za to przytulnej łazience, moja siostra zatrzasnęła za nami drzwi i z groźną miną rzuciła się na mnie.
- Hope, ogarnij się! - odepchnęłam ją. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takiej furii. O co jej chodzi? Czemu tak reaguje? - Co ci jest?
- Sprowadziłaś do nas psychopatę! 

Hope

To co zrobiła Izzy było okropne. Jak mogła sprowadzić nam tego Patcha na głowę?! Przecież jej opowiadałam... W restauracji cały czas rozmawiała z Patchem, pomimo moich ostrzeżeń w łazience. 
Niall wymyślił, żeby iść na romantyczny spacer po okolicy. Nie był to nawet taki głupi pomysł pomijając fakt, że temperatura na zewnątrz była wtedy zniechęcająco niska. Ale cóż mi pozostało jak nie zgodzić się? Jak mogłam odmówić tym niebieskim oczom? Poza tym chciałam uwolnić się od Isabelli, na którą wręcz nie mogłam patrzeć.
Do spaceru szczególnie zachęcał mnie fakt, iż chłopak wspomniał, że ma dla mnie małą niespodziankę, ale musimy znaleźć się w odpowiednim miejscu, żeby mi to jak twierdzi pokazać. Zaciekawiło mnie bardzo to co kombinuje. Imponuje mi to i czasem nie mogę uwierzyć,że Niall Horan - najprzystojniejszy, najzabawniejszy i najmilszy chłopak w szkole - jest moim chłopakiem. To wręcz niewiarygodnie! Zadaję sobie codziennie pytanie, dlaczego on jeszcze ode mnie nie uciekł? Przecież nie ma we mnie nic wyjątkowego. Zwykła dziewczyna z marzeniami niemożliwymi do spełnienia.  
- Gotowa? - zapytał mnie Niall. Staliśmy przy wyjściu z pensjonatu. Znaczy ja tylko stałam. Czekałam, aż Niall wróci bo poszedł jeszcze po coś do pokoju. Jego melodyjny głos wyrwał mnie z zadumy. Jak zawsze wyglądał perfekcyjnie. Miał nałożoną czapkę na głowę, a tylko postawiona grzywka wystawała spod niej. Jak zwykle idealnie ułożona. To dodawało mu to uroku i sprawiało, że każdego dnia zakochiwałam się w nim jeszcze bardziej. - Hope - pomachał mi dłonią przed twarzą - ziemia do Hope - zaśmiał się. Po tym geście zorientowałam się, że przez ten czas przyglądam się mu i nie odpowiadam. 
- Jestem gotowa. Idziemy? - Niall spojrzał na mnie zdezorientowany lecz po chwili sam wyrwał się ze swojego transu. 
- Idziemy - złapał mnie za rękę. Wyszliśmy, a powiew zimnego wiatru spowodował pojawienie się na mojej skórze gęstej skórki.
Na początku szliśmy w ciszy. Dało mi to możliwość rozmyślania nad swoim życiem. Kończył się rok, niedługo ostatnia klasa, a ja nadal nie wiem co chcę robić w życiu. To takie trudne. Jest to decyzja na całe życie. 
- Hope, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spojrzałam na Nialla. Nawet nie wiedziałam, że coś mówi... Na jego twarzy błąkało się zdziwienie, rozczarowanie, smutek? - Co się dzieje? O czym tak myślisz? - westchnął. 
- O niczym ciekawym - wzruszyłam ramionami.
- Hope - zatrzymał się. Uczyniłam to samo. - Przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć - w jego oczach zauważyłam troskę. 
- Myślę o przyszłości - odwróciłam głowę, nawet nie widząc w tym żadnego sensu. 
- A konkretniej? - złapał mnie za podbródek delikatnie i obrócił twarz tak, abym mogła patrzeć w jego oczy.
- O zakończeniu szkoły, studiach, pracy i... o nas - ostatnie nieśmiało wyszeptałam. 
- Hope - złapał moją brodę i lekko ją uniósł. - O co chodzi? Czemu tak zawzięcie o tym myślisz? Zadręczasz się niepotrzebnie.- Miałam mętlik w głowie. Sama nie wiem co się ze mną dzieje.
- Codziennie się zastanawiam. Dlaczego ze mną jesteś? Masz tyle pięknych dziewczyn wokół siebie. Piękniejszych ode mnie - sama nie wiem skąd pojawiły się u mnie takie myśli. I skąd znalazłam tyle odwagi, żeby one wyszły na światło dzienne - czemu nadal tkwisz w związku  ze mną? - W moich oczach pojawiły się łzy.  
- Cóż za myśli przychodzą ci do głowy? Hopey, skarbie - przyciągnął mnie do siebie i przytulił. - jesteś piękna i nie próbuj nawet zaprzeczać. A na inne dziewczyny nie patrzę. Czy kiedykolwiek złapałaś mnie na gapieniu się na inne? - Zaprzeczyłam głową. - No właśnie. Liczysz się dla mnie tylko ty. Pamiętaj, kocham Cię i nigdy, przenigdy Cię nie zostawię.
- Też Cię bardzo kocham. - odsunął się ode mnie i czule pocałował. Był to jeden z najsłodszych pocałunków jakie kiedykolwiek przeżyłam, a w gruncie rzeczy nie przeżyłam przez ostatnie lata żadnego.
Po tych słowach byłam pewna uczuć Nialla. Gdy się ode mnie oderwał, schylił się niespodziewanie i rzucił we mnie śnieżką. Nim przetworzyłam to co przed chwilą zrobił, zaczął uciekać. Zrobiłam dość sporych rozmiarów białą kulę i pobiegłam za nim. Nie mogłam utrzymać równowagi jak zobaczyłam, że Niall potyka się o własne nogi i przewraca.
- Może zamiast się śmiać to mi pomożesz? - wystawił w moją stronę rękę. Tak trochę go nie posłuchałam i rzuciłam prosto w jego twarz moją śnieżkę. Przestrzeń wokół nas wypełnił mój ponowny wybuch śmiechu.
Ale nie chciałam być tą nieuprzejmą, więc złapałam jego dłoń. Jednak zamiast go podnieść, zostałam przez niego pociągnięta w dół. Upadłam na jego tors, lecz nie pozostałam w tej pozycji zbyt długo. Niall przewrócił nas tak, że teraz znajdowałam się pod nim. Czułam zimno topniejącego pode mną śniegu.
Chciałam się stamtąd wydostać, ale Horan skutecznie mi to uniemożliwiał. Wziął pomiędzy palce śnieg i posypał nim moją twarz. Wtedy miarka się przebrała, Zgromadziłam swoje potajemne siły i zrzuciłam go z siebie. Wstałam chyba zbyt gwałtownie i straciłam równowagę. Szybko jednak się ocuciłam i ruszyłam przed siebie.
- Hope! Gdzie idziesz? - usłyszałam za sobą. Nie odwróciłam się, byłam na niego zła. - Czekaj, przecież mieliśmy - podbiegł i stanął przede mną - iść na spacer, miałem Ci coś pokazać - zrobił smutne oczy, a mi cała nagromadzona złość przeszła, jednak postanowiłam się z nim podroczyć - powiedz coś - spojrzał na mnie błagalnie, ale nie dawałam za wygraną. Patrzyliśmy się na siebie, lecz po chwili Niall... ukląkł? - Hope, czy wy...
- Niall, co ty robisz? - przerwałam mu.
- Nie przerywaj - przybrał poważny wyraz twarzy - co ja miałem? A! Hope, błagam Cię o wybaczenie - złożył ręce jak do modlitwy - wiem, że zrobiłem źle, ale ja nie przeżyję bez Ciebie choćby minuty - złapał moje dłonie i ucałował. A ja stałam z otwartymi ustami ze zdziwienia i myślałam nad tym co przed chwilą się stało. To jakieś żarty. 
- Niall, nie żartuj. Wstawaj, bo przemokniesz i się rozchorujesz i lipa z wycieczki. Popsujesz sobie tylko humor.
- Ale mi wybaczyłaś? - nadal pozostał w tym samym miejscu.
- Nie mam Ci czego wybaczać. Przestań się już wygłupiać - trzymając jego dłonie pociągnęłam go, dając mu tym znak, żeby wstał. Uczynił to. - Idziemy?
- Kocham Cię, kocham, kocham - z każdym słowem składał na moich ustach krótkie pocałunki. Takie małe gesty, a jednak uszczęśliwiają człowieka. - Idziemy, muszę Ci to w końcu pokazać, a zaraz nam się ściemni do reszty.
Ruszył, a ja starałam się dotrzymać mu kroku. Szliśmy trzymając się za ręce. Nasza droga nie zajęła zbyt dużo czasu. Aż całe pięć minut! W końcu jednak Niall zatrzymał się. - Zostań tutaj i zamknij oczy, zaraz do Ciebie wrócę - przytaknęłam i zakryłam oczy dłońmi. - Tylko nie podglądaj! - Zaśmiał się. - Zajmie mi to góra dziesięć minut. - Aż tyle?! 
Nie mogłam się doczekać powrotu Nialla. Dla zabicia czasu zaczęłam nucić melodię piosenki, której tytułu jak na złość nie mogłam sobie przypomnieć. Po chwili jednak poczułam ręce oplatające moją talię. Uśmiechnęłam się mimowolnie. 
- Tak szybko? - zapytałam. Nie uzyskałam jednak odpowiedzi. Spróbowałam jeszcze raz. - Mogę otworzyć oczy?
- Oczywiście, że możesz, kotku - tego się nie spodziewałam. Patch... Jak on się tutaj znalazł? 
- Jak nas znalazłeś? - w odpowiedzi tylko się zaśmiał. Przestraszyłam się tego, dlatego krzyknęłam - Niall! - zasłonił mi usta.
- Jeśli chcesz przeżyć do jutra lepiej nie krzycz - z kieszeni wyciągnął... nóż?! - zrozumiałaś? - przytaknęłam - No i prawidłowo - bałam się go i to bardzo, nie wiedziałam za bardzo do czego jest zdolny, wolałam być mu posłuszna - A teraz idziemy - spróbowałam ostatniej szansy ucieczki, ale mi się nie udało, trzymał mnie w mocnym uścisku, a poza tym ten nóż - Mam nadzieję, że to się nie powtórzy, A! I od teraz masz się mnie słuchać, więc chodź szybko i się nie odzywaj - posłuchałam jego 'rozkazu'. Szłam obok posłusznie, ale cały czas się bałam. Nie wiem jakie ma zamiary. Jedyne wyjście to pozostawienie po sobie jakiegoś śladu. Rzuciłam po drodze na śnieg swoje rękawiczki i chusteczki, które niepostrzeżenie wyciągnęłam z kieszeni. Pozostała mi tylko nadzieja, że szybko mnie znajdą.

* błędy robione specjalnie
** imię Izzy wymawia się tak samo jak easy - łatwy. Stąd taki mały paradoks, o ile można to tak nazwać.

LA: To się teraz porobiło... Jak myślicie, co będzie dalej? Czy Hope wyjdzie z tego cało? Piszcie w komentarzach swoje przemyślenia na ten temat. Mam nadzieję, że kolejny rozdział się spodobał. Do następnego ;)

V: Ile umołszyn w jednym rozdziale! Patch... Hm... Umie się gościu maskować!
obczajcie go xD
>Patch>
taaak nie wysiliłyśmy się na szukanie ^^
Ale co to będzie?! *oczy przerażenia*
Co z Hopey?!
Do następnego ziaby xx

środa, 11 listopada 2015

Rozdział 21

2 komentarze:
Hope

Harry rzucił pomysł pójścia do klubu. Byłam temu przeciwna bo nie lubiłam zbytnio takich miejsc. A Izzy? Usłyszała słowo "klub" i już pobiegła szykować kreację. A jeszcze wcześniej była obrażona na... właściwie nie wiem na kogo, ale była. 
Wracając, szliśmy właśnie do tego klubu, według naszego lokatego informatora, najlepszego w okolicy. Chłopaki dyskutowaliśmy, Izzy podskakiwałam w kusej różowej sukience i swojej parce, która nijak nie pasowała do reszty stroju, a ja szłam i trzęsłam się z zimna. Ucieszyłam się w środku, gdy Harry oznajmił, że jesteśmy na miejscu. Już na wstępie poczułam zapach alkoholu i papierosów, czego wręcz nienawidziłam. Skierowaliśmy się od razu do baru. Chłopaki zamówili po piwie, a Izzy zamówiła mi i sobie jakieś drinki. Ledwo wzięłam jeden łyk, a ona była gotowa zamówić kolejnego. Mojej kochanej siostrzyczki nie znałam od tej strony.
- To co, idziemy tańczyć? - zapytał Harry.
- Z Tobą? Nigdy - Izzy zarzuciła teatralnie włosami. - Ja tu na razie zostaje, muszę dokończyć drinka.- podniosła swój kieliszek z jakąś różową mieszanką wybuchową.
- Dokończyć czy zamówić kolejnego? - zapytałam z ironią. 
- A co Cię to obchodzi? - Rzuciła mi dziwne spojrzenie. Uniosłam ręce w geście obronnym. Alkohol ją wkurzył, moje słowa czy obecność Harry'ego?
- Lepiej chodźmy na ten parkiet, zaszalejemy - mrugnął do mnie Niall. - A Ty tu zostań i się z nią użeraj - szepnął do Harry'ego, co jednak usłyszałam, ponieważ stałam na tyle blisko.
- Wszystko słyszałam - powiedziała Izzy. Niall, aż znieruchomiał. 
- Nie martw się, to będzie dla mnie sama przyjemność - odpowiedział z wyraźnym sarkazmem Hazz.
- Tsa, jasne - Jeśli ona będzie tyle piła, to my zaraz ja stąd wyniesiemy nieprzytomną.
- No już, idźcie tańczyć -  Styles popchnął nas w stronę głównego parkietu.
- Myślę, że powinnam jej popilnować, żeby więcej nie piła. Przecież ona się wykończy - powiedziałam do Nialla, kiedy kierowaliśmy się w stronę parkietu. 
- Jest prawie dorosła. Wie co robi - uśmiechnął się miło - a teraz przestań się zamartwiać i zabaw się trochę. - cmoknął mnie w policzek na co mimowolnie zachichotałam.
Niall to nawet dobry tancerz. Cały czas się śmialiśmy jak któreś z nas popełniło błąd przy którymś z kroków. Często mu deptałam po stopach, a on przy okręcaniu mnie puszczał mnie w najmniej odpowiednich momentach przez co prawie się przewracałam.To jednak wywoływało u nas jeszcze większe salwy śmiechu. 
Przetańczyliśmy z trzy, może cztery piosenki, dopóki nie usłyszeliśmy: 
- Odbijany - nim się zorientowaliśmy za rękę złapał mnie jakiś obcy chłopak. W szybkim tempie znalazł się na miejscu Nialla. Chciałam się wyrwać i stamtąd pójść, ale trzymał mnie zbyt mocno.
- Czy ktokolwiek pozwalał Ci dotykać mojej dziewczyny? - Niall gwałtownie odepchnął tego chłopaka na bok.
- Niech pomyślę... nie - uśmiechnął się dość dziwnie. Przez tą krótką wymianę zdań zdążyłam się mu dokładniej przyjrzeć. Nie wyglądał na wiele starszego od nas. Był brunetem wyższym o kilka dobrych centymetrów od Nialla.
- Co Ty kurwa pieprzysz? - Niall zacisnął usta w wąską linię. - I co się tak szczerzysz?!
- Pieprzyć to mogę, ale Twoją dziewczynę i to naprawdę ostro - przybrał cwaniacki uśmieszek i mrugnął do mnie. Niall nie wytrzymał i po prostu rzucił się na niego, tak po prostu, na środku parkietu pełnego tańczących ludzi. Chciałam jakoś go odciągnąć, ale moja siła jest niczym w porównaniu do jego. Koło nas momentalnie, jak grom z jasnego nieba, pojawił się Harry. Na szczęście. Po chwili udało mu się rozdzielić Nialla od tego typka. Jednak mój chłopak nie dawał za wygraną, w jego oczach szalała furia.
- Puść mnie, muszę skończyć to co zacząłem - krzyknął na Harry'ego.
Złapałam mojego blondaska za ręce, by go powstrzymać od kolejnego ataku.
- Niall, spokojnie. Nie warto wszczynać tu większej bójki. Jesteśmy tu żeby odpocząć a nie przysparzać sobie problemów. A chyba nie chcesz zaprzyjaźnić się z miejscową policją?. - rozluźnił się po krótkiej chwili. 
- Jeszcze raz się do Ciebie zbliży to... - zacisnął dłonie w pięści i rozejrzał w poszukiwaniu bruneta. - Muszę się napić - nim zdążyłam przetworzyć to co powiedział, już go nie było. Poszedł w stronę miejsca, w którym siedzieliśmy poprzednio. Poszłam w jego ślady i po chwili siedziałam już koło niego. Przyjrzałam się mu uważnie. Nadal było widać po nim, że jest na maksa wkurzony. Obronił mnie, co oczywiście bardzo mi zaimponowało. Naprawdę, mieć takiego chłopaka to skarb.
Spojrzałam w prawą stronę, gdzie wcześniej siedziała Izzy, ale teraz jej tu nie było. Wstałam i rozejrzałam się dookoła. Zauważyłam sylwetkę bardzo podobną do sylwetki mojej siostry tańczącą z kimś. Zaczęłam iść w tamtym kierunku. Tak, to była Izzy, ale nie tańczyła ona z Harrym, tylko z kimś zupełnie obcym. Ledwo trzymała się na nogach. Ale nadal próbowała zrobić jakiś efektowny krok w tańcu. Chciałam podejść do niej, ale Harry mnie wyprzedził. Złapał ją za rękę i chciał z nią odejść 
- Ej, nie dotykaj mnie - wyrwała swoją rękę z dłoni Harry'ego - nawet nie zdążyłam porządnie zatańczyć z tym przystojniakiem - wysłała mu buziaka w powietrzu. Rzuciłam okiem na jej partnera. Wysoki blondyn w kraciastej koszuli. Mimo, że była pijana miała rację, chłopak był przystojny.
- Nie powinnaś tańczyć z obcym facetem. Nie znasz go i nie wiesz jakie ma zamiary. - Ojcowski głos Harry'ego. To serio zabawne...
- Ty na pewno nie będziesz mi mówił co mam robić - spojrzała na niego groźnym i, o dziwo, trzeźwym wzrokiem - nie jesteś moim chłopakiem, żeby mnie pilnować.
- Ale mogę nim zostać - uśmiechnął się szeroko. Dziwne, że pomimo frustracji potrafił przykleić uśmiech na twarzy.
- To nie jest czas na takie żarty - przybrała poważną minę - w ogóle za kogo ty się uważasz?
- Izzy, chodź już lepiej. Usiądziesz sobie. Widzę, że się ledwo trzymasz na tych nogach - nie pozwolił jej dokończyć. 
- Styles - warknęła - uważasz, że jestem na tyle pijana, że nie dam rady stać - założyła ręce na biodra - mylisz się. Mogłabym przetańczyć całą noc - podeszła do chłopaka, który stał i tak samo jak ja, przyglądał się całej tej sytuacji. Złapała go za rękę i zaczęła z nim ponownie tańczyć. On położył na jej biodrach ręce trochę zbyt nisko, co nie umknęło uwadze Hazzy. Wściekły już do granic możliwości Loczek, podszedł do nich i odciągnął Isabellę tym razem się nie zatrzymując. Na początku się opierała, ale po chwili zrezygnowała. W końcu nie miała wyjścia skoro Harry przerzucił ją przez ramię. Nie nadawała się już do tańczenia, a co dopiero do siłowania z silniejszym od siebie chłopakiem. A ja stałam cały czas w tym samym miejscu, popychana przez niezwracających na mnie uwagi ludzi. Byłam rozbawiona tą sytuacją. Ach ta Izzy, nie pozwolę jej nigdy dotknąć tak dużej ilości alkoholu. 
Dopiero teraz zauważyłam, że ktoś się do mnie zbliża. Był to ten sam facet, który zaczepił mnie i Nialla. Szedł i znowu się uśmiechał. Co za upierdliwy typ! Przestraszyłam się go, tak na serio. Nie wiedziałam do czego mógłby być zdolny. Dlatego szybkim krokiem wróciłam do Nialla, który siedział na barowym krześle i prawdopodobnie szukał mnie wzrokiem. Gdy wreszcie wychwycił mnie swoim błękitnym spojrzeniem, z jego twarzy zniknęło widoczne wcześniej napięcie. Nie widziałam nigdzie Izzy i Harry'ego. Pewnie Styles zabrał ją wreszcie do hotelu. Usiadłam koło Nialla i rozejrzałam się dyskretnie. Kilka metrów od nas, tajemniczy stręczyciel opierał się wygodnie o blat i bacznie nas obserwował. A dokładniej mówiąc, mi. Starałam się nie zwracać na to uwagi, ale za jakiś czas musiałam sprawdzić czy nadal to robi. Jego zajęcie się nie zmieniło. Nie czułam się tu zbyt bezpiecznie.
- Niall, możemy już wracać? - przejechałam opuszkami palców po jego dłoni.
- Możemy - spojrzał na mnie podejrzliwie - wyglądasz jakoś inaczej. Masz dziwną minę. Co się stało? 
- Nic się nie stało. Po prostu jestem zmęczona.- westchnęłam i uśmiechnęłam się wystarczająco sztucznie by wyglądało to naturalnie. Horan dopił swojego shot'a, zapłacił i łapiąc mnie za rękę ruszył do wyjścia.

Isabella

Obudziłam się bez otwierania oczu. To dość dziwne uczucie. Być w pełni świadomym tego co się dzieje, lecz też czuć się tak, jakby się spało. Cholerne uczucie. Ale wiedziałam, że głowa będzie mnie cholernie boleć kiedy tylko się ruszę, dlatego po prostu leżałam sobie z opuszczonymi powiekami, przytulona do ciepłej poduszeczki. Nigdy więcej alkoholu. Nigdy. Jaka ja byłam głupia. Jestem głupia. Kurde. Czemu ta poduszka jest tak twarda. Zaraz! I czemu ona oddycha?!
Zerwałam się z łóżka, jednak moje nogi były jak z waty więc zaliczyłam bliższe spotkanie w podłogą.
- Cholera jasna! - syknęłam i złapałam się za głowę. 
- Czemu już mnie nie przytulasz, Izzy? Było tak fajnie... - Zaspany głos Harry'ego był serio seksowny, ale to co mówił, wystarczyło, żebym zdenerwowała się jeszcze bardziej.
Gracja, dziewczyno! Pamiętaj o gracji. Usiadłam kulturalnie, poprawiłam włosy i strzepnęłam z mojej imprezowej sukienki niewidzialne drobinki równie niewidzialnego kurzu.
- Tak się zastanawiam - Styles tym razem usiadł na brzegu łózka tak, że jego stopy były na linii moich kolan - jesteś tak głupiutka, że to aż słodkie, czy to jakaś inna siła sprawia, że tak mnie do ciebie ciągnie. Za każdym razem. 
Otworzyłam szerzej oczy i powoli odwróciłam twarz w jego stronę. Przyjrzałam mu się przez moment. Każde pasmo włosów odstawało na inną stronę, a oczy błyszczały od zaspania. Jednak miał zupełnie przytomny uśmiech. Czekał aż coś powiem.
- Jesteś pojebany
- I cały romantyzm szlag trafił... - burknął i rzucił się z powrotem na łóżko.

- Wy małe jędze... Czemu wy mi to robicie... Ugh!
- Przepraszam Izzy, ale czy możesz mi wyjaśnić co ty robisz? - Harry pukał do drzwi łazienki, w której właśnie koczowałam i użerałam się z moimi nieposkromionymi kudłami. Kac dał mi wreszcie spokój. Niech żyje aspiryna! Ale wracając do włosów Akurat tego dnia im się umyślało układać gorzej niż Harry'emu.
- Czeszę się, a co? Musisz za potrzebą? - odwróciłam się w kierunku zamkniętych drzwi.
- Nie, po prostu nawijasz coś tam pod nosem, a ja chcę się tylko upewnić, że nie mówisz do mnie. Jak wiesz, mieszkam z dwiema kobietami i w takich sytuacjach często zbieram opieprz od Gemmy, która zazwyczaj coś do mnie mówi gdy korzysta z łazienki na dole.
- Wejdź bo nie zamierzam gadać z tobą przez drzwi. - westchnęłam zupełnie ignorując poprzedni monolog Stylesa. Chłopak jednak posłusznie wszedł do pomieszczenia i zajął miejsce na muszli klozetowej. Ciekawie, nie powiem. - Jakie plany na dzisiaj?
- Myślałem, że moglibyśmy zwiedzić kurort...
- A jak spadnie na nas lawina? W szczególności na mnie? - zapytałam z udawanym przejęciem. On jednak zignorował moje sarkastyczne pytanie.
- Życie kobiet jest naprawdę fascynujące - mruknął Harry opierając brodę na dłoni.
- Dlatego tak się za nimi oglądasz? - spojrzałam na niego z uniesioną brwią w lustrzanym odbiciu. Hazz troszeczkę się speszył.
- Nie to, że oglądam. Jestem facetem.
- To cię nie usprawiedliwia - mrugnęłam - Jesteś kobieciarzem i tyle.
- Oj, wypraszam sobie - wstał i ruszył w moim kierunku. Miał rozbawiony i opanowany wyraz twarzy jednocześnie, choć nie wiem czy to w ogóle możliwe. Wyczuwam atak...- Zarzucaj mi wszystko, tylko nie to, że jestem kobieciarzem. - stanął tuż za mną i swoje dłonie oparł na moich biodrach. Lekko się spięłam, ale w sumie nie mógł mi nic zrobić. Jednak on zaczął te swoje łapska sunąć w górę. O cholera! - Masz łaskotki? - Po tym pytaniu zaczął mnie tak po prostu łaskotać. Niestety miałam je i już po chwili zwijałam się ze śmiechu i uczucia pewnego dyskomfortu.
- Harry! Błagam... Przestań! - próbowałam się mu wyrwać, ale gdzie moja siła w porównaniu do jego?
- Jak ładnie poprosisz to może, może cię zostawię. - zaśmiał się. Ze świadomością poniesionej klęski wymamrotałam:
- Tak pięknie proszę..
- No niech ci będzie. - westchnął i mnie puścił. Od razu zmroziłam go wzrokiem, ale jak to Harry, nie wziął tego specjalnie do siebie. - A teraz w ramach wdzięczności poproszę... - dotknął palcem swojego policzka.
- Mam ci sprzedać całusa w policzek? - pokiwał głową. - Całusy sprzedaję tylko wybranym - wyszczerzyłam się. Styles udał smutek więc się ugięłam. - No ale niech ci będzie. - szybko cmoknęłam go w policzek i wybiegłam z łazienki.
- Już ta godzina?! Chodźmy bo nam śniadania braknie. - naciągnęłam trampki na nogi.
- A twoje włosy? - Hazz oparł się o futrynę i uniósł brwi.
- Myślisz, że się nimi przejmuję? - chłopak wzruszył jedynie ramionami i pokręcił głową. - A tak w ogóle to rusz dupę i idziemy. Tamci pewnie czekają. - Wstałam przygładziłam włosy by nie wyglądać jak zjawa w Halloween i poszliśmy.

- Możemy pogadać, Izzy? - Hope kopnęła mnie w kostkę, kiedy kończyliśmy jeść nasze śniadania.
- Jasne, gadajcie - uśmiechnął się do niej promiennie Niall.
- Ale mi chodziło, że we dwie. - Hopey posłała mu wymowne spojrzenie. Chłopaki przez chwilę patrzyli się na siebie. W końcu, po wzrokowej wymianie zdań, podnieśli swe zacne tyłki z krzeseł.
- To my pójdziemy odnieść talerze... - Wybełkotał Horan. Następnie razem z Harry'm wstali i po zebraniu naczyń poszli w nieznanym mi kierunku.
- Co się działo wczoraj? - Wyskoczyłam  z pytaniem. Serio ciekawiło mnie co mogłam odstawiać po alkoholu. - Mam nadzieję, że nie wykorzystałam nikogo...
- Spokojnie. - zachichotała. - Upiłaś się nieźle, potem tańczyłaś z jakimś przystojniaczkiem, aż w końcu rozwścieczony zazdrosny Harry zabrał cię do pensjonatu. - wyjaśniła z bananem przyklejonym do twarzy.
- O cholera... - Tylko na tyle było mnie wtedy stać. - Ja nigdy nie piłam - wyszeptałam.
- Nie wydaje mi się - mrugnęła do mnie.Przewróciłam oczami.
- A więc o czym chciałaś ze mną pogadać?

Jeśli przeczytałaś/łeś - zostaw komentarz! ~
_________________________________________________________________________________

V: I oto jest kolejny rozdział! Jak wam się podobał?? Co sądzicie o chłopaku, który zaczepił Hope? Uchylę rąbka tajemnicy: to niejednorazowe spotkanie ^^
Mamy nowy szablon! Specjalnie do Better Late Than Never <3
Mogę się troszkę zareklamować? Otóż serdecznie zapraszam na opowiadanie o Louisie : WATTPAD i BLOGSPOT 
Pozdrowionka i do następnego  xx
LA: Hopey ma branie, haha. Tak jak mówiła Vicky to nie koniec znajomości tej dwójki. Jak podoba się rozdział? Swoją opinię wyraźcie w komentarzach ;)
Tak, więc nie będę się rozpisywać, do następnego :*

wtorek, 20 października 2015

Rozdział 20

2 komentarze:

Isabella

Mimo wszystko jednak zgodziłam się na wyjazd z Hope, Niallem i Harry'm w góry. Nie byłam zbytnio przekonana co do tego całego sylwestrowego wypada, ale zdecydowałam w końcu ulec ciągłym prośbom Hopey.
- Siostrzyczce chyba nie odmówisz? - i to słyszałam za każdym razem kiedy próbowałam się temu wszystkiemu sprzeciwić.
O dziwo, nawet rodzice postanowili mnie puścić w te góry, pomimo mojej przedświątecznej "ucieczki".

- Gotowi? - zapytał wesoło Harry siadając wygodnie za kierownicą. Na moje nieszczęście musiałam siedzieć z nim z przodu. Hope i Niall siedzieli razem z tyłu.
- Jasne! - nasza parka zawołała jednocześnie z tyłu i oboje zaczęli się śmiać. Muszę przyznać, że byli naprawdę słodcy.
- Jupiii... - udałam zadowolenie. Siostro moja i mój szwagrze: pożyczcie optymizmu!
- Oj nie marudź, Izzy, będzie fajnie. - Hazz poklepał mnie po kolanie co dość średnio mi się spodobało.
Postanowiłam wszystko olać i wyjęłam telefon z podłączonymi słuchawkami po czym zaczęłam słuchać muzyki.

- You're in somebody else's bed, You say you want me there instead, You keep on messin' with my head, When we get close to the end zone, You put me back in the friend zone...* 
- Izzy! - głos i szarpanie Hope wyrwał mnie z transu i sprawił, że odkleiłam się od szyby. Dotknęłam odruchowo dłonią policzka, który byl zimny jak lód. No tak, szyba.
- Co jest? - mruknęłam udając, że nic się nie stało.
- Śpiewałaś, Izzy. To się stało! - Niall wybuchnął śmiechem. Nie poczułam się specjalnie urażona, ale próbowałam chociaż udawać.
- Macie jakiś problem z tym, że śpiewam?-  Zapytałam z ironią. Wszyscy pokręcili głowami, lecz byli tak samo rozbawieni jak ja.
- Wiesz... Nie mamy nic do Twoich gustów, ale proszę, nie śpiewaj. - Harry złączył dłonie w błagalnym geście. Odruchowo złapałam go za nadgarstki i ułożyłam ręce na kierownicy.
- Skup się na drodze. Ja chcę jeszcze żyć. - skarciłam go wzrokiem i znów wróciłam do poprzedniej pozycji na bocznej szybie, lecz tym razem starałam się nie śpiewać.
- Nie wiem od czego łatwiej zginąć - skwitował sytuację Niall.
- Och zamknij się. - Posłałam w jego kierunku wulgarny palec.

- Pobudka, śpiochu. - Głos Harry'ego i łaskotanie na szyi zmusiło mnie do podniesienia moich zaspanych powiek.
- Jesteśmy na miejscu? - zapytałam ziewając w międzyczasie.
- Tak. A teraz pójdziemy się zameldować, weźmiemy nasze bagaże i potem będziesz mogła się zdrzemnąć w ciepłym łóżeczku. - Mówił do mnie jak do małego dziecka, przy okazji głaszcząc mój policzek.
Odepchnęłam go od siebie.
- Nie zwracaj się do mnie jak do pięciolatki - powiedziałam zbyt ostrym tonem i wysiadłam z auta. - A, i możesz wziąć moją walizkę - rzuciłam na odchodne.
Po dość niekulturalnym trzaśnięciu drzwiami usłyszałam brawa Horana. Spojrzałam na niego jak na kreatyna i nie zważając na pozostałych ruszyłam do pensjonatu. Było mi zimno. Moja siostra i chłopaki dołączyli do mnie niewiele później. Harry z Niallem poszli się zameldować, a my czekałyśmy w cieplutkim korytarzu siedząc na walizkach.
- Nie zachowuj się jak rozpieszczone dziecko - zganiła mnie Hope. Pokiwałam tylko głową, a jej słowa i tak puściłam mimo uszu.
Odczekałyśmy jeszcze moment, aż nasi znajomi płci przeciwnej wrócili z kartami do pokoi. Chciałam jak najszybciej dostać się do mojego pokoju i schować pod pościelą.
- Okey, dziewczynki - blondyn klasnął w dłonie - Teraz ustalamy jak śpimy.
- To chyba oczywiste - Stwierdziłam. - Ja z Hope, wy razem.
- Nic bardziej mylnego, kochana. - Ton, w jakim się do mnie zwracał był co najmniej nie do przyjęcia. - Z racji tego, że my to wszystko organizowaliśmy, my zdecydujemy jak będziemy mieszkać. - Prychnęłam. - Dobra, Harry, tłumacz jak będzie.
Styles tylko uśmiechnął się w ten swój specyficzny irytujący sposób. Zaczęłam się bać.
- Nie brońmy Niallowi przebywania blisko jego dziewczyny, więc on będzie miał pokój z Tobą, Hopey, a ja z naburmuszoną blondyną.
- Co?! - Razem z Hope otwarłyśmy szeroko usta.

Hope

- Co?! - Byłam zarówno zaskoczona jak i przerażona. Tak samo Izzy. Miałam dzielić pokój z Niallem. Może jeszcze łóżko? Niby to mój chłopak i takie rzeczy nie powinny mnie dziwić, ale to dość krępujące.
- Macie coś przeciwko? - zaszydził sobie Harry. Po jego minie wyraźnie było widać, że ten cały "układ" był mu na rękę.
- Bardzo dużo - fuknęła Isabella - jak mogliście wpaść na tak spartaczony pomysł?!
- To bardzo dobry pomysł - mrugnął do niej Niall. Blondynka prychnęła tylko pod nosem i założyła ręce na piersi.
- Niall... Ale... - nagle zabrakło mi słów.
- Skarbie, będzie fajnie, zobaczysz. - Mój chłopak podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Dzięki temu rozluźniłam się trochę i odwzajemniłam uścisk.
- Ja się na to nie zgadzam. -podjęła znowu Izzy. Przelotnie spojrzałam na nią i zauważyłam, że siedzi na swojej walizce ze wściekłą miną. Nialler odsunął się ode mnie zwrócił do niej:
- Jesteś wkurzona o to, że nie jesteś w pokoju z siostrą, czy o to, że musisz dzielić ten pokój z Harry'm?
- A jak myślisz? - uniosła brew.
Harry, który przez ostatni czas milczał, nagle wyrwał się z transu.
- Mam poczuć się urażony?
- Spokojnie. - uśmiechnęłam się. - Gdybyś miał brać wszystkie jej słowa do siebie, to nie odezwałbyś się do niej do końca życia.
- Ej!
- Nasza kochana Izzy się bulwersuje. - zaśmiał się Hazz.
- Nie grab sobie Styles. - pogroziła mu palcem.
- Ale ja przecież nic nie robię. - podniósł ręce w geście obronnym. 
- Z nich będzie świetna parka. - szepnął mi do ucha Niall.
- Zgodzę się z Tobą. - odpowiedziałam równie cicho jak on. - Izzy, jak chłopaki tak zadecydowali to niech tak będzie. Przecież tylko dzięki nim tu jesteśmy. - zdziwiłam się samej sobie, że zachowałam taki spokój. Wszystko się może zdarzyć. 
- I Ty jesteś przeciwko mnie? Myślałam, że jesteśmy siostrami. - zrobiła naburmuszoną minę.
- Oj Izzy z Tobą to naprawdę jak z dzieckiem. Nie możesz tego przeboleć?

Wiem, że i tak nie dogadam się z Izzy, więc postanowiłam skierować się do naszych pokoi. Nie było tu windy, dlatego musieliśmy wchodzić po schodach z naszymi bagażami. Po dość długich zmaganiach dotarliśmy pod nasze pokoje. Znajdowały się one po sąsiedzku. Chociaż tyle.
Niall otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą. Pokój miał beżowe ściany. Po prawej stronie znajdowała się obszerna szafa. Obok niej kanapa i telewizor. Przed kanapą mały stolik. Na przeciwko drzwi duże okno. A obok niego łóżko. CO? JEDNO ŁÓŻKO? To chyba jakieś żarty. 
- Niall, nie pomyliliśmy przypadkiem pokoi? - zapytałam zaniepokojona.
- Czekaj. - wyszedł i zetknął na drzwi. - Numer się zgadza. Wszystko jest w najlepszym porządku. 
- Właśnie, że nie. Jedno łóżko? Naprawdę? 
- Przeszkadza Ci to? - uśmiechnął sie cwaniacko. - Będziemy się w nocy tulić do siebie...
- Niall. - przerwałam mu. - Poparłam Was przed Izzy, a wy mi taki numer wykręcacie. - westchnęłam.
-Oj misiu. - misiu? Nigdy się tak do mnie nie zwracał. - Nie będziesz chyba zła o taką głupotę. 
- Niech Wam będzie. - co zrobić? Chociaż będę się upierać przy swoim i tak chłopaków się nie przekona. - Zdrzemnę się trochę, bo padam na twarz.
- Nie jesteś zła? - Niall popatrzył się na mnie smutnym wzrokiem.
- Jak mogłabym. - uśmiechnęłam się. 
- Kocham Cię. - podszed i mnie pocałował. 
- Ja Ciebie też.
Położyłam się i leżałam przez chwilę. Zerknęłam jeszcze na to co Niall robi. Siedział na kanapie, ale zaraz się położył koło mnie. Moje plecy dotykały jego klatki piersiowej. Objął mnie w tali i położył głowę na moim ramieniu. Czułam jego oddech na szyi. Miłe uczucie. Będziemy spać w jednym łóżku przez kilka nocy. Było to ekscytujące i przerażające zarazem.

* Janoskians - Friend Zone 

_____________________________________________

Wasz komentarz przybliża was do kolejnego rozdziału!


LA: Cześć wszystkim :D jestem Lucky Angel. Mam nadzieję , że przyzwyczaicie się do zaistniałych zmian i w ogóle przyjmiecie mnie jako nową autorkę. Będę pisać perspektywę Hope. Dzisiaj po części napisała ją Vicky, a po części ja. Pomogła mi się w to wczuć za co jej bardzo dziękuję. Więc to tyle chciałam powiedzieć. Do zobaczenia następnym razem ;)
V: Heeej ;D Dużo zmian chyba nie przeraziło was, co? Nowa autorka przedstawia wam swoją twórczość xD Btw co sądzicie co rozdziale? Spokojnie, w górach jeszcze będzie się działo. Mamy pełno nowych pomysł, które urozmaicą i odświeżą fabułę ;)

Panie i Panowie!
Przedstawiamy oficjalny zwiastun Better Late Than Never!


Mamy nadzieję, że się spodoba (to mój debiut / Vicky) :D

sobota, 17 października 2015

Ważna Sprawa

Brak komentarzy:
Nie wiem, czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale jest 10 obserwujących więc może ktoś to zobaczy i przeczyta. 
Więc nastały pewne zmiany. 
W punktach:
1) nastały zmiany z autorkach. 
Teraz zamiast Princess, która pisała perspektywę Hope, jest teraz Lucky Angel, która jest moją szkolną koleżanką. Mam nadzieję, że przymniecie ją ciepło, zważając na te chłodne dni.

2) zmieniła się w pewnym stopniu obsada, a mianowicie:
w roli Hope zobaczymy Zoellę


a w roli Izzy, Emilię Nereng



3) obsada będzie ogólnie zaktualizowana

4) pojawi się zwiastun, nad którym pracuję

5) najprawdopodobniej nowy szablon, który musimy jeszcze zamówić

6) opowiadanie będzie dostępne także na Wattpadzie, do którego link dodamy w najbliższym rozdziale.

Sporo tego, ale mam nadzieję, że wierni czytelnicy "Better Late Than Never" przyzwyczają się do obecnych zmian! :D

Opowiadanie nie jest już w stanie zawieszenia i niebawem pojawi się nowy, 20 aż rozdział!

Pozdrawiam i całuję, Vicky

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 19

2 komentarze:

Hope


W końcu, po odstawieniu rodzinnej szopki, mogłyśmy z siostrą odpocząć. A raczej spotkać się z przyjaciółmi. W weekend zaraz po świętach, spotkaliśmy się wszyscy w domu Nialla, bo jego rodzice polecieli do Irlandii w rodzinne strony. W krótkim czasie znalazłyśmy się już z siostrą pod drzwiami blondyna, gdzie moment później zostałyśmy zaproszone gościnnie do środka. Drzwi otworzył nam nikt inny jak Niall, który powitał nas z wesołym uśmiechem. Gdy przekroczyłyśmy już próg domu Irlandczyka, on sam zamknął drzwi, po czym zdjął mi kurtkę i odwiesił ją na wieszak, tak samo z Izzy. Przytulili się krótko na powitanie, po czym moja siostra poszła do reszty grupki naszych przyjaciół, którzy zasiedli w salonie.
- Tęskniłeś? - zachichotałam cicho, przy czym się przytuliłam do niego. Chłopak odwzajemnił uścisk i pogładził mnie dłonią po plecach z uśmiechem.
- Nawet nie wiesz jak. - również zachichotał cicho. Wolno mnie puścił i również dołączyliśmy do reszty naszego towarzystwa, która zasiadła w salonie. Na mojej twarzy szybko zagościł ciepły uśmiech, kiedy zostałam równie ciepło przywitana przez wszystkich. W sumie... Naprawdę się ucieszyłam, że mnie również zaproszono. Usiałam wraz z Horanem na kanapie. Tuż obok mnie po lewej siedziała El, a po prawej oczywiście Niall. Po skosie do nas, siedziała Izzy, która swoją drogą była nieco nieswoja; a obok niej Louis. W naszym towarzystwie był jeszcze Harry i Liam, którzy chwilowo gdzieś wsiąknęli; oraz Callum. Ten ostatni siedział po lewej na fotelu i był zajęty rozmową z Eleanor. Odwróciłam od nich wzrok, kiedy tylko usłyszałam jak ktoś wchodzi do salonu. Tym kimś okazał być się Liam niosący w dłoniach cztery kolorowe kubki, wypełnione gorącą czekoladą, a za zaraz za nim szedł Styles trzymający dość sporą miskę z piankami (by wrzucić je do gorącej czekolady) i innymi słodkościami typu pierniki. Irlandczyk wziął swój kubek oraz i ten dla mnie. Ze śmiechem odebrałam swój gorący napój i upiłam łyk, po czym z chichotem zajęliśmy się wszyscy rozmową.
Po jakimś czasie zaczęliśmy śpiewać nieświadomie śpiewać przy kolędach. Nie zauważyłam nawet kiedy w rękach Nialla pojawiła się gitara, a melodia sama zaczęła się tworzyć. Chwilowo oparłam się o ramię blondyna, a uśmiech oczywiście nie schodził mi z pyszczka. Przymknęłam na kilka sekund oczy, ciesząc się chwilą i naszym spokojnym towarzystwem. W pewnym momencie usłyszałam jak melodia ucichła, a mój chłopak odłożył instrument gdzieś obok. Horan objął mnie ramieniem i posłał mi przy tym ciepły uśmiech - co oczywiście odwzajemniłam. Miła, ciepła, domowa atmosferka.
Przydałoby sie lekkie ochłodzenie, nie? W końcu jednak ktoś zaproponował, żebyśmy wszyscy wyszli na taras; późna pora sprawiła, że na ciemnym niebie pojawiły się gwiazdy, a cisza i spokój jedynie oddawały uroku atmosferce. El wstała i skinęła głową w stronę tarasu, tym samym dając znak, że będzie czekać na zewnątrz. Razem za nią wstali również Liam, Harry, oraz reszta. Zanim wyszli cos jeszcze spostrzegłam niz zdążyli wyjść. Zobaczyłam jak Niall i Harry uśmiechnęli się do siebie jakby odpowiadając na jakieś swoje nieme pytanie. Nie przyłożyłam jednak do tego większej uwagi i skupiłam się na wychodzącej z salonu dziewczynie Louisa. "Będziemy na zewnątrz" usłyszałam od kogoś, prawdopodobnie od Eleanor. Odwróciłam się w stronę Horana, kiedy juz zauważyłam, że zostaliśmy sami.
- Zaraz wrócę. - zakomunikowałam i ruszyłam w stronę głównego wyjścia, a dokładniej na sam tamten korytarz.
- Zaczekaj. - powiedział, chwytając mnie za dłoń i przytrzymując w miejscu. Staliśmy akurat przy futrynie do wyjścia na korytarz. Juz chciałam cos powiedzieć, ale chłopak odwrócił moją uwagę: popatrzył w coś nad nami, przy czym zmarszczył lekko brwi, prawdopodobnie zdziwiony, więc postąpiłam podobnie i podniosłam wzrok na rzecz nad nami. Czegoś brakowało, czyż to nie jest jemioła?
- Tobie też się wydaje, że stoimy pod jemiołą? - zachichotałam cicho. Spoglądając na chłopaka.
- Tego tu nie było! - zaśmiał się, a nasz wzrok się spotkał.
- Hej! To ty tu w końcu mieszkasz. - zaśmiałam się cicho. - Nie wiesz co masz we własnym domu?
Niall się również cicho zaśmiał.
- Nie w tym rzecz. - posłał mi uśmiech, nadal będąc rozbawionym. - Po prostu pamiętałbym, gdzie wieszam takie dekoracje. - A to nie jakaś tradycja? - dodał, odbiegając nieco od tematu.
- Cóż... Tradycje trzeba szanować, nie? - dodałam z rozbawieniem, przybliżając się do niego odrobinę.
- Myślę, że to jakiś znak. - również zachichotał. - Racja, tradycje są ważne. - dodał również z rozbawieniem. Również się do mnie przybliżył, na tyle, że mogłam poczuć jego oddech. - Nawet bardzo.
Dzieliła nas zaledwie mała odległość, kilkanaście centymetrów.
- Mniej gadania, więcej całowania! - usłyszeliśmy praktycznie nad sobą czyjś rozbawiony głos połączony z czyimś śmiechem. Odskoczyliśmy od siebie przestraszeni, po czym oboje spojrzeliśmy skąd dobiegł owy głos. Gdy tylko zobaczyłam, że to Lilo, stoją na schodach nad praktycznie nad nami. Dopiero teraz zauważyliśmy z chłopakiem, że jemioła wisi na sznurku, który trzyma Louis. Zaśmialiśmy się wszyscy. Nie chcąc marnować więcej czasu, przyciągnęłam dość niespodziewanie Horana za koszulę do siebie i złączyłam nasze usta.
Kto prócz mnie tak lubi święta? x

Isabella

Przez cały czas naszego spotkania obserwowałam Calluma siedzącego naprzeciwko mnie. Od dnia po balu nie rozmawialiśmy ze sobą. Miałam wyrzuty sumienia, w końcu to mój najlepszy przyjaciel... W sumie miałam jeszcze Amber, ale ona została w Manchester i nawet nie raczyła do mnie zadzwonić.Mniejsza o to. Chciałam pogadać z Callumem! Ale jak, skoro był na mnie obrażony?
- Co Ty jakaś taka nie w sosie? - szturchnął mnie w łokieć Louis. Spojrzałam na niego i posłałam mu blady uśmiech. Nawet dobrze nie wiedziałam o czym była rozmowa.
- Wszystko okey... - wymamrotałam odwracając wzrok w kierunku drzwi, które były za mną. Teraz albo nigdy. Odwróciłam się znowu w stronę Underwooda. - Callum, możemy pogadać? - Okey, nie ma to jak bać się mówić do własnego przyjaciela...
- Ym... Okey. - chłopak wstał. Poszłam w jego ślady i udaliśmy się w kierunku drzwi. Zeszliśmy na dół, do salonu. Usiadłam na oparciu kanapy i zapatrzyłam w swoje dłonie. Nie potrafiłam wykrztusić słowa, choć normalnie mogłabym powiedzieć mu nawet największą głupotę. - Więc dlaczego mnie tu ściąnęłaś?  - Ten głos... Zawsze go używał gdy był zaciekawiony i coś podejrzewał.
- Dobrze mnie znasz... Nie chciałam wtedy tak zareagować. Nie panowałam nad sobą. Ostatnio dzieje się ze mną coś dziwnego. Sama nie wiem już co jest nie tak.
- Ale do czego tym zmierzasz? - Stanął naprzeciwko mnie i spojrzał z góry. Nie lubię takich sytuacji dlatego wstałam.
- Callum, Ty wiesz... Wiesz, że mi to przez usta nie przejdzie. - Tak, nie potrafię powiedzieć "przepraszam". Przez całe życie użyłam tego słowa maksymalnie pięć razy. 
- Wiem. Niestety wiem. - Uśmiechnął się do mnie najpiękniej jak tylko potrafił. - Więc postanawiam, że okażę Ci łaskę. Wybaczam Ci Isabello. - Pisnęłam z radości i rzuciłam się mu na szyję. 
- Kocham ten Twój oficjalny ton. - Wyszeptałam mu do ucha. Nigdy bym nie powiedziała, że będę się aż tak cieszyć. 
- Nie przeszkadzam wam w niczym? - W progu stanął Louis. Spojrzałam na niego znacząco i odsunęłam się od Underwooda. 
- Masz jakieś brudne myśli, Tomlinson? - Zaśmiał się Callum. 
- Och, nie przesadzajcie. Jesteśmy prawie dorośli więc nie musicie kłamać.
- Ostatnio pokłóciłam się z Callumem, a teraz się pogodziliśmy. Czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje? - Uśmiechnęłam się firmowo, a Louis jeszcze szerzej.
- Czyli będzie jakiś seks na zgodę? - Poruszył figlarnie brwiami. 
- Wal się! - Syknęłam w jego stronę i poszłam na górę. Na schodach usłyszałam jak śmieją się i przybijają sobie piątkę.
Gdy wróciłam do pokoju Horana było dziwnie pusto. Stałam sama w dużej sypialni i niezbyt wiedziałam co się dzieje. Gdzie wszystkich wywiało? 
- o, Izzy.Ty nie na doke?- usłyszałam za sobą głos Harry'ego. Odwróciłam się i pokręciłam przecząco głową. 
- Jak widać. Nie wiem co mi dzisiaj jest. Chodzę jak w jakimś amoku. Nie czaję co się wokół mnie dzieje. Niedobrze mi. - wymamrotałam te słowa i przytuliłam się do niego. Chłopak odwzajemnił mój uścisk i zaczął głaskać dłonią moje plecy.
- Może jesteś w ciąży? - odsunęłam się od niego jak poparzona. 
- Nie psuj chwili, Styles. - Przytuliłam go znowu. Staliśmy tak przez chwilę. Wolałam żeby mnie nie puszczał bo tak mi się kręciło w głowie, że nie jestem pewna czy utrzymałabym się sama na nogach. Dodatkowo jego perfumy... Rany, były tak intensywne a zarazem delikatnie idealne, że aż miałam ochotę zamruczeć z przyjemności samego wąchania.
- Izzy?
- Hm...? - Kędzierzawy odsunął mnie od siebie i złapał za moje dłonie. Nie dość, że czułam się dziwnie i niedobrze, to jeszcze wprowadził mnie tym w zakłopotanie. Harry przez chwilę przyglądał się mojej twarzy po czym stwierdził:
- Może lepiej sobie usiądź. Nie wyglądasz zbyt wyraźnie. - Poprowadził mnie w stronę łóżka Nialla i pozwolił mi usiąść. Sam przykucnął naprzeciwko mnie i spojrzał mi w oczy. - Wiem,  że nie dałem Ci prezentu świątecznego. - Nawet o tym zapomniałam... - Ale nie myśl, że nic nie mam - Uśmiechnął się szeroko i sięgnął ręką do tylnej kieszeni spodni. Zaciekawiona wychyliłam głowę na jego plecy, ale on tylko pstryknął mnie w nos żebym nie podglądała. Przewróciłam tylko oczami i podwinęłam nogi by usiąść po turecku. - Proszę. - Hazz podał mi kartkę ze zdjęciem i opisem jakiegoś hotelu w górach. 
- Co to jest? - Spytałam po przeczytaniu pierwszych kilku zdań.
- To hotel mojej ciotki. Załatwiłem nam taki mały wypadek na Sylwestra w góry.- podniósł się po czym usiadł podobnie obok mnie.
- Nam?- Uniosłam brew. 
- Ty, ja, Hope i Niall. - Nie powiem, ulżyło mi na wieść, że moja siostra i Nialler też by jechali. - Niall chyba właśnie też daje teraz Hope tą kartkę. - Styles puścił mi oczko.
- Ale... - Miałam tyle pytań, a sama nie wiedziałam, od jakiego zacząć. - Jak?!
- Oj jeśli chodzi o rodziców to się nie przejmuj. Wszystko załatwiłem z ciocią, pokoju wyżywienie i te inne duperele. Pojechać to pojedziemy moim autem. W sumie co rok tak jeżdżę. - Wyjaśnił Harry. 
- Aha... - Pokiwałam głową z lekko uchylonymi ustami. Musiałam wyglądać komicznie ponieważ mój towarzysz zaczął się śmiać zakrywając przy tym usta dłonią,a drugą podniósł mój podbródek tak, abym nie siedziała tak z otwartą gębą. Czyli wyjazd na Sylwestra, tak? I to w dodatku że Stylesem? Szykuje się coś ciekawego...


_______________________________
L.Princess: Kto dotrwał do tego momentu ten komentuje i uśmiech na naszych pyszczkach wywołuje!
Dobrze, a teraz bardziej na temat: Mamy nadzieję, że rozdział mimo spooorego opóźnienia (tak, tak, tak moja wina) wam się podobał. <3
Jak myślicie, co czeka siostry w najbliższym czasie? 
Czy Izzy przyjmie propozycję Hazzy na wspólny wyjazd we czwórkę? :D Szykuje się niezła zabawa. xD
Vicky: Rozdziały  miały być co 10 dni, a nie co miesiąc... Wiemy i jest nam z tego powodu strasznie przykro
mamy jednak nadzieję, że nam wybaczycie :>
I jak? Ciekawi wyjazdu naszej czwóreczki?
Pozdrowionka xx

sobota, 9 maja 2015

Rozdział 18

5 komentarzy:

Isabella

Usiadłam na brzegu łóżka Harry'ego i rozejrzałam po pokoju. Tak jak się spodziewałam, panował tu nieład. 
- Może napijesz się czegoś ciepłego? - Styles, który był czerwony jak pomidor wskazał na drzwi. Nadal nie mogłam powstrzymać śmiechu po tym co powiedziała siostra Hazzy. Masturbacja? Serio? Nie, to jest ponad moje siły... - Przestań się już ze mnie śmiać! - chłopak naburmuszył się. To było dla mnie jednak zbyt śmieszne. 
- Wiesz... Lepiej jak już pójdę. - Wstałam nadal się brechtając. 
- I co? Znowu będziesz tam stała i się gapiła w szybę? - Harry uniósł brew. - A tak w ogóle to co Ty tam robiłaś? Twoja siostra się o Ciebie martwiła.
- Hope? - zmarszczyłam nos. - Przecież ona jest na mnie obrażona. 
- Nie wiem jak jest między wami, ale... Zaraz, co? - Zdziwienie Harry'ego było dla mnie dość nieoczywiste, ale w sumie odkąd mnie zna, nie miałam konfliktów z siostrą. 
- No pokłóciłyśmy się o Nialla ostatnio. 
- O Nialla?! - Styles usiadł obok mnie. - On Ci się...No wiesz. - Spojrzałam na niego jak na głupa. 
- No coś Ty! - Znowu zaczęłam się śmiać. - Chodzi o to, że... - No właśnie, jak to powiedzieć? 
- Prosto z mostu. - kędzierzawy "poklepał" mnie po plecach (bolało jak cholera...). Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i wzięłam głęboki oddech. 
- Pamiętasz tego gościa co ostatnio mnie zaczepił i pytał o chłopaka na zdjęciu?  - Hazz kiwnął tylko twierdząco głową. - Więc tak naprawdę ja go znam. To był Niall - oczy Stylesa rozszerzyły się do granic możliwości. - A wczoraj... Wczoraj po zajęciach widziałam jak się kłócili. Niall i ten facet. Z tego co słyszałam to chodziło o narkotyki. Później jak wróciłam do domu to powiedziałam o tym Hope. Ona mi jednak nie uwierzyła i zaczęła gadać, że mi się podoba jej chłopak. Harry! Ja się po prostu o nią martwię! - odwróciłam wzrok i schowałam twarz w dłoniach. 
- Powiem Ci tyle Izzy,  że zabrałaś się do tego trochę niewłaściwie. - jego reakcja trochę mi nie pasowała. Nie zaczął paniki, że jego kumpel ma jakieś niewyjaśnione problemy z narkotykami. Zmarszczyłam brwi i powoli zaczęłam skanować twarz Loczka. - Pewnie się zastanawiasz czemu nie jestem zaskoczony narkotykowymi wyskokami Horana. - W myślach mi czytasz, Styles? Jeśli tak to nie jest za ciekawie... - Wiedziałem o tym. Właściwie chyba nie tylko ja - jak na złość do Harry'ego zadzwonił telefon - Wybacz mi na moment.
Chłopak wyciągnął komórkę i przesunął palcem po wyświetlaczu. 
- Wybacz stary... No wiem, wiem, ale mamie się umyśliło żebym wieszał lampki świąteczne... Ale ja to doskonale rozumiem... Przeproś ode mnie Hope... No, na razie. - Kędzierzawy rozłączył się i znów zajął miejsce obok mnie.
- To był Niall? - Zapytałam dziwnie roztrzęsionym głosem.
- Tak, miałem pomóc Cię szukać. - Uśmiechnęliśmy się do siebie blado. - Może lepiej będzie jak Cię odwiozę do domu, co Ty na to? - przewróciłam zirytowana oczami. - Zbieraj się. - Chłopak znowu klepnął mnie w plecy i zeszliśmy na dół. 
- Już idziecie? - Głos pani Styles był bardzo prawdziwie zawiedziony choć jestem pewna, że w ten dzień, dzień przed Wigilią, wolałaby nie przyjmować gości. 
- Tak, mamo. Odwiozę Izzy i wracam zaraz do domu. - Wytłumaczył szybko Harry i opuściliśmy jego dom. 
Po drodze panowała między nami głucha cisza. Mój towarzysz był skupiony na drodze i dopiero przed moim domem raczył się odezwać.
- Nic już nie kombinuje w sprawie Nialla. Przynajmniej przez święta. - Spojrzeliśmy na siebie. - Potem Ci pomogę. A teraz wersja jest taka, że byłem na dworze i wiedziałem te cholerne lampki kiedy akurat przechodziłaś koło mojego domu, okey?
- Okey. - Uśmiechnęłam się głupawo i wysiadłam z samochodu. Harry poszedł w moje ślady i po chwili stał obok mnie przy drzwiach. Nacisnął na dzwonek i czekaliśmy w milczeniu aż ktoś nam otworzy. Po kilkunastu sekundach w drzwiach pokazała się moja mama ze łzami w oczach. 
- Isabella!  Tak się martwiłam! - Kobieta rzuciła mi się na szyję. 
- Okey mamo, okey. Jestem tu, żyję. Hello! - Pomachałam jej dłonią przed oczami kiedy wreszcie się ode mnie odkleiła. 
- A Twój kolega to kto...? Bo znam tylko Nialla i Calluma. - Rzeczywiście, przez wcześniejszy brak sympatii rówieśników wobec Hope, rodzice nie znali ludzi od nas ze szkoły.
- To Harry, Harry Styles. 
- Miło mi panią poznać, pani Davis - Hazz kulturalnie pocałował w dłoń moją mamę.
- Mi Ciebie również. Muszę Ci podziękować za przywiezienie zguby. Jak ją znalazłeś? Albo może najpierw wejdźcie. - Tak jak poprosiła, tak zrobiliśmy. 
W salonie usadowiliśmy się na kanapie. Ogólnie dom był już przygotowany na święta. Została do ubrania tylko choinka.
- Dobrze. Zadzwoniłam do taty żeby już wracał, a teraz wy mi opowiedzcie, albo lepiej Ty, Harry, opowiedz mi, jak znalazłeś Izzy. 
- No więc... - kędzierzawy wcisnął mamie tą samą wersję co mi w aucie. Kobieta oczywiście uwierzyła bo było to dość realne. Mimo wszystko nie znałam aż tak dobrze Londynu i mogłam tam się znaleźć zupełnie przypadkiem. 
Później przyjechał tata, Styles znowu opowiedział lampkową historyjkę, a potem żegnając się ze mną i z rodzicami opuścił nasz dom. 
Nim rodziciele zdążyli zrobić mi pogadankę na temat mojej nieodpowiedzialności, wróciła do domu Hopey. Myślałam, że nadal ma focha i pójdzie na górę, lecz ta przytuliła mnie.
- Tak się martwiłam...
- Przepraszam, Hope. - Wyszeptałam jej prosto do ucha gdy nadal stałyśmy w uścisku.
- To ja przepraszam. Przepraszam, że Cię osądzałam o takie rzeczy. - Słyszałam że jej głos się łamie. Sama miałam świeczki w oczach. Mimo niezgodności i tego, że znam ją tak krótko, kochałam ją jakbyśmy się znały od początku.

Hope


Zaniepokoiłam się zniknięciem siostry, Niall, dzwoniąc do Harry'ego również się zaniepokoił, a sam Hazza był raczej zdziwiony tym nagłym telefonem od przyjaciela. Głos Stylesa - gdy przekazaliśmy mu o co się stało - sam w sobie też miał nutkę strachu. Mówiłam, że on coś do niej czuje? Mówiłam!
Są dla siebie stworzeni! Nazwę ich... Hasella!
Izzy, mnie za to ubije. Właśnie, Izzy...
Ugh, Izzy, gdzie do jasnej cholery jesteś?!
- Hopey - usłyszałam koło siebie znajomy głos, który miał na celu mnie uspokoić. No tak, chodzę w kółko i nadal znajduje się w kawiarni. - Ona się znajdzie. Sama kiedyś wspominałaś jak Callum opowiadał Ci, że Izzy miała skłonności do ucieczek.
- Ale to nie to samo, Niall... - westchnęłam i usiadłam przy stoliku. Nie było prawie nikogo prócz nas, więc moje ruchy mnie nie krępowały. - Kto normalny ucieka dzień przed wigilią?
- Ale ona nie jest normalna. - oboje przez chwilę śmialiśmy się z tego stwierdzenia, ale rzeczywistość ściągnęła nas na ziemię. - Wiesz, zadzwonię jeszcze raz do Harry'ego. Powinien już tu być. - Mój chłopak wyciągnął z kieszeni telefon i zatelefonował. - Ten idiota jakieś lampki przed domem wiesz! - Niall opadł na krzesło naprzeciwko mnie i założył ręce na piersi.
- Co?! - spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Kazał Cię przeprosić.- prychnęłam na te słowa. Dzięki wielkie, Styles... - Może chodźmy do parku jeszcze? Może gdzieś tam jest?
- Jak chcesz. - mruknęłam i wyszliśmy z kawiarni, wcześniej płacąc jeszcze za nasze zamówienie.


- I widzisz coś? - spytałam ocierając zmarznięte dłonie o ramiona. Niall jedynie pokręcił przecząco głową, a ja zaczęłam się poddawać. - To bez sensu, nie znajdziemy jej! - dodałam zirytowana.
Chłopak westchnął.
- Hope, ona się znajdzie... - stanął naprzeciwko mnie i złapał obie moje dłonie w swoje, tym samym je ogrzewając. Awwww. - Prędzej czy później.. - dodał.
- A co jeś... - nie skończyłam, ponieważ chłopak pocałował mnie troskliwie w czoło.
- Nie martw się, dobrze? - podniósł mi dłonią lekko podbródek, przez co musiałam spojrzeć mu w oczy. Skinęłam niepewnie głową w odpowiedzi.
- Dobrze.. - westchnęłam, niezbyt uradowana. Posłał mi delikatny uśmiech, co nieświadomie odwzajemniłam. Chłopak przytulił mnie do siebie, widząc, a raczej się domyślając, że jego słowa mnie nie uspokoiły jak miał w zamiarze. Przeszedł mnie przyjemny dreszczyk, kiedy poczułam jak gładzi mnie dłońmi po plecach, żeby mnie bardziej pocieszyć. Podziałało.
Odchylił się lekko, by spojrzeć mi w oczy.
- Odprowadzę cię do domu, bo mi tu zmarzniesz jeszcze. - spojrzałam mu w oczy, a jego uśmiech się nieco poszerzył. Przystałam na jego propozycję i skinęłam głową, zgadzając się z nim.
Tak jak obiecał - odprowadził mnie do domu, a dokładniej to pod furtkę. - Jak coś będę wiedział to dam ci zn... - nie dokończył, ponieważ ktoś wyszedł z mojego domu. Ktoś w płaszczu, tymi swoimi butami bez stylu i burzą brązowych loków, które wystają mu spod czapki. Harry.
Wait, Harry w MOIM domu? 
IZZY?!
Oboje z blondynem spojrzeliśmy w stronę Stylesa, który najwyraźniej również się zdziwił naszym widokiem, obecnością. W sumie.. Co w tym dziwnego, że idę do domu?
- Harry?... - zapytałam, kiedy znalazł się tuż obok nas. Zdziwiłam się. Chłopak uśmiechnął się lekko i wskazawszy dłonią w stronę domu dał mi prawdopodobnie znak, że ktoś na mnie czeka. Uchyliłam lekko usta i rzuciłam mu się na szyję, uradowana, przytulając go krótko, na co się zaśmiał. Horan podobnie.
- Cześć Hope. - zaśmiał się Harry, żegnając się ze mną i idąc już w stronę swojego auta, które -jak się teraz zorientowałam- stało tuż obok nas. Horan również się cicho zaśmiał i widząc, że nie mogę się doczekać, żeby wlecieć do domu jak poparzona, również się pożegnał.
- Pa, skarbie. - pocałował mnie w policzek i ruszył za Hazzą, a ja od razu pobiegłam do domu, a raczej wpadłam do domu z hukiem.
Izzy Izzy Izzy Izzy!
Rozejrzałam się, a dostrzegając blond fryzurkę w salonie z rodzicami, od razu podbiegłam i zaczęłam dusić w swoim uścisku swoją siostrę.
- Tak się martwiłam... - wymamrotałam, nie odrywając się od niej. Czułam jak gładzi mi plecy dłońmi. Lub potrzebuje tlenu. Poluźniłam uścisk.
- Przepraszam Hope... - wyszeptała mi wprost do ucha.
Westchnęłam. Izzy...
- To ja przepraszam. Przepraszam, że Cię osądzałam o takie rzeczy. - czułam jak łamie mi się głos. Źle się z tym czułam. Nie mogłabym sobie wybaczyć, gdyby coś jej się stało. Ale teraz jest obok.  - Jesteś niemożliwa.. - mruknęłam ze śmiechem, dalej się do tuląc do siostry. A jak przystało na porządny ochrzan ze strony rodziców, to już po chwili zabrali z moich objęć blondynkę. Zaśmiałam się w duchu, widząc całą tą sytuację.
A jutro Święta.

~*~

- IZZY! - wydarłam się tuż przy uchu dziewczyny, która niczego nie świadoma, dalej sobie smacznie spała. Zaśmiałam się słysząc pisk dziewczyny, a moment później mały huk. Tak, spadła z łóżka. Z rozbawieniem podałam jej dłoń, by pomóc siostrze wstać, co oczywiście wykorzystała.
- Czego chcesz?... - wymamrotała, przecierając leniwie oczy. Podeszłam do okna, by odsłonić zasłony i dodać naszemu pokoju odrobinę światła.
- Święta są! - pisnęłam radośnie, przy okazji odsłaniając zasłony. Od razu zrobiło się jasno w pomieszczeniu. Izzy syknęła niczym wampir, zasłaniając się przy tym rękoma, kiedy promienie słoneczne padały wprost na nią. To, że jesteś wampirem, wcale nie zwalnia cię ze świąt!
Zachichotałam, biorąc jej dłoń i wyprowadziłam ją z pokoju, od razu kierując się na dół. Śpioch ziewnął ponownie, prawie przy tym spadając ze schodów. Po może niecałych dwóch minutach, dotarłyśmy na dół, gdzie od dobrej godziny można było poczuć zapach pierniczków i innych świątecznych przysmaków. Zaciągnęłam siostrę do salonu, gdzie powitał nas radośnie nasz ojciec
- Wesołych Świąt dziewczynki! - zaśmiał się nasz ojciec, wstając z kanapy. Podszedł do nas i wręczył nam drobne upominki z okazji świąt. Na naszych twarzach pojawił się szeroki uśmiech widząc taki skromny pieniężny prezent.

~*~

- Dziewczyny! Chodźcie na dół! Dziadkowie już są! - usłyszałyśmy wołanie mamy. 
- Dziadkowie? - Isabella uniosła brew. No tak, nie miała jeszcze okazji ich poznać. Jakie to dziwne... Spotykać rodzinę po siedemnastu latach. Babcie i dziadek wiedzieli o tym, że moja siostra powróciła, ale z racji tego, że mieszkają daleko, mogli ją poznać dopiero w święta. 
Zeszłyśmy na dół, a w moim sercu było aż gorąco. Zawsze kochałam Boże Narodzenie. Ubieranie z tatą choinki, krzątanina mamy w kuchni, zapach cynamonu w piernikach. No i prezenty! Prezenty, prezenty, prezenty... Prezenty, prezenty no i oczywiscie prezenty!
- Witajcie, aniołki. - Siwawa babunia podeszła do nas się przytulić. Moja siostra była lekko zmieszana, a na jej twarzy pojawił się grymas, gdy babcia mocno ją do siebie przycisnęła.
- Babciu, bo nas tu udusisz! - zaśmiałam się cicho, tym razem ja tulac sie do kobiety. Starsza kobieta również się cicho zaśmiała puszczając nas wolno. 
- Macie, to od dziadka. - dziadek również się przy nas pojawił. Puścił nam oczko i wręczył nam po kopercie. Będę tak bogata, że kupię sobie z tuzin pierników. Ucieszyłyśmy się z kolejnej warstwy zielonych papierków, które -swoją drogą- naprawdę lubię dostawać. Z Izzy zatańczyłyśmy nasz mały "taniec szczęścia" po czym się zaśmiałyśmy i wróciłyśmy do rodziny. I odbierania reszty prezentów, ale shhh.
Jeszcze zanim się pojawiła pierwsza gwiazdka na niebie, przyjechali jeszcze wujkowie i kuzynostwo. Było strasznie głośno. Masakra jakaś! Młodsze kuzynostwo wszędzie latało pod nogami wszyskich. Ojciec z wujkiem i dziadkiem dyskutowali o motorach i nowej diecie taty, ciocia zabawiała dzieci, a babcia wraz z mamą pichciły coś w kuchni. Nie zapomnijmy o naszym kochanym psiaku! Leyla dostała nową, piszczącą, gumową kość oraz nowe legowisko. Niestety jako zapłatę musiała znosić nasze kuzynostwo i posłużyć im jako tegoroczna maskotka. Biedny pies. Zaśmiałam sie cicho. Poklepałam lekko spiętą Izzy po plecach, dodając


Wkrótce zasiedliśmy już wszyscy przy wigilijnym stole i jak na tradycję przystało, zaczęliśmy wspólny posiłek, kosztując kolejne potrawy i napychając się do syta.


________________________________
Skomentuj, jak przeczytasz! :D
________________________________

P: Także ten, no... *drapie sie nerwowo po karku*  Tak, tak, moja wina, wiem. Skopcie mnie, zadźgajcie, kolejny raz kopnijcie mnie w dupę i zakopcie gdzieś w ogródku. xD Leń ze mnie straszny, przepraszam!
Ps. Rozdział się chociaż podobał w małym stopniu? :D
Taka tam zima w ff kiedy zdychamy tu z gorąca. Idealny klimat!

V: Nie będę się już tutaj rozpisywać tylko powiem tak: czytajcie, komentujcie i do pracy nas motywujcie <3 
Pozdrowionka xx
Szablon by
InginiaXoXo