piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 15

3 komentarze:

Hope


Bal, mimo, że skończył się z dobrą godzinę temu, to dalej zachowywałyśmy się z siostrą jak naćpane. Wszystko było takie... Radosne, wesołe... Kiedy jest się zakochanym to nagle wszystko zaczyna mieć sens, wszystko jest po prostu.. Lepsze.
Właśnie z Isabellą i naszym ojcem przekroczyliśmy próg domu. Odrzuciłam swoje buty gdzieś pod ścianę i szczerząc się jak głupia udałyśmy się z Izzy do naszego pokoju. Nucąc pod nosem jakąś nieznaną mi melodię, opadłam na łóżko. Nie potrafiłam się na niczym skupić, dlaczego? No właśnie.. Niall. Chłopak, przez którego moje myśli były wypełnione nim po brzegi. 
Jednak kiedyś trzeba iść spać, nie? Z rana mieliśmy umówioną wizytę w szpitalu, by zdjąć gips z mojej lewej ręki. Przebrana w piżame wskoczyłam radośnie na łóżko, i wzdychając patrzyłam na sufit, jednak nawet to mi się nie udawało. Miałam ochotę skakać, wrzeszczeć, wyć, piszczeć, z radości. Spojrzałam na Izzy. Usiadłam marszcząc lekko brwi i przyglądając jej się. Znów była taka.. Dziwna. Może to od zmęczenia? Westchnęłam ponownie odwracając wzrok na sufit, ale nie dałam radę wytrzymać tak długo, więc znów opadłam na plecy, i przekręciłam się na bok. Po jakiejś godzinie dopiero udało mi się zasnąć.

Obudziły mnie równie dopiero, poranne promienie słoneczne. Podniosłam się i przetarłam oczy, ziewając. Rozejrzałam się, a nie zauważając Izzy w pokoju powlekłam się do kuchni gdzie wszystkich zastałam. Rzucając leniwe "dzień dobry" usiadłam naprzeciwko siostry, a moment później pod nosem miałam już położone naleśniki. Mrucząc coś niezrozumiałego odsunęłam talerz dalej od siebie, spotykając tym samym zdziwione spojrzenie rodzicielki.
W drodze do szpitala (by zdjąć gips) nie potrafiłam oderwać się od swojego telefonu, jakim od dwóch lat jest mój iPhone, przy czym cały czas na mojej twarzy gościł mały uśmiech. Cały ten czas miałam kontakt z Horanem, który za moją prośbą również zjawił się w szpitalu by dotrzymać mi towarzystwa, wraz z moją rodziną. Więc cała nasza piątka siedziała na korytarzu, czekając na doktorka poznanego sprzed kilku tygodni, który obserwował przez ten czas moją złamaną kość.
Z kilku minut zrobiły się kwadranse, a tak powstały godziny czekania w poczekalni. Czy tylko mnie to wkurza? To tylko pieprzone zdjęcie gipsu, które zajmie z dziesięć minut, a nie kurwa operacja trwająca dziesięć godzin!
Zmęczona tym ciągłym oczekiwaniem na lekrza, oparłam głowę na ramieniu blondyna po mojej lewej stronie i westchnęłam smętnie. Chłopak uśmiechnął się lekko na mój gest i objął mnie ramieniem troskliwie. Spojrzałam na niego, a kąciki ust same powędrowały nam ku górze tworząc nieśmiałe, a zarazem urocze uśmiechy. Rodzice na szczęście tego nie widzieli, choć jestem pewna, że go lubią, a jeżeli go nie lubią... To polubią w najbliższym czasie. Mój wzrok też powędrował na Izzy siedzącą nieopodal nas. Opierała się niedbale plecami o krzesło, miała wyciągnięte nogi przed siebie i była zatopiona w ekranie telefonu. Nie żeby coś, ale.. Nadal była taka... Dziwna. Coś ją musi gryźć pewnie. Ponownie westchnęłam, a naszym oczom ukazał się lekarz, idący w naszą stronę. Zadrżałam. To głupie, ale trochę się tego bałam, może nie akurat ściągania tego gipsu, co usłyszenie słów w stylu 'źle się zrosło' i trzeba by wtedy złamać kość ponownie. To by cholernie bolało. Na samą myśl przeszły mnie ciarki. Irlandczyk szybko to odczuł, poza tym, on o tym wiedział, a jedyne co mógł mi teraz powiedzieć to kilka pocieszających słówek, które wyszeptał mi do ucha, przy okazji gładząc mnie dłonią po plecach. Wiedział, że będzie dobrze, natomiast ja nie mogłam przestać wyobrażać sobie czarnych scenariuszy, jak lekarze łamią mi rękę by się prawidłowo później zrosła.
- Hope, nie martw się.. Będzie dobrze. - szepnął ponownie Niall, wybudzając mnie z mojej chorej wyobraźni, a przez jego ciepły oddech przeszły mnie ciarki. Posłałam mu słaby uśmiech po czym matka wskazała wyczekująco swoją dłonią na drzwi od gabinetu. W gabinecie będzie przynajmniej ze mną matka, ale to i tak nie zmieniało faktu, że trzęsłam się ze strachu. Zanim zdążyła całkowicie zniknąć za drzwiami gabinetu, zdołałam dostrzec pokrzepiający uśmiech i równie pozytywny wzrok Nialla. Trzymaj kciuki...

Jak się okazało, słowa chłopaka się potwierdziły: kość zrośnięta prawidłowo, a gips.. Zdjęty. Po zdjęciu gipsu ciężko mi było ruszać zbolałą ręką. Była taka sflaczała. Skrzywiłam się ruszając lekko dłonią, czucie miałam w niej lekko gorsze, ale to nic. Nie mogłam się przyzwyczaić do dziwnego uczucia, które mi towarzyszyły przez rękę, dlatego cały czas trzymałam ją przy sobie, tak jakbym nadal miała na niej gips. Z przyzwyczajenia.
Podbiegłam do blondyna uważając wcześniej na rękę, na co ten wystawił ręce w geście przytulenia. I tak śmiejąc się cicho przytuliliśmy się krótko. Niall zaprosił mnie na wspólny wypad do uroczej kawiarenki w naszym miasteczku, dość niedaleko od jego domu. Z uśmiechem i delikatnie zaróżowionymi policzkami się zgodziłam na propozycję chłopaka. Zamelodowałam się szybko u rodziców, że wrócę później. Posłałam mojej rodzinie jeszcze ciche 'do później' i wyszliśmy z Niallem ze szpitala.

Idąc tak przez miasto i śmiejąc się z chłopakiem praktycznie ze wszystkiego, w pewnym momencie poczułam jakby ktoś chwycił moją dłonią. Spojrzałam na nasze dłonie i rzeczywiście tak było. Jego dłoń trzyma moją.. Uśmiechnęłam się, a podnosząc wzrok napotkałam jego nieśmiałe spojrzenie. Poczułam jak moje policzki oblewają się lekkim różem. Zachichotałam cicho i ścisnęłam delikatnie jego dłoń, po czym oparłam głowę na jego ramieniu.
Wszystko zdaje się takie proste, łatwe, kolorowe, radosne... Czy to miłość?

Isabella

Musiałam z kimś pogadać. To było niezbędne. Jedyną osobą jaka przychodziła mi na myśl był Callum. Wiedziałam, że na pewno zgodzi się na rozmowę, a jemu ufałam najbardziej. Zaraz po tym jak Hope udała się gdzieś z Niallem, wybrałam numer mojego najlepszego przyjaciela.
- Moja kochana Izzy ma do mnie najwyraźniej sprawę. - po dwóch sygnałach usłyszałam chichot Underwood'a. Przewróciłam oczami po czym mruknęłam smętnie:
- Tak, Callum. Mam do Ciebie sprawę.
- Oj... Coś się stało? - w głosie chłopaka odczuwalne było przejęcie.
- Możemy się spotkać i pogadać? - nie miałam siły na gadki telefoniczne. Chciałam spojrzeć mu w oczy i wszystko z siebie wyrzucić. Byłam pewna jego odpowiedzi.
- Za ile i gdzie?
- Za pół godziny w Starbucks'e w "naszej" galerii? Dasz radę? - w odpowiedzi Callum przytaknął i się rozłączył.
- Gdzieś się wybierasz, Izzy? -  usłyszałam głos mojej matki.
- Tak, mamo... Chciałam spotkać się z Callumem. Nie macie nic przeciwko? - Spytałam z nutką nadziei w głosie.
- Idź śmiało. - uśmiechnął się ojciec. - Tylko wróć o racjonalnej porze. - pokazałam im jeszcze ząbki i oddaliłam się w stronę galerii.

- Więc teraz powiesz mi, o co chodzi? - zapytał Callum gdy usiedliśmy w galerii przy kawie. Latte z bitą śmietaną i wanilią - tego mi było trzeba.Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam swoją iście fascynującą przemowę.
- Wiesz już o Hope i Niallu? - uniosłam brew.
- Wiem. Bynajmniej domyśliłem się kiedy Niall nie chciał ze mną gadać po tym jak zaprosiłem Twoją siostrę na bal. - Underwood wzruszył ramionami. - Szkoda... Bardzo lubię Hopey.- wiedziałam co miał na myśli mówiąc ostatnie zdanie. - Ale tu nie o to chodzi, prawda, Izzy? - Yep... Masz mnie Underwood...
- No bo na balu... - zagryzłam wargę na wspomnienie wyznania Styles'a. - Harry powiedział mi, że jestem dla niego kimś ważnym. - w tamtej chwili moje palce wplecione w Starbucks'owy kubek wydawały się być niezwykle interesujące.
- No wiesz... Kto się czubi, ten się lubi, no nie? - Chichot Calluma sprawił, że sama zaczęłam się śmiać. - A tak na serio. Czy on też jest dla Ciebie kimś ważnym, Izz?
- Sama nie wiem. - mruknęłam z rozmarzeniem w głosie. Harry - świeży singiel, przystojny, z hipnotyzującymi oczami... Izzy! Stop! To nie ma prawa miejsca! - Mój rozum nie dopuszcza do siebie możliwości bliższej znajomości ze Styles'em.
- A serce? - Co Ty pierdolisz, Callum?! Nie posiadam czegoś takiego jak serce.
- Ja nie mam serca i Ty dobrze o tym wiesz. - syknęłam bardziej złośliwie niż się spodziewałam. - Wybacz, uniosłam się.
- Spoko, to zrozumiałe w Twoim stanie. - Mój przyjaciel uśmiechnął się szeroko.
- W jakim? - nachyliłam się nad stołem i wytrzeszczyłam oczy.
- W stanie zakochania. - Co?! Ja?! Zakochana?! Nigdy! A zwłaszcza w Harry'm! To zboczony idiota! Chociaż w sumie na balu myślałam inaczej... Cholera jasna!
- Ty sobie ze mnie chyba jaja robisz. - parsknęłam.
- Mówię bardzo poważnie. Od pewnego czasu trzymacie się cały czas blisko siebie, jak wspomni się coś o nim to od razu odżywasz, bujasz od pewnego czasu w obłokach... Izzy! Nie musisz kłamać. - przejechał dłonią po moich palcach.
- Wiesz co? Dzięki za Twoje rady! - wstałam z krzesła wkurzona. - Wcale nie jestem w nim zakochana! - ruszyłam do wyjścia.
- Siebie możesz okłamywać, ale mnie tak łatwo nie oszukasz, Izzy! - usłyszałam nim prawie że wybiegłam z kawiarni.

W podłym nastroju wracałam do domu. Czekanie na autobus było zbyt denerwujące, więc postanowiłam przejść się na nogach. Było zimno, ślisko i w chuj ciemno. Bałam się każdego cienia, każdego najmniejszego szmeru. Szłam nerwowym krokiem. Mój słuch i wzrok było wyostrzone w lichym świetle latarni. Nagle moich uszu dobiegło równie nerwowe tupanie jak moje. Ulica jak na złość była tak wkurwiająco pusta. Przyspieszyłam. Ktoś za mną również. Nosz kurwa no... Czemu akurat dzisiaj?! Moje kroki przerodziły się w bieg. Ktoś mnie gonił. W końcu poślizgnęłam się na śliskim chodniku i wylądowałam na dupie. Super! Po prostu zajebiście... Ktoś mnie zgwałci, lub zabije bo właścicielowi najbliższej posesji nie chciało się ruszyć leniwej dupy sprzed telewizora i i posypać chodnik piachem! 
- Wstawaj! - facet podciągnął mnie za ramię do góry. Nie kojarzyłam go wcale. - Kojarzysz tego dupka? - pokazał mi fotografię przedstawiającą męską sylwetkę. Przyjrzałam się chłopakowi na zdjęciu. Cholera! To przecież Niall! - Znasz czy nie?! - zmrużyłam oczy udając, że się przyglądam.
- Nie, nie znam. - spojrzałam na gościa, który w dalszym ciągu ściskał boleśnie moje ramię.
- Nie kłam suko. - Ej, ej... Sukę to Ty możesz na podwórku przy budzie mieć!
- Mówię prawdę. Nie znam tego chłopaka. - facet wreszcie mnie puścił i wyciągnął papierosa.
- Masz ogień? - pokręciłam przecząco głową. - Kurwa.- rzucił fajkę na ziemię. - Ten gówniarz... Ach, szkoda gadać...  - I co? może mam Cię pocieszyć? A tak w ogóle to czego chcesz ciulu od Horana?!
- Ej! Zostaw ją! - oboje odwróciliśmy głowy w stronę głosu. Chłopak w oliwkowej kurtce i podobnego koloru czapce zbliżał się do nas. Spod czapki wystawały pojedyncze loczki. Harry... Jak rzadko, cieszę się, że Cię widzę! - Odejdziesz sam, czy mam użyć siły? - kędzierzawy warknął w kierunku stojącego przy mnie gostka.
- Okey, okey... - burknął facet po czym odszedł klnąc cicho coś pod nosem.
- Nic Ci nie zrobił? - Harry położył dłonie na moich ramionach. W jego oczach widać było troskę.
- Nieee... wszystko jest w porządku. Pytał tylko czy znam jakiegoś chłopaka ze zdjęcia.
- A znasz? - uniósł brew.
- Nie. - wzruszyłam ramionami. Tak, skłamałam. Nie mogłam od tak powiedzieć Styles'owi, że jakiś podejrzany gościu wypytywał o naszego wspólnego przyjaciela.
- Odprowadzić Cię do domu, Izzy? - w tym pytaniu było tyle przejęcia, słodyczy i troski, że aż zrobiło mi się niedobrze.
- Nie, poradzę sobie sama. - warknęłam i ruszyłam dalej w swoją stronę.Nie chciałam żeby mnie odprowadzał, żeby na mnie patrzył, żeby się do mnie odzywał. Nie chciałam żeby był blisko. A może chciałam tylko się tego tak panicznie bałam?



Skomentuj jak przeczytasz. :)
____________________________________
P: Moja część rozdziału jest do dupy, I know, ale brak mi weny, więc przepraszam. x
I przepraszam za to że rozdział pojawił się dzień po zaplanowanym terminie, moja wina bo nie potrafiłam dokończyć części naszej Hopey. xx
W następnym postaram się bardziej... Nie myślcie że to koniec ciekawych akcji w BLTN! Akcja się jeszcze rozkręca.. ^^ Do następnego. x
V: Mi się rozdział osobiście podoba. Jestem z niego zadowolona :)
A wam?
Ciekawi co dalej?
Ach... Ta nasza zakochana Hopey *.* Buja w obłokach dziewczyna xD A Izzy? Dziecko niezrozumiane przez społeczeństwo :P
A co do tych "akcji"... To rzeczywiście: Zabawa się zaczyna! :3
Pozdrowionka xx

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 14

6 komentarzy:

(Love Is Everywhere ♥)

♥ Isabella ♥

- Izzy! - wołanie z dołu sprawiło, że moje usta wygięły się w szerokim uśmiechu. Pomału schodziłam po schodach. Wszystko przez te cholerne szpilki! Ale w końcu nie chciałam wyjść na kurdupla przy wysokim jak drzewo Liamie. Tak, szłam na bal właśnie z Liamem. Miałam na sobie wymarzoną sukienkę, której upolowanie było nie lada wyzwaniem.
- Witaj, Izzy. - uśmiech Payne'a sprawił, że banan na mojej twarzy poszerzył się jeszcze bardziej.
- Cześć. - Tylko tyle zdołałam z siebie wykrztusić. Widok Liama w garniturze... Mój Boże! Aż zamrugałam kilka razy, aby upewnić się, że to on.
- Idziemy? - uśmiech nie schodził nam obojgu z twarzy.
- Zmykajcie. - tata puścił mi oczko. - Idę zobaczyć jak mamie idzie z Hopey. - ruszył po schodach na górę.
Liam złapał mnie za rękę i udaliśmy się w stronę jego auta. W samochodzie było ciepło i cicho. Mój towarzysz był skupiony na drodze i nie odzywał się słowem. Ja zaś oparłam głowę o szybę i patrzyłam na biały świat.
Przed szkołą Payne wziął mnie pod rękę.
- Wchodzimy? - spojrzał na mnie niepewnie. Sama wzięłam głęboki oddech, po czym uśmiechnęłam się szeroko.
- Wchodzimy.

Wszyscy byli ubrani tak elegancko, aż zapierało dech. Od razu wypatrzyliśmy Louisa z Eleanor. Towarzyszył im Niall, który nie wyglądał na zadowolonego. Podeszliśmy do nich.
- No no... Widzę, że jednak coś znalazłaś. - oczy El zmierzyły dokładnie każdy centymetr mojego stroju.
- Ale musisz przyznać, że jest boska. - wyszczerzyłam się do dziewczyny.
- Masz szczęście. Caroline miała ją upatrzoną, ale dzięki Bogu kupiła jakąś mini. - Co kurwa?! Chyba bym ją zabiła. Moje oczy najprawdopodobniej były nienaturalnych rozmiarów bo Louis zaczął się śmiać.
- Jaki wytrzeszcz, szopie praczu. - Raz jestem małpką, raz szopem praczem... Kurde, w końcu zostanę słodkim szczurkiem! Skrzywiłam się. - Dobra, nie będziesz szopem. - Lou zmieszał się, lecz po chwili nachylił się do mojego ucha. - Tak na marginesie, to świetnie wyglądasz.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się promiennie. Moją uwagę przykuł jednak Nialler: strzelał palcami i przeskakiwał z nogi na nogę. - A jemu co? - wskazałam głową blondyna, który akurat oddalił się do stołu z poczęstunkiem, zapewne po poncz.
- Zaprosił Rebeccę. Jedną z przyjaciółeczek Carli. - mruknęła z niesmakiem Eleanor.
- Sądzę, że miał inne plany, bo jakoś specjalnie się nie kwapił do zapraszania Rebecci Silence. - Tomlinson zmarszczył nos. Mi samej trudno było sobie wyobrazić naszego Irlandczyka z tą zmorą z ciemnej strony mocy. Każdy kto przyjaźnił się z Caroline był złem. Lou, El, Liam, Harry i Niall byli jednak tymi dobrymi (Tak, moja logika...)
Pozostawiłam moich znajomych i podeszłam do blondaska.
- Co jest? - uśmiechnęłam się. Dzięki moim butom nasze twarze były na jednej linii.
- Eh... To ie tak miało być... - głos chłopaka był tak zbolały, że aż kuło w serce. - Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się blado w moją stronę. Nie potrafiłam jednak odwzajemnić tego uśmiechu. Było mi go tak szkoda. - Chcesz?
- Chciałeś zaprosić Hope... - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam. Niall Spojrzał na mnie z wielkimi oczami. Lekko się zarumienił i odwrócił twarz. Tym razem zachichotałam. W tej samej chwili drzwi się otworzyły, a w nich stała moja siostra w towarzystwie Calluma. Wcześniej nie widziałam jej w domu, dlatego z wrażenia otworzyłam usta. Kątem oka dostrzegłam, że Horan też nie może powstrzymać zachwytu Hopey. Niewiele myśląc pognałam w kierunku mojej siostry, która pomimo gipsu na ręce, wyglądała uroczo, a nawet można rzec, seksownie.
- Hopey! Wyglądasz... - pokręciłam głową w niedowierzania. -... bombowo!
- Dziękuję. - Hope zachichotała zakrywając usta dłonią. - Ty też. - Na jej słowa zakręciłam się wokół własnej osi. W przeciwieństwie do Hope, ja pokazałam jej swoją kreację na ten wyjątkowy wieczór.
Nie gadałam już z Underwood'em i Hopey, tylko wróciłam do mojego poprzedniego towarzystwa.

- Muszę do toalety... - szepnęłam do Liama, z którym tańczyłam już chyba czwartą piosenkę pod rząd. Posyłając mu jeszcze przepraszające spojrzenie, udałam się w kierunku damskiej łazienki. Nogi bolały mnie jak cholera. Przed drzwiami minęłam jeszcze grupkę dziewczyn, które wychodząc wybuchły niepohamowanym śmiechem.
- Nie radziłabym. - jedna z dziewczyn, sympatycznie wyglądająca blondynka, położyła dłoń na moim gołym ramieniu.
- Niby czemu? - uniosłam brew i założyłam ręce na piersi.
- W sumie idź, a się dowiesz. - poklepałam mnie jeszcze po ramieniu i odeszła z kumpelami dalej się śmiejąc wniebogłosy. Pokręciłam głowa i weszłam do łazienki. No co? Wszystko normalnie.
Zrzuciłam z nóg te cholerne buty, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Nagle jednak, moich uszu dobiegł jakiś jęk. Nie był to jednak jęk sraczki, czy coś w tym stylu. Nachyliłam się by podejrzeć skąd owy dźwięk pochodzi. To co ujrzałam w szczelinie jednej z kabin, przyprawiło mnie o mdłości. Jakaś dziewczyna robiła najprawdopodobniej "dobrze" jakiemuś kolesiowi. Moja wrodzona ciekawość nie dawała mi spokoju dlatego weszłam do toalety tuż obok i wspięłam się na muszlę klozetową. Udało i się to zrobić w miarę cicho.Wychyliłam lekko głowę, lecz po chwili ją oderwałam. To było nie dość, że obrzydliwe, to jeszcze osoby, które zobaczyłam, mnie dobiły. Okey, chłopaka akurat nie znałam, ale tą dziewczyna była Caroline! Ona przecież krzywdzi Harry'ego! W mojej małej torebce odnalazłam telefon i włączyłam kamerę. Wychyliłam komórkę przez ścianę kabiny i nawet nie patrząc nagrałam kilkunastosekundowy filmik, po czym szybko wrzuciłam telefon z powrotem do torebki i wyleciałam z hukiem z toalety. Z tego wszystkiego prawie zapomniałam moich szpilek!
Po powrocie na salę od razu pokazałam nagranie wszystkim zebranym (czytaj: Eleanor, Louis, Liam, Niall).
- Pokaż to Harry'emu. - stwierdził Lou po obejrzeniu nagrania. Ogólnie wszyscy po obejrzeniu tego "pornola" mojej roboty wyglądali na dość zmieszanych.
- Zwariowałeś?! Chcesz mu zepsuć wieczór?! - El skarciła swojego chłopaka wzrokiem. - Izzy, nie rób tego.
- Izzy, idź! - krzyknął Tommo. - Ta suka sobie na to zasłużyła... - Calder omal nie pokłóciła się z Louisem, gdyby nie Niall. Stanął między nimi i posłał im znaczące spojrzenie, po czym zamilknęli.
- Pokaż Harry'emu ten film, Izzy. - jego smutny głos sprawił, że w moich oczach pojawiły się łzy. Jego oczy również były lekko przeszklone. Nim odeszłam w poszukiwaniu Harry'ego, szepnęlam jeszcze Horanowi do ucha:
- Idź zaprosić do tańca Hope. I nie chcę słyszeć sprzeciwu. - poklepałam jeszcze Irlandczyka po ramieniu i ruszyłam szukać Styles'a. Dostrzegłam go w rogu sali. Wyglądał tak idealnie... Ten garnitur... ta fryzura... Izzy! Do jasnej cholery! Zawahałam się.
Jeśli rzeczywiście spapram mu ten wieczór?
Ale on nie może cierpieć! Ja na to nie pozwolę! 
Stałam w miejscu i tupiąc nogą analizowałam wszystkie "za" i "przeciw" gdy kędzierzawy zauważył mnie i pomachał do mnie. Nie było odwrotu. Zebrałam się w całość, zdzieliłam sobie mentalnego kopa w dupę i podeszłam do Loczka.
- Musze Ci powiedzieć coś ważnego. - zaczęłam stanowczo.
- Widzisz... Ja też... Ale Ty pierwsza.
- Okey. - wyjęłam telefon z torebki i odszukałam ten sprośny filmik. - Tylko się nie złość. - podałam mu komórkę i włączyłam odtwarzanie.
Harry oglądał z szeroko otwartymi oczyma. Gdy nagranie się skończyło spojrzał na mnie.
- Kiedy to było? - jego głos nie był zły. Był wściekły.
- Maksymalnie kilka minut temu. - wzruszyłam ramionami.
- Zaczekaj tu. - Styles ruszył w kierunku toalet.
- Harry! - odwrócił się w moją stronę. - A mój telefon?
- Och. Oddam Ci go zaraz, dobrze? - skinęłam szybko głową, a kędzierzawy wyszedł z sali.
Stałam w miejscu i patrzyłam jak Niall tańczy z Hope. Oboje wyglądali na zadowolonych z tego faktu. Kurde, w tym momencie było mi tak przykro, że nie byłam w stanie się z tego cieszyć! Odwróciłam wzrok i postanowiłam pójść zobaczyć jak Harry sobie radzi. Tak bardzo się przejęłam jego losem, że aż sama się sobie dziwiłam. A może chodziło o mój telefon? Jednego w tym momencie byłam pewna. Moje uczucia do Loczka były kompletną niewiadomą.
Na korytarzu zauważyłam jak Styles macha Carli moim telefonem przed nosem i wydziera się na nią, a ona próbuje go uspokoić, chyba się się tłumaczyła. Ale to chyba był zbędne...

- Nie wyglądasz na kogoś kto dopiero co rozstał się z dziewczyną. - ja i Harry siedzieliśmy razem na ławce na korytarzu. Chłopak ostatecznie zerwał z Caroline. W sumie cieszyło mnie to.
Harry może być tylko mój... CO KURWA?!?! Co się za mną dzieje?! 
Szczerze? - z zamyślenia wyrwał mnie jego przychrypnięty głos. Skinęłam głową by kontynuował. - To co było między mną a Caroline dawno ni miało sensu. Byłem z nią z przyzwyczajenia. - parsknął na własne słowa. - Brzmi to jakbyśmy byli z Carli starym małżeństwem, co nie? - nie dał mi odpowiedzieć. - Dziękuję Ci, Izzy. - Po tych słowach mnie przytulił. Poczułam jak moje serce przyspiesza.
- H-Harry... D-dusisz... - wydusiłam po chwili, a chłopak odkleił się ode mnie. Oboje uśmiechnęliśmy się do siebie słabo. - Wiem jak możesz jej jeszcze dopiec.
- Jak? - Hazz uniósł brew.
- Zaproś Rebaccę do tańca. Najlepsza przyjaciółka Caroline. Szlak ją trafi. - uśmiechnęłam się szeroko na mój "genialny" pomysł.
- Wiesz, Izzy... - na usta Harry'ego wtargnął ten jego łobuzerski uśmieszek. - Mam trochę inną wersję tego pomysłu. - wstał i wyciągnął dłoń w moim kierunku. - Chodź. Co tam najlepsza przyjaciółka, jej największy wróg, to ją zabije. - zaśmiałam się i wstałam po czym razem ze Styles'em udałam się na parkiet. Właśnie zaczęła się wolniejsza piosenka, tak zwany przeze mnie "przytulaniec". Harry jedną dłonią ujął moją dłoń, a jego druga ręka spoczęła na moim biodrze. Loczek przyciągnął mnie do siebie tak, że nasz klatki piersiowe się stykały. Czułam jego oddech na policzku. Powoli tańczyliśmy w rytm piosenki.
- Chciałeś mi wcześniej coś powiedzieć. - szepnęłam, przerywając panującą do tej pory ciszę. W tym samym momencie chłopak zakręcił mną delikatnie.
- No bo... Izzy... Ty... - nie potrafił się wysłowić.
- Oj Harry... - zachichotałam. - Prosto z mostu. - Uśmiechnęłam się zachęcająco. W tym momencie kędzierzawy wychylił mnie mocno do tyłu po czym gwałtownie przyciągnął z powrotem do siebie.
- Nie jesteś mi obojętna, Izzy. Jesteś dla mnie kimś naprawdę bardzo ważnym. - Moje serce waliło jak oszalałe. Lekko się od niego odsunęłam, żeby nie usłyszał tego kołatania w mojej klatce piersiowej. Harry chciał mnie pocałować, widziałam to, lecz w ostatniej chwili odwróciłam głowę tak, że dostałam całusa w policzek. Ty też nie jesteś i obojętny... Tak cholernie nie jesteś mi obojętny...

♥ Hope ♥

Przez cały poranek ręce mi się trzęsły na samą myśl o dzisiejszym balu. Niby zwykły bal, a jednak wywołuje masę emocji z nim związane. W dodatku ciężko było mi zasnąć w nocy, co dopiero teraz objawiło się w postaci ciągłego ziewania. A co ze śniadaniem? Nie zdołałam przełknąć ani kęsa, a jedyne co mnie utrzymywało teraz przy życiu to mocna kawa. Jak coś zjem to puszczę pawia.. Skrzywiłam się na myśl o tym, że muszę coś zjeść przed wyjściem. Racja, wyjściem... Po raz pierwszy w historii ktoś zaprosił mnie na bal, a tym kimś był Callum. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym wszystkim, jednak.. coś mnie gryzło, miałam różne myśli co do tego. A gdyby to Niall mnie zaprosił...? 
Nie, on nawet na pewno nie chciał tego zrobić.
A co jak chciał mnie zaprosić?
Nawet się nie starał, nic do ciebie nie czuje. I nigdy nie czuł.
A pamiętasz jego reakcję wtedy?
Fakt, dziwna była.. Ale on i tak nic do mnie nie czuje! Pokazałby to, na pewno... Gadam sama do siebie, prawda?
Yeeeep.
Ziewnęłam po czym upiłam kolejny łyk kawy. Aż zabawne że nie skaczę po pokoju rzygając tęczą od takich ilości kawy. Przewróciłam leniwie oczami siedząc na twardym, drewnianym krzesełku. Od dłuższego czasu mama starała się zapanować nad moimi włosami i je jakoś ułożyć, a jeszcze czeka mnie makijaż. Rany. Jęknęłam żałośnie prawie uderzając głową o stół. 
Pokręciłam lekko głową przymykając na moment oczy, wszystko musiało wypaść idealnie, więc chwilę tu pocierpię. Jeszcze tylko kilka minut i... gotowe: Włosy pofalowane z lekkimi lokami przy końcówkach, rzęsy i oczy pomalowane, a usta pomalowane na delikatny róż w kolorze sukienki idealnie do siebie pasowały. Powędrowałam wolnym krokiem do pokoju, teraz czas na sukienkę. Chwilę się z nią męczyłam, musiałam uważać na każdy ruch żeby jej nie pognieść i nie zniszczyć. Ale po jakiś dwudziestu minutach byłam praktycznie przystrojona i gotowa. Zakładając ostatnie dodatki w postaci delikatnego naszyjnika i kilku bransoletek podeszłam do dużego lustra w naszym pokoju. Odwróciłam się wokół własnej osi, przyglądając się sobie dokładnie. Sukienka jest prześliczna. Uśmiechnęłam się lekko patrząc na swoje odbicie. Zaśmiałam się cicho na myśl, że nawet Izzy nie widziała mojego łupu <sukienki> i na pewno ją zaskoczę. Spojrzałam jeszcze raz na swoje lustrzane odbicie i wyszłam z pokoju. Zeszłam wolno po schodach uważając na każdy schodek, a kiedy pojawiłam się na dole przywitał mnie zaskoczony uśmiech Underwooda. Woah odbieram ludziom mowę swoim wyglądem?
- H-hej H-Hope.. - zająkał się lustrując mnie wzrokiem, a na moje policzki wstąpił lekki róż. Spuściłam wzrok i głowę. - Wyglądasz naprawdę ślicznie.. - dodał zupełnie pewniej niż poprzednio, na co podniosłam wzrok. Spojrzałam na niego, a nasz wzrok się spotkał. 
- Dzięki, ty również. - szczery uśmiech Calluma mnie podbudował i również się uśmiechnęłam, chichocząc cicho. Chłopak wystawił lekko dłoń w moim kierunku i po chwili ją chwyciłam. Przygryzłam lekko dolną wargę, niestety w tej chwili pojawili się rodzice, niszcząc przy okazji naszą uroczą atmosferę. Wymieniliśmy z chłopakiem rozbawione spojrzenie cicho przy tym chichocząc.
- O Boże, Hope! Jak ty pięknie wyglądasz! - uradowana matka przytuliła mnie, chwilowo odcinając mi tym samym dopływ powietrza do płuc. Tlenu, błagam... Po kilku chwilach mnie wreszcie puściła, a ja wzięłam głęboki oddech, uśmiechając się nerwowo.
- Pilnuj jej. - mruknął mój ojciec do Calluma, puszczając mu prędzej oczko, żeby się nie stresował. Zaśmiałam się cicho widząc lekkie przerażenie chłopaka kiedy mój ojciec poklepał go po ramieniu, a kiedy Callum odetchnął z ulgą posłał mi rozbawione spojrzenie na co posłałam mu bezgłośnie "nie martw się, przeżyjesz". Chłopak wziął mnie pod ramie, a chcąc już wyjść napotkałam znaczące spojrzenie matki mówiące "miałaś coś zjeść!". Przewróciłam oczami i niechętnie powlekłam się do kuchni, prawie przy tym potykając się o własne nogi. Podeszłam do stołu i zgarnęłam kilka ciastek, które od razu włożyłam do paszczy i przechowałam trochę jak chomik po czym pospiesznie wróciłam do chłopaka. Zachichotał na widok moich wypchanych chwilowo policzków, a ja zmordowałam go wzrokiem.
- Uważajcie na siebie! - rzuciła moja matka odprowadzając nas do drzwi. Odetchnęliśmy z ulgą stojąc już za drzwiami. Od razu poczułam jak opatula mnie chłodne powietrze, szczęście że pod hotel zawoził nas mój ojciec, który czekał już na nas przy swoim samochodzie. Miło z jego strony, że nas zawozi. Posłalam tacie wesołe spojrzenie, a Callum w tym czasie otworzył mi drzwi do auta i wpuścił przodem niczym prawdziwy dżentelmen. Szturchnęłam go lekko w bok kiedy już siedzieliśmy na miejscach. Zaśmialiśmy się cicho moment później, a swoje zmartwienia balem odłożyłam na później, teraz mój wzrok powędrował do widoku za szybą.
~*~

- Denerwujesz się? - Callum szturchnął mnie lekko w bok widząc moje nie małe przerażenie. Staliśmy przed wejściem do hotelu, w którym wynajęto salę, na nasz szkolny bal. Budynek wbrew pozorom był ogromny, a sala mająca na celu pomieścić około stu osób, również nie będzie należeć do małych. Przełknęłam nieprzenie ślinę odwracając głowę w stronę towarzysza.
- Tak trochę.. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, choć i tak ciekawiło mnie jak jest w środku. Underwood pogładził mnie lekko dłonią po plecach chcąc dodać mi nieco otuchy.
- Jak chcesz to możemy tu jeszcze postać aż poczujesz się na siłach by tam pójść.. - powiedział łagodnie, z nutką troskliwości w głosie. W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego blado.
- Jest dobrze.. - odparłam dalej z bladym uśmiechem. Tak naprawdę trzęsłam się w środku ze strachu, co może mnie tam spotkać w środku. - Chodźmy, nie zamierzam się spóźnić na jedyną taką imprezę w roku. - dodałam z lekko rozbawionym tonem. Chłopak uśmiechnął się szerzej i chwytając moją dłoń udaliśmy się w stronę sali balowej.
- Gotowa? - spytał cicho chłopak kiedy staliśmy tuż przy wejściu. Cały czas był uśmiechnięty, więc starłam mu się tym dorównać, jednak lekki stres mi na to nie pozwalał. Westchnęłam cicho przymykając na moment oczy.
- Gotowa.
Weszliśmy do sali, gdzie było już zgromadzona duża ilość osób. Jedyne co zdołałam z siebie wydusić to ledwo słyszalne 'Wow'. Sala była pięknie przyozdobiona kolorami perłowymi, lekko złocony i czerwony, przez co wydawało się wszystko naprawdę elegancko i profesjonalnie. A moja spostrzegawczość była na tyle przyćmiona, że dopiero teraz zauważyłam Izzy.
- Hopey! - odwróciłam zdezorientowana głowę w jej stronę. - Wyglądasz.. - blondynka pokręciła lekko głową z niedowierzaniem. - ...bombowo! - dodała, a ja poczułam jak moje policzki oblewają się rumieńcem.
- Dziękuję.. - zachichotałam cicho zakrywając usta dłonią. - Ty też. - uśmiechnęłam się do niej szerzej, na co dziewczyna zakręciła się wokół własnej osi. Bombowo to mało powiedziane, ona wyglądała naprawdę ślicznie, a dodając do tego sukienkę to efekt był po prostu 'wow'. Wkrótce potem pożegnaliśmy się z moją siostrą i ruszyliśmy w swoje strony. Underwood od razu chciał zaciągnąć mnie na sam środek parkietu, ale widząc, że czuję się jeszcze nieco nieswojo nieco przystopował i dał mi chwilę na oswojenie się ze wszystkim. Usiedliśmy przy najbliższym stole i zatopiliśmy się w rozmowie.
~*~

Pełno 'parek' zebrało się na parkiecie, w tym i ja i Callum. A w tle właśnie leciał jakiś wolny kawałek. Czułam jak serce mi wali, kiedy tylko poczułam jak szarooki trzymał moją jedną dłonią moją, a drugą natomiast położył na moim biodrze. Przeniosłam wolno wzrok z jego dłoni na jego oczy i cudny uśmiech. Spuściłam wzrok starając się ukryć zaróżowione policzki, jednak uśmiech, który ciągle się utrzymywał mi tego nie ułatwiał.  W pewnym momencie ktoś poklepał mojego towarzysza po ramieniu, tym samym zwracając na siebie moją uwagę i wyrywając mnie z zamyśleń. Callum uśmiechnął się do owego "gościa", a ja uchyliłam usta zdziwiona.
To Horan.
- Odbijany. - zaśmiali się cicho oboje i przybili żółwika. Uśmiechając się jak głupia patrzyłam na to z niedowierzaniem.
- Niall.. - szepnęłam ledwo słyszalnie patrząc na niego uradowana. Blondyn szybko zajął miejsce swojego poprzednika i ponownie ruszaliśmy się w wolnym rytmie piosenki.
- Przepraszam, Hope.. - zaczął troszkę nieśmiale, jakby starał się dobrać odpowiednie słowa. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz kiedy złączył nasze dłonie, a uczucie motylków w brzuchu też nie ustępowało. - Chciałem, naprawdę chciałem cię zaprosić.. Ale zabrakło mi odwagi.. - dodał okręcając mną. Zdążyłam zauważyć że również się nieco zarumienił. Spuściłam wzrok, by nie ujrzał moich różowych policzków. - Ponieważ.. - wziął głęboki oddech chcąc dodać sobie trochę odwagi. Przechylił mnie lekko do tyłu trzmając mocno, żebym nie upadła.- J-jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko przyjaciółką.. - dokończył strasznie cicho, spoglądając mi nieśmiale w oczy czym towarzyszył mu blady uśmiech. O Matko. Walczyłam ze swoimi myślami zastanawiając się czy oby na pewno się nie przesłyszałam. - Podobasz mi się, od dawna. - wypowiedział te słowa wprost do mojego ucha. W H A T? Czy ja dobrze rozumiem? Niall Horan właśnie wyznał co do mnie czuje?... O Boże. To naprawdę się dzieje, czy to tylko jeden z moich najśmielszych snów? Omfg! Zamrugałam kilka razy z wrażania.
- N-naprawdę..? - wydukałam po chwili oszołomiona, a uśmiech na moim pyszczku się znacznie powiększył. O mamo, jeżeli to sen, to nie chce się budzić! - Zawsze chciałam to usłyszeć, zwłaszcza, z twoim ust.. - dodałam ciszej rumieniąc się jeszcze bardziej niż poprzednio. Chwila, dlaczego to powiedziałam?! Teraz mnie pewnie wyśmieje... Spojrzałam w jego niebieskie tęczówki z małą niepewnością. Niespodziewanie jednak Niall zrobił coś, czego mogłam się po nim spodziewać tylko i wyłączenie w snach. Przyciągnął mnie do siebie z powrotem i.. Delikatnie mnie pocałował, prosto w usta. Spojrzałam na niego zaskoczona, lecz dalej z uśmiechem. Blondyn przytulił mnie do siebie, a na jego twarzy można było dostrzec niebywałą radość, u mnie z resztą tak samo. Marzyłam o tym! Więc co by tu jeszcze dodać? Pierwszy pocałunek zaliczony, i to z Niallem. W środku aż piszczałam z radości. A resztę balu, przetańczyłam w objęciach Horana.


Czytasz? Skomentuj. :)
_______________________________
P: Omfg, komuś jeszcze podobał się rozdział prócz nam? *w*
Awwww Niopey Moments oraz Hasella Moments
Strasznie się starałam by napisać najlepiej ten taniec Nialla z Hope, myślę, że wyszło nawet całkiem nieźle!
Komentujcie co wam się podobało! :D
Dalej nie mogę z tekstów Izzy. XD Vicky, jesteś geniuszem. Hahah. x
Czekacie na następny rozdział? :) Mamy taką nadzieję! x
V: Piękny rozdział <3 Może nie przedstawia walentynek, ale jest, jak na moje oko, romantyczny. *_*
Tak, wiem, teksty Izzy hahaha Te Niopey i Hasella Moments :3
Kto czeka na kolejny rozdziałek? 

Wesołych Walentynek

poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 13

2 komentarze:
(PECHOWY TRZYNASTY ^.^)

Isabella

Zima... Piękna pora roku, ale mnie często dobija. Może i jest pięknie biało, ale to raj dla chłopaków, którzy próbują poderwać dziewczynę obrzucając ją śniegiem. Ja mam tego pecha, że jest niska, co czyni dla debili łatwy cel. 

- Ał! - na policzku poczułam coś zimnego, a moich uszu dobiegł czyjś rechot. - Callum! Ty idioto! - chłopak aż zwijał się ze śmiechu. Zebrałam szybko w dłoniach garść białego puchu i, po lekkim ubiciu śnieżki, cisnęłam nią w przyjaciela. Moja licha kulka nawet nie zdołała dolecieć do Underwood'a bo się rozlecieć.
- Nasza siatkareczka nie zdołała śnieżki zrobić! - Callum szturchnął idącego obok Nialla w biodro i wskazał na mnie palcem. Wystawiłam im język i obróciłam się w stronę szkoły. Westchnęłam ciężko, kolejny dzień z mojego życia będę musiała patrzeć na Caroline. Nie mogę pojąć dlaczego taka wredna żmija (staram się wyrażać w miarę delikatnie) ma takich zajebistych przyjaciół. Eleanor - mega sympatyczna dziewczyna, świetna doradczyni w kwestii ubrań; Louis - stuknięty śmieszek z sucharem na każdą okazję; Liam - cichy, ale również przezabawny szatyn; Niall - kochany Irlandczyk, któremu chyba spodobała się nasza Hopey; Harry - zboczony, ale bardzo pomocny i, kiedy trzeba, uprzejmy (nie zapominajmy, że dzięki niemu jestem teraz właścicielką Xperii... i do tej pory mu za to nie zapłaciłam). Tylko Zayn... No właśnie. Z Zaynem w delikatny sposób się rozstałam. A on? No cóż, pocieszył się w ramionach kuzynki Calluma, Perrie.
Weszłam do szkoły i pozostawiając kurtkę w szatni udałam się do mojej szafki. Hope niestety miała jeszcze na ręce gips, ale stale ktoś przy niej czuwał. Najczęściej w domu to był Niall, a w szkole o dziwo Harry. Styles zachowywał się normalnie jak brat Hopey. Bywały momenty, że czułam się zazdrosna.
- Cześć Izzy. - radosny głos przemknął przez moje uszy. Odwróciłam się, a moje usta automatycznie się uśmiechnęły.
- Louis! - przytuliłam przyjacielsko chłopaka. Nasz uścisk przerwało jednak znaczące odchrząknięcie.
- Bo poczuję się zazdrosna. - Eleanor zaśmiała się udając obrażoną.
- Oj, El.. Nie masz o co. - puściłam jej oczko.
- No nie wiem, nie wiem... Świeża singielka może szukać pocieszenia w ramionach zajętego chłopaka. - nie wytrzymaliśmy. Wszyscy śmialiśmy się jak opętani.
- Co was tak śmieszy? - Hazz stanął między nami. Ledwo już stałam na nogach dlatego oparłam się o jego ramię i zebrałam oddech.
- No więc krótko mówiąc Eleanor uważa, że Lou może ją ze mną zdradzić. - schowałam twarz w ramieniu Harry'ego.
- Serio, El? Myślisz, że Lou poleciałby na takie coś? - szybko się odsunęłam od Loczka i pacnęłam go w kość potyliczną. - Za co?!
- Za Twoją kulturę, wiesz? - syknęłam i założyłam ręce na piersi i udałam na obrażoną.
- Oj nie gniewaj się, Izzy... - poczułam, że moje włosy latają we wszystkie strony. Uniosłam głowę i zobaczyłam ten rozkoszny Stylesowy uśmieszek. Nie powiem, polubiłam Harry'ego, no chyba że był w towarzystwie Carli; wtedy stawał się nie do zniesienia.
Poczułam ucisk na ramieniu. Uśmiech zniknął kędzierzawemu z twarzy, wszystkie mięśnie napięły się, jego wzrok był skupiony na dalszej części korytarza. Spojrzałam tam. W naszą stronę zmierzał Zayn. - Chcesz żebym go spławił?
- A poco? - uniosłam brew. - To mój znajomy.
Hazz wypuścił głośno powietrze i zdjął rękę z mojego ramienia. Nie mogłam pojąć, czemu ma coś do Mulata. Rozstaliśmy się, trudno. Byłam tylko krótkotrwałym, łatwym celem. Nie widziałam powodu, aby Harry wkurzał się na Zayna.
- To my się zbieramy. - Eleanor złapała Louisa za rękę i pociągnęła w stronę ich sali. Harry został i czuwał przy mnie. Malik jednak ominął nas bez słowa, a nawet ominął nas z gracją w stylu Caroline. A właśnie, lepiej, żeby nas wtedy nie widziała. Przecież Harry musiałby rękę wyparzać. Wzięłam tylko potrzebne rzeczy, po czym uśmiechając się jeszcze z udawaną słodyczą do Loczka, z nadzieją na spokojny dzień ruszyłam na lekcje.

- Kochani, jak zapewne wiecie, za tydzień odbędzie się bal zimowy. - pani Booth ogłosiła nam stojąc na środku klasy na zajęciach z wychowawcą. Otworzyłam szerzej oczy. Jaki do cholery bal?! - Każdy chłopak ma zaprosić jakąś dziewczynę. Nie chcę słyszeć sprzeciwu. A! I ma się nigdy więcej nie powtórzyć sytuacja z zeszłego roku. - Nauczycielka znów usiadła i zakładając na nos okulary zatonęła w jakimś romansidle.
- Jaki bal? Jaka sytuacja z zeszłego roku? Niall, do cholery, czemu Ty mi nic nie mówisz? - naskoczyłam na Horana z moją dawką pytań.
- Bal zimowy. - mówił spokojnie, kiwając zabawnie głową. - Co roku w grudniu odbywa się tak bal, Izzy. Każdy chłopak musi zaprosić koleżankę. Ale dziewczyn jest więcej niż chłopaków więc zawsze jakieś przychodzą same. Ogólnie to takie kiczowate bo trzeba przyjść w garniturze, lub w przypadku dziewczyn w sukienkach. - skrzywiliśmy się oboje.
- A ta sytuacja z zeszłego roku?
- Kojarzysz Bradley'a z naszej klasy? - przewróciłam oczami. Aż tak głupia nie jestem? - No to rok temu zalał się w trupa i musieli go zbierać z parkietu. - spojrzałam na chłopaka w ostatniej ławce. Od początku wyglądał mi na takiego, który lubi wypić i moje podejrzenia Niall tylko potwierdził. Wypuściłam głośno powietrze i lepiej przykleiłam się do oparcia krzesła. Zaczęłam myśleć. Bal? Kiecki? Za jakie grzechy?! - Ej, co Cię zgryzie? - poczułam szczypnięcie w ramię.
- A nic, nic... Pewnie będę należeć do tych niezaproszonych. - wzruszyłam ramionami.

- A Ty? Masz już pomysł, kogo zaprosisz? - zapytałam Nialla, kiedy wyszliśmy z klasy. Musieliśmy jeszcze posprzątać w sali, ponieważ narobiłam trochę bałaganu rzucając w ludzi kartkami, dlatego wyszliśmy jako ostatni. Horan przez chwilę patrzył na mnie, jakby zastanawiał się czy mi powiedzieć. - Śmiało. Mi możesz wszystko powiedzieć, dosłownie. - poklepałam blondyna po ramieniu.
- Więc... - niedane było mu dokończyć.
- Izzy! - usłyszałam radosny głos mojej siostry. Biegła w naszym kierunku z wielkim bananem na twarzy. Nie powiem, wyglądała dość zabawnie z tym gipsem na ręce.
- Co się stało? - uśmiechnęłam się najszerzej jak wtedy potrafiłam, czyli szału nie było.
- Callum zaprosił mnie na bal! - Otworzyłam szeroko oczy. No Callum, widzę, że wkopałeś się na amen. W sumie dało się zauważyć, że Underwood'owi podoba się nasza Hopey, a wtedy byłam już w 100% pewna, że się w niej buja. Posłałam siostrze jeden sztuczny uśmiech i ruszyłam na poszukiwania mojego przyjaciela. Po niedługich przeczesywaniach budynku złapałam go przy jego szafce.
- No proszę, proszę. - zachichotałam. Szarooki niezbyt kumał o co mi chodzi. - Zaprosiłeś moją siostrę na bal!
- Ach, o to Ci chodzi. - Callum przeczesał dłonią włosy. - Co, zazdrosna jesteś? Myślałaś, że Ciebie zaproszę, hę? - na jego słowa wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, kolejny raz tego dnia. Kilku uczniów zaczęło się na mnie gapić, ale prawdę mówiąc, nie przeszkadzało mi to. Od akcji z Caroline nie miałam nic przeciwko spojrzeniom innych, a nawet spodobało mi się to.
- Ja? Z Tobą? Chyba Cię do reszty pojebało! - oparłam się o szafki żeby troszkę dojść do siebie. - Ty się w Hope zakochałeś!
- Co?! - oczy chłopaka zrobiły się wielkie jak dwie monety, a na policzki wkradł słodki różowy kolor.
- Widzisz? Rumienisz się. Oj Ty głupku. - przytuliłam zawstydzonego przyjaciela. Tego dnia działy się niezwykłe rzeczy, aż ciekawość mnie zżerała, co się jeszcze może wydarzyć?

Hope

No tak, bal zimowy. Zawsze chodziłam pod przymusem, i to w dodatku sama. Czułam się wtedy jak bezfrakcyjny szaraczek, podpierający ściany. Na domiar złego miałam teraz iść z ręką w gipsie, który mieli mi ściągać akurat dzień po balu. Po prostu super... Dzięki Bogu miałam jednak zawsze przy sobie Izzy, Nialla lub Calluma. Nawet Harry (!) zainteresował się moim stanem. Kiedy nie było w pobliżu Caroline, pomagał mi z zakładaniem kurtki, czy sznurówkami. Było to miłe z jego strony, a zarazem nieprawdopodobne. To tak jakby był moim starszym bratem.
- Hope, możemy pogadać? - Callum patrzył na mnie z bladym uśmiechem.
- Jasne, o co chodzi? - usiadłam na ławce, nasze lekcje się skończyły dlatego lepiej było gdzieś siąść niż stać. Ryzyko staranowania było mniejsze. Chłopak strzelał palcami, jakby zastanawiał się co chce powiedzieć. Dla otuchy przejechałam zdrową dłonią po ramieniu szarookiego.
- Robisz jak Izzy. - uśmiechnął się znowu. Po chwili spojrzał na mnie. - Tylko ona nie robi tego delikatnie, tylko jakby chciała Cię zadźgać tępym ołówkiem. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Prawdę mówiąc, Izzy potrafi dać w kość. - zachichotałam. - Ale wracając do tego o czym chciałeś gadać...
- Ach. W sumie to chciałem Cię o coś zapytać. - nasze oczy były na jednej linii. Spojrzenie Calluma było takie troszkę dziwne, krępujące. Odwróciłam wzrok, przez co chłopak spojrzał na szafki. - Otóż czy nie poszłabyś ze mną na bal zimowy? - Otworzyłam szeroko oczy.
- Pytasz serio? - myślałam, że Underwood zacznie się zaraz śmiać i powie, że to żart, lecz on tylko potwierdził skinieniem głowy. - Jasne. - uśmiechnęłam się promiennie. Callum odetchnął z ulgą i przytulił mnie. Ja jednak miałam już ogromną ochotę pobiec do Izzy i wszystko jej powiedzieć, dlatego szybko uwolniłam się z uścisku chłopaka i żegnając się z nim, udałam się pod klasę, w której moja siostra i Niall mieli akurat lekcje.
Udało mi się ich złapać pod salą. Izzy próbowała coś wyciągnąć od Nialla. Pewnie kasę, jak to ona.
- Izzy! - zawołałam lecąc w ich kierunku.
- Co się stało? - blondynka niby się do mnie uśmiechnęła, ale coś nie było to rewelacyjne.
- Callum zaprosił mnie na bal! - Oznajmiłam z dumą i radością. Reakcja Isabelli była jednak inna niż bym się spodziewała. Uśmiechnęła się jeszcze raz, ale był to najwyraźniej wymuszany uśmiech, i odeszła. Przez dłuższą chwilę staliśmy z Niallem zmieszani. Jego towarzystwo było dla mnie trochę krępujące, zwłaszcza teraz, gdy po skończonych lekcjach większość uczniów już się rozeszła i staliśmy niemalże sami.
- To super. - usłyszałam cichy pomruk Horana,  który po chwili odszedł. Zaraz po tym jak skręcił w boczny usłyszałam dźwięk uderzenia pięścią w szafki. Lekko podskoczyłam słysząc ten cichy huk, a moment później równie cichy jęk spowodowany bólem. Przygryzłam dolną wargę i nie czekając na następstwa szybko ulotniłam się do szatni. Z lekkim trudem, ale jednak udało mi się założyć kurtkę. Pacnęłam się w czoło przypominając sobie, że dziś trzeba rozejrzeć się za sukienkami, więc czym prędzej pośpiesznie wyszłam ze szkoły, gdzie na parkingu stał nasz ojciec, by mnie zabrać do domu, ponieważ Izzy miała jeszcze chyba dwie lub trzy godziny lekcji oraz trening. Tata otworzył mi drzwi i pomógł z zapięciem pasów, a kilkanaście minut później byliśmy już w domu.
~*~
Szukanie sukienek jest naprawdę męczące! Szczególnie kiedy chodzisz po centrum od kilku godzin, a dalej każda sukienka jaką mijasz jest beznadziejna i nie w twoim stylu. Westchnęłam smętnie odklejając wzrok od szyby wystawy i spojrzałam na siostrę, wyglądała tak jakoś.. inaczej. Może nie tyle co wyglądała, a zachowywała się inaczej niż zwykle. Dzisiaj była jakaś taka.. Dziwna.
- Izzy? Wszystko dobrze? - zapytałam po chwili kładąc zdrową dłoń na jej barku. Blondynka spojrzała na mnie zdezorientowana tak jakbym właśnie wyprowadziła ją z rozmyślań. Weszłyśmy do kolejnego sklepu.
- Co? Ym, tak.. Tak. - odpowiedziała szybko, odwróciła głowę w bok patrząc na kolejny sklep. Jednak po chwili zmarszczyła brwi patrząc w coś za mną. - Też to widzisz? - mruknęła, na co spojrzałam w tamtym kierunku. No tak.. El i Louis, a obok nich Harry z Caroline, oraz Liamem. Przewróciłam oczami, kiedy do nas podeszli, na szczęście Eleanor odciągnęła od nas Carli i podeszły do kolejnej wystawy, zabierając ze sobą przy okazji Tomlinsona który nie wyglądał jakby skakał ze szczęścia z tego powodu.
- Cześć. - przywitali się podchodząc do nas. - Nie mówcie, że też wpadłyście na szał zakupów. - zaśmiał się Harry patrząc na nasze papierowe torby, w których wbrew pozorom było mało rzeczy.
- Przezabawne. - Izzy przewróciła oczami uśmiechając się słabo. - A wy?
- Co tam? - odezwałam się uśmiechając się zdecydowanie bardziej niż moja siostra. Zachichotałam cicho kiedy zauważyłam zbliżającą się do nas, piszczącą Carli.
- Zgaduj. - odmruknął Styles w odpowiedzi. Jęknął żałośnie kiedy Carli kilka sekund później zaczęła go ciągnąć w głąb sklepu. Współczucie dla tego pana.
- Jakoś mi go nie żal. - zaśmiał się cicho Liam, zrobiłam tak samo. Po czym rzuciłam ciche 'będę niedaleko' i odeszłam kawałek dalej. Jak to zawsze w moim przypadku, nic specjalnego nie przypadło mi do gustu, a z każdym kolejnym ciuchem miałam coraz bardziej dość, więc postanowiłam wrócić do siostry i Liama. Zdziwiłam się widząc, że Izzy znów "odżyła". Payne pożegnał się z nami miło i odszedł w stronę reszty swojej grupy.
- Stało się coś? - zapytałam unosząc jedną brew zdezorientowana nie kryjąc uśmiechu, na co moja siostra zachichotała cicho i nic nie mówiąc wyprowadziła nas ze sklepu i chwytając mnie za rękę, zaczęła mnie ciągnąć w stronę kolejnego sklepiku z sukienkami. Zabawnie się patrzyło na Izzy, która z powrotem wróciła do życia i wszędzie jej było pełno, a w dodatku uśmiechała się cały czas. Czyżby nasz Payne zaprosił naszą Izzy na bal?
Uśmiechnęłam się szerzej na samą myśl o tym. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i wróciłam do przeglądania i szukania sukienki na bal, ale.. Z każdą kolejną odłożoną sukienką zaczęłam tracić nadzieję, aż w końcu kiedy już zamierzałam odejść znalazłam, znalazłam wymarzoną sukienkę. Jest beżowa, delikatna, w dodatku z czarną kokardką w pasie. Jest.. Idealna.. A niedługo bal zimowy!



Czytasz = Skomentuj :)
___________________________________
V: Mam nadzieję, że nie jesteście na nas aż tak wściekli o rozdział, następny będzie dodany na pewno wiele szybciej xD Jak sądzicie? Co takiego powiedział Liam? Haha sama jestem ciekawa xDD
Pozdrowionka xx
P: Przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam!
Przepraszam. :c
To przeze mnie tak długo rozdziału nie było, wiem, nawaliłam. Powinnam ruszyć dupę i napisać swoją część, ale nie umiałam, a początek części Hope, pisała Vicky. Przepraszam! Ale jako wynagrodzenie dodam, że następny rozdział pojawi się za dosłownie kilka dni! Wystarczy, że teraz zostawicie tu komentarze. :) 
Mam nadzieję, że wybaczycie nam, mi, to opóźnienie i dalej będziecie śledzić historię Izzy&Hope!
Thanks. x
Czekacie na następny rozdział?
Szablon by
InginiaXoXo