tag:blogger.com,1999:blog-14398612339966647612024-02-02T22:24:28.665+01:00Better Late Than NeverAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/14467314224272886075noreply@blogger.comBlogger28125tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-13447964350106964992016-02-02T18:06:00.001+01:002016-02-02T18:06:29.483+01:00Rozdział 23<h4 style="text-align: center;">
Niall</h4>
<div>
<br /></div>
<div>
Zajęło mi to więcej czasu niż obiecałem Hope. Dlatego też starałem się to szybko załatwić. Lecz gdy wróciłem do miejsca, gdzie ją zostawiłem, spotkałem się z wielkim rozczarowaniem. Hope nigdzie nie było! <i>Co się z nią stało? Rozpłynęła się? To przecież niemożliwe!</i> Zacząłem nawoływać jej imię, lecz nie uzyskałem odpowiedzi. To mnie zaniepokoiło. Bałem się o nią. Zależało mi na niej. Rozejrzałem się dookoła. Ściemniło się, więc za wiele nie widziałem. <i>Co mi przyszło do głowy, żeby iść o tej porze na spacer? Cholera. </i>Stałem w miejscu jak kołek. Nie wiedziałem co zrobić. Iść w stronę hotelu i jej szukać czy poczekać jeszcze chwilę? Przyglądałem się miejscu, gdzie jeszcze kilkanaście minut temu stała. Nic, żadnego śladu po niej nie było. Przemyślałem wszystko powoli i postanowiłem iść w stronę hotelu.<i> </i>Nie zwlekałem i ruszyłem w tym kierunku. Wołałem ją jeszcze kilka razy po drodze. <i>Nic. Cisza.</i> Idąc myślałem dość sporo nad przyczyną jej zniknięcia. <i>Obraziła się!? Czy czekała zbyt długo i zmarzła? </i>Miałem wielką nadzieję, że znajdę ją w naszym pokoju hotelowym. Byłem bardzo zdenerwowany. Mogło się jej przecież coś stać! Brałem tak jakby za nią odpowiedzialność na tym wyjeździe. Powrót do hotelu nie zajął mi dużo czasu. <i>Na szczęście lub nieszczęście. </i>Zbliżając się do pokoju miałem coraz mniej możliwości miejsca jej pobytu. Otwierając drzwi zauważyłem, że moje ręce się trzęsą. I to nie z zimna tylko ze zdenerwowania. Gdy uporałem się z zamkiem wszedłem do środka. Światło było zgaszone. Musiałem je włączyć. Gdy to uczyniłem ponownie nic nie zobaczyłem. Zajrzałem jeszcze do łazienki. Nic. Moj puls trochę przyspieszył. Z każdą minutą mój strach wzrastał. Nie wiedziałem co teraz zrobić. Lecz po chwili miałem ochotę strzelić sobie w twarz. Izzy! Mogła być u Izzy! Nie zdejmując kurtki, choć ze stresu zrobiło mi się gorąco ruszyłem do sąsiedniego pokoju. Nie przejmowałem się tym, że nie zamykam naszego pokoju na klucz. Nie myślałem, żeby nawet zapukać wchodząc do pokoju. Po prostu tam wpadłem nie myśląc o konsekwencjach takich jak zobaczenie Izzy bez koszulki. Pisnęła na mój widok, a ja szybko zakryłem oczy dłońmi. Jeszcze tego brakowało. Żeby zobaczyć w połowie ubraną siostrę swojej dziewczyny. Ughh. Czemu ja mam takiego pecha? Gdy zawiadomiła mnie, że już jest ubrana, zdjąłem dłonie z twarzy.</div>
<div>
- Przepraszam, nie chciałem tak wchodzić, ale mam bardzo ważną sprawę. Chodzi o Hope... - nie dane mi było dokończyć, ponieważ Styles wyszedł z łazienki... w samym ręczniku obwieszonym dookoła pasa. - Stary szacun, wychodzisz z łazienki prawie nagi, gdy Izzy praktycznie po drugiej stronie drzwi się przebiera. I wy twierdzicie, że nic pomiędzy wami nie ma - Harry stał z otwartymi ustami.</div>
<div>
- Czekaj, czekaj... Izzy się przebierała i przegapiłem taką okazję? - zrobił naburmuszoną minę. Izzy po krótkiej chwili rzuciła w niego poduszką.</div>
<div>
- Wiedziałam, że zanim ułożysz swoją fryzurę, to minie dużo czasu, więc skorzystałam z pustego pokoju dopóki ktoś mi nie przeszkodził - powiedziała przez zaciśnięte zęby i spojrzała na mnie groźnie. Zerknąłem na Harry'ego. Też patrzył się na mnie groźnym wzrokiem. O co im chodzi? </div>
<div>
- Wcale tak długo jej nie układam, po prostu... - chyba zabrakło mu słów, nie dokończył swojej wypowiedzi tylko zwrócił się do mnie - czyli ty miałeś okazję ją zobaczyć, gdzie już masz dziewczynę o imieniu Hope, a ja nie. Nie tak miało być! Czemu ty a nie ja? - Harry stanął przy mnie i przycisnął swojego palca wskazującego do mojej klatki piersiowej. </div>
<div>
- Hazz, spokojnie - odciągnąłem jego palca od swojego ciała - nie przyszedłem tu po to, aby oglądać twoją dziewczynę - Izzy na ten komentarz prychnęła - jestem tu w innej sprawie. Nie ma tu u was Hope? - tylko zaprzeczyli głowami, westchnąłem na to - nie ma jej nigdzie, nie mam pojęcia gdzie jest. Myślałem, że przyszła do was. </div>
<div>
- Jak to jej nie ma? - Izzy prawie krzyknęła - przecież poszliście razem na spacer, byłeś cały czas przy niej. I jak, zniknęła po machnięciu czarodziejską różdżką? - zapytała z sarkazmem. Nic nie odpowiedziałem, usiadłem na brzegu ich łóżka. Zdjąłem kurtkę i popatrzyłem na nich smutnym wzrokiem - co się stało? Niall, pokłócićliście się? - Izzy przesiadła się obok i złapała moje ramię. Opowiedziałem im wszystko co się wydarzyło na naszym spacerze. Rozmowa, rzucanie śnieżkami i to jak ją zostawiłem na dosłownie kilkanaście minutek. Wiedziałem, że Izzy może być na mnie zła, bo jej zniknięcie to trochę moja wina. To ja ją wyciągnąłem na ten głupi spacer. To mi się chciało na nim wygłupiać - a dzwoniłeś do niej, w ogóle odebrała? - i tu ponownie się zawiodłem na swojej pomysłowości. Nie wpadłem na to, by do niej zadzwonić. Szybko wyciągnąłem telefon z kieszeni. Gdy go odblokowałem, odszukałem jej numer. Po naciśnięciu zielonej słuchawki, przyłożyłem telefon do ucha. Usłyszałem tylko, że numer jest poza zasięgiem. </div>
<div>
- Nic, cisza. Po raz kolejny kompletna cisza. Już nie wiem co mam robić - schowałem twarz w dłoniach - a jeśli coś się jej stało? - powiedziałem płaczliwym głosem. Nie uzyskałem odpowiedzi. Spojrzałam na nich. Harry stał zamyślony przy oknie i patrzył się tam jakby coś chciał wypatrzyć. Za ten czas zdążył się już ubrać. Izzy siedziała i patrzyła się nieobecnym wzrokiem w podłogę. </div>
<div>
- Idziemy jej poszukać. Na pewno gdzieś jest, po prostu poszła się przejść albo może zjeść do miejscowej knajpki. Na pewno ją znajdziemy - wstała i zaczęła ubierać kurtkę. Z Harrym uczyniliśmy to samo. Nie odzywaliśmy się. Jak Izzy coś zarządziła to lepiej było robić to co karze. A nie był to głupi pomysł. Hope jest dla mnie ważna. I czuję się winny jej zniknięcia. Naprawdę. Nie zwlekaliśmy. Wyszliśmy szybko z ich pokoju. Gdy Harry zamykał drzwi, ja podszedłem do pokoju mojego i Hope, by go zamknąć. Zajrzałem jeszcze do niego na wszelki wypadek. Niestety na marne. Gdy pozamykaliśmy, skierowaliśmy się do klatki schodowej. W ręku trzymałem telefon. Próbowałem się jeszcze do niej dodzwonić, lecz bez skutków. Wyszliśmy z hotelu i skierowaliśmy się w stronę pobliskich sklepów. Nie było teraz takiego ruchu jak poprzednio. Postanowiliśmy się rozdzielić. Mi przypadła knajpka, w której dziś jedliśmy i jej okolice. Miałem wielką nadzieję, że ją tam znajdę. Może poszła coś zjeść? Chyba niezbyt realne. Bo niestety tam też jej nie było. Myślałem nad możliwymi miejscami jej pobytu. Hotel sprawdziliśmy. Szukałem jej też w miejscu gdzie ją zostawiłem. Jeśli jej tu nie ma to już nie wiem co robić. Najbardziej mnie zastanawia czy nic jej nie jest. Czy jest bezpieczna. Nie chciałbym, żeby stała jej się krzywda. Nie mojej Hope. Ona nie zna zbytnio okolicy. A jeśli się zgubiła i nie ma zasięgu. Nie zadzwoni. A mrok już dawno nastał. Moje przemyślenia przerwał smutny głos Izzy:</div>
<div>
- Nie ma jej. Harry też jej nigdzie nie widział - oparła się o murek, na którym przesiadłem. Nie zważałem na to, że pokrywa go śnieg. Nie to się teraz liczyło, tylko Hope - obawiam się, że chyba musimy powiadomić o tym rodziców...</div>
<div>
- Jeszcze nie. Poczekaj chwilę - przerwałem jej. Wpadłem jeszcze na jeden pomysł. Ostatnia szansa - masz może numer telefonu do Patcha? - zapytałem. Przytaknęła głową - to świetnie. Zadzwoń do niego. Jest miejscowy, może ją widział - mimo, że nienawidziłam gościa to i tak każda pomoc się liczy. Chwila... w knajpce zachowywał się dosyć normalnie, jakby wczoraj się nic nie wydarzyło, lecz cały czas zerkał na Hope. Szczerze mówiąc to się na nią gapił bez przerwy. Denerwowało mnie to, ale nie chciałem wszczynać kłótni. Teraz zastanawia mnie to czy nie miał nic wspólnego ze zniknięciem Hope. Nie, nie. To raczej niemożliwe.</div>
<div>
- Zadzwonię. Tylko znajdę numer - wyjęła urządzenie z kieszeni kurtki i coś kliknęła. Po chwili miała telefon przy uchu. Chwilę stała i czekała chyba, aż ktoś odbierze - cześć Patch, tu Izzy, mam sprawę. Miałeś może kontakt z Hope...yhyy...nie widziałeś jej...no nic, dzięki za pomoc...a i jeszcze jedno, gdybyś ją spotkał lub widział to mógłbyś dać znać...po prostu się o nią martwimy...dziękuję jeszcze raz, do zobaczenia - po słowach Izzy domyśliłem się, że nic się nie dowiedzieliśmy.</div>
<div>
- Już nie wiem co robić - spuściłem głowę - czemu jej nie ma? Przecież nie miała powodu. </div>
<div>
- Wróćmy do hotelu, może tam jednak ją znajdziemy - Harry, na którego wcześniej nie zwróciłem uwagi odezwał się. - Poza tym zrobiło się zimno. Izzy widzę, że się trzęsiesz. Nie ukryjesz tego.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<h4 style="text-align: center;">
Isabella</h4>
</div>
<div>
Byłam w totalnym szoku. Jak ten idiota mógł zgubić moją siostrę?! To wprost niedorzeczne!</div>
<div>
Wróciliśmy do hotelu w ponurych nastrojach. Cały czas świdrowałam Nialla spojrzeniem. Jak można być tak tępym, żeby zgubić swoją dziewczynę?!</div>
<div>
- Izzy - podjął blondyn gdy znaleźliśmy się już w moim i Stylesa pokoju - dzwonisz do rodziców?</div>
<div>
- Nie mam wyjścia. - Usiadłam na łóżku i zaczęłam bawić się komórką. Bałam się. Bałam się reakcji rodziców. Co ja im mam powiedzieć? "Hej, Hope gdzieś zginęła, przyjedźcie tu"? - Boję się... - wyszeptałam.</div>
<div>
Harry usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Strach, który się we mnie kumulował nie dał mi nawet odepchnąć chłopaka od siebie. </div>
<div>
- Wiem, że to nie będzie łatwe, ale to ty musisz zadzwonić. - Spojrzał na mnie i odgarnął pojedyncze włosy spadające mi przed oczy. Chciało mi się płakać. Hope nie ma, mam ochotę zabić molestującego mnie Stylesa, ale nie mam fizycznej siły! - Im szybciej to zrobisz, tym lepiej dla Hope/<br />
- Tak - wstałam. - Dobra, dzwonię. - Tak naprawdę nie chciałam dzwonić. Wolałam, żeby to na przykład Niall zatelefonował. Jednak to było niemożliwe. Żeby czuć się pewniej wyszłam do pokoju Nialla i zadzwoniłam.<br />
Powiedzieć o rodzicach, że byli zaszokowani, to jak powiedzieć, że bolid jeździ.<br />
Wróciłam do chłopaków ze łzami na policzkach i trzęsącymi się dłońmi. Horan od razu do mnie doskoczył i czekał na relacje.<br />
- Kazali zadzwonić na policję - wyrzuciłam z siebie bez grama najmniejszej emocji. - Wsiadają w auto i przyjeżdżają.<br />
Usiadłam na łóżku z telefonem w dłoniach. Dopiero wtedy zorientowałam się, że nawet nie zdjęłam kurtki. Nie miałam jednak do tego głowy.<br />
- Izzy? - Poczułam szturchanie Harry'ego. - Czy Hope mówiła ci coś o tym gościu z klubu?<br />
- Tak, to był Patch - spojrzałam na kędzierzawego. Liczył, że powiem coś więcej, jednak nie miałam zielonego pojęcia, co mogę dodać.<br />
- I pewnie domyślasz się, że to on porwał Hope? - Skinęłam jedynie głową. To było oczywiste. - To dlaczego przyprowadziłaś go dzisiaj do knajpy?<br />
- A co ja?! Jasnowidz?! - Zerwałam się na równe nogi. - Nie miałam wcześniej przed oczami jego zdjęcia, żeby wiedzieć jak go zobaczyłam "O! to ten psychol z klubu!". </div>
<div>
- Ale po co go do cholery przyprowadzałaś? - Hazz najwyraźniej był wściekły.<br />
- Bo był mi winny zwrot kasy za pralnie? Bo był miły?<br />
- Boże, Izzy! Tacy ludzie są mili. Oni chcą zdobyć twoje zaufanie. Jesteś naiwna... - Potarł dłonią kark. - I do tego głupia.<br />
Nie wytrzymałam. Miarka się przebrała.<br />
- Ty skończony dupku! - ruszyłam w stronę chłopaka z zaciśniętymi pięściami. Już miałam się na niego rzucić, gdy Niall złapał mnie w pasie i odciągnął od Stylesa.<br />
- Isabella, uspokój się... - Oparł dłonie na moich ramionach i spojrzał mi w oczy. - To nic nie da.<br />
- Też masz mnie za głupią idiotkę?! - odsunęłam się i przez chwilę patrzyłam na nich. O nie...<br />
Wyciągnęłam moją walizkę i zaczęłam wrzucać do niej wszystkie moje rzeczy. Blondyn próbował mnie powstrzymać jednak miałam w głębokim poważaniu jego prośby.<br />
Już po kilku minutach byłam gotowa do wyjścia. Zgarnęłam jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy i bez słowa pożegnania wyszłam z pokoju.<br />
Na dole wypytałam recepcjonistkę, jak dotrę na najbliższy dworzec i wyszłam na zewnątrz. Całkiem sprawnie znalazłam dworzec i wykupiłam bilet do Londynu.<br />
Po kilkunastu minutach czekania nadjechał mój pociąg. Wsiadłam do niego bez chwili zawahania. Chyba będę musiała zmienić szkołę. Nie chcę mieć z tymi debilami nic do czynienia.<br />
Pociąg ruszył, a ja zostawiłam wszystkie problemy za sobą.<br />
<br />
<h4 style="text-align: center;">
Hope</h4>
</div>
<div>
Przytłaczająca cisza rozsadzała mnie od środka. Słyszałam tylko swój oddech i bicie serca w uszach. Było mi zimno. Potwornie zimno. Szopa, w której mnie przetrzymywał była naprawdę nieszczelna. Wiatr muskał moje nogi pomimo grubych spodni i kozaków. Chciałam krzyczeć, jednak miałam zakneblowane usta, a i tak nikt by mnie nie usłyszał. Miejsce, w którym stał dom Patcha był na totalnym odludziu.</div>
<div>
Byłam tak potwornie zmęczona...</div>
<div>
<i>Oby Niall i reszta mnie szukali...</i></div>
<div>
Usnęłam na siedząco.</div>
<div>
<br /></div>
<h2 style="text-align: center;">
<i>~ 2 komy = po 10 dniach next ~</i></h2>
<div style="text-align: center;">
<i>____________________________________________</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>V: Teraz taka mała zmiana... Jednak potrzebujemy trochę czasu, żeby coś napisać. Co sądzicie o rozdziale? Jak oceniacie postawę NIalla? A Izzy?</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>Co z Hopey?!</i></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: center;">
<i>LA: </i></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<i>Chwilowo dodaję sama, choć perspektywę Nialla napisała LA. Ostatnio otrzymałam od niej informację, iż rezygnuje, jednam miejmy nadzieję, że zmieni jeszcze swoje zdanie. Może jakoś zachęcicie ją do dalszej pracy jakimś motywującym komentarzem? Vicky xx</i></div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
Anonymousnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-27001079029988258392015-12-29T21:09:00.000+01:002015-12-29T21:12:01.273+01:00Rozdział 22<h4 style="text-align: center;">
<i>Dziękujemy za ponad 10K wyświetleń!</i></h4>
<h2 style="text-align: center;">
<i>Jesteście wspaniali <3</i></h2>
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikTS5uZhAAtIBP_iIfq7mN2qmJaU30TfyiWvlaVNFa8qs3y3OLNJV3f_SPmmBbrgr_ze0_UO0qUSuE3QRVVov3d6BY5bKS6zMdaumqUmjGOOi0D4W_up_VdlHCMoIfGaaW9iqVEPxIofl2/s1600/tumblr_mcu4mlLE0D1qjedtg.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikTS5uZhAAtIBP_iIfq7mN2qmJaU30TfyiWvlaVNFa8qs3y3OLNJV3f_SPmmBbrgr_ze0_UO0qUSuE3QRVVov3d6BY5bKS6zMdaumqUmjGOOi0D4W_up_VdlHCMoIfGaaW9iqVEPxIofl2/s1600/tumblr_mcu4mlLE0D1qjedtg.gif" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
<h2 style="text-align: center;">
</h2>
<h4 style="text-align: center;">
Isabella</h4>
Po tym, co opowiedziała mi Hope, byłam lekko przerażona. Jakiś pieprzony zboczuch kręcił się w kurorcie, a my, jedne z atrakcyjnych samiczek, do obrony miałyśmy Nialla, który może coś wiedzieć o bójkach a nie musi; i lalusiowatego Harry'ego. <i>Szczerze? Lepiej od razu zafundować sobie </i><i>kulkę w łeb. </i><br />
Ale pomimo wszystko, byłyśmy skazane na łażenie po kurorcie w tak zimny grudniowy dzień.<br />
- Chłopaki! Litości... - wysapałam opierając się dłonią o murek oddzielający szlak od hali dla owiec, który był wtedy pokryty najprawdopodobniej grubą warstwą śniegu. - Moje nogi odpadają...<br />
- Mówiłem ci - Harry zaczął się śmiać - że na takie wyprawy nie zakłada się szpilek.<br />
Cała ekipa wybuchnęła salwą śmiechu, ale mi nie było tak wesoło. <i>Odpadają mi </i><i>kostkiiii!!!</i><br />
- To są botki z limitowanej edycji! - Trzeba bronić swojego. <br />
Z racji, że moje nogi chciały odpaść, w niewytłumaczalny sposób wciągnęłam swój wielmożny tyłek na murek i głośno wypuściłam powietrze. <br />
- Z limitowanej edycji o nazwie wyprzedaż - skwitowała Hope, bezczelnie rujnując moje ego. <br />
Westchnęłam bo nie miałam większych szans na zwycięstwo w tym starciu, troje na jednego.<br />
- Tak czy siak - podjęłam - do hotelu o własnych nogach nie zajdę. - Wychyliłam się ostro do tyłu, a że grawitacja również postanowiła mi dokopać, spadłam z murku i wylądowałam na bielutkiej łące.<br />
Zza płotu usłyszałam śmiechy moich jakże kochanych towarzyszy.<i> Jakby co, zawsze mogę powiedzieć, że było to zabójstwo w afekcie... </i>Po chwili wychyliła się do mnie Hope, zasłaniając usta.<br />
- No śmiej się! Śmiej się śmiało. Niech wszyscy się ze mnie śmieją! - Usiadłam i zaczęłam strzepywać z siebie śnieg. - Nawet niech afrykańskie kangury się ze mnie śmieją!<br />
- Kangury są z Australii! - Usłyszałam rozbawiony głos Harry'ego.<br />
- To.. To wyglądało... Te buty... - Mimo całej złości, śmiech Nialla sprawił, że sama zaczęłam się śmiać<i> <V: No jak się przy nim nie śmiać?>.</i><br />
Po chwili wreszcie Niall i Hary wyciągnęli mnie z tego pola. Śnieg miałam chyba wszędzie. Hope pomogła mi się w miarę otrzepać z białego puchu, który w niektórych miejscach zdążył się rozpuścić sprawiając, że robiło mi się zimno. Chcę do hotelu!<br />
- Może pójdziemy coś zjeść? - zaproponował Niall. Rzeczywiście, chyba wszyscy byliśmy głodni. Ja jednak nie zamierzałam iść pieszo.<br />
- To kto mnie niesie? - Założyłam ręce na piersi i uśmiechnęłam się podstępnie.<br />
- Że też nie ma tu Calluma... - westchnęła Hopey kierując wzrok ku niebu. Po chwili spojrzała to na mnie, to na Nialla, to znów na mnie i potem na Harry'ego. Na jej twarzy pojawił się chytry uśmieszek. <i>O nie..</i>. - Harry, będziesz tak łaskawy i weźmiesz tą królewnę na swe silne ramiona?<br />
<i>No chyba cię coś boli siostrzyczko... </i><br />
Harry uśmiechnął się do mnie tym samym uśmiechem co Hope.<br />
- A wiecie co? Już się dobrze czuję, przejdę się - ruszyłam kulejąc na jedną nogę. - Idziecie? - Odwróciłam się nie przerywając marszu. A że nie zauważyłam zaspy, znów wylądowałam na ziemi. Co za dzień!<br />
<div>
- Chodź tu - Styles złapał mnie na nadgarstki i podciągnął do góry. Sam otrzepał mnie ze śniegu i wziął na barana. Po chwili dołączyli do nas Hope z Niallem trzymający się za ręce.<i> Słodkie. </i><br />
Po drodze ludzie zerkali na naszą czwórkę z uśmiechem musieliśmy wyglądać naprawdę ciekawie. <i>Zakochana para i dwoje debili u boku. Uroczo.</i><br />
Na dole Hazz odstawił mnie na grunt. Wbrew pozorom takie noszenie przez Stylesa dawało poczucie bezpieczeństwa. Jest lepiej zbudowany od Underwooda więc nie musiałam się obawiać czy nie zaliczymy razem gleby.<br />
- Kto będzie tak dobroduszny i pójdzie mi po plastry na odciski? - uśmiechnęłam się uroczo jednak moi towarzysze już wchodzili do najbliższej restauracji.- Okey, już się tak o mnie nie martwcie! - zawołałam za nimi z ironią. - Sama się przejdę.<br />
Apteka była niedaleko więc już po chwili znów stałam na głównej ulicy miasteczka z paczką plastrów. Ruszyłam w stronę knajpki, w której moi bliscy najprawdopodobniej szykowali się do składania zamówień. <i>Oby zamówili mi frytki i wielkiego hamburgera.</i><br />
Nie uszłam jednak daleko ponieważ jakiś skończony palant wylał na mnie, a dokładniej na moją jasną kurtkę, gorącą kawę.<br />
- Czy ciebie człowieku do reszty popierdoliło?! - Zaatakowałam.<br />
- Nie sądzę - brunet najwyraźniej nie widział problemu w tym, że upaćkał mi kurtkę swoją obrzydliwą kawą. Myślałam, że go tam rozerwę. - Nie zauważyłem cię jak szłem* po prostu! - Chyba moja mina mordercy go wkurzyła.<br />
- Szłeś*? Widziałam jak odepchnąłeś się od tamtej ściany - wskazałam palcem na wspomniane - i z jaką premedytacją kierowałeś się w moją stronę z tym wstrętnym kubkiem! - To była prawda. To całe oblanie to nie był czysty przypadek. Gdyby to było możliwe, z moich uszu ulatniałaby się gorąca para, niczym w kreskówce.<br />
- Sugerujesz, że oblałem cię specjalnie? - Uniósł brew przez co wyglądał naprawdę dobrze. Ale nie było to miejsce i czas.<br />
- Tak! - Tupnęłam w miejscu.<br />
Chłopak podrapał się po karku i rozejrzał dookoła.<br />
- Niedaleko jest pralnia. Oddamy twoją kurtkę i będzie po problemie. - Uśmiechnął się promiennie. - Przy okazji, jestem Patch - wyciągnął w moją stronę dłoń.<br />
- I myślisz, że będę szła bez kurtki po dworze? - Uniosłam brwi. - A tą rękę to sobie w kieszeń schowaj żeby nie zmarzła.<br />
- Ależ ty jesteś nerwowa - pokręcił głową. - Może pójdziemy do hotelu, w którym się zatrzymałaś, założysz inną kurtkę, bo nie wierzę, że masz tylko tą, i pójdziemy oddać tą do pralni.<br />
- Skąd wiesz, że zatrzymałam się w hotelu? - założyłam ręce na piersi, jednak szybko tego pożałowałam. Kurtka była gorąca od kawy.<br />
- Jestem stąd więc gdybyś była miejscowa, kojarzyłbym cię, prawda?<br />
- A może przeszłam zabieg przeszczepienia twarzy?<br />
- Chyba nieudany... - Zachichotał. <i>Miarka się przebrała.</i><br />
Z całej siły wymierzyłam mu cios w ramię. Chłopak zachwiał się i odchylił do tyłu, a co najważniejsze, przestał chichotać jak mała dziewczynka.<br />
- Wybacz... - Wykrztusił trzymając się dłonią za klatkę piersiową. - Nie chciałem... Cię.. Nie chciałem cię urazić...<br />
- Przynajmniej już wiesz, że kobieta to silna płeć, Patch.<br />
<br />
- Mmm... Zawsze byłem ciekawy, jak wygląda ten hotel od środka.. - Patch rozglądał się po głównym holu jakby był w muzeum. - A tak w ogóle to dowiem się jak masz na imię? Nerwowa blondyno? - Dołączył do mnie przy windzie. Nie zamierzałam jednak przebywać z nim w ciasnym pomieszczeniu. Nawet przez kilka sekund.<br />
- Izzy, ale nie jestem łatwa**. Poza tym, przejdziemy się schodami. - Mały test.<br />
Udaliśmy się w stronę klatki schodowej. Myślałam, że brunet pójdzie za mną i będzie gapił mi się bezczelnie na tyłek, lecz on nie. Szedł na równi ze mną. Może jest w porządku?<br />
Przez moment bałam się wpuścić do pokoju, ale w końcu się przełamałam.<br />
- Mieszkasz tu z chłopakiem? - Spytał wskazując na niezbyt męskie buty Harry'ego.<br />
- Z szurniętym kumplem - wyjaśniłam. Nie chciało mi się wdawać w pogawędki na temat Stylesa.<br />
- Okey, przebieraj tą kurtkę i spadamy stąd - usiadł na łóżku. Ja za ten czas zdjęłam upaćkaną kurtkę i z wieszaka zdjęłam moją najukochańszą parkę. - Taki kumpel, że śpicie razem? - Odwróciłam się w stronę Patcha. Poczułam się zmieszana.<br />
- To wina podstępu - wzruszyłam ramionami.<br />
<br />
Po oddaniu kurtki do pralni postanowiłam jednak zabrać Patcha ze sobą do restauracji. W pewnym sensie chciałam utrzeć nosa Hope, która strasznie chciała mnie swatać z Hazzą, który był tego świadomy bardzo zadowolony z takowego faktu. Sam Patch bardzo się ucieszył. W sumie należała mu się jakaś rekompensata za to "prawie-pobicie".<br />
- Hej lamusy! - Zawołałam na pół sali. Wszyscy z na wpół opróżnionymi talerzami spojrzeli na mnie.<br />
- Dłużej się nie dało? - Harry oparł twarz na dłoni.<br />
- Dało się. To że w ogóle przyszłam to tylko i wyłącznie moja dobroduszność. - Uśmiechnęłam się z przesadnią słodyczą. - Miałam małą awarię.<br />
- No właśnie - podjął Niall. - Przebrałaś się. Czy coś się stało? Jakieś święto? Ktoś umarł? - Zaczął się śmiać na co Hope i Harry zawtórowali.<br />
- Nie śmiej się tak Horan bo ci resztka sałaty wyleci na talerz z powrotem. - Nialler oczywiście zamknął paszcze i się oburzył. - Poznajcie kolegę, przez którego troszeczkę mi się przedłużyło. - Jak na zawołanie pojawił się obok mnie Patch.<br />
Wiedziałam, że zareagują zaskoczeniem, ale tego się nie spodziewałam: Harry prawie zadławił się colą, którą właśnie popijał; Hope zrobiła wielkie oczy; a Niall cały poczerwieniał.<br />
Poczułam się odrobinkę zmieszana, jednak nie wypadało mi zachować się jak skończona debilka.<br />
- Poznajcie Patcha - skinęłam głową w stronę bruneta. - Patch, poznaj moich przyjaciół, Niall, Harry i moja siostra, Hope - przy tych słowach na każdego wskazałam.<br />
Mój nowo-poznany towarzysz uśmiechnął się i wyciągnął dłoń do oniemiałej trójcy.<br />
Jako pierwsza z transu wyrwała się Hopey. Wstała od stolika i złapała mnie za łokieć.<br />
- Możemy pójść do łazienki? - Nie miałam innego wyjścia jak iść z siostrą.<br />
Kiedy wreszcie znalazłyśmy się w małej, ale za to przytulnej łazience, moja siostra zatrzasnęła za nami drzwi i z groźną miną rzuciła się na mnie.<br />
- Hope, ogarnij się! - odepchnęłam ją. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takiej furii. <i>O co jej chodzi? Czemu tak reaguje?</i> - Co ci jest?<br />
- Sprowadziłaś do nas psychopatę! </div>
<div>
<h4 style="text-align: center;">
Hope</h4>
</div>
<div>
To co zrobiła Izzy było okropne. Jak mogła sprowadzić nam tego Patcha na głowę?! Przecież jej opowiadałam... W restauracji cały czas rozmawiała z Patchem, pomimo moich ostrzeżeń w łazience. </div>
<div>
Niall wymyślił, żeby iść na romantyczny spacer po okolicy. Nie był to nawet taki głupi pomysł pomijając fakt, że temperatura na zewnątrz była wtedy zniechęcająco niska. Ale cóż mi pozostało jak nie zgodzić się? Jak mogłam odmówić tym niebieskim oczom? Poza tym chciałam uwolnić się od Isabelli, na którą wręcz nie mogłam patrzeć.<br />
Do spaceru szczególnie zachęcał mnie fakt, iż chłopak wspomniał, że ma dla mnie małą niespodziankę, ale musimy znaleźć się w odpowiednim miejscu, żeby mi to jak twierdzi pokazać. Zaciekawiło mnie bardzo to co kombinuje. Imponuje mi to i czasem nie mogę uwierzyć,że Niall Horan - najprzystojniejszy, najzabawniejszy i najmilszy chłopak w szkole - jest moim chłopakiem. To wręcz niewiarygodnie! Zadaję sobie codziennie pytanie, dlaczego on jeszcze ode mnie nie uciekł? Przecież nie ma we mnie nic wyjątkowego. Zwykła dziewczyna z marzeniami niemożliwymi do spełnienia. </div>
<div>
- Gotowa? - zapytał mnie Niall. Staliśmy przy wyjściu z pensjonatu. Znaczy ja tylko stałam. Czekałam, aż Niall wróci bo poszedł jeszcze po coś do pokoju. Jego melodyjny głos wyrwał mnie z zadumy. Jak zawsze wyglądał perfekcyjnie. Miał nałożoną czapkę na głowę, a tylko postawiona grzywka wystawała spod niej. Jak zwykle idealnie ułożona. To dodawało mu to uroku i sprawiało, że każdego dnia zakochiwałam się w nim jeszcze bardziej. - Hope - pomachał mi dłonią przed twarzą - ziemia do Hope - zaśmiał się. Po tym geście zorientowałam się, że przez ten czas przyglądam się mu i nie odpowiadam. </div>
<div>
- Jestem gotowa. Idziemy? - Niall spojrzał na mnie zdezorientowany lecz po chwili sam wyrwał się ze swojego transu. </div>
<div>
- Idziemy - złapał mnie za rękę. Wyszliśmy, a powiew zimnego wiatru spowodował pojawienie się na mojej skórze gęstej skórki.<br />
Na początku szliśmy w ciszy. Dało mi to możliwość rozmyślania nad swoim życiem. Kończył się rok, niedługo ostatnia klasa, a ja nadal nie wiem co chcę robić w życiu. <i>To takie trudne. Jest to decyzja na całe życie. </i></div>
<div>
- Hope, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spojrzałam na Nialla. Nawet nie wiedziałam, że coś mówi... Na jego twarzy błąkało się zdziwienie, rozczarowanie, smutek? - Co się dzieje? O czym tak myślisz? - westchnął. </div>
<div>
- O niczym ciekawym - wzruszyłam ramionami.</div>
<div>
- Hope - zatrzymał się. Uczyniłam to samo. - Przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć - w jego oczach zauważyłam troskę. </div>
<div>
- Myślę o przyszłości - odwróciłam głowę, nawet nie widząc w tym żadnego sensu. </div>
<div>
- A konkretniej? - złapał mnie za podbródek delikatnie i obrócił twarz tak, abym mogła patrzeć w jego oczy.</div>
<div>
- O zakończeniu szkoły, studiach, pracy i... o nas - ostatnie nieśmiało wyszeptałam. </div>
<div>
- Hope - złapał moją brodę i lekko ją uniósł. - O co chodzi? Czemu tak zawzięcie o tym myślisz? Zadręczasz się niepotrzebnie.- Miałam mętlik w głowie. <i>Sama nie wiem co się ze mną dzieje.</i></div>
<div>
- Codziennie się zastanawiam. Dlaczego ze mną jesteś? Masz tyle pięknych dziewczyn wokół siebie. Piękniejszych ode mnie - sama nie wiem skąd pojawiły się u mnie takie myśli. I skąd znalazłam tyle odwagi, żeby one wyszły na światło dzienne - czemu nadal tkwisz w związku ze mną? - W moich oczach pojawiły się łzy. </div>
<div>
- Cóż za myśli przychodzą ci do głowy? Hopey, skarbie - przyciągnął mnie do siebie i przytulił. - jesteś piękna i nie próbuj nawet zaprzeczać. A na inne dziewczyny nie patrzę. Czy kiedykolwiek złapałaś mnie na gapieniu się na inne? - Zaprzeczyłam głową. - No właśnie. Liczysz się dla mnie tylko ty. Pamiętaj, kocham Cię i nigdy, przenigdy Cię nie zostawię.</div>
<div>
- Też Cię bardzo kocham. - odsunął się ode mnie i czule pocałował. Był to jeden z najsłodszych pocałunków jakie kiedykolwiek przeżyłam, a w gruncie rzeczy nie przeżyłam przez ostatnie lata żadnego.<br />
Po tych słowach byłam pewna uczuć Nialla. Gdy się ode mnie oderwał, schylił się niespodziewanie i rzucił we mnie śnieżką. Nim przetworzyłam to co przed chwilą zrobił, zaczął uciekać. Zrobiłam dość sporych rozmiarów białą kulę i pobiegłam za nim. Nie mogłam utrzymać równowagi jak zobaczyłam, że Niall potyka się o własne nogi i przewraca.</div>
<div>
- Może zamiast się śmiać to mi pomożesz? - wystawił w moją stronę rękę. Tak trochę go nie posłuchałam i rzuciłam prosto w jego twarz moją śnieżkę. Przestrzeń wokół nas wypełnił mój ponowny wybuch śmiechu.<br />
Ale nie chciałam być tą nieuprzejmą, więc złapałam jego dłoń. Jednak zamiast go podnieść, zostałam przez niego pociągnięta w dół. Upadłam na jego tors, lecz nie pozostałam w tej pozycji zbyt długo. Niall przewrócił nas tak, że teraz znajdowałam się pod nim. Czułam zimno topniejącego pode mną śniegu.<br />
Chciałam się stamtąd wydostać, ale Horan skutecznie mi to uniemożliwiał. Wziął pomiędzy palce śnieg i posypał nim moją twarz. Wtedy miarka się przebrała, Zgromadziłam swoje potajemne siły i zrzuciłam go z siebie. Wstałam chyba zbyt gwałtownie i straciłam równowagę. Szybko jednak się ocuciłam i ruszyłam przed siebie.</div>
<div>
- Hope! Gdzie idziesz? - usłyszałam za sobą. Nie odwróciłam się, byłam na niego zła. - Czekaj, przecież mieliśmy - podbiegł i stanął przede mną - iść na spacer, miałem Ci coś pokazać - zrobił smutne oczy, a mi cała nagromadzona złość przeszła, jednak postanowiłam się z nim podroczyć - powiedz coś - spojrzał na mnie błagalnie, ale nie dawałam za wygraną. Patrzyliśmy się na siebie, lecz po chwili Niall... ukląkł? - Hope, czy wy...</div>
<div>
- Niall, co ty robisz? - przerwałam mu.</div>
<div>
- Nie przerywaj - przybrał poważny wyraz twarzy - co ja miałem? A! Hope, błagam Cię o wybaczenie - złożył ręce jak do modlitwy - wiem, że zrobiłem źle, ale ja nie przeżyję bez Ciebie choćby minuty - złapał moje dłonie i ucałował. A ja stałam z otwartymi ustami ze zdziwienia i myślałam nad tym co przed chwilą się stało. <i>To jakieś żarty. </i></div>
<div>
- Niall, nie żartuj. Wstawaj, bo przemokniesz i się rozchorujesz i lipa z wycieczki. Popsujesz sobie tylko humor.</div>
<div>
- Ale mi wybaczyłaś? - nadal pozostał w tym samym miejscu.</div>
<div>
- Nie mam Ci czego wybaczać. Przestań się już wygłupiać - trzymając jego dłonie pociągnęłam go, dając mu tym znak, żeby wstał. Uczynił to. - Idziemy?</div>
<div>
- Kocham Cię, kocham, kocham - z każdym słowem składał na moich ustach krótkie pocałunki. Takie małe gesty, a jednak uszczęśliwiają człowieka. - Idziemy, muszę Ci to w końcu pokazać, a zaraz nam się ściemni do reszty.</div>
<div>
Ruszył, a ja starałam się dotrzymać mu kroku. Szliśmy trzymając się za ręce. Nasza droga nie zajęła zbyt dużo czasu. Aż całe pięć minut! W końcu jednak Niall zatrzymał się. - Zostań tutaj i zamknij oczy, zaraz do Ciebie wrócę - przytaknęłam i zakryłam oczy dłońmi. - Tylko nie podglądaj! - Zaśmiał się. - Zajmie mi to góra dziesięć minut. - <i>Aż tyle?! </i></div>
<div>
Nie mogłam się doczekać powrotu Nialla. Dla zabicia czasu zaczęłam nucić melodię piosenki, której tytułu jak na złość nie mogłam sobie przypomnieć. Po chwili jednak poczułam ręce oplatające moją talię. Uśmiechnęłam się mimowolnie. </div>
<div>
- Tak szybko? - zapytałam. Nie uzyskałam jednak odpowiedzi. Spróbowałam jeszcze raz. - Mogę otworzyć oczy?</div>
<div>
- Oczywiście, że możesz, kotku - tego się nie spodziewałam.<i> Patch... Jak on się tutaj znalazł? </i></div>
<div>
- Jak nas znalazłeś? - w odpowiedzi tylko się zaśmiał. Przestraszyłam się tego, dlatego krzyknęłam - Niall! - zasłonił mi usta.</div>
<div>
- Jeśli chcesz przeżyć do jutra lepiej nie krzycz - z kieszeni wyciągnął... nóż?! - zrozumiałaś? - przytaknęłam - No i prawidłowo - bałam się go i to bardzo, nie wiedziałam za bardzo do czego jest zdolny, wolałam być mu posłuszna - A teraz idziemy - spróbowałam ostatniej szansy ucieczki, ale mi się nie udało, trzymał mnie w mocnym uścisku, a poza tym ten nóż - Mam nadzieję, że to się nie powtórzy, A! I od teraz masz się mnie słuchać, więc chodź szybko i się nie odzywaj - posłuchałam jego 'rozkazu'. Szłam obok posłusznie, ale cały czas się bałam. <i>Nie wiem jakie ma zamiary.</i> <i>Jedyne wyjście to pozostawienie po sobie jakiegoś śladu</i>. Rzuciłam po drodze na śnieg swoje rękawiczki i chusteczki, które niepostrzeżenie wyciągnęłam z kieszeni. Pozostała mi tylko nadzieja, że szybko mnie znajdą.<br />
<br />
* błędy robione specjalnie<br />
** imię Izzy wymawia się tak samo jak easy - łatwy. Stąd taki mały paradoks, o ile można to tak nazwać.</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<i><br /></i></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<i>LA: To się teraz porobiło... Jak myślicie, co będzie dalej? Czy Hope wyjdzie z tego cało? Piszcie w komentarzach swoje przemyślenia na ten temat. Mam nadzieję, że kolejny rozdział się spodobał. Do następnego ;)</i><br />
<i><br /></i>
<i>V: Ile umołszyn w jednym rozdziale! Patch... Hm... Umie się gościu maskować!</i><br />
<i>obczajcie go xD</i><br />
<i>><a href="http://40.media.tumblr.com/tumblr_lybr7xp31R1r5hdtro1_500.jpg">Patch</a>></i><br />
<i>taaak nie wysiliłyśmy się na szukanie ^^</i><br />
<i>Ale co to będzie?! *oczy przerażenia*</i><br />
<i>Co z Hopey?!</i><br />
<i>Do następnego ziaby xx</i></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-42372102492945437692015-11-11T20:16:00.000+01:002015-11-11T20:16:07.430+01:00Rozdział 21<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>Hope</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Harry rzucił pomysł pójścia do klubu. Byłam temu przeciwna bo nie lubiłam zbytnio takich miejsc. A Izzy? Usłyszała słowo "klub" i już pobiegła szykować kreację. A jeszcze wcześniej była obrażona na... właściwie nie wiem na kogo, ale była. </div>
<div style="text-align: left;">
Wracając, szliśmy właśnie do tego klubu, według naszego lokatego informatora, najlepszego w okolicy. Chłopaki dyskutowaliśmy, Izzy podskakiwałam w kusej różowej sukience i swojej parce, która nijak nie pasowała do reszty stroju, a ja szłam i trzęsłam się z zimna. Ucieszyłam się w środku, gdy Harry oznajmił, że jesteśmy na miejscu. Już na wstępie poczułam zapach alkoholu i papierosów, czego wręcz nienawidziłam. Skierowaliśmy się od razu do baru. Chłopaki zamówili po piwie, a Izzy zamówiła mi i sobie jakieś drinki. Ledwo wzięłam jeden łyk, a ona była gotowa zamówić kolejnego. Mojej kochanej siostrzyczki nie znałam od tej strony.</div>
<div style="text-align: left;">
- To co, idziemy tańczyć? - zapytał Harry.</div>
<div style="text-align: left;">
- Z Tobą? Nigdy - Izzy zarzuciła teatralnie włosami. - Ja tu na razie zostaje, muszę dokończyć drinka.- podniosła swój kieliszek z jakąś różową mieszanką wybuchową.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dokończyć czy zamówić kolejnego? - zapytałam z ironią. </div>
<div style="text-align: left;">
- A co Cię to obchodzi? - Rzuciła mi dziwne spojrzenie. Uniosłam ręce w geście obronnym. <i>Alkohol ją wkurzył, moje słowa czy obecność Harry'ego?</i></div>
<div style="text-align: left;">
- Lepiej chodźmy na ten parkiet, zaszalejemy - mrugnął do mnie Niall. - A Ty tu zostań i się z nią użeraj - szepnął do Harry'ego, co jednak usłyszałam, ponieważ stałam na tyle blisko.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wszystko słyszałam - powiedziała Izzy. Niall, aż znieruchomiał. </div>
<div style="text-align: left;">
- Nie martw się, to będzie dla mnie sama przyjemność - odpowiedział z wyraźnym sarkazmem Hazz.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tsa, jasne - <i>Jeśli ona będzie tyle piła, to my zaraz ja stąd wyniesiemy nieprzytomną.</i><br />
- No już, idźcie tańczyć - Styles popchnął nas w stronę głównego parkietu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Myślę, że powinnam jej popilnować, żeby więcej nie piła. Przecież ona się wykończy - powiedziałam do Nialla, kiedy kierowaliśmy się w stronę parkietu. </div>
<div style="text-align: left;">
- Jest prawie dorosła. Wie co robi - uśmiechnął się miło - a teraz przestań się zamartwiać i zabaw się trochę. - cmoknął mnie w policzek na co mimowolnie zachichotałam.</div>
<div style="text-align: left;">
Niall to nawet dobry tancerz. Cały czas się śmialiśmy jak któreś z nas popełniło błąd przy którymś z kroków. Często mu deptałam po stopach, a on przy okręcaniu mnie puszczał mnie w najmniej odpowiednich momentach przez co prawie się przewracałam.To jednak wywoływało u nas jeszcze większe salwy śmiechu. </div>
<div style="text-align: left;">
Przetańczyliśmy z trzy, może cztery piosenki, dopóki nie usłyszeliśmy: </div>
<div style="text-align: left;">
- Odbijany - nim się zorientowaliśmy za rękę złapał mnie jakiś obcy chłopak. W szybkim tempie znalazł się na miejscu Nialla. Chciałam się wyrwać i stamtąd pójść, ale trzymał mnie zbyt mocno.</div>
<div style="text-align: left;">
- Czy ktokolwiek pozwalał Ci dotykać mojej dziewczyny? - Niall gwałtownie odepchnął tego chłopaka na bok.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niech pomyślę... nie - uśmiechnął się dość dziwnie. Przez tą krótką wymianę zdań zdążyłam się mu dokładniej przyjrzeć. Nie wyglądał na wiele starszego od nas. Był brunetem wyższym o kilka dobrych centymetrów od Nialla.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co Ty kurwa pieprzysz? - Niall zacisnął usta w wąską linię. - I co się tak szczerzysz?!</div>
<div style="text-align: left;">
- Pieprzyć to mogę, ale Twoją dziewczynę i to naprawdę ostro - przybrał cwaniacki uśmieszek i mrugnął do mnie. Niall nie wytrzymał i po prostu rzucił się na niego, tak po prostu, na środku parkietu pełnego tańczących ludzi. Chciałam jakoś go odciągnąć, ale moja siła jest niczym w porównaniu do jego. Koło nas momentalnie, jak grom z jasnego nieba, pojawił się Harry. Na szczęście. Po chwili udało mu się rozdzielić Nialla od tego typka. Jednak mój chłopak nie dawał za wygraną, w jego oczach szalała furia.</div>
<div style="text-align: left;">
- Puść mnie, muszę skończyć to co zacząłem - krzyknął na Harry'ego.<br />
Złapałam mojego blondaska za ręce, by go powstrzymać od kolejnego ataku.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niall, spokojnie. Nie warto wszczynać tu większej bójki. Jesteśmy tu żeby odpocząć a nie przysparzać sobie problemów. A chyba nie chcesz zaprzyjaźnić się z miejscową policją?. - rozluźnił się po krótkiej chwili. </div>
<div style="text-align: left;">
- Jeszcze raz się do Ciebie zbliży to... - zacisnął dłonie w pięści i rozejrzał w poszukiwaniu bruneta. - Muszę się napić - nim zdążyłam przetworzyć to co powiedział, już go nie było. Poszedł w stronę miejsca, w którym siedzieliśmy poprzednio. Poszłam w jego ślady i po chwili siedziałam już koło niego. Przyjrzałam się mu uważnie. Nadal było widać po nim, że jest na maksa wkurzony. Obronił mnie, co oczywiście bardzo mi zaimponowało. Naprawdę, mieć takiego chłopaka to skarb.</div>
<div style="text-align: left;">
Spojrzałam w prawą stronę, gdzie wcześniej siedziała Izzy, ale teraz jej tu nie było. Wstałam i rozejrzałam się dookoła. Zauważyłam sylwetkę bardzo podobną do sylwetki mojej siostry tańczącą z kimś. Zaczęłam iść w tamtym kierunku. Tak, to była Izzy, ale nie tańczyła ona z Harrym, tylko z kimś zupełnie obcym. Ledwo trzymała się na nogach. Ale nadal próbowała zrobić jakiś efektowny krok w tańcu. Chciałam podejść do niej, ale Harry mnie wyprzedził. Złapał ją za rękę i chciał z nią odejść </div>
<div style="text-align: left;">
- Ej, nie dotykaj mnie - wyrwała swoją rękę z dłoni Harry'ego - nawet nie zdążyłam porządnie zatańczyć z tym przystojniakiem - wysłała mu buziaka w powietrzu. Rzuciłam okiem na jej partnera. Wysoki blondyn w kraciastej koszuli. Mimo, że była pijana miała rację, chłopak był przystojny.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie powinnaś tańczyć z obcym facetem. Nie znasz go i nie wiesz jakie ma zamiary. - <i>Ojcowski głos Harry'ego. To serio zabawne...</i></div>
<div style="text-align: left;">
- Ty na pewno nie będziesz mi mówił co mam robić - spojrzała na niego groźnym i, o dziwo, trzeźwym wzrokiem - nie jesteś moim chłopakiem, żeby mnie pilnować.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ale mogę nim zostać - uśmiechnął się szeroko. Dziwne, że pomimo frustracji potrafił przykleić uśmiech na twarzy.</div>
<div style="text-align: left;">
- To nie jest czas na takie żarty - przybrała poważną minę - w ogóle za kogo ty się uważasz?</div>
<div style="text-align: left;">
- Izzy, chodź już lepiej. Usiądziesz sobie. Widzę, że się ledwo trzymasz na tych nogach - nie pozwolił jej dokończyć. </div>
<div style="text-align: left;">
- Styles - warknęła - uważasz, że jestem na tyle pijana, że nie dam rady stać - założyła ręce na biodra - mylisz się. Mogłabym przetańczyć całą noc - podeszła do chłopaka, który stał i tak samo jak ja, przyglądał się całej tej sytuacji. Złapała go za rękę i zaczęła z nim ponownie tańczyć. On położył na jej biodrach ręce trochę zbyt nisko, co nie umknęło uwadze Hazzy. Wściekły już do granic możliwości Loczek, podszedł do nich i odciągnął Isabellę tym razem się nie zatrzymując. Na początku się opierała, ale po chwili zrezygnowała. W końcu nie miała wyjścia skoro Harry przerzucił ją przez ramię. Nie nadawała się już do tańczenia, a co dopiero do siłowania z silniejszym od siebie chłopakiem. A ja stałam cały czas w tym samym miejscu, popychana przez niezwracających na mnie uwagi ludzi. Byłam rozbawiona tą sytuacją. <i>Ach ta Izzy, nie pozwolę jej nigdy dotknąć tak dużej ilości alkoholu.</i> </div>
<div style="text-align: left;">
Dopiero teraz zauważyłam, że ktoś się do mnie zbliża. Był to ten sam facet, który zaczepił mnie i Nialla. Szedł i znowu się uśmiechał. <i>Co za upierdliwy typ! </i>Przestraszyłam się go, tak na serio. Nie wiedziałam do czego mógłby być zdolny. Dlatego szybkim krokiem wróciłam do Nialla, który siedział na barowym krześle i prawdopodobnie szukał mnie wzrokiem. Gdy wreszcie wychwycił mnie swoim błękitnym spojrzeniem, z jego twarzy zniknęło widoczne wcześniej napięcie. Nie widziałam nigdzie Izzy i Harry'ego. Pewnie Styles zabrał ją wreszcie do hotelu. Usiadłam koło Nialla i rozejrzałam się dyskretnie. Kilka metrów od nas, tajemniczy stręczyciel opierał się wygodnie o blat i bacznie nas obserwował. A dokładniej mówiąc, mi. Starałam się nie zwracać na to uwagi, ale za jakiś czas musiałam sprawdzić czy nadal to robi. Jego zajęcie się nie zmieniło. Nie czułam się tu zbyt bezpiecznie.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niall, możemy już wracać? - przejechałam opuszkami palców po jego dłoni.</div>
<div style="text-align: left;">
- Możemy - spojrzał na mnie podejrzliwie - wyglądasz jakoś inaczej. Masz dziwną minę. Co się stało? </div>
<div style="text-align: left;">
- Nic się nie stało. Po prostu jestem zmęczona.- westchnęłam i uśmiechnęłam się wystarczająco sztucznie by wyglądało to naturalnie. Horan dopił swojego shot'a, zapłacił i łapiąc mnie za rękę ruszył do wyjścia.<br />
<h2 style="text-align: center;">
Isabella</h2>
<div>
Obudziłam się bez otwierania oczu. To dość dziwne uczucie. Być w pełni świadomym tego co się dzieje, lecz też czuć się tak, jakby się spało. Cholerne uczucie. Ale wiedziałam, że głowa będzie mnie cholernie boleć kiedy tylko się ruszę, dlatego po prostu leżałam sobie z opuszczonymi powiekami, przytulona do ciepłej poduszeczki. <i>Nigdy więcej alkoholu. Nigdy. Jaka ja byłam głupia. Jestem głupia. Kurde. Czemu ta poduszka jest tak twarda. Zaraz! I czemu ona oddycha?!</i></div>
<div>
Zerwałam się z łóżka, jednak moje nogi były jak z waty więc zaliczyłam bliższe spotkanie w podłogą.</div>
<div>
- Cholera jasna! - syknęłam i złapałam się za głowę. </div>
<div>
- Czemu już mnie nie przytulasz, Izzy? Było tak fajnie... - Zaspany głos Harry'ego był serio seksowny, ale to co mówił, wystarczyło, żebym zdenerwowała się jeszcze bardziej.</div>
<div>
<i>Gracja, dziewczyno! Pamiętaj o gracji. </i>Usiadłam kulturalnie, poprawiłam włosy i strzepnęłam z mojej imprezowej sukienki niewidzialne drobinki równie niewidzialnego kurzu.</div>
<div>
- Tak się zastanawiam - Styles tym razem usiadł na brzegu łózka tak, że jego stopy były na linii moich kolan - jesteś tak głupiutka, że to aż słodkie, czy to jakaś inna siła sprawia, że tak mnie do ciebie ciągnie. Za każdym razem. </div>
<div>
Otworzyłam szerzej oczy i powoli odwróciłam twarz w jego stronę. Przyjrzałam mu się przez moment. Każde pasmo włosów odstawało na inną stronę, a oczy błyszczały od zaspania. Jednak miał zupełnie przytomny uśmiech. Czekał aż coś powiem.</div>
<div>
- Jesteś pojebany</div>
<div>
- I cały romantyzm szlag trafił... - burknął i rzucił się z powrotem na łóżko.</div>
<div>
<br />
- Wy małe jędze... Czemu wy mi to robicie... Ugh!<br />
- Przepraszam Izzy, ale czy możesz mi wyjaśnić co ty robisz? - Harry pukał do drzwi łazienki, w której właśnie koczowałam i użerałam się z moimi nieposkromionymi kudłami. Kac dał mi wreszcie spokój. <i>Niech żyje aspiryna!</i> Ale wracając do włosów Akurat tego dnia im się umyślało układać gorzej niż Harry'emu.<br />
- Czeszę się, a co? Musisz za potrzebą? - odwróciłam się w kierunku zamkniętych drzwi.<br />
- Nie, po prostu nawijasz coś tam pod nosem, a ja chcę się tylko upewnić, że nie mówisz do mnie. Jak wiesz, mieszkam z dwiema kobietami i w takich sytuacjach często zbieram opieprz od Gemmy, która zazwyczaj coś do mnie mówi gdy korzysta z łazienki na dole.<br />
- Wejdź bo nie zamierzam gadać z tobą przez drzwi. - westchnęłam zupełnie ignorując poprzedni monolog Stylesa. Chłopak jednak posłusznie wszedł do pomieszczenia i zajął miejsce na muszli klozetowej. <i>Ciekawie, nie powiem. </i>- Jakie plany na dzisiaj?<br />
- Myślałem, że moglibyśmy zwiedzić kurort...<br />
- A jak spadnie na nas lawina? W szczególności na mnie? - zapytałam z udawanym przejęciem. On jednak zignorował moje sarkastyczne pytanie.<br />
- Życie kobiet jest naprawdę fascynujące - mruknął Harry opierając brodę na dłoni.<br />
- Dlatego tak się za nimi oglądasz? - spojrzałam na niego z uniesioną brwią w lustrzanym odbiciu. Hazz troszeczkę się speszył.<br />
- Nie to, że oglądam. Jestem facetem.<br />
- To cię nie usprawiedliwia - mrugnęłam - Jesteś kobieciarzem i tyle.<br />
- Oj, wypraszam sobie - wstał i ruszył w moim kierunku. Miał rozbawiony i opanowany wyraz twarzy jednocześnie, choć nie wiem czy to w ogóle możliwe. <i>Wyczuwam atak...- </i>Zarzucaj mi wszystko, tylko nie to, że jestem kobieciarzem. - stanął tuż za mną i swoje dłonie oparł na moich biodrach. Lekko się spięłam, ale w sumie nie mógł mi nic zrobić. Jednak on zaczął te swoje łapska sunąć w górę. <i>O cholera! </i>- Masz łaskotki? - Po tym pytaniu zaczął mnie tak po prostu łaskotać. Niestety miałam je i już po chwili zwijałam się ze śmiechu i uczucia pewnego dyskomfortu.<br />
- Harry! Błagam... Przestań! - próbowałam się mu wyrwać, ale gdzie moja siła w porównaniu do jego?<br />
- Jak ładnie poprosisz to może, może cię zostawię. - zaśmiał się. Ze świadomością poniesionej klęski wymamrotałam:<br />
- Tak pięknie proszę..<br />
- No niech ci będzie. - westchnął i mnie puścił. Od razu zmroziłam go wzrokiem, ale jak to Harry, nie wziął tego specjalnie do siebie. - A teraz w ramach wdzięczności poproszę... - dotknął palcem swojego policzka.<br />
- Mam ci sprzedać całusa w policzek? - pokiwał głową. - Całusy sprzedaję tylko wybranym - wyszczerzyłam się. Styles udał smutek więc się ugięłam. - No ale niech ci będzie. - szybko cmoknęłam go w policzek i wybiegłam z łazienki.<br />
- Już ta godzina?! Chodźmy bo nam śniadania braknie. - naciągnęłam trampki na nogi.<br />
- A twoje włosy? - Hazz oparł się o futrynę i uniósł brwi.<br />
- Myślisz, że się nimi przejmuję? - chłopak wzruszył jedynie ramionami i pokręcił głową. - A tak w ogóle to rusz dupę i idziemy. Tamci pewnie czekają. - Wstałam przygładziłam włosy by nie wyglądać jak zjawa w Halloween i poszliśmy.<br />
<br />
- Możemy pogadać, Izzy? - Hope kopnęła mnie w kostkę, kiedy kończyliśmy jeść nasze śniadania.<br />
- Jasne, gadajcie - uśmiechnął się do niej promiennie Niall.<br />
- Ale mi chodziło, że we dwie. - Hopey posłała mu wymowne spojrzenie. Chłopaki przez chwilę patrzyli się na siebie. W końcu, po wzrokowej wymianie zdań, podnieśli swe zacne tyłki z krzeseł.<br />
- To my pójdziemy odnieść talerze... - Wybełkotał Horan. Następnie razem z Harry'm wstali i po zebraniu naczyń poszli w nieznanym mi kierunku.<br />
- Co się działo wczoraj? - Wyskoczyłam z pytaniem. Serio ciekawiło mnie co mogłam odstawiać po alkoholu. - Mam nadzieję, że nie wykorzystałam nikogo...<br />
- Spokojnie. - zachichotała. - Upiłaś się nieźle, potem tańczyłaś z jakimś przystojniaczkiem, aż w końcu rozwścieczony zazdrosny Harry zabrał cię do pensjonatu. - wyjaśniła z bananem przyklejonym do twarzy.<br />
- O cholera... - Tylko na tyle było mnie wtedy stać. - Ja nigdy nie piłam - wyszeptałam.<br />
- Nie wydaje mi się - mrugnęła do mnie.Przewróciłam oczami.<br />
- A więc o czym chciałaś ze mną pogadać?<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~ <i>Jeśli przeczytałaś/łeś - zostaw komentarz! </i>~</div>
_________________________________________________________________________________<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i style="font-weight: bold;">V: </i>I oto jest kolejny rozdział! Jak wam się podobał?? Co sądzicie o chłopaku, który zaczepił Hope? Uchylę rąbka tajemnicy: to niejednorazowe spotkanie ^^</div>
<div style="text-align: center;">
Mamy nowy szablon! Specjalnie do Better Late Than Never <3</div>
<div style="text-align: center;">
Mogę się troszkę zareklamować? Otóż serdecznie zapraszam na opowiadanie o Louisie : WATTPAD i <a href="http://the-hospital-fanfiction.blogspot.com/">BLOGSPOT</a> </div>
<div style="text-align: center;">
Pozdrowionka i do następnego xx</div>
<div style="text-align: center;">
<b style="font-style: italic;">LA: </b>Hopey ma branie, haha. Tak jak mówiła Vicky to nie koniec znajomości tej dwójki. Jak podoba się rozdział? Swoją opinię wyraźcie w komentarzach ;)<br />
Tak, więc nie będę się rozpisywać, do następnego :*<br />
<br /></div>
</div>
</div>
Anonymousnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-5493367532461055052015-10-20T21:00:00.000+02:002015-10-23T18:42:14.087+02:00Rozdział 20<h2 style="text-align: center;">
Isabella</h2>
<div>
Mimo wszystko jednak zgodziłam się na wyjazd z Hope, Niallem i Harry'm w góry. Nie byłam zbytnio przekonana co do tego całego sylwestrowego wypada, ale zdecydowałam w końcu ulec ciągłym prośbom Hopey.<br />
<i>- Siostrzyczce chyba nie odmówisz? - </i>i to słyszałam za każdym razem kiedy próbowałam się temu wszystkiemu sprzeciwić.<br />
O dziwo, nawet rodzice postanowili mnie puścić w te góry, pomimo mojej przedświątecznej "ucieczki".<br />
<br />
- Gotowi? - zapytał wesoło Harry siadając wygodnie za kierownicą. Na moje nieszczęście musiałam siedzieć z nim z przodu. Hope i Niall siedzieli razem z tyłu.<br />
- Jasne! - nasza parka zawołała jednocześnie z tyłu i oboje zaczęli się śmiać. Muszę przyznać, że byli naprawdę słodcy.<br />
- Jupiii... - udałam zadowolenie. <i>Siostro moja i mój szwagrze: pożyczcie optymizmu!</i><br />
<i>- </i>Oj nie marudź, Izzy, będzie fajnie. - Hazz poklepał mnie po kolanie co dość średnio mi się spodobało.<br />
Postanowiłam wszystko olać i wyjęłam telefon z podłączonymi słuchawkami po czym zaczęłam słuchać muzyki.<br />
<br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif; font-size: x-small;"><i>- You're in somebody else's bed, You say you want me there instead, You keep on messin' with my head, When we get close to the end zone, You put me back in the friend zone...* </i></span><br />
<i>- </i>Izzy! - głos i szarpanie Hope wyrwał mnie z transu i sprawił, że odkleiłam się od szyby. Dotknęłam odruchowo dłonią policzka, który byl zimny jak lód. <i>No tak, szyba.</i><br />
<i>- </i>Co jest? - mruknęłam udając, że nic się nie stało.<br />
- Śpiewałaś, Izzy. To się stało! - Niall wybuchnął śmiechem. Nie poczułam się specjalnie urażona, ale próbowałam chociaż udawać.<br />
- Macie jakiś problem z tym, że śpiewam?- Zapytałam z ironią. Wszyscy pokręcili głowami, lecz byli tak samo rozbawieni jak ja.<br />
- Wiesz... Nie mamy nic do Twoich gustów, ale proszę, nie śpiewaj. - Harry złączył dłonie w błagalnym geście. Odruchowo złapałam go za nadgarstki i ułożyłam ręce na kierownicy.<br />
- Skup się na drodze. Ja chcę jeszcze żyć. - skarciłam go wzrokiem i znów wróciłam do poprzedniej pozycji na bocznej szybie, lecz tym razem starałam się nie śpiewać.<br />
- Nie wiem od czego łatwiej zginąć - skwitował sytuację Niall.<br />
- Och zamknij się. - Posłałam w jego kierunku wulgarny palec.<br />
<br />
- Pobudka, śpiochu. - Głos Harry'ego i łaskotanie na szyi zmusiło mnie do podniesienia moich zaspanych powiek.<br />
- Jesteśmy na miejscu? - zapytałam ziewając w międzyczasie.<br />
- Tak. A teraz pójdziemy się zameldować, weźmiemy nasze bagaże i potem będziesz mogła się zdrzemnąć w ciepłym łóżeczku. - Mówił do mnie jak do małego dziecka, przy okazji głaszcząc mój policzek.<br />
Odepchnęłam go od siebie.<br />
- Nie zwracaj się do mnie jak do pięciolatki - powiedziałam zbyt ostrym tonem i wysiadłam z auta. - A, i możesz wziąć moją walizkę - rzuciłam na odchodne.<br />
Po dość niekulturalnym trzaśnięciu drzwiami usłyszałam brawa Horana. Spojrzałam na niego jak na kreatyna i nie zważając na pozostałych ruszyłam do pensjonatu. Było mi zimno. Moja siostra i chłopaki dołączyli do mnie niewiele później. Harry z Niallem poszli się zameldować, a my czekałyśmy w cieplutkim korytarzu siedząc na walizkach.<br />
- Nie zachowuj się jak rozpieszczone dziecko - zganiła mnie Hope. Pokiwałam tylko głową, a jej słowa i tak puściłam mimo uszu.<br />
Odczekałyśmy jeszcze moment, aż nasi znajomi płci przeciwnej wrócili z kartami do pokoi. Chciałam jak najszybciej dostać się do mojego pokoju i schować pod pościelą.<br />
- Okey, dziewczynki - blondyn klasnął w dłonie - Teraz ustalamy jak śpimy.<br />
- To chyba oczywiste - Stwierdziłam. - Ja z Hope, wy razem.<br />
- Nic bardziej mylnego, kochana. - Ton, w jakim się do mnie zwracał był co najmniej nie do przyjęcia. - Z racji tego, że my to wszystko organizowaliśmy, my zdecydujemy jak będziemy mieszkać. - Prychnęłam. - Dobra, Harry, tłumacz jak będzie.<br />
Styles tylko uśmiechnął się w ten swój specyficzny irytujący sposób. Zaczęłam się bać.<br />
- Nie brońmy Niallowi przebywania blisko jego dziewczyny, więc on będzie miał pokój z Tobą, Hopey, a ja z naburmuszoną blondyną.<br />
- Co?! - Razem z Hope otwarłyśmy szeroko usta.<br />
<br />
<h2 style="text-align: center;">
Hope</h2>
</div>
<div>
- Co?! - Byłam zarówno zaskoczona jak i przerażona. Tak samo Izzy. Miałam dzielić pokój z Niallem. Może jeszcze łóżko? Niby to mój chłopak i takie rzeczy nie powinny mnie dziwić, ale to dość krępujące.<br />
- Macie coś przeciwko? - zaszydził sobie Harry. Po jego minie wyraźnie było widać, że ten cały "układ" był mu na rękę.<br />
- Bardzo dużo - fuknęła Isabella - jak mogliście wpaść na tak spartaczony pomysł?!<br />
- To bardzo dobry pomysł - mrugnął do niej Niall. Blondynka prychnęła tylko pod nosem i założyła ręce na piersi.<br />
- Niall... Ale... - nagle zabrakło mi słów.<br />
- Skarbie, będzie fajnie, zobaczysz. - Mój chłopak podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Dzięki temu rozluźniłam się trochę i odwzajemniłam uścisk.<br />
- Ja się na to nie zgadzam. -podjęła znowu Izzy. Przelotnie spojrzałam na nią i zauważyłam, że siedzi na swojej walizce ze wściekłą miną. Nialler odsunął się ode mnie zwrócił do niej:<br />
- Jesteś wkurzona o to, że nie jesteś w pokoju z siostrą, czy o to, że musisz dzielić ten pokój z Harry'm?<br />
- A jak myślisz? - uniosła brew.<br />
Harry, który przez ostatni czas milczał, nagle wyrwał się z transu.<br />
- Mam poczuć się urażony?<br />
- Spokojnie. - uśmiechnęłam się. - Gdybyś miał brać wszystkie jej słowa do siebie, to nie odezwałbyś się do niej do końca życia.<br />
- Ej!<br />
- Nasza kochana Izzy się bulwersuje. - zaśmiał się Hazz.<br />
- Nie grab sobie Styles. - pogroziła mu palcem.</div>
<div>
- Ale ja przecież nic nie robię. - podniósł ręce w geście obronnym. </div>
<div>
- Z nich będzie świetna parka. - szepnął mi do ucha Niall.</div>
<div>
- Zgodzę się z Tobą. - odpowiedziałam równie cicho jak on. - Izzy, jak chłopaki tak zadecydowali to niech tak będzie. Przecież tylko dzięki nim tu jesteśmy. - zdziwiłam się samej sobie, że zachowałam taki spokój. Wszystko się może zdarzyć. </div>
<div>
- I Ty jesteś przeciwko mnie? Myślałam, że jesteśmy siostrami. - zrobiła naburmuszoną minę.</div>
<div>
- Oj Izzy z Tobą to naprawdę jak z dzieckiem. Nie możesz tego przeboleć?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Wiem, że i tak nie dogadam się z Izzy, więc postanowiłam skierować się do naszych pokoi. Nie było tu windy, dlatego musieliśmy wchodzić po schodach z naszymi bagażami. Po dość długich zmaganiach dotarliśmy pod nasze pokoje. Znajdowały się one po sąsiedzku. Chociaż tyle.</div>
<div>
Niall otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą. Pokój miał beżowe ściany. Po prawej stronie znajdowała się obszerna szafa. Obok niej kanapa i telewizor. Przed kanapą mały stolik. Na przeciwko drzwi duże okno. A obok niego łóżko. CO? JEDNO ŁÓŻKO? To chyba jakieś żarty. </div>
<div>
- Niall, nie pomyliliśmy przypadkiem pokoi? - zapytałam zaniepokojona.</div>
<div>
- Czekaj. - wyszedł i zetknął na drzwi. - Numer się zgadza. Wszystko jest w najlepszym porządku. </div>
<div>
- Właśnie, że nie. Jedno łóżko? Naprawdę? </div>
<div>
- Przeszkadza Ci to? - uśmiechnął sie cwaniacko. - Będziemy się w nocy tulić do siebie...</div>
<div>
- Niall. - przerwałam mu. - Poparłam Was przed Izzy, a wy mi taki numer wykręcacie. - westchnęłam.</div>
<div>
-Oj misiu. - misiu? Nigdy się tak do mnie nie zwracał. - Nie będziesz chyba zła o taką głupotę. </div>
<div>
- Niech Wam będzie. - co zrobić? Chociaż będę się upierać przy swoim i tak chłopaków się nie przekona. - Zdrzemnę się trochę, bo padam na twarz.</div>
<div>
- Nie jesteś zła? - Niall popatrzył się na mnie smutnym wzrokiem.</div>
<div>
- Jak mogłabym. - uśmiechnęłam się. </div>
<div>
- Kocham Cię. - podszed i mnie pocałował. </div>
<div>
- Ja Ciebie też.</div>
<div>
Położyłam się i leżałam przez chwilę. Zerknęłam jeszcze na to co Niall robi. Siedział na kanapie, ale zaraz się położył koło mnie. Moje plecy dotykały jego klatki piersiowej. Objął mnie w tali i położył głowę na moim ramieniu. Czułam jego oddech na szyi. Miłe uczucie. Będziemy spać w jednym łóżku przez kilka nocy. Było to ekscytujące i przerażające zarazem.</div>
<div>
<br />
* Janoskians - Friend Zone </div>
<div>
<br />
<div style="text-align: center;">
_____________________________________________<br />
<br />
<b><i>Wasz komentarz przybliża was do kolejnego rozdziału!</i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
<b><i><br /></i></b></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>LA</i>: </b>Cześć wszystkim :D jestem Lucky Angel. Mam nadzieję , że przyzwyczaicie się do zaistniałych zmian i w ogóle przyjmiecie mnie jako nową autorkę. Będę pisać perspektywę Hope. Dzisiaj po części napisała ją Vicky, a po części ja. Pomogła mi się w to wczuć za co jej bardzo dziękuję. Więc to tyle chciałam powiedzieć. Do zobaczenia następnym razem ;)</div>
<div style="text-align: center;">
<i style="font-weight: bold;">V: </i>Heeej ;D Dużo zmian chyba nie przeraziło was, co? Nowa autorka przedstawia wam swoją twórczość xD Btw co sądzicie co rozdziale? Spokojnie, w górach jeszcze będzie się działo. Mamy pełno nowych pomysł, które urozmaicą i odświeżą fabułę ;)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Panie i Panowie!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Przedstawiamy oficjalny zwiastun Better Late Than Never!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/cCU6joOmBBI/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/cCU6joOmBBI?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Mamy nadzieję, że się spodoba (to mój debiut / Vicky) :D</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-31613113204511116712015-10-17T22:39:00.002+02:002015-10-17T22:39:22.296+02:00Ważna Sprawa<div style="text-align: center;">
Nie wiem, czy ktoś tu jeszcze zagląda, ale jest 10 obserwujących więc może ktoś to zobaczy i przeczyta. </div>
<div style="text-align: center;">
Więc nastały pewne zmiany. </div>
<div style="text-align: center;">
W punktach:</div>
<div style="text-align: center;">
1) nastały zmiany z autorkach. </div>
<div style="text-align: center;">
Teraz zamiast Princess, która pisała perspektywę Hope, jest teraz Lucky Angel, która jest moją szkolną koleżanką. Mam nadzieję, że przymniecie ją ciepło, zważając na te chłodne dni.</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
2) zmieniła się w pewnym stopniu obsada, a mianowicie:</div>
<div style="text-align: center;">
w roli Hope zobaczymy Zoellę</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQvhdHjwzezLCyZk1YkB9HphZe7rzgH_XOTBuGJ-kybjMNVW0bSgX5Jb35QVlU6dG7Y370EsW6jv6UMy70LUlbbGENKaUaI73d0g_pI5aWV9XbXC6gDCgpL3LIgIF9UtQtU7dxV5VIPol8/s1600/tumblr_inline_mjtjhwdfLp1qz4rgp.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="142" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQvhdHjwzezLCyZk1YkB9HphZe7rzgH_XOTBuGJ-kybjMNVW0bSgX5Jb35QVlU6dG7Y370EsW6jv6UMy70LUlbbGENKaUaI73d0g_pI5aWV9XbXC6gDCgpL3LIgIF9UtQtU7dxV5VIPol8/s320/tumblr_inline_mjtjhwdfLp1qz4rgp.gif" width="320" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
a w roli Izzy, Emilię Nereng</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKpyra0TEoURg9JxIbjAycJZYn-MwHLEV0xU7oziOcvnPSQdeXS4iER3h7yQ29gdaIkODYKSp_QI0nBr-WHh1zKnnZaliVlwYgV1ekid0fF3flfT07DI3ZzQNEBx41YQFGPZgT75cV88sG/s1600/tumblr_m75uvtRQiN1r7oqmro1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="206" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKpyra0TEoURg9JxIbjAycJZYn-MwHLEV0xU7oziOcvnPSQdeXS4iER3h7yQ29gdaIkODYKSp_QI0nBr-WHh1zKnnZaliVlwYgV1ekid0fF3flfT07DI3ZzQNEBx41YQFGPZgT75cV88sG/s320/tumblr_m75uvtRQiN1r7oqmro1_500.gif" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
3) obsada będzie ogólnie zaktualizowana</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
4) pojawi się zwiastun, nad którym pracuję</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
5) najprawdopodobniej nowy szablon, który musimy jeszcze zamówić</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
6) opowiadanie będzie dostępne także na Wattpadzie, do którego link dodamy w najbliższym rozdziale.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Sporo tego, ale mam nadzieję, że wierni czytelnicy "Better Late Than Never" przyzwyczają się do obecnych zmian! :D</div>
<h3 style="text-align: center;">
Opowiadanie nie jest już w stanie zawieszenia i niebawem pojawi się nowy, 20 aż rozdział!</h3>
<div style="text-align: center;">
Pozdrawiam i całuję, Vicky</div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-67036935720616045012015-06-14T09:18:00.003+02:002015-06-14T09:18:29.445+02:00Rozdział 19<div dir="ltr">
<div style="text-align: center;">
<h2>
Hope</h2>
<br /></div>
<span style="text-align: center;">W końcu, po odstawieniu rodzinnej szopki, mogłyśmy z siostrą odpocząć. A raczej spotkać się z przyjaciółmi. W weekend zaraz po świętach, spotkaliśmy się wszyscy w domu Nialla, bo jego rodzice polecieli do Irlandii w rodzinne strony. W krótkim czasie znalazłyśmy się już z siostrą pod drzwiami blondyna, gdzie moment później zostałyśmy zaproszone gościnnie do środka. Drzwi otworzył nam nikt inny jak Niall, który powitał nas z wesołym uśmiechem. Gdy przekroczyłyśmy już próg domu Irlandczyka, on sam zamknął drzwi, po czym zdjął mi kurtkę i odwiesił ją na wieszak, tak samo z Izzy. Przytulili się krótko na powitanie, po czym moja siostra poszła do reszty grupki naszych przyjaciół, którzy zasiedli w salonie.</span></div>
<div dir="ltr">
- Tęskniłeś? - zachichotałam cicho, przy czym się przytuliłam do niego. Chłopak odwzajemnił uścisk i pogładził mnie dłonią po plecach z uśmiechem.<br />
- Nawet nie wiesz jak. - również zachichotał cicho. Wolno mnie puścił i również dołączyliśmy do reszty naszego towarzystwa, która zasiadła w salonie. Na mojej twarzy szybko zagościł ciepły uśmiech, kiedy zostałam równie ciepło przywitana przez wszystkich. W sumie... Naprawdę się ucieszyłam, że mnie również zaproszono. Usiałam wraz z Horanem na kanapie. Tuż obok mnie po lewej siedziała El, a po prawej oczywiście Niall. Po skosie do nas, siedziała Izzy, która swoją drogą była nieco nieswoja; a obok niej Louis. W naszym towarzystwie był jeszcze Harry i Liam, którzy chwilowo gdzieś wsiąknęli; oraz Callum. Ten ostatni siedział po lewej na fotelu i był zajęty rozmową z Eleanor. Odwróciłam od nich wzrok, kiedy tylko usłyszałam jak ktoś wchodzi do salonu. Tym kimś okazał być się Liam niosący w dłoniach cztery kolorowe kubki, wypełnione gorącą czekoladą, a za zaraz za nim szedł Styles trzymający dość sporą miskę z piankami (by wrzucić je do gorącej czekolady) i innymi słodkościami typu pierniki. Irlandczyk wziął swój kubek oraz i ten dla mnie. Ze śmiechem odebrałam swój gorący napój i upiłam łyk, po czym z chichotem zajęliśmy się wszyscy rozmową.<br />
Po jakimś czasie zaczęliśmy śpiewać nieświadomie śpiewać przy kolędach. Nie zauważyłam nawet kiedy w rękach Nialla pojawiła się gitara, a melodia sama zaczęła się tworzyć. Chwilowo oparłam się o ramię blondyna, a uśmiech oczywiście nie schodził mi z pyszczka. Przymknęłam na kilka sekund oczy, ciesząc się chwilą i naszym spokojnym towarzystwem. W pewnym momencie usłyszałam jak melodia ucichła, a mój chłopak odłożył instrument gdzieś obok. Horan objął mnie ramieniem i posłał mi przy tym ciepły uśmiech - co oczywiście odwzajemniłam. <i>Miła, ciepła, domowa atmosferka.</i><br />
Przydałoby sie lekkie ochłodzenie, nie? W końcu jednak ktoś zaproponował, żebyśmy wszyscy wyszli na taras; późna pora sprawiła, że na ciemnym niebie pojawiły się gwiazdy, a cisza i spokój jedynie oddawały uroku atmosferce. El wstała i skinęła głową w stronę tarasu, tym samym dając znak, że będzie czekać na zewnątrz. Razem za nią wstali również Liam, Harry, oraz reszta. Zanim wyszli cos jeszcze spostrzegłam niz zdążyli wyjść. <span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Zobaczyłam jak Niall i Harry uśmiechnęli się do siebie jakby odpowiadając na jakieś swoje nieme pytanie. Nie przyłożyłam jednak do tego większej uwagi i skupiłam się na wychodzącej z salonu dziewczynie Louisa. </span>"Będziemy na zewnątrz" usłyszałam od kogoś, prawdopodobnie od Eleanor. Odwróciłam się w stronę Horana, kiedy juz zauważyłam, że zostaliśmy sami.</div>
<div dir="ltr">
- Zaraz wrócę. - zakomunikowałam i ruszyłam w stronę głównego wyjścia, a dokładniej na sam tamten korytarz.</div>
<div dir="ltr">
- Zaczekaj. - powiedział, chwytając mnie za dłoń i przytrzymując w miejscu. Staliśmy akurat przy futrynie do wyjścia na korytarz. Juz chciałam cos powiedzieć, ale chłopak odwrócił moją uwagę: popatrzył w coś nad nami, przy czym zmarszczył lekko brwi, prawdopodobnie zdziwiony, więc postąpiłam podobnie i podniosłam wzrok na rzecz nad nami. <i>Czegoś brakowało, czyż to nie jest jemioła?</i><br />
- Tobie też się wydaje, że stoimy pod jemiołą? - zachichotałam cicho. Spoglądając na chłopaka.<br />
- Tego tu nie było! - zaśmiał się, a nasz wzrok się spotkał.<br />
- Hej! To ty tu w końcu mieszkasz. - zaśmiałam się cicho. - Nie wiesz co masz we własnym domu?<br />
Niall się również cicho zaśmiał.<br />
- Nie w tym rzecz. - posłał mi uśmiech, nadal będąc rozbawionym. - Po prostu pamiętałbym, gdzie wieszam takie dekoracje. - A to nie jakaś tradycja? - dodał, odbiegając nieco od tematu.<br />
- Cóż... Tradycje trzeba szanować, nie? - dodałam z rozbawieniem, przybliżając się do niego odrobinę.<br />
- Myślę, że to jakiś znak. - również zachichotał. - Racja, tradycje są ważne. - dodał również z rozbawieniem. Również się do mnie przybliżył, na tyle, że mogłam poczuć jego oddech. - Nawet bardzo.<br />
<i>Dzieliła nas zaledwie mała odległość, kilkanaście centymetrów.</i><br />
- Mniej gadania, więcej całowania! - usłyszeliśmy praktycznie nad sobą czyjś rozbawiony głos połączony z czyimś śmiechem. Odskoczyliśmy od siebie przestraszeni, po czym oboje spojrzeliśmy skąd dobiegł owy głos. Gdy tylko zobaczyłam, że to Lilo, stoją na schodach nad praktycznie nad nami. Dopiero teraz zauważyliśmy z chłopakiem, że jemioła wisi na sznurku, który trzyma Louis. Zaśmialiśmy się wszyscy. Nie chcąc marnować więcej czasu, przyciągnęłam dość niespodziewanie Horana za koszulę do siebie i złączyłam nasze usta.<br />
<i>Kto prócz mnie tak lubi święta? x</i><br />
<br />
<h2 style="text-align: center;">
Isabella</h2>
<div>
Przez cały czas naszego spotkania obserwowałam Calluma siedzącego naprzeciwko mnie. Od dnia po balu nie rozmawialiśmy ze sobą. Miałam wyrzuty sumienia, w końcu to mój najlepszy przyjaciel... W sumie miałam jeszcze Amber, ale ona została w Manchester i nawet nie raczyła do mnie zadzwonić.Mniejsza o to. Chciałam pogadać z Callumem! Ale jak, skoro był na mnie obrażony?</div>
<div>
- Co Ty jakaś taka nie w sosie? - szturchnął mnie w łokieć Louis. Spojrzałam na niego i posłałam mu blady uśmiech. Nawet dobrze nie wiedziałam o czym była rozmowa.<br />
- Wszystko okey... - wymamrotałam odwracając wzrok w kierunku drzwi, które były za mną. <i>Teraz albo nigdy. </i>Odwróciłam się znowu w stronę Underwooda. - Callum, możemy pogadać? - <i>Okey, nie ma to jak bać się mówić do własnego przyjaciela...</i><br />
- Ym... Okey. - chłopak wstał. Poszłam w jego ślady i udaliśmy się w kierunku drzwi. Zeszliśmy na dół, do salonu. Usiadłam na oparciu kanapy i zapatrzyłam w swoje dłonie. Nie potrafiłam wykrztusić słowa, choć normalnie mogłabym powiedzieć mu nawet największą głupotę. - Więc dlaczego mnie tu ściąnęłaś? - Ten głos... Zawsze go używał gdy był zaciekawiony i coś podejrzewał.</div>
<div>
- Dobrze mnie znasz... Nie chciałam wtedy tak zareagować. Nie panowałam nad sobą. Ostatnio dzieje się ze mną coś dziwnego. Sama nie wiem już co jest nie tak.</div>
<div>
- Ale do czego tym zmierzasz? - Stanął naprzeciwko mnie i spojrzał z góry. Nie lubię takich sytuacji dlatego wstałam.</div>
<div>
- Callum, Ty wiesz... Wiesz, że mi to przez usta nie przejdzie. - Tak, nie potrafię powiedzieć "przepraszam". Przez całe życie użyłam tego słowa maksymalnie pięć razy. </div>
<div>
- Wiem. Niestety wiem. - Uśmiechnął się do mnie najpiękniej jak tylko potrafił. - Więc postanawiam, że okażę Ci łaskę. Wybaczam Ci Isabello. - Pisnęłam z radości i rzuciłam się mu na szyję. </div>
<div>
- Kocham ten Twój oficjalny ton. - Wyszeptałam mu do ucha. Nigdy bym nie powiedziała, że będę się aż tak cieszyć. </div>
<div>
- Nie przeszkadzam wam w niczym? - W progu stanął Louis. Spojrzałam na niego znacząco i odsunęłam się od Underwooda. </div>
<div>
- Masz jakieś brudne myśli, Tomlinson? - Zaśmiał się Callum. </div>
<div>
- Och, nie przesadzajcie. Jesteśmy prawie dorośli więc nie musicie kłamać.</div>
<div>
- Ostatnio pokłóciłam się z Callumem, a teraz się pogodziliśmy. Czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje? - Uśmiechnęłam się firmowo, a Louis jeszcze szerzej.</div>
<div>
- Czyli będzie jakiś seks na zgodę? - Poruszył figlarnie brwiami. </div>
<div>
- Wal się! - Syknęłam w jego stronę i poszłam na górę. Na schodach usłyszałam jak śmieją się i przybijają sobie piątkę.</div>
<div>
Gdy wróciłam do pokoju Horana było dziwnie pusto. Stałam sama w dużej sypialni i niezbyt wiedziałam co się dzieje. Gdzie wszystkich wywiało? </div>
<div>
- o, Izzy.Ty nie na doke?- usłyszałam za sobą głos Harry'ego. Odwróciłam się i pokręciłam przecząco głową. </div>
<div>
- Jak widać. Nie wiem co mi dzisiaj jest. Chodzę jak w jakimś amoku. Nie czaję co się wokół mnie dzieje. Niedobrze mi. - wymamrotałam te słowa i przytuliłam się do niego. Chłopak odwzajemnił mój uścisk i zaczął głaskać dłonią moje plecy.</div>
<div>
- Może jesteś w ciąży? - odsunęłam się od niego jak poparzona. </div>
<div>
- Nie psuj chwili, Styles. - Przytuliłam go znowu. Staliśmy tak przez chwilę. Wolałam żeby mnie nie puszczał bo tak mi się kręciło w głowie, że nie jestem pewna czy utrzymałabym się sama na nogach. Dodatkowo jego perfumy... Rany, były tak intensywne a zarazem delikatnie idealne, że aż miałam ochotę zamruczeć z przyjemności samego wąchania.</div>
<div>
- Izzy?</div>
<div>
- Hm...? - Kędzierzawy odsunął mnie od siebie i złapał za moje dłonie. Nie dość, że czułam się dziwnie i niedobrze, to jeszcze wprowadził mnie tym w zakłopotanie. Harry przez chwilę przyglądał się mojej twarzy po czym stwierdził:</div>
<div>
- Może lepiej sobie usiądź. Nie wyglądasz zbyt wyraźnie. - Poprowadził mnie w stronę łóżka Nialla i pozwolił mi usiąść. Sam przykucnął naprzeciwko mnie i spojrzał mi w oczy. - Wiem, że nie dałem Ci prezentu świątecznego. - Nawet o tym zapomniałam... - Ale nie myśl, że nic nie mam - Uśmiechnął się szeroko i sięgnął ręką do tylnej kieszeni spodni. Zaciekawiona wychyliłam głowę na jego plecy, ale on tylko pstryknął mnie w nos żebym nie podglądała. Przewróciłam tylko oczami i podwinęłam nogi by usiąść po turecku. - Proszę. - Hazz podał mi kartkę ze zdjęciem i opisem jakiegoś hotelu w górach. </div>
<div>
- Co to jest? - Spytałam po przeczytaniu pierwszych kilku zdań.</div>
<div>
- To hotel mojej ciotki. Załatwiłem nam taki mały wypadek na Sylwestra w góry.- podniósł się po czym usiadł podobnie obok mnie.</div>
<div>
- Nam?- Uniosłam brew. </div>
<div>
- Ty, ja, Hope i Niall. - Nie powiem, ulżyło mi na wieść, że moja siostra i Nialler też by jechali. - Niall chyba właśnie też daje teraz Hope tą kartkę. - Styles puścił mi oczko.</div>
<div>
- Ale... - Miałam tyle pytań, a sama nie wiedziałam, od jakiego zacząć. - Jak?!</div>
<div>
- Oj jeśli chodzi o rodziców to się nie przejmuj. Wszystko załatwiłem z ciocią, pokoju wyżywienie i te inne duperele. Pojechać to pojedziemy moim autem. W sumie co rok tak jeżdżę. - Wyjaśnił Harry. </div>
<div>
- Aha... - Pokiwałam głową z lekko uchylonymi ustami. Musiałam wyglądać komicznie ponieważ mój towarzysz zaczął się śmiać zakrywając przy tym usta dłonią,a drugą podniósł mój podbródek tak, abym nie siedziała tak z otwartą gębą. <i>Czyli wyjazd na Sylwestra, tak? I to w dodatku że Stylesem? Szykuje się coś ciekawego...</i><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
_______________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<i>L.Princess:</i> Kto dotrwał do tego momentu ten komentuje i uśmiech na naszych pyszczkach wywołuje!</div>
<div style="text-align: center;">
Dobrze, a teraz bardziej na temat: Mamy nadzieję, że rozdział mimo spooorego opóźnienia (tak, tak, tak moja wina) wam się podobał. <3</div>
<div style="text-align: center;">
Jak myślicie, co czeka siostry w najbliższym czasie? </div>
<div style="text-align: center;">
Czy Izzy przyjmie propozycję Hazzy na wspólny wyjazd we czwórkę? :D Szykuje się niezła zabawa. xD</div>
<div style="text-align: center;">
<i>Vicky: </i>Rozdziały miały być co 10 dni, a nie co miesiąc... Wiemy i jest nam z tego powodu strasznie przykro<br />
mamy jednak nadzieję, że nam wybaczycie :><br />
I jak? Ciekawi wyjazdu naszej czwóreczki?<br />
Pozdrowionka xx</div>
</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-19990680259092472352015-05-09T17:50:00.001+02:002015-05-09T17:50:30.399+02:00Rozdział 18<h2 style="text-align: center;">
Isabella</h2>
<div>
Usiadłam na brzegu łóżka Harry'ego i rozejrzałam po pokoju. Tak jak się spodziewałam, panował tu nieład. </div>
<div>
- Może napijesz się czegoś ciepłego? - Styles, który był czerwony jak pomidor wskazał na drzwi. Nadal nie mogłam powstrzymać śmiechu po tym co powiedziała siostra Hazzy. Masturbacja? Serio? Nie, to jest ponad moje siły... - Przestań się już ze mnie śmiać! - chłopak naburmuszył się. To było dla mnie jednak zbyt śmieszne. </div>
<div>
- Wiesz... Lepiej jak już pójdę. - Wstałam nadal się brechtając. </div>
<div>
- I co? Znowu będziesz tam stała i się gapiła w szybę? - Harry uniósł brew. - A tak w ogóle to co Ty tam robiłaś? Twoja siostra się o Ciebie martwiła.</div>
<div>
- Hope? - zmarszczyłam nos. - Przecież ona jest na mnie obrażona. </div>
<div>
- Nie wiem jak jest między wami, ale... Zaraz, co? - Zdziwienie Harry'ego było dla mnie dość nieoczywiste, ale w sumie odkąd mnie zna, nie miałam konfliktów z siostrą. </div>
<div>
- No pokłóciłyśmy się o Nialla ostatnio. </div>
<div>
- O Nialla?! - Styles usiadł obok mnie. - On Ci się...No wiesz. - Spojrzałam na niego jak na głupa. </div>
<div>
- No coś Ty! - Znowu zaczęłam się śmiać. - Chodzi o to, że... - <i>No właśnie, jak to powiedzieć? </i><br />
- Prosto z mostu. - kędzierzawy "poklepał" mnie po plecach (bolało jak cholera...). Uśmiechnęłam się do niego sztucznie i wzięłam głęboki oddech. </div>
<div>
- Pamiętasz tego gościa co ostatnio mnie zaczepił i pytał o chłopaka na zdjęciu? - Hazz kiwnął tylko twierdząco głową. - Więc tak naprawdę ja go znam. To był Niall - oczy Stylesa rozszerzyły się do granic możliwości. - A wczoraj... Wczoraj po zajęciach widziałam jak się kłócili. Niall i ten facet. Z tego co słyszałam to chodziło o narkotyki. Później jak wróciłam do domu to powiedziałam o tym Hope. Ona mi jednak nie uwierzyła i zaczęła gadać, że mi się podoba jej chłopak. Harry! Ja się po prostu o nią martwię! - odwróciłam wzrok i schowałam twarz w dłoniach. </div>
<div>
- Powiem Ci tyle Izzy, że zabrałaś się do tego trochę niewłaściwie. - jego reakcja trochę mi nie pasowała. Nie zaczął paniki, że jego kumpel ma jakieś niewyjaśnione problemy z narkotykami. Zmarszczyłam brwi i powoli zaczęłam skanować twarz Loczka. - Pewnie się zastanawiasz czemu nie jestem zaskoczony narkotykowymi wyskokami Horana. - <i>W myślach mi czytasz, Styles? Jeśli tak to nie jest za ciekawie...</i> - Wiedziałem o tym. Właściwie chyba nie tylko ja - jak na złość do Harry'ego zadzwonił telefon - Wybacz mi na moment.</div>
<div>
Chłopak wyciągnął komórkę i przesunął palcem po wyświetlaczu. </div>
<div>
- Wybacz stary... No wiem, wiem, ale mamie się umyśliło żebym wieszał lampki świąteczne... Ale ja to doskonale rozumiem... Przeproś ode mnie Hope... No, na razie. - Kędzierzawy rozłączył się i znów zajął miejsce obok mnie.</div>
<div>
- To był Niall? - Zapytałam dziwnie roztrzęsionym głosem.</div>
<div>
- Tak, miałem pomóc Cię szukać. - Uśmiechnęliśmy się do siebie blado. - Może lepiej będzie jak Cię odwiozę do domu, co Ty na to? - przewróciłam zirytowana oczami. - Zbieraj się. - Chłopak znowu klepnął mnie w plecy i zeszliśmy na dół. </div>
<div>
- Już idziecie? - Głos pani Styles był bardzo prawdziwie zawiedziony choć jestem pewna, że w ten dzień, dzień przed Wigilią, wolałaby nie przyjmować gości. </div>
<div>
- Tak, mamo. Odwiozę Izzy i wracam zaraz do domu. - Wytłumaczył szybko Harry i opuściliśmy jego dom. </div>
<div>
Po drodze panowała między nami głucha cisza. Mój towarzysz był skupiony na drodze i dopiero przed moim domem raczył się odezwać.</div>
<div>
- Nic już nie kombinuje w sprawie Nialla. Przynajmniej przez święta. - Spojrzeliśmy na siebie. - Potem Ci pomogę. A teraz wersja jest taka, że byłem na dworze i wiedziałem te cholerne lampki kiedy akurat przechodziłaś koło mojego domu, okey?</div>
<div>
- Okey. - Uśmiechnęłam się głupawo i wysiadłam z samochodu. Harry poszedł w moje ślady i po chwili stał obok mnie przy drzwiach. Nacisnął na dzwonek i czekaliśmy w milczeniu aż ktoś nam otworzy. Po kilkunastu sekundach w drzwiach pokazała się moja mama ze łzami w oczach. </div>
<div>
- Isabella! Tak się martwiłam! - Kobieta rzuciła mi się na szyję. </div>
<div>
- Okey mamo, okey. Jestem tu, żyję. Hello! - Pomachałam jej dłonią przed oczami kiedy wreszcie się ode mnie odkleiła. </div>
<div>
- A Twój kolega to kto...? Bo znam tylko Nialla i Calluma. - Rzeczywiście, przez wcześniejszy brak sympatii rówieśników wobec Hope, rodzice nie znali ludzi od nas ze szkoły.</div>
<div>
- To Harry, Harry Styles. </div>
<div>
- Miło mi panią poznać, pani Davis - Hazz kulturalnie pocałował w dłoń moją mamę.</div>
<div>
- Mi Ciebie również. Muszę Ci podziękować za przywiezienie zguby. Jak ją znalazłeś? Albo może najpierw wejdźcie. - Tak jak poprosiła, tak zrobiliśmy. </div>
<div>
W salonie usadowiliśmy się na kanapie. Ogólnie dom był już przygotowany na święta. Została do ubrania tylko choinka.</div>
<div>
- Dobrze. Zadzwoniłam do taty żeby już wracał, a teraz wy mi opowiedzcie, albo lepiej Ty, Harry, opowiedz mi, jak znalazłeś Izzy. </div>
<div>
- No więc... - kędzierzawy wcisnął mamie tą samą wersję co mi w aucie. Kobieta oczywiście uwierzyła bo było to dość realne. Mimo wszystko nie znałam aż tak dobrze Londynu i mogłam tam się znaleźć zupełnie przypadkiem. </div>
<div>
Później przyjechał tata, Styles znowu opowiedział lampkową historyjkę, a potem żegnając się ze mną i z rodzicami opuścił nasz dom. </div>
<div>
Nim rodziciele zdążyli zrobić mi pogadankę na temat mojej nieodpowiedzialności, wróciła do domu Hopey. Myślałam, że nadal ma focha i pójdzie na górę, lecz ta przytuliła mnie.</div>
<div>
- Tak się martwiłam...</div>
<div>
- Przepraszam, Hope. - Wyszeptałam jej prosto do ucha gdy nadal stałyśmy w uścisku.</div>
<div>
- To ja przepraszam. Przepraszam, że Cię osądzałam o takie rzeczy. - Słyszałam że jej głos się łamie. Sama miałam świeczki w oczach. Mimo niezgodności i tego, że znam ją tak krótko, kochałam ją jakbyśmy się znały od początku.<br />
<br />
<h2 style="text-align: center;">
Hope</h2>
<br />
Zaniepokoiłam się zniknięciem siostry, Niall, dzwoniąc do Harry'ego również się zaniepokoił, a sam Hazza był raczej zdziwiony tym nagłym telefonem od przyjaciela. Głos Stylesa - gdy przekazaliśmy mu o co się stało - sam w sobie też miał nutkę strachu. <i>Mówiłam, że on coś do niej czuje? Mówiłam!</i><br />
<i>Są dla siebie stworzeni! Nazwę ich... Hasella!</i><br />
<i>Izzy, mnie za to ubije. Właśnie, Izzy...</i><br />
<i>Ugh, Izzy, gdzie do jasnej cholery jesteś?!</i><br />
- Hopey - usłyszałam koło siebie znajomy głos, który miał na celu mnie uspokoić. No tak, chodzę w kółko i nadal znajduje się w kawiarni. - Ona się znajdzie. Sama kiedyś wspominałaś jak Callum opowiadał Ci, że Izzy miała skłonności do ucieczek.<br />
- Ale to nie to samo, Niall... - westchnęłam i usiadłam przy stoliku. Nie było prawie nikogo prócz nas, więc moje ruchy mnie nie krępowały. - Kto normalny ucieka dzień przed wigilią?<br />
- Ale ona nie jest normalna. - oboje przez chwilę śmialiśmy się z tego stwierdzenia, ale rzeczywistość ściągnęła nas na ziemię. - Wiesz, zadzwonię jeszcze raz do Harry'ego. Powinien już tu być. - Mój chłopak wyciągnął z kieszeni telefon i zatelefonował. - Ten idiota jakieś lampki przed domem wiesz! - Niall opadł na krzesło naprzeciwko mnie i założył ręce na piersi.<br />
- Co?! - spojrzałam na niego z niedowierzaniem.<br />
- Kazał Cię przeprosić.- prychnęłam na te słowa. <i>Dzięki wielkie, Styles... </i>- Może chodźmy do parku jeszcze? Może gdzieś tam jest?<br />
- Jak chcesz. - mruknęłam i wyszliśmy z kawiarni, wcześniej płacąc jeszcze za nasze zamówienie.<br />
<br />
<br />
- I widzisz coś? - spytałam ocierając zmarznięte dłonie o ramiona. Niall jedynie pokręcił przecząco głową, a ja zaczęłam się poddawać. - To bez sensu, nie znajdziemy jej! - dodałam zirytowana.</div>
<div>
Chłopak westchnął.</div>
<div>
- Hope, ona się znajdzie... - stanął naprzeciwko mnie i złapał obie moje dłonie w swoje, tym samym je ogrzewając. <i>Awwww.</i> - Prędzej czy później.. - dodał.<br />
- A co jeś... - nie skończyłam, ponieważ chłopak pocałował mnie troskliwie w czoło.<br />
- Nie martw się, dobrze? - podniósł mi dłonią lekko podbródek, przez co musiałam spojrzeć mu w oczy. Skinęłam niepewnie głową w odpowiedzi.<br />
- Dobrze.. - westchnęłam, niezbyt uradowana. Posłał mi delikatny uśmiech, co nieświadomie odwzajemniłam. Chłopak przytulił mnie do siebie, widząc, a raczej się domyślając, że jego słowa mnie nie uspokoiły jak miał w zamiarze. Przeszedł mnie przyjemny dreszczyk, kiedy poczułam jak gładzi mnie dłońmi po plecach, żeby mnie bardziej pocieszyć. Podziałało.<br />
Odchylił się lekko, by spojrzeć mi w oczy.<br />
- Odprowadzę cię do domu, bo mi tu zmarzniesz jeszcze. - spojrzałam mu w oczy, a jego uśmiech się nieco poszerzył. Przystałam na jego propozycję i skinęłam głową, zgadzając się z nim.<br />
Tak jak obiecał - odprowadził mnie do domu, a dokładniej to pod furtkę. - Jak coś będę wiedział to dam ci zn... - nie dokończył, ponieważ ktoś wyszedł z mojego domu. Ktoś w płaszczu, tymi swoimi butami bez stylu i burzą brązowych loków, które wystają mu spod czapki. Harry.<br />
<i>Wait, Harry w MOIM domu? </i><br />
<i>IZZY?!</i><br />
Oboje z blondynem spojrzeliśmy w stronę Stylesa, który najwyraźniej również się zdziwił naszym widokiem, obecnością. W sumie.. Co w tym dziwnego, że idę do domu?<br />
- Harry?... - zapytałam, kiedy znalazł się tuż obok nas. Zdziwiłam się. Chłopak uśmiechnął się lekko i wskazawszy dłonią w stronę domu dał mi prawdopodobnie znak, że ktoś na mnie czeka. Uchyliłam lekko usta i rzuciłam mu się na szyję, uradowana, przytulając go krótko, na co się zaśmiał. Horan podobnie.<br />
- Cześć Hope. - zaśmiał się Harry, żegnając się ze mną i idąc już w stronę swojego auta, które -jak się teraz zorientowałam- stało tuż obok nas. Horan również się cicho zaśmiał i widząc, że nie mogę się doczekać, żeby wlecieć do domu jak poparzona, również się pożegnał.<br />
- Pa, skarbie. - pocałował mnie w policzek i ruszył za Hazzą, a ja od razu pobiegłam do domu, a raczej wpadłam do domu z hukiem.<br />
<i>Izzy Izzy Izzy Izzy!</i><br />
Rozejrzałam się, a dostrzegając blond fryzurkę w salonie z rodzicami, od razu podbiegłam i zaczęłam dusić w swoim uścisku swoją siostrę.<br />
- Tak się martwiłam... - wymamrotałam, nie odrywając się od niej. Czułam jak gładzi mi plecy dłońmi. <i>Lub potrzebuje tlenu. </i>Poluźniłam uścisk.<br />
- Przepraszam Hope... - wyszeptała mi wprost do ucha.<br />
Westchnęłam. <i>Izzy...</i></div>
<div>
- To ja przepraszam. Przepraszam, że Cię osądzałam o takie rzeczy. - czułam jak łamie mi się głos. Źle się z tym czułam. Nie mogłabym sobie wybaczyć, gdyby coś jej się stało. <i>Ale teraz jest obok. </i> - Jesteś niemożliwa.. - mruknęłam ze śmiechem, dalej się do tuląc do siostry. A jak przystało na porządny ochrzan ze strony rodziców, to już po chwili zabrali z moich objęć blondynkę. Zaśmiałam się w duchu, widząc całą tą sytuację.<br />
<i>A jutro Święta.</i><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
- IZZY! - wydarłam się tuż przy uchu dziewczyny, która niczego nie świadoma, dalej sobie smacznie spała. Zaśmiałam się słysząc pisk dziewczyny, a moment później mały huk. Tak, spadła z łóżka. Z rozbawieniem podałam jej dłoń, by pomóc siostrze wstać, co oczywiście wykorzystała.</div>
<div style="text-align: left;">
- Czego chcesz?... - wymamrotała, przecierając leniwie oczy. Podeszłam do okna, by odsłonić zasłony i dodać naszemu pokoju odrobinę światła.</div>
<div style="text-align: left;">
- Święta są! - pisnęłam radośnie, przy okazji odsłaniając zasłony. Od razu zrobiło się jasno w pomieszczeniu. Izzy syknęła niczym wampir, zasłaniając się przy tym rękoma, kiedy promienie słoneczne padały wprost na nią. <i>To, że jesteś wampirem, wcale nie zwalnia cię ze świąt!</i></div>
<div style="text-align: left;">
Zachichotałam, biorąc jej dłoń i wyprowadziłam ją z pokoju, od razu kierując się na dół. Śpioch ziewnął ponownie, prawie przy tym spadając ze schodów. Po może niecałych dwóch minutach, dotarłyśmy na dół, gdzie od dobrej godziny można było poczuć zapach pierniczków i innych świątecznych przysmaków. Zaciągnęłam siostrę do salonu, gdzie powitał nas radośnie nasz ojciec</div>
<div style="text-align: left;">
- Wesołych Świąt dziewczynki! - zaśmiał się nasz ojciec, wstając z kanapy. Podszedł do nas i wręczył nam drobne upominki z okazji świąt. Na naszych twarzach pojawił się szeroki uśmiech widząc taki skromny pieniężny prezent.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-family: 'Times New Roman'; font-size: medium; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: normal; orphans: auto; text-align: center; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 1; word-spacing: 0px;">
<div style="font-style: normal; margin: 0px;">
<span style="background-color: black; color: #f3f3f3;"><br /></span></div>
<div style="font-style: normal; margin: 0px; text-align: left;">
<span style="color: white;">- Dziewczyny! Chodźcie na dół! Dziadkowie już są! - usłyszałyśmy wołanie mamy. </span></div>
<div style="margin: 0px; text-align: left;">
<span style="color: white;">- Dziadkowie? - Isabella uniosła brew. No tak, nie miała jeszcze okazji ich poznać. <i>Jakie to dziwne... Spotykać rodzinę po siedemnastu latach. </i>Babcie i dziadek wiedzieli o tym, że moja siostra powróciła, ale z racji tego, że mieszkają daleko, mogli ją poznać dopiero w święta. </span></div>
<div style="margin: 0px; text-align: left;">
<span style="color: white;">Zeszłyśmy na dół, a w moim sercu było aż gorąco. Zawsze kochałam Boże Narodzenie. Ubieranie z tatą choinki, krzątanina mamy w kuchni, zapach cynamonu w piernikach. No i prezenty! Prezenty, prezenty, prezenty... <i>Prezenty, prezenty no i oczywiscie prezenty!</i></span></div>
<div style="margin: 0px; text-align: left;">
<span style="color: white;">- Witajcie, aniołki. - Siwawa babunia podeszła do nas się przytulić. Moja siostra była lekko zmieszana, a na jej twarzy pojawił się grymas, gdy babcia mocno ją do siebie przycisnęła.</span></div>
<div style="margin: 0px; text-align: left;">
<span style="color: white;">- Babciu, bo nas tu udusisz! - zaśmiałam się cicho, tym razem ja tulac sie do kobiety. Starsza kobieta również się cicho zaśmiała puszczając nas wolno. </span></div>
<div style="margin: 0px; text-align: left;">
<span style="color: white;">- Macie, to od dziadka. - dziadek również się przy nas pojawił. Puścił nam oczko i wręczył nam po kopercie. <i>Będę tak bogata, że kupię sobie z tuzin pierników.</i> Ucieszyłyśmy się z kolejnej warstwy zielonych papierków, które -swoją drogą- naprawdę lubię dostawać. Z Izzy zatańczyłyśmy nasz mały "taniec szczęścia" po czym się zaśmiałyśmy i wróciłyśmy do rodziny. <i>I odbierania reszty prezentów, ale shhh.</i></span></div>
<div style="margin: 0px; text-align: left;">
<span style="color: white;">Jeszcze zanim się pojawiła pierwsza gwiazdka na niebie, przyjechali jeszcze wujkowie i kuzynostwo. Było strasznie głośno. <i>Masakra jakaś! </i>Młodsze kuzynostwo wszędzie latało pod nogami wszyskich. Ojciec z wujkiem i dziadkiem dyskutowali o motorach i nowej diecie taty, ciocia zabawiała dzieci, a babcia wraz z mamą pichciły coś w kuchni. <i>Nie zapomnijmy o naszym kochanym psiaku! </i>Leyla dostała nową, piszczącą, gumową kość oraz nowe legowisko. Niestety jako zapłatę musiała znosić nasze kuzynostwo i posłużyć im jako tegoroczna maskotka. <i>Biedny pies. </i>Zaśmiałam sie cicho. Poklepałam lekko spiętą Izzy po plecach, dodając<span a.="" am="" by="" c="" ca="" ciep="" co="" czas="" div="" do="" jako="" jednym="" jej="" kawa="" krok="" ku.="" na="" nbsp="" nie="" niej="" o="" odwzajemni="" opuszcza="" otuchy.="" pom="" przetrwa="" sie="" siostry="" to="" usmiechn="" w="" wszystko="" y="">
</span></span><br />
<div style="margin: 0px; text-align: left;">
<span a.="" am="" by="" c="" ca="" ciep="" co="" czas="" div="" do="" jako="" jednym="" jej="" kawa="" krok="" ku.="" na="" nbsp="" nie="" niej="" o="" odwzajemni="" opuszcza="" otuchy.="" pom="" przetrwa="" sie="" siostry="" style="color: white;" to="" usmiechn="" w="" wszystko="" y=""><br /></span></div>
<span style="color: white;"><span a.="" am="" by="" c="" ca="" ciep="" co="" czas="" div="" do="" jako="" jednym="" jej="" kawa="" krok="" ku.="" na="" nbsp="" nie="" niej="" o="" odwzajemni="" opuszcza="" otuchy.="" pom="" przetrwa="" sie="" siostry="" to="" usmiechn="" w="" wszystko="" y="">
</span>
</span><br />
<div style="margin: 0px; text-align: left;">
<span a.="" am="" by="" c="" ca="" ciep="" co="" czas="" div="" do="" jako="" jednym="" jej="" kawa="" krok="" ku.="" na="" nbsp="" nie="" niej="" o="" odwzajemni="" opuszcza="" otuchy.="" pom="" przetrwa="" sie="" siostry="" style="color: white;" to="" usmiechn="" w="" wszystko="" y="">Wkrótce zasiedliśmy już wszyscy przy wigilijnym stole i jak na tradycję przystało, zaczęliśmy wspólny posiłek, kosztując kolejne potrawy i napychając się do syta.</span><br />
<span a.="" am="" by="" c="" ca="" ciep="" co="" czas="" div="" do="" jako="" jednym="" jej="" kawa="" krok="" ku.="" na="" nbsp="" nie="" niej="" o="" odwzajemni="" opuszcza="" otuchy.="" pom="" przetrwa="" sie="" siostry="" style="color: #f3f3f3;" to="" usmiechn="" w="" wszystko="" y=""><br /></span></div>
<span a.="" am="" by="" c="" ca="" ciep="" co="" czas="" div="" do="" jako="" jednym="" jej="" kawa="" krok="" ku.="" na="" nbsp="" nie="" niej="" o="" odwzajemni="" opuszcza="" otuchy.="" pom="" przetrwa="" sie="" siostry="" style="color: #f3f3f3;" to="" usmiechn="" w="" wszystko="" y="">
</span>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: cyan;">________________________________</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: cyan;">Skomentuj, jak przeczytasz! :D</span></b></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: cyan;">________________________________</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
P: Także ten, no... *drapie sie nerwowo po karku* Tak, tak, moja wina, wiem. Skopcie mnie, zadźgajcie, kolejny raz kopnijcie mnie w dupę i zakopcie gdzieś w ogródku. xD Leń ze mnie straszny, przepraszam!</div>
<div style="text-align: center;">
Ps. Rozdział się chociaż podobał w małym stopniu? :D</div>
<div style="text-align: center;">
Taka tam zima w ff kiedy zdychamy tu z gorąca. Idealny klimat!</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
V: Nie będę się już tutaj rozpisywać tylko powiem tak: czytajcie, komentujcie i do pracy nas motywujcie <3 </div>
</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
Pozdrowionka xx</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-33818976405783410502015-04-08T15:34:00.000+02:002015-04-13T15:05:11.833+02:00Rozdział 17<h2 style="text-align: center;">
HOPE</h2>
*Btw: w fanfiku jest czas przed świętami Bożego Narodzenia. :) *<br />
<br />
Święta niedługo.<br />
Nad ranem zbudziły mnie promienie słoneczne, które dostały się do naszego pokoju przez nie do końca zasłonięte żaluzje w oknach. Mamrocząc coś pod nosem, podniosłam się i leniwie przetarłam oczy. Wstając zgarnęłam jeszcze swojego iPhone'a, który leżał na szafce nocnej i powędrowałam na dół do kuchni na śniadanie.<br />
W dalszym ciągu zastanawiałam się nad słowami swojej siostry. Te podejrzenia wobec Nialla nie dawały mi spokoju, każda moja myśl kończyła się rozdarciem między racją ze strony Nialla, co stroną Izzy. Im bardziej nad tym myślałam, tym bardziej nie byłam pewna niczego. Koszmarne uczucie. To uczucie, że nie masz pojęcia komu uwierzyć, rodzonej siostrze czy wymarzonemu chłopakowi?<br />
<i>Niall by mnie nie oszukał, ani nie okłamał, prawda?</i><br />
Jestem rozdarta.<br />
Westchnęłam mijając siostrę i siadając po przeciwnej stronie stołu. Mama podała mi miskę płatków, które zalałam mlekiem i zaczęłam powoli przeżuwać i jeść. Podczas śniadania, a raczej ogółem całego poranka, nie odzywałyśmy się z Izzy do siebie. Z jednej strony się zmartwiłam, a z drugiej się z tego cieszyłam. W dalszym ciągu byłam na nią zła, za te idiotyczne podejrzenia i chęć rozdzielenia mnie z Horanem.<br />
A skoro już o nim mowa...<br />
Zaraz po śniadaniu postanowiłam, że spotkam się z Niallem na spacerze. Wzięłam ze sobą Laylę (naszego psa, a raczej suczkę) oczywiście. Zgarnęłam szybko jeszcze klucze i telefon, i wyszłam z domu. Nie mogłam sie nad niczym skupić, wszystkie myśli krążyły wokół Izzy, która przepadła niczym kamień w wodę.<br />
<div>
Westchnęłam.<br />
- Hopey, skarbie, co ci? - tuż nad uchem usłyszałam głos Horana, który mnie obejmował troskliwie ramieniem. - Co taka skwaszona mina, hm? - połaskotał mnie lekko, na co usłyszał mój cichy chichot. - Coś się stało?</div>
<div>
- Nic się nie stało, Niall. - skłamałam gładko. <i>Przecież mu nie powiem o Izzy i jej pojebanych podejrzeniach. Wyśmiałby mnie, albo uznałby mnie za wariatkę (i uciekł co sił w nogach).</i></div>
<div>
- Na pewno? - zapytał ponownie. Spojrzał na mnie zatroskany. Przygryzłam dolną wargę, starając się by mój głos mnie nie zdradził. <i>Muszę skłamać.</i><br />
- Po prostu denerwuje się szkołą, ocenami.. <i>- Gorszej wymówki nie było na składzie?</i><br />
Chłopak westchnął zrezygnowany w odpowiedzi. Podziękowałam w duchu, że nie zaczął drążyć tego tematu bardziej. Kłamanie niezbyt dobrze mi wychodzi.<br />
Szliśmy sobie wolno przez park, trzymając się za ręce. Wyglądaliśmy jak typowa, urocza parka, z filmów romantycznych. Usiedliśmy na ławce, przy małym jeziorku, a dzięki koronie drzew, panował nad nami cień. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, rzucaliśmy tak zwane 'kaczki' w wodę (kamienie). Czułam się zrelaksowana, wszystko było piękne. <i>Czy życie mogłoby być jeszcze lepsze? </i><br />
W pewnej chwili Niall zaczął czegoś szukać w kieszeni bluzy, a po chwili wyjął z niej małe, kremowe pudełeczko z beżową kokardką. Uśmiechnął się promiennie, otwierając pudełeczko i pokazując mi jego zawartość, a mi oczy zaświeciły.<br />
<i>Spokojnie, to nie pierścionek zaręczynowy.</i><br />
<i>Jeszcze nie.</i><br />
- N-Niall.. - uchyliłam usta ze zdumienia, jak i otwarłam nieco szerzej oczy. Moim oczom ukazała się delikatna, bransoletka na srebrnym łańcuszku. Do niej były doczepione dwie zawieszki: jedna w kształcie serca, na której było wygrawerowane moje imię, a druga w kształcie czterolistnej koniczynki z wygrawerowanym imieniem Horana. <i>Omfg. </i><br />
- Jest twoja. - powiedział dumny z siebie, na co zachichotałam. W środku, aż piszczałam z radości.<br />
- Jest śliczna.. Dziękuję. - uśmiechnęłam się szerzej kiedy założył mi ją na nadgarstek. <i>Śliczna? ŚLICZNA? To mało powiedziane! Jest po prostu kdhjkdskgcnjcdklvjdshp!</i><br />
- Dla mojej księżniczki wszystko. - puścił mi oczko i ucałował w czoło. Przytuliłam się do niego mocno, co oczywiście również odwzajemnił. Poczułam, jakbym miała w brzuchu stadko motyli. Nie miałam bladego pojęcia co teraz powiedzieć. Na szczęście, na ratunek przyszło mi moje burczenie w brzuchu. Zaśmiałam się cicho, kiedy moment później usłyszałam jak blondynowi też kiszki marsza grają. <i>(Czy tylko ja mam problem z wypowiedzeniem tego poprawnie gdy się spieszę?)</i><br />
- Zgłodniałaś? - zachichotał, pocierając dłonią moje plecy, przez co przeszły mnie przyjemne ciarki.<br />
- Na to wygląda. - również zachichotałam, wtulając się w niego odrobinę. - Niall, ale ja nie mam przy sob... - nie dał mi dokończyć. Położył palec na moich ustach, po czym pocałował mnie w policzek. Zachichotaliśmy.<br />
- Ja stawiam. - ponownie zachichotał. - Nie musisz się martwić o kasę, gdy jesteś przy mnie, Skarbie. - chłopak posłał mi uroczy uśmiech, przy okazji łącząc nasze dłonie.<br />
- Nie chcę sprawiać ci problemów... - westchnęłam. Pocałował mnie w skroń, troskliwie.<br />
- Nigdy nie sprawiłabyś mi problemu. - znów usłyszałam jego chichot, a kąciki moich ust powędrowały ku górze. - A teraz chodźmy, moja księżniczka nie może być głodna. - Uśmiechnął się szerzej. Wstał i pomógł mi zrobić do samo, wystawiając w moją stronę dłoń, którą oczywiście złapałam.<br />
- Gofry?<br />
- Gofry. - odpowiedziałam na co się zaśmialiśmy oboje.<br />
<br />
Kilka minut później znaleźliśmy się w kafejce niedaleko. Zajęliśmy miejsca przy stoliku przy oknie, usiedliśmy po przeciwnych stronach. Podczas gdy mój chłopak zamawiał nam nasze gofry, ja zaczęłam się bawić swoją nową biżuterią. Bransoletka jest naprawdę piękna. Kilka minut później wraz z blondynem zajadaliśmy się naszymi goframi z bitą śmietaną i owocami na nich. Śmiejąc się wytarliśmy swoje wąsy z bitej śmietany. Niall zawołał jeszcze jakąś kelnerkę i zamówił nam jeszcze po małej kawie. <i>Kawa to życie. </i>Gdy chłopak zamawiał nam owy, gorący napój, poczułam wibracje mojego telefonu w kieszeni. <i>No tak, wyciszony.</i><br />
Skinęłam głową do Horana. Przejechałam palcem po ekranie i odebrałam połączenie. Dzwoniła moja mama, co mnie zdziwiło.<br />
- Tak? - mruknęłam, zmarszczyłam lekko brwi, przykładając do telefonu jeszcze drugą dłoń, by lepiej słyszeć głos matki. Po drugiej strony słuchawki od telefonu, usłyszałam zmartwiony głos rodzicielki. Zmarszczyłam znów brwi zdziwiona. Moment później rozłączyłam się, kiedy usłyszałam wszystkie potrzebne informacje. Przeszły mnie ciarki.<i> Izzy.</i><br />
- Kto dzwonił? - zapytał zmartwiony, a zarazem zdziwiony moją miną, która prawdopodobnie była.. dziwna. Wziął łyk kawy, ale najwidoczniej się bardziej zmartwił, jak na niego spojrzałam. - C-co się stało? - dodał, miał łagodny głos, ale było widać że się martwi. Podniosłam na niego wzrok, z jakby małym opóźnieniem dotarła do mnie ta informacja.<br />
- Izzy. - odparłam po chwili, segregując w głowie informacje i układając je jakoś w całość. Potrząsnęłam lekko głową i przyłożyłam sobie dłoń do karku.<br />
- Co z nią? - mruknął zdziwiony, również zmarszczył lekko brwi.<br />
- Zniknęła.<br />
<br />
<h2 style="text-align: center;">
Harry</h2>
<div>
Leżałem na łóżku odbijając piłkę koszową od sufitu. <i>Wyglądasz jak Efron z High School Musical! </i>Przez tą myśl zraziłem się i odłożyłem przedmiot mojego zajęcia. Niby wolne świąteczne, ale jakieś takie nudne. Podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem na zegarek, było po piętnastej, a wydawało się, że jest przynajmniej osiemnasta. Nie miałem na nic ochoty. Mama krzątała się po salonie, sprzątając na święta; Gemma próbowała jej pomóc i wołała mnie, abym zrobił to samo.<br />
- Harry, rusz dupę i zajmij się szykowaniem świąt! - moja blond włosa siostra zajrzała do pokoju. - Mógłbyś chociaż lampki zawiesić przed domem. - dziewczyna weszła do pomieszczenia i rozejrzała się krytycznym okiem. - Albo nie. Posprzątałbyś w tych chlewie. Na wsiach, u krów jest czyściej.<br />
- O już nie przesadzaj - wyszczerzyłem się i opadłem znowu na łóżko.<br />
- I pomyśleć, że jesteś jedynym mężczyzną w tym domu... - ręce Gemmy opadły bezradnie wzdłuż tułowia, a sama dziewczyna i opuściła moją sypialnię.<br />
- Ja jestem reprezentacyjny! Mam się tylko ładnie prezentować! - zawołałem jeszcze za nią, głosem pełnym kpiny.<br />
Leżałem gapiąc się w sufit, gdy nagle usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Niechętnie przeniosłem wzrok na komórkę, by sprawdzić, kto się do mnie dobija. Na wyświetlaczu pojawiła się nachlana morda Horana. Pamiętam jak uwieczniłem jego nietypową minę, gdy upił się na osiemnastce Liama. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie i przejechałem palcem po ekranie.<br />
- Czego chcesz, Niall?- wydukałem.<br />
- Nie miałeś dzisiaj kontaktu z Izzy? - <i>Z tą małą, złośliwą blondyneczką?</i><br />
<i>- </i>Człowieku, kiedy ja z nią ostatnio gadałem?<br />
- A ja to niby wróżka i wiem. - parsknął. Jego głos był spięty więc musiało się coś stać. - Bo Izzy zniknęła... - <i>Co?! </i><br />
- Żarty sobie robisz? - chciałem, żeby żartował, ale nie miał w nawyku robienia sobie jaj. Gdyby powiedział to Louis, na pewno bym nie uwierzył,<br />
- Jestem z Hope. - <i>No tak, w końcu są parą. Kurde, aż dziwnie to brzmi, że oni się tak zeszli. - </i>I właśnie dzwonili jej rodzice, że Izzy zniknęła i nie ma z nią żadnego kontaktu. Dlatego pomyślałem, że może jest gdzieś z Tobą, czy coś...<br />
- Tak, Niall. Leży u mnie w łóżku i popijamy sobie szampana. - chciałem, aby zabrzmiało to ironicznie, lecz mój głos był zbyt... przestraszony?<br />
- Słychać, że się martwisz, Styles. - mruknął zabawnym tonem, choć śmieszne to nie było. - Czy nie mógłbyś... - nie dane mu było dokończyć.<br />
- Harry, tu Hope. - usłyszałem spięty głosik po drugiej stronie. - Wiem, że jesteś w dość dziwnych relacjach z Izzy.<br />
- Noo... - zacząłem niechętnie.<br />
- Ale jeśli moja siostra coś dla Ciebie znaczy, to proszę, pomóż nam. - Dziewczyna była bliska płaczu. Nie wyglądało to za ciekawie, ale nie darowałbym sobie, gdyby tej małej, złośliwej blondyneczce coś się stało. - Harry, proszę...<br />
- Już się zbieram. - rozłączyłem się i zerwałem z łóżka jak poparzony. Narzuciłem na siebie kurtkę i zbiegłem po schodach. - Wychodzę! - krzyknąłem i już miałem zatrzasnąć drzwi, gdy nagle ktoś mi je przytrzymał.<br />
- Co Ty wyrabiasz, Harry?! - mama patrzyła na mnie tupiąc nogą. - Nic nie robisz, a nagle wychodzisz szlajać się z kumplami. Pomógłbyś choć raz w domu. Im jesteś starszy tym więcej z Tobą problemów! - <i>No i słynny tekst... - </i>Nie tak Cię wychowałam, Harry Edwardzie Styles! - <i>Bam! </i><br />
- Moja koleżanka zaginęła, mamo! Muszę pomóc jej szukać.<br />
- Ciekawa wymówka, ale jakoś mało prawdopodobna. - mama założyła ręce na piersi. - Ale no cóż. Leć jej szukać.<br />
- A co, zakochał się? - Gemma wychyliła nos zza ramienia mamy.<br />
- Zamknij się. - syknąłem.<br />
- Rumienisz się! - wskazała palcem moje policzki, które prawdopodobnie były już buraczane i razem z mamą zaczęły się śmiać. Zmordowałem je jeszcze spojrzeniem, a następnie ostrożnie zszedłem po schodach, aby nie wyjebać się na oblodzonych stopniach.<br />
Ruszyłem, ale gdzie? Nie miałem pojęcia gdzie jest Niall z Hope. <i>Cholera! </i>W duchu przeklinałem siebie, za swoją ciemnotę. Udałem się do parku, by tam na spokojnie zatrzymać się i zadzwonić. Właśnie przechodziłem nieopodal zamarzniętego stawu, gdy zauważyłem, znajomą mi już, granatową kurtkę i blond włosy wystające spod różowej czapki. <i>Nasz zguba? Czyżby poszło mi tak łatwo? </i>Z uśmiechem podbiegłem do dziewczyny i złapałem ją za ramię.<br />
- Izzy! - blondynka odwróciła się, a ja spaliłam buraka, kolejny już tego dnia raz.<br />
- Pomyliłeś mnie z kimś chyba, skarbie. - Kobieta w okolicach trzydziestki posłała mi przyjazny uśmiech. - Umówiłeś się tu z kimś? - uniosła brew.<br />
- Tak jakby... - westchnąłem ze zrezygnowaniem. - Przepraszam. - uśmiechnąłem się blado i szybko odszedłem. <i>Jaki wstyd!</i> Po chwili podirytowany wyjąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do Nialla by zapytać gdzie są. Kilka sekund później znowu schowałem komórkę do kieszeni i z buta pognałem do pobliskiej kawiarni. Pożałowałem, że nie wziąłem mojego ogrzewanego auta. Byłem już prawie pod budynkiem kawiarenki, gdy moim oczom znowu ukazała się postura Izzy. Wyglądała jakby obserwowała co się dzieje w kawiarni, w której w tym czasie byli Hope i Niall. <i>Śledzi ich? Ale jeśli to znowu jakaś baba, przez którą wyjdę na głupa to chyba nie wytrzymam... </i>Niepewnie, bo niepewnie, ale ruszyłem w jej kierunku. Delikatnie pacnąłem dziewczynę w ramię.<br />
- Harry? Co Ty tu... - nie pozwoliłem jej dokończyć ponieważ przytuliłem ją najmocniej jak potrafiłem. Była dla mnie ważna, a wtedy, przez ten moment kiedy zadzwonił Niall, zrozumiałem jak bardzo. - H-harry... D-dusisz...<br />
- Wybacz. - odkleiłem się od blondynki i uśmiechnąłem szeroko. - Twoja siostra się o Ciebie martwi. Twoi rodzice się o Ciebie martwią. Izzy! Co Ty do cholery robiłaś?!<br />
- Rany... Nie było mnie zaledwie kilka godzin! - Isabella nie wyglądała na zadowoloną.<br />
- Ale to wystarczyło, abyś narobiła wszystkim stracha. - położyłem dłonie na jej ramionach.<br />
-Tobie też? - dziewczyna przechyliła głowę na bok i spojrzała na mnie bystrym wzrokiem. Westchnąłem i opuściłem głowę by po chwili spojrzeć na jej szeroko uśmiechniętą twarzyczkę.<br />
- Mi też. - pstryknąłem ją palcem w zaczerwieniony od zimna nos, a następnie chwyciłem za rękę. -Chodź do mnie. - czułem jak próbuje się szarpać, ale mój uścisk był zbyt mocny.<br />
- Ale po co?! - zmuszony byłem się zatrzymać i spojrzeć na Izzy.<br />
- Zagrzejesz się i wyjaśnisz mi, co Ci wpadło do tej blond główki, żeby uciekać zaraz przed świętami. - złośnica rzuciła jeszcze pod nosem kilka przekleństw i ruszyliśmy do mojego domu.<br />
Szliśmy w ciszy. Isabella tylko od czasu do czasu próbowała wyrwać swoją dłoń, ale nie zamierzałem jej na to pozwalać. Po 10 minutach zamykałem już za nami drzwi. Nie obyłoby się jednak bez jakiegoś ciekawego tekstu mojej mamy.<br />
- Och, Harry. Trzeba było uprzedzić, że przyprowadzisz swoją dziewczynę. Ogarnęłabym w domu. - Izzy, jak i ja, zrobiła wielkie oczy. <i>A przed wyjściem jeszcze się na mnie darłaś... Nie zrozumiem kobiet. - </i>Jestem Anne, a Ty? - mama wyciągnęła dłoń w kierunku mojej towarzyszki.<br />
- Isabella, miło mi. - ku mojemu zaskoczeniu, blondynka uśmiechnęła się szeroko i uścisnęła z moją mamą dłoń. Następnie ruszyliśmy z Izzy na górę. Miałem nadzieję, że wszystko będzie okey, ale gdzie tam.<br />
- Ty jesteś Izzy, prawda? - Gemma, która ni z tego ni z owego pojawiła się na korytarzu, wymierzyła palcem w zaskoczoną Anderson.<br />
- T-tak... - jej głos się wahał. - Skąd wiesz jak mam na imię? - W sumie dobre pytanie. Gemm pewnie nie słyszała jak moja mama wita się z Isabellą.<br />
- Och, to bardzo ciekawe. - moja siostra zaśmiała się i ruszyła w naszą stronę. - No widzisz, Izzy, mój brat... - <i>Fuck! Fuck! FUCK!</i><br />
- Gemma, nie!<br />
- O tak! - spojrzałem na nią z piorunami w oczach, ale wiedziałem, że to nic nie da. <i>Totalna kompromitacja za 3... 2... 1...</i> - Mój brat, że tak powiem... No często wymawia Twoje imię. A zwłaszcza wieczorem, i to pod prysznicem. - Mega zawstydzony i zmieszany spojrzałem na Izzy. Przez chwilę, stała z wytrzeszczem, lecz potem po prostu wybuchnęła śmiechem. Jestem pewien, że zajarzyła o co chodzi, ale czemu zaczęła się śmiać? Tego nie wiem, i prawdopodobnie nigdy się nie dowiem.<br />
- Chodźmy. - znowu złapałem drobną dłoń Isabelli i pociągnąłem ją do mojego pokoju.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>P: </b>To z prysznicem mnie po prostu rozjebało. Przepraszam. XD Miałam ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, kiedy wyobraziłam sobie to zażenowanie Hazzy. Kto tak jeszcze miał niech zostawi komentarz! </div>
<div style="text-align: center;">
Vicky, wygrałaś. Przysięgam. 😂 XD</div>
<div style="text-align: center;">
Co do naszej kochanej Hopey i Niallerka, też uważacie, że są razem słodcy? :3 Jak myślicie, co ze śledztwem Izzy i uczuciami Harry'ego? Mwrah, robi sie ciekawie! :D</div>
<div style="text-align: center;">
Przepraszamy za spora nasza nieobecność i brak rozdziałów, notek.. Ciężko, szczególnie po całej sprawie z Zaynem, i jeszcze to z 'Elounor'.. Ugh.</div>
<div style="text-align: center;">
W każdym bądź razie, czekamy na wasze komentarze :D</div>
<div style="text-align: center;">
i do następnego rozdziału. x c:</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>V: </b>Rozdział znowu z cholernym opóźnieniem, ale wydarzenia</div>
<div style="text-align: center;">
ostatniego okresu jednak nas mocno przybiły i ciężko było </div>
<div style="text-align: center;">
cokolwiek napisać. </div>
<div style="text-align: center;">
Mamy nadzieję, że nam wybaczycie :></div>
<div style="text-align: center;">
Jak wam się widzi perspektywa Hazzy? Hah, nie powiem, fajnie mi się ją pisało xD</div>
<div style="text-align: center;">
A jak się macie po świętach? </div>
<div style="text-align: center;">
Ja prawdę mówiąc nawet ich nie poczułam ;/</div>
<div style="text-align: center;">
No ale dobra tam... Do następnego ♥</div>
<div style="text-align: center;">
Pozdrowionka xx</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-86400316439907383192015-03-22T19:59:00.001+01:002015-04-01T13:52:01.333+02:00Rozdział 16<h2 style="text-align: center;">
<b>Isabella </b></h2>
<div dir="ltr">
Leżałam na łóżku i patrzyłam się tępo w sufit. Miałam ochotę zakryć się kołdrą i nie wstawać do końca życia. <br />
- Izzy, masz 10 sekund żeby wstać bo w przeciwnym razie będę zmuszona oblać Cię wiadrem zimnej wody! - głos mojej siostry był pełen entuzjazmu i chęci do życia. Niestety nie udzieliło mi się to jej optymistyczne nastawienie, lecz nie chciałam być mokra więc wyskoczyłam jak poparzona z cieplutkiego łóżeczka i zaczęłam się zbierać do szkoły. <br />
<i>Ostatni dzień przed </i><i>świętami </i><i>Bożego </i><i>Narodzenia</i><i>. </i></div>
<div dir="ltr">
<i>-</i> No, dziewczyny. Chciałbym życzyć wam wesołych świąt. Tylko mi się nie połamcie na nartach. - pan Schmidt żegnał nas po zakończonym treningu. <br />
Poszłyśmy do przebieralni, aby jak najszybciej się przebrać i uciec do domu. Wymieniłam się jeszcze życzeniami z dziewczynami i wyszłam na korytarz. Z sali gimnastycznej usłyszałam jednak odgłos odbijanej o ścianę piłki. Odruchowo zajrzałam. To była Carli. Nerwowo uderzała dłonią o biedną piłkę. Kiedy mnie wypatrzyła, pozostawiła swoje poprzednie zajęcie i z rozwścieczonym wyrazem twarzy rzuciła się w moim kierunku. Nie zapowiadało się ciekawie.<br />
- To wszystko Twoja wina! Doskonale wiem, że to Twój telefon miał wtedy Harry. Tam, na balu. Pamiętam jak się nim chwaliłaś. - Że zmieszaną miną wróciłam do dnia kiedy przyszłam do szkoły machając przed nosem każdemu nową moją komórką. <i>To był błąd...</i></div>
<div dir="ltr">
- Rozumiem Twoją złość, ale nie potrafiłam przejść obok tego obojętnie. - zrobiłam krok w jej stronę, ale zaraz tego pożałowałam bo dziewczyna zawróciła, chwyciła piłkę, którą wcześniej porzuciła i cisnęła nią w moją stronę. Cudem zdążyłam odskoczyć, w przeciwnym razie miałabym na święta zmasakrowaną twarz. Caroline popadła w furię.</div>
<div dir="ltr">
- Przez Ciebie, mała blond suko, rozpadł się mój związek! - Evans znów ruszyła w moją stronę z wyciągniętymi przed siebie dłońmi. </div>
<div dir="ltr">
- Carli, przestań! - syknęłam w jej stronę. Zaczynałam się jej bać. </div>
<div dir="ltr">
- Nie daruję Ci tego!</div>
<div dir="ltr">
- Caroline...</div>
<div dir="ltr">
- Zabiję Cię! - tym razem nie na żarty się wystraszyłam. Odwróciłam się i szybko wybiegłam z sali gimnastycznej, zatrzaskując za sobą drzwi. Oparłam się o nie plecami, tak, aby szatynka nie mogła ich otworzyć.</div>
<div dir="ltr">
- Co jest? - <a href="http://img1.wikia.nocookie.net/__cb20140725082224/pretty-little-liars/pl/images/6/68/Lucy-babe-Hale-3-lucy-hale-31953799-500-690.png">Becky</a> zatrzymała się obok mnie. Chodziłyśmy razem na siatkę, była wystawiającą.</div>
<div dir="ltr">
- Caroline jest w środku i jeśli się stamtąd wydostanie, jak nic mnie zabije. - westchnęłam przyciskając mocniej plecami drzwi, przez które dobijała się już Carli.</div>
<div dir="ltr">
- To słabo. - moja towarzyszka skrzywiła się. - To dawaj, ja przypilnuję tych drzwi, a Ty zmykaj przebierz się, a jak będziesz wychodzić to trzaśnij kratą. Ja wtedy delikatnie ją wypuszczę.</div>
<div dir="ltr">
- Rany, dziękuję Ci. Jesteś kochana. - cmoknęłam Becky w policzek i wpuszczając ją na moje miejsce, pognałam do szatni. </div>
<div dir="ltr">
Wychodząc, tak jak prosiła Becky, trzasnęłam kratami powodując tym samym nie mały hałas. Nie zwróciłam na to jednak większej uwagi i opuściłam pospiesznie budynek. Przed szkołą zatrzymałam się by złapać oddech. Było po 16, a jak na zimę przystało, o tej porze było już ciemno, więc lekko się wzdrygnęłam. Nienawidziłam ciemności. Zwłaszcza po tym jak spotkałam tego psychopatę. Nie mogłam jednak stać przed wejściem całą wieczność. Prędzej czy później Carli wysyłamy że szkoły i mnie dopadła, a bez Becky zbytnio bym sobie nie poradziła. Zbiegłam po schodach i ruszyłam do bramy głównej. Kiedy miałam już skręcić w prawo i pójść jak człowiek do domu, zauważyłam po drugiej stronie drogi dwójkę kłócących się że sobą gości. Znów przystanęłam i przejrzałam się całej tej sytuacji. Jeden, wysoki wrzeszczał na tego drugiego, niższego z farbowaną czupryną. Tak, to był Niall. A ten facet, którego słychać było na pół ulicy był tym samym facetem, który zaczepił mnie na drodze kiedy to posprzeczałam się z Callumem.</div>
<div dir="ltr">
Gościu darł się o jakiś dragach, działkach... Sama teraz już nawet nie wiem. Dwie rzeczy były jednak pewne. Po pierwsze: chodzi o narkotyki; po drugie: jak Niall lub ten, przypuszczam że diler, mnie zobaczą to nie będzie fajnie. </div>
<div dir="ltr">
Odwróciłam się i ruszyłam sztywno w swoim kierunku. Musiałam powiedzieć o wszystkim Hope. Ona musiała wiedzieć, co robił jej chłopak. Skoro Niall bawił się w narkotyki, nie mógł być bezpieczny dla mojej siostry. W pewnej chwili jednak zatrzymałam się i pomyślałam czy dobrze zrobię. W mojej blond główce zaświtał nowy, "genialny" plan. <u>Prywatne śledztwo</u>. </div>
<div dir="ltr">
- Ooo tak. Tak zrobisz Izzy. - Uśmiechnęłam się sama do siebie i dziarskim krokiem wróciłam do domu, gdzie zastałam Hopey odrabiającą lekcje oraz rodziców oglądających jakąś durną telenowelę. Zastanowiłam się jeszcze chwilę nad sensem tego co zrobić, ale zdzieliłam sobie mentalnego kopniaka i podbiegłam do siostry. Wolałam jednak ją ostrzec przed Horanem.<br />
- Musimy pogadać. - złapałam szatynkę za łokieć i pociągnęłam w kierunku kuchni. Zatrzasnęłam na sobą drzwi tak, aby rodzice nie słyszeli tego co mówię.<br />
- To o co Ci chodzi? - Hope założyła ręce na piersi i oparła się o blat.<br />
- Uważaj na Nialla. - <i>Krótko i treściwie... - </i>On nie jest taki na jakiego wygląda.<br />
- Och, Izzy... Znam go dłużej niż Ty, także wiem trochę więcej, poza tym jest moim chłopakiem, nieprawdaż? - ton mojej siostry nie pasował mi do jej charakteru. Nigdy się tak do mnie nie odnosiła. Tak... z wyższością?<br />
- Ale Hope, Ty nie wiesz o co mi chodzi...<br />
- Doskonale wiem o co Ci chodzi. - dziewczyna uśmiechnęła się bystro. - Jesteś po prostu zazdrosna! - moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości.<br />
- Zazdrosna?!<br />
<h2 style="text-align: center;">
Hope</h2>
<div>
- Zazdrosna?! - wrzasnęła Izzy, patrzyła na mnie zdziwionym i dość niezrozumiałym wzrokiem. Przewróciłam zirytowana oczami.<br />
- Jesteś zazdrosna o to, że mam chłopaka. - patrzyłam na nią niewzruszenie. - A ty nie. Chłopaka, którym w dodatku jest Niall, który wolał mnie niż ciebie. - dokończyłam mrużąc oczy i patrząc na nią nieufnie, można by rzec, że nawet złośliwie. Blondynka w odpowiedzi tylko przewróciła oczami. Widocznie szykuje się do ataku.<br />
- Hope! - zaczęła poważnie, choć i tak było widać, że ledwo nad sobą już panuje. - Widziałam dzisiaj Nialla z jakimś gościem! Oni... - przyłożyłam jej palec do ust sugerując by się zamknęła, nie dając jej tym samym dokończyć.<br />
- Nie obchodzi mnie co widziałaś. - przewróciłam zirytowana oczami po raz kolejny. - Odczep się ode mnie, mojego chłopaka i zajmij się lepiej swoim życiem. - fuknęłam patrząc na nią wściekłym wzrokiem i wybiegłam z kuchni, nie zamykając za sobą oczywiście drzwi. Po drodze chwyciłam jeszcze tylko swoje rzeczy ze stołu i przeskakując po dwa stopnie, udałam się do pokoju. Wkurzyła mnie tymi swoimi dennymi podejrzeniami wobec Nialla. Jak mogła nazmyślać takich idiotyzmów wobec niego? Chce nas rozdzielić! A myślałam, że cieszy ją fakt, że w końcu znalazłam swoją drugą połówkę, jaką okazał się Horan, ale cóż.. Zawiodłam się na niej, a najbardziej boli mnie to, że nazmyślała jakieś niestworzone historie tylko po to, aby mnie z nim rozdzielić.. By wzbudzić jakieś podejrzenia, później pojawiło by się zwątpienie, następnie nieufność i... Wtedy wszystko by się posypało niczym domek z talii kart. Westchnęłam siadając na swoim łóżku, a rzeczy odłożyłam moment prędzej na biurko. Izzy od zawsze ma swoje humorki, jednak wtedy przez głowę przebiegła mi myśl, że może to jej podoba się Horan i nie może pogodzić się z faktem, że wybrał mnie, a nie ją. Odgoniłam jednak tą myśl, w końcu nie raz już widziałam ją w towarzystwie Harry'ego, gdzie wyglądała na radosną i rozpromienioną. <i>Nic już nie rozumiem. </i>Opadłam plecami na miękką pościel, zmęczona nadmiarem swoich myśli.<br />
Nie poleżałam jednak zbyt długo, ponieważ usłyszałam dźwięk mojego telefonu, który informował mnie o przychodzącym połączeniu. Przewróciłam się na bok chcąc odszukać wolno leżący telefon gdzieś na pościeli, kiedy już go jakoś odszukałam, niechętnie spojrzałam na ekran. Nie pożałowałam tego, ponieważ dzwonił nikt inny jak Niall. Momentalnie moje usta wygięły się w promienny uśmiech, kiedy przesunęłam palcem po wyświetlaczu i przyłożyłam iPhone'a do ucha. Słysząc głos Irlandczyka po drugiej stronie słuchawki, od razu poczułam się lepiej. Czułam jak serce bije mi mocniej.<i> W życiu nie pomyślałabym, że można się w kimś tak zakochać.</i><br />
- Hej skarbie. - przywitał się, a w jego głosie dało się wyczuć radość. <i>Czuje że się rozpływam.</i> Zachichotałam cicho.<br />
- Hej.. Niall. - zarumieniłam się lekko, szczęście, że tego nie mógł widzieć. Zabawne, ale onieśmielały mnie takie zdrobnienia, a zwłaszcza słyszane z ust Horana. - Co tam?<br />
- Wszystko dobrze, a u ciebie? - zaśmiał się cicho, choć z troską w głosie mówił dalej. - Trener się pytał kiedy znów się pojawisz, o, i masz też pozdrowienia od chłopaków z mojej drużyny. - zachichotał wesoło. - Polubili cię.<br />
- Dzięki, jest dobrze. - skłamałam gładko. Ciągle myślałam nad tą kłótnią z Izzy i jej słowami, przez co mój głos się lekko zmienił nieświadomie. - Też ich pozdrów. - westchnęłam patrząc w sufit.<br />
- Hope, skarbie, coś się stało? - zapytał troskliwie. Mogłam sobie wyobrazić, że właśnie w tej chwili marszczy brwi, poważniejąc od razu, jednak dalej utrzymywał łagodny ton głosu, choć również i zmartwiony. - Brzmisz jakoś dziwnie.. Wszystko dobrze?<br />
- T-tak, jest dobrze. - odparłam przymykając na ten moment oczy, mając nadzieję, że nie będzie drążył tego tematu, <i>przecież mu nie powiem o tym.. z Izzy.</i><br />
<i>- </i>Spotkamy się jutro? - zmienił temat zrezygnowany. Słyszałam jak westchnął.<br />
- Pewnie.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: magenta; font-size: x-large;">Przeczytasz ----> Skomentuj :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
______________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<b>P: </b>Brak weny wykańcza człowieka, przysięgam...</div>
<div style="text-align: center;">
Um.. Wracając do rozdziału: mamy nadzieję, że się podobał i że czekacie na następny. ;D</div>
<div style="text-align: center;">
Z moją częścią rozdziału (Hope) pomagała mi nasza Vic, dlatego brawa i podziękowania dla niej, że chciało jej się ratować mi dupę i że napisała praktycznie całą moją część, a ja tylko ją delikatnie zmieniłam. xD Dziękuję. <3 </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Dziś nie ma słów od naszej Vicky, leniwcowi nie chciało się napisać!<br />
Ale też na pewno cieszy się, że podobał wam się rozdział i też liczy na komentarze by to potwierdzić. ;D<br />
Pozdrawiamy. x<br />
<br />
Skomentuj, a zmotywujesz! ;D<br />
<br />
<img height="392" src="https://scontent-fra.xx.fbcdn.net/hphotos-xfp1/v/t1.0-9/11068164_788646427897245_4223767685158930902_n.jpg?oh=97794ace9dab8d2c35beb9795ae8fff5&oe=5571B9DA" width="400" /></div>
<br /></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-2537762299155963042015-03-14T21:04:00.003+01:002015-03-14T21:04:59.764+01:00Przeprosiny<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<b><b><i>Princess: </i></b>Tak tak, rozdziału jak nie było, tak nie ma.</b></div>
<b>
</b>
<div style="text-align: center;">
Wiemy.</div>
<div style="text-align: center;">
Naprawdę wiemy, przez co jest nam przykro, że nie wyrobiłyśmy się w pracy nad nim. :(</div>
<div style="text-align: center;">
Ale spokojnie! </div>
<div style="text-align: center;">
Rozdział się niedługo pojawi, więc oczekujcie go w niedługim czasie!</div>
<div style="text-align: center;">
Przez brak weny dość ciężko mi było posklejać sensownie jakiekolwiek zdanie.</div>
<div style="text-align: center;">
A szkoła... Kartkówek i sprawdzianów od cholery, zbyt dużo materiału i nauki..</div>
<div style="text-align: center;">
Rozumiecie ten ból, prawda?</div>
<div style="text-align: center;">
Przepraszamy. x</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Vicky: </i>Bardzo, ale to bardzo nam przykro :(</b><br />
Prawdę mówiąc to mamy taką porę roku, że nawet przepisać pracy domowej się nie chce.<br />
Najgorszy okres w naszej twórczości :/<br />
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!<br />
Po takiej przerwie możecie spodziewać się ciekawych rozdziałów i intrygujących przygód!<br />
Mamy ogromną nadzieję, że nam wybaczycie :3<br />
Przepraszamy xx<br />
<br />
<br />
<span style="font-family: Courier New, Courier, monospace; font-size: x-large;">Better Late Than Never, nie? :)</span></div>
Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-25616625456610930422015-02-27T18:37:00.001+01:002015-02-27T18:37:38.182+01:00Rozdział 15<h2 style="text-align: center;">
Hope</h2>
<br />
Bal, mimo, że skończył się z dobrą godzinę temu, to dalej zachowywałyśmy się z siostrą jak naćpane. Wszystko było takie... Radosne, wesołe... Kiedy jest się zakochanym to nagle wszystko zaczyna mieć sens, wszystko jest po prostu.. Lepsze.<br />
Właśnie z Isabellą i naszym ojcem przekroczyliśmy próg domu. Odrzuciłam swoje buty gdzieś pod ścianę i szczerząc się jak głupia udałyśmy się z Izzy do naszego pokoju. Nucąc pod nosem jakąś nieznaną mi melodię, opadłam na łóżko. Nie potrafiłam się na niczym skupić, dlaczego? No właśnie.. Niall. <i>Chłopak, przez którego moje myśli były wypełnione nim po brzegi. </i><br />
Jednak kiedyś trzeba iść spać, nie? Z rana mieliśmy umówioną wizytę w szpitalu, by zdjąć gips z mojej lewej ręki. Przebrana w piżame wskoczyłam radośnie na łóżko, i wzdychając patrzyłam na sufit, jednak nawet to mi się nie udawało. Miałam ochotę skakać, wrzeszczeć, wyć, piszczeć, z radości. Spojrzałam na Izzy. Usiadłam marszcząc lekko brwi i przyglądając jej się. Znów była taka.. Dziwna. Może to od zmęczenia? Westchnęłam ponownie odwracając wzrok na sufit, ale nie dałam radę wytrzymać tak długo, więc znów opadłam na plecy, i przekręciłam się na bok. Po jakiejś godzinie dopiero udało mi się zasnąć.<br />
<br />
Obudziły mnie równie dopiero, poranne promienie słoneczne. Podniosłam się i przetarłam oczy, ziewając. Rozejrzałam się, a nie zauważając Izzy w pokoju powlekłam się do kuchni gdzie wszystkich zastałam. Rzucając leniwe "dzień dobry" usiadłam naprzeciwko siostry, a moment później pod nosem miałam już położone naleśniki. Mrucząc coś niezrozumiałego odsunęłam talerz dalej od siebie, spotykając tym samym zdziwione spojrzenie rodzicielki.<br />
W drodze do szpitala (by zdjąć gips) nie potrafiłam oderwać się od swojego telefonu, jakim od dwóch lat jest mój iPhone, przy czym cały czas na mojej twarzy gościł mały uśmiech. Cały ten czas miałam kontakt z Horanem, który za moją prośbą również zjawił się w szpitalu by dotrzymać mi towarzystwa, wraz z moją rodziną. Więc cała nasza piątka siedziała na korytarzu, czekając na doktorka poznanego sprzed kilku tygodni, który obserwował przez ten czas moją złamaną kość.<br />
Z kilku minut zrobiły się kwadranse, a tak powstały godziny czekania w poczekalni. <i>Czy tylko mnie to wkurza? To tylko pieprzone zdjęcie gipsu, które zajmie z dziesięć minut, a nie kurwa operacja trwająca dziesięć godzin!</i><br />
Zmęczona tym ciągłym oczekiwaniem na lekrza, oparłam głowę na ramieniu blondyna po mojej lewej stronie i westchnęłam smętnie. Chłopak uśmiechnął się lekko na mój gest i objął mnie ramieniem troskliwie. Spojrzałam na niego, a kąciki ust same powędrowały nam ku górze tworząc nieśmiałe, a zarazem urocze uśmiechy. Rodzice na szczęście tego nie widzieli, choć jestem pewna, że go lubią, a jeżeli go nie lubią... To polubią w najbliższym czasie. Mój wzrok też powędrował na Izzy siedzącą nieopodal nas. Opierała się niedbale plecami o krzesło, miała wyciągnięte nogi przed siebie i była zatopiona w ekranie telefonu. Nie żeby coś, ale.. Nadal była taka... Dziwna. <i>Coś ją musi gryźć pewnie.</i> Ponownie westchnęłam, a naszym oczom ukazał się lekarz, idący w naszą stronę. Zadrżałam. To głupie, ale trochę się tego bałam, może nie akurat ściągania tego gipsu, co usłyszenie słów w stylu 'źle się zrosło' i trzeba by wtedy złamać kość ponownie. To by cholernie bolało. Na samą myśl przeszły mnie ciarki. Irlandczyk szybko to odczuł, poza tym, on o tym wiedział, a jedyne co mógł mi teraz powiedzieć to kilka pocieszających słówek, które wyszeptał mi do ucha, przy okazji gładząc mnie dłonią po plecach. Wiedział, że będzie dobrze, natomiast ja nie mogłam przestać wyobrażać sobie czarnych scenariuszy, jak lekarze łamią mi rękę by się prawidłowo później zrosła.<br />
- Hope, nie martw się.. Będzie dobrze. - szepnął ponownie Niall, wybudzając mnie z mojej chorej wyobraźni, a przez jego ciepły oddech przeszły mnie ciarki. Posłałam mu słaby uśmiech po czym matka wskazała wyczekująco swoją dłonią na drzwi od gabinetu. W gabinecie będzie przynajmniej ze mną matka, ale to i tak nie zmieniało faktu, że trzęsłam się ze strachu. Zanim zdążyła całkowicie zniknąć za drzwiami gabinetu, zdołałam dostrzec pokrzepiający uśmiech i równie pozytywny wzrok Nialla. <i>Trzymaj kciuki...</i><br />
<br />
Jak się okazało, słowa chłopaka się potwierdziły: kość zrośnięta prawidłowo, a gips.. Zdjęty. Po zdjęciu gipsu ciężko mi było ruszać zbolałą ręką. <i>Była taka sflaczała.</i> Skrzywiłam się ruszając lekko dłonią, czucie miałam w niej lekko gorsze, ale to nic. Nie mogłam się przyzwyczaić do dziwnego uczucia, które mi towarzyszyły przez rękę, dlatego cały czas trzymałam ją przy sobie, tak jakbym nadal miała na niej gips. <i>Z przyzwyczajenia.</i><br />
Podbiegłam do blondyna uważając wcześniej na rękę, na co ten wystawił ręce w geście przytulenia. I tak śmiejąc się cicho przytuliliśmy się krótko. Niall zaprosił mnie na wspólny wypad do uroczej kawiarenki w naszym miasteczku, dość niedaleko od jego domu. Z uśmiechem i delikatnie zaróżowionymi policzkami się zgodziłam na propozycję chłopaka. Zamelodowałam się szybko u rodziców, że wrócę później. Posłałam mojej rodzinie jeszcze ciche 'do później' i wyszliśmy z Niallem ze szpitala.<br />
<br />
Idąc tak przez miasto i śmiejąc się z chłopakiem praktycznie ze wszystkiego, w pewnym momencie poczułam jakby ktoś chwycił moją dłonią. Spojrzałam na nasze dłonie i rzeczywiście tak było. Jego dłoń trzyma moją.. Uśmiechnęłam się, a podnosząc wzrok napotkałam jego nieśmiałe spojrzenie. Poczułam jak moje policzki oblewają się lekkim różem. Zachichotałam cicho i ścisnęłam delikatnie jego dłoń, po czym oparłam głowę na jego ramieniu.<br />
<i>Wszystko zdaje się takie proste, łatwe, kolorowe, radosne... Czy to miłość?</i><br />
<br />
<h2 style="text-align: center;">
Isabella</h2>
<div>
Musiałam z kimś pogadać. To było niezbędne. Jedyną osobą jaka przychodziła mi na myśl był Callum. Wiedziałam, że na pewno zgodzi się na rozmowę, a jemu ufałam najbardziej. Zaraz po tym jak Hope udała się gdzieś z Niallem, wybrałam numer mojego najlepszego przyjaciela.<br />
- Moja kochana Izzy ma do mnie najwyraźniej sprawę. - po dwóch sygnałach usłyszałam chichot Underwood'a. Przewróciłam oczami po czym mruknęłam smętnie:<br />
- Tak, Callum. Mam do Ciebie sprawę.<br />
- Oj... Coś się stało? - w głosie chłopaka odczuwalne było przejęcie.<br />
- Możemy się spotkać i pogadać? - nie miałam siły na gadki telefoniczne. Chciałam spojrzeć mu w oczy i wszystko z siebie wyrzucić. Byłam pewna jego odpowiedzi.<br />
- Za ile i gdzie?<br />
- Za pół godziny w Starbucks'e w "naszej" galerii? Dasz radę? - w odpowiedzi Callum przytaknął i się rozłączył.<br />
- Gdzieś się wybierasz, Izzy? - usłyszałam głos mojej matki.<br />
- Tak, mamo... Chciałam spotkać się z Callumem. Nie macie nic przeciwko? - Spytałam z nutką nadziei w głosie.<br />
- Idź śmiało. - uśmiechnął się ojciec. - Tylko wróć o racjonalnej porze. - pokazałam im jeszcze ząbki i oddaliłam się w stronę galerii.<br />
<br />
- Więc teraz powiesz mi, o co chodzi? - zapytał Callum gdy usiedliśmy w galerii przy kawie. Latte z bitą śmietaną i wanilią - tego mi było trzeba.Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam swoją iście fascynującą przemowę.<br />
- Wiesz już o Hope i Niallu? - uniosłam brew.<br />
- Wiem. Bynajmniej domyśliłem się kiedy Niall nie chciał ze mną gadać po tym jak zaprosiłem Twoją siostrę na bal. - Underwood wzruszył ramionami. - Szkoda... Bardzo lubię Hopey.- wiedziałam co miał na myśli mówiąc ostatnie zdanie. - Ale tu nie o to chodzi, prawda, Izzy? - <i>Yep... Masz mnie Underwood...</i><br />
- No bo na balu... - zagryzłam wargę na wspomnienie wyznania Styles'a. - Harry powiedział mi, że jestem dla niego kimś ważnym. - w tamtej chwili moje palce wplecione w Starbucks'owy kubek wydawały się być niezwykle interesujące.<br />
- No wiesz... Kto się czubi, ten się lubi, no nie? - Chichot Calluma sprawił, że sama zaczęłam się śmiać. - A tak na serio. Czy on też jest dla Ciebie kimś ważnym, Izz?<br />
- Sama nie wiem. - mruknęłam z rozmarzeniem w głosie. <i>Harry - świeży singiel, przystojny, z hipnotyzującymi oczami... Izzy! Stop! To nie ma prawa miejsca! - </i>Mój rozum nie dopuszcza do siebie możliwości bliższej znajomości ze Styles'em.<br />
- A serce? - <i>Co Ty pierdolisz, Callum?! Nie posiadam czegoś takiego jak serce.</i><br />
- Ja nie mam serca i Ty dobrze o tym wiesz. - syknęłam bardziej złośliwie niż się spodziewałam. - Wybacz, uniosłam się.<br />
- Spoko, to zrozumiałe w Twoim stanie. - Mój przyjaciel uśmiechnął się szeroko.<br />
- W jakim? - nachyliłam się nad stołem i wytrzeszczyłam oczy.<br />
- W stanie zakochania. - <i>Co?! Ja?! Zakochana?! Nigdy! A zwłaszcza w Harry'm! To zboczony idiota! Chociaż w sumie na balu myślałam inaczej... Cholera jasna!</i><br />
- Ty sobie ze mnie chyba jaja robisz. - parsknęłam.<br />
- Mówię bardzo poważnie. Od pewnego czasu trzymacie się cały czas blisko siebie, jak wspomni się coś o nim to od razu odżywasz, bujasz od pewnego czasu w obłokach... Izzy! Nie musisz kłamać. - przejechał dłonią po moich palcach.<br />
- Wiesz co? Dzięki za Twoje rady! - wstałam z krzesła wkurzona. - Wcale nie jestem w nim zakochana! - ruszyłam do wyjścia.<br />
- Siebie możesz okłamywać, ale mnie tak łatwo nie oszukasz, Izzy! - usłyszałam nim prawie że wybiegłam z kawiarni.<br />
<br />
W podłym nastroju wracałam do domu. Czekanie na autobus było zbyt denerwujące, więc postanowiłam przejść się na nogach. Było zimno, ślisko i w chuj ciemno. Bałam się każdego cienia, każdego najmniejszego szmeru. Szłam nerwowym krokiem. Mój słuch i wzrok było wyostrzone w lichym świetle latarni. Nagle moich uszu dobiegło równie nerwowe tupanie jak moje. Ulica jak na złość była tak wkurwiająco pusta. Przyspieszyłam. Ktoś za mną również. <i>Nosz kurwa no... Czemu akurat dzisiaj?! </i>Moje kroki przerodziły się w bieg. Ktoś mnie gonił. W końcu poślizgnęłam się na śliskim chodniku i wylądowałam na dupie. <i>Super! Po prostu zajebiście... Ktoś mnie zgwałci, lub zabije bo właścicielowi najbliższej posesji nie chciało się ruszyć leniwej dupy sprzed telewizora i i posypać chodnik piachem! </i><br />
- Wstawaj! - facet podciągnął mnie za ramię do góry. Nie kojarzyłam go wcale. - Kojarzysz tego dupka? - pokazał mi fotografię przedstawiającą męską sylwetkę. Przyjrzałam się chłopakowi na zdjęciu. <i>Cholera! To przecież Niall! - </i>Znasz czy nie?! - zmrużyłam oczy udając, że się przyglądam.<br />
- Nie, nie znam. - spojrzałam na gościa, który w dalszym ciągu ściskał boleśnie moje ramię.<br />
- Nie kłam suko. - <i>Ej, ej... Sukę to Ty możesz na podwórku przy budzie mieć!</i><br />
- Mówię prawdę. Nie znam tego chłopaka. - facet wreszcie mnie puścił i wyciągnął papierosa.<br />
- Masz ogień? - pokręciłam przecząco głową. - Kurwa.- rzucił fajkę na ziemię. - Ten gówniarz... Ach, szkoda gadać... - <i>I co? może mam Cię pocieszyć? A tak w ogóle to czego chcesz ciulu od Horana?!</i><br />
- Ej! Zostaw ją! - oboje odwróciliśmy głowy w stronę głosu. Chłopak w oliwkowej kurtce i podobnego koloru czapce zbliżał się do nas. Spod czapki wystawały pojedyncze loczki. <i>Harry... Jak rzadko, cieszę się, że Cię widzę! - </i>Odejdziesz sam, czy mam użyć siły? - kędzierzawy warknął w kierunku stojącego przy mnie gostka.<br />
- Okey, okey... - burknął facet po czym odszedł klnąc cicho coś pod nosem.<br />
- Nic Ci nie zrobił? - Harry położył dłonie na moich ramionach. W jego oczach widać było troskę.<br />
- Nieee... wszystko jest w porządku. Pytał tylko czy znam jakiegoś chłopaka ze zdjęcia.<br />
- A znasz? - uniósł brew.<br />
- Nie. - wzruszyłam ramionami. Tak, skłamałam. Nie mogłam od tak powiedzieć Styles'owi, że jakiś podejrzany gościu wypytywał o naszego wspólnego przyjaciela.<br />
- Odprowadzić Cię do domu, Izzy? - w tym pytaniu było tyle przejęcia, słodyczy i troski, że aż zrobiło mi się niedobrze.<br />
- Nie, poradzę sobie sama. - warknęłam i ruszyłam dalej w swoją stronę.Nie chciałam żeby mnie odprowadzał, żeby na mnie patrzył, żeby się do mnie odzywał. Nie chciałam żeby był blisko. A może chciałam tylko się tego tak panicznie bałam?<br />
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: cyan; font-size: large;">Skomentuj jak przeczytasz. :)</span></div>
<div style="text-align: center;">
____________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<b>P:</b> Moja część rozdziału jest do dupy, I know, ale brak mi weny, więc przepraszam. x<br />
I przepraszam za to że rozdział pojawił się dzień po zaplanowanym terminie, moja wina bo nie potrafiłam dokończyć części naszej Hopey. xx</div>
<div style="text-align: center;">
W następnym postaram się bardziej... Nie myślcie że to koniec ciekawych akcji w BLTN! Akcja się jeszcze rozkręca.. ^^ Do następnego. x</div>
<div style="text-align: center;">
<b>V: </b>Mi się rozdział osobiście podoba. Jestem z niego zadowolona :)<br />
A wam?<br />
Ciekawi co dalej?<br />
Ach... Ta nasza zakochana Hopey *.* Buja w obłokach dziewczyna xD A Izzy? Dziecko niezrozumiane przez społeczeństwo :P<br />
A co do tych "akcji"... To rzeczywiście: Zabawa się zaczyna! :3<br />
Pozdrowionka xx</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-4961447194201875402015-02-14T16:06:00.000+01:002015-02-14T16:06:24.095+01:00Rozdział 14<h4 style="text-align: center;">
(Love Is Everywhere ♥)</h4>
<h2 style="text-align: center;">
</h2>
<h2 style="text-align: center;">
♥ Isabella ♥</h2>
<div>
- Izzy! - wołanie z dołu sprawiło, że moje usta wygięły się w szerokim uśmiechu. Pomału schodziłam po schodach. Wszystko przez te cholerne szpilki! Ale w końcu nie chciałam wyjść na kurdupla przy wysokim jak drzewo Liamie. Tak, szłam na bal właśnie z Liamem. Miałam na sobie wymarzoną <a href="http://stylistki.pl/czarno-czerwona-sukienka-i15419.png">sukienkę</a>, której upolowanie było nie lada wyzwaniem.<br />
- Witaj, Izzy. - uśmiech Payne'a sprawił, że banan na mojej twarzy poszerzył się jeszcze bardziej.<br />
- Cześć. - Tylko tyle zdołałam z siebie wykrztusić. Widok Liama w garniturze... Mój Boże! Aż zamrugałam kilka razy, aby upewnić się, że to on.<br />
- Idziemy? - uśmiech nie schodził nam obojgu z twarzy.<br />
- Zmykajcie. - tata puścił mi oczko. - Idę zobaczyć jak mamie idzie z Hopey. - ruszył po schodach na górę.<br />
Liam złapał mnie za rękę i udaliśmy się w stronę jego auta. W samochodzie było ciepło i cicho. Mój towarzysz był skupiony na drodze i nie odzywał się słowem. Ja zaś oparłam głowę o szybę i patrzyłam na biały świat.<br />
Przed szkołą Payne wziął mnie pod rękę.<br />
- Wchodzimy? - spojrzał na mnie niepewnie. Sama wzięłam głęboki oddech, po czym uśmiechnęłam się szeroko.<br />
- Wchodzimy.<br />
<br />
Wszyscy byli ubrani tak elegancko, aż zapierało dech. Od razu wypatrzyliśmy Louisa z Eleanor. Towarzyszył im Niall, który nie wyglądał na zadowolonego. Podeszliśmy do nich.<br />
- No no... Widzę, że jednak coś znalazłaś. - oczy El zmierzyły dokładnie każdy centymetr mojego stroju.<br />
- Ale musisz przyznać, że jest boska. - wyszczerzyłam się do dziewczyny.<br />
- Masz szczęście. Caroline miała ją upatrzoną, ale dzięki Bogu kupiła jakąś mini. - <i>Co kurwa?! Chyba bym ją zabiła. </i>Moje oczy najprawdopodobniej były nienaturalnych rozmiarów bo Louis zaczął się śmiać.<br />
- Jaki wytrzeszcz, szopie praczu. - <i>Raz jestem małpką, raz szopem praczem... Kurde, w końcu zostanę słodkim szczurkiem!</i> Skrzywiłam się. - Dobra, nie będziesz szopem. - Lou zmieszał się, lecz po chwili nachylił się do mojego ucha. - Tak na marginesie, to świetnie wyglądasz.<br />
- Dzięki. - uśmiechnęłam się promiennie. Moją uwagę przykuł jednak Nialler: strzelał palcami i przeskakiwał z nogi na nogę. - A jemu co? - wskazałam głową blondyna, który akurat oddalił się do stołu z poczęstunkiem, zapewne po poncz.<br />
- Zaprosił <a href="http://i.pinger.pl/pgr84/1cf445cc0003af3952af5266/barbara-palvin-778459.jpg">Rebeccę</a>. Jedną z przyjaciółeczek Carli. - mruknęła z niesmakiem Eleanor.<br />
- Sądzę, że miał inne plany, bo jakoś specjalnie się nie kwapił do zapraszania Rebecci Silence. - Tomlinson zmarszczył nos. Mi samej trudno było sobie wyobrazić naszego Irlandczyka z tą zmorą z ciemnej strony mocy. Każdy kto przyjaźnił się z Caroline był złem. Lou, El, Liam, Harry i Niall byli jednak tymi dobrymi <i>(Tak, moja logika...)</i><br />
Pozostawiłam moich znajomych i podeszłam do blondaska.<br />
- Co jest? - uśmiechnęłam się. Dzięki moim butom nasze twarze były na jednej linii.<br />
- Eh... To ie tak miało być... - głos chłopaka był tak zbolały, że aż kuło w serce. - Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się blado w moją stronę. Nie potrafiłam jednak odwzajemnić tego uśmiechu. Było mi go tak szkoda. - Chcesz?<br />
- Chciałeś zaprosić Hope... - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam. Niall Spojrzał na mnie z wielkimi oczami. Lekko się zarumienił i odwrócił twarz. Tym razem zachichotałam. W tej samej chwili drzwi się otworzyły, a w nich stała moja siostra w towarzystwie Calluma. Wcześniej nie widziałam jej w domu, dlatego z wrażenia otworzyłam usta. Kątem oka dostrzegłam, że Horan też nie może powstrzymać zachwytu Hopey. Niewiele myśląc pognałam w kierunku mojej siostry, która pomimo gipsu na ręce, wyglądała uroczo, a nawet można rzec, seksownie.<br />
- Hopey! Wyglądasz... - pokręciłam głową w niedowierzania. -... bombowo!<br />
- Dziękuję. - Hope zachichotała zakrywając usta dłonią. - Ty też. - Na jej słowa zakręciłam się wokół własnej osi. W przeciwieństwie do Hope, ja pokazałam jej swoją kreację na ten wyjątkowy wieczór.<br />
Nie gadałam już z Underwood'em i Hopey, tylko wróciłam do mojego poprzedniego towarzystwa.<br />
<br />
- Muszę do toalety... - szepnęłam do Liama, z którym tańczyłam już chyba czwartą piosenkę pod rząd. Posyłając mu jeszcze przepraszające spojrzenie, udałam się w kierunku damskiej łazienki. Nogi bolały mnie jak cholera. Przed drzwiami minęłam jeszcze grupkę dziewczyn, które wychodząc wybuchły niepohamowanym śmiechem.<br />
- Nie radziłabym. - jedna z dziewczyn, sympatycznie wyglądająca blondynka, położyła dłoń na moim gołym ramieniu.<br />
- Niby czemu? - uniosłam brew i założyłam ręce na piersi.<br />
- W sumie idź, a się dowiesz. - poklepałam mnie jeszcze po ramieniu i odeszła z kumpelami dalej się śmiejąc wniebogłosy. Pokręciłam głowa i weszłam do łazienki. <i>No co? Wszystko normalnie.</i><br />
Zrzuciłam z nóg te cholerne buty, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Nagle jednak, moich uszu dobiegł jakiś jęk. Nie był to jednak jęk sraczki, czy coś w tym stylu. Nachyliłam się by podejrzeć skąd owy dźwięk pochodzi. To co ujrzałam w szczelinie jednej z kabin, przyprawiło mnie o mdłości. Jakaś dziewczyna robiła najprawdopodobniej "dobrze" jakiemuś kolesiowi. Moja wrodzona ciekawość nie dawała mi spokoju dlatego weszłam do toalety tuż obok i wspięłam się na muszlę klozetową. Udało i się to zrobić w miarę cicho.Wychyliłam lekko głowę, lecz po chwili ją oderwałam. To było nie dość, że obrzydliwe, to jeszcze osoby, które zobaczyłam, mnie dobiły. Okey, chłopaka akurat nie znałam, ale tą dziewczyna była Caroline! <i>Ona przecież krzywdzi Harry'ego! </i>W mojej małej torebce odnalazłam telefon i włączyłam kamerę. Wychyliłam komórkę przez ścianę kabiny i nawet nie patrząc nagrałam kilkunastosekundowy filmik, po czym szybko wrzuciłam telefon z powrotem do torebki i wyleciałam z hukiem z toalety. Z tego wszystkiego prawie zapomniałam moich szpilek!<br />
Po powrocie na salę od razu pokazałam nagranie wszystkim zebranym (czytaj: Eleanor, Louis, Liam, Niall).<br />
- Pokaż to Harry'emu. - stwierdził Lou po obejrzeniu nagrania. Ogólnie wszyscy po obejrzeniu tego "pornola" mojej roboty wyglądali na dość zmieszanych.<br />
- Zwariowałeś?! Chcesz mu zepsuć wieczór?! - El skarciła swojego chłopaka wzrokiem. - Izzy, nie rób tego.<br />
- Izzy, idź! - krzyknął Tommo. - Ta suka sobie na to zasłużyła... - Calder omal nie pokłóciła się z Louisem, gdyby nie Niall. Stanął między nimi i posłał im znaczące spojrzenie, po czym zamilknęli.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6g44Z1o5SkGDRxJGfJPqGI47FmfoqdPzgytVIipqoq-tFToETfmlpc_MxTUTPor666V1Fv0f00tX8HPTNr5EctO9OIt9106ewYaptvaNhpQ6NKBJY7pK0V8YQyYRFbUqHyP51pSKDTQM/s1600/large+(3).gif" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6g44Z1o5SkGDRxJGfJPqGI47FmfoqdPzgytVIipqoq-tFToETfmlpc_MxTUTPor666V1Fv0f00tX8HPTNr5EctO9OIt9106ewYaptvaNhpQ6NKBJY7pK0V8YQyYRFbUqHyP51pSKDTQM/s320/large+(3).gif" height="150" width="320" /></a>- Pokaż Harry'emu ten film, Izzy. - jego smutny głos sprawił, że w moich oczach pojawiły się łzy. Jego oczy również były lekko przeszklone. Nim odeszłam w poszukiwaniu Harry'ego, szepnęlam jeszcze Horanowi do ucha:<br />
- Idź zaprosić do tańca Hope. I nie chcę słyszeć sprzeciwu. - poklepałam jeszcze Irlandczyka po ramieniu i ruszyłam szukać Styles'a. Dostrzegłam go w rogu sali. Wyglądał tak idealnie... <i>Ten garnitur... ta fryzura... Izzy! Do jasnej cholery! </i>Zawahałam się.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEi0iDTySFo8nYXzD85TNi3adwJ7Xl1JttXA6Nzs_M95WEk0ls3QCkX9bOlzUWPxz7u0J62U25crrcLCNnegNDyPBRfiPQB8Sw9rjX-PldUzIM00tyf1h-kKbQL4fT2R5Z6enKRsNUaeY1CcTRb41RrR_70VEyTYRyPvN6wBaIGTl29E3oxtY_etTc-nPrDIj6p4BBem4ttWBikalspSsw=" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEi0iDTySFo8nYXzD85TNi3adwJ7Xl1JttXA6Nzs_M95WEk0ls3QCkX9bOlzUWPxz7u0J62U25crrcLCNnegNDyPBRfiPQB8Sw9rjX-PldUzIM00tyf1h-kKbQL4fT2R5Z6enKRsNUaeY1CcTRb41RrR_70VEyTYRyPvN6wBaIGTl29E3oxtY_etTc-nPrDIj6p4BBem4ttWBikalspSsw=" width="220" /></a><i>Jeśli rzeczywiście spapram mu ten wieczór?</i><br />
<i>Ale on nie może cierpieć! Ja na to nie pozwolę! </i><br />
Stałam w miejscu i tupiąc nogą analizowałam wszystkie "za" i "przeciw" gdy kędzierzawy zauważył mnie i pomachał do mnie. Nie było odwrotu. Zebrałam się w całość, zdzieliłam sobie mentalnego kopa w dupę i podeszłam do Loczka.<br />
- Musze Ci powiedzieć coś ważnego. - zaczęłam stanowczo.<br />
- Widzisz... Ja też... Ale Ty pierwsza.<br />
- Okey. - wyjęłam telefon z torebki i odszukałam ten sprośny filmik. - Tylko się nie złość. - podałam mu komórkę i włączyłam odtwarzanie.<br />
Harry oglądał z szeroko otwartymi oczyma. Gdy nagranie się skończyło spojrzał na mnie.<br />
- Kiedy to było? - jego głos nie był zły. Był wściekły.<br />
- Maksymalnie kilka minut temu. - wzruszyłam ramionami.<br />
- Zaczekaj tu. - Styles ruszył w kierunku toalet.<br />
- Harry! - odwrócił się w moją stronę. - A mój telefon?<br />
- Och. Oddam Ci go zaraz, dobrze? - skinęłam szybko głową, a kędzierzawy wyszedł z sali.<br />
Stałam w miejscu i patrzyłam jak Niall tańczy z Hope. Oboje wyglądali na zadowolonych z tego faktu. Kurde, w tym momencie było mi tak przykro, że nie byłam w stanie się z tego cieszyć! Odwróciłam wzrok i postanowiłam pójść zobaczyć jak Harry sobie radzi. Tak bardzo się przejęłam jego losem, że aż sama się sobie dziwiłam. A może chodziło o mój telefon? Jednego w tym momencie byłam pewna. Moje uczucia do Loczka były kompletną niewiadomą.<br />
Na korytarzu zauważyłam jak Styles macha Carli moim telefonem przed nosem i wydziera się na nią, a ona próbuje go uspokoić, chyba się się tłumaczyła. Ale to chyba był zbędne...<br />
<br />
- Nie wyglądasz na kogoś kto dopiero co rozstał się z dziewczyną. - ja i Harry siedzieliśmy razem na ławce na korytarzu. Chłopak ostatecznie zerwał z Caroline. W sumie cieszyło mnie to.<br />
<i>Harry może być tylko mój... CO KURWA?!?! Co się za mną dzieje?! </i><br />
<i>- </i>Szczerze? - z zamyślenia wyrwał mnie jego przychrypnięty głos. Skinęłam głową by kontynuował. - To co było między mną a Caroline dawno ni miało sensu. Byłem z nią z przyzwyczajenia. - parsknął na własne słowa. - Brzmi to jakbyśmy byli z Carli starym małżeństwem, co nie? - nie dał mi odpowiedzieć. - Dziękuję Ci, Izzy. - Po tych słowach mnie przytulił. Poczułam jak moje serce przyspiesza.<br />
- H-Harry... D-dusisz... - wydusiłam po chwili, a chłopak odkleił się ode mnie. Oboje uśmiechnęliśmy się do siebie słabo. - Wiem jak możesz jej jeszcze dopiec.<br />
- Jak? - Hazz uniósł brew.<br />
- Zaproś Rebaccę do tańca. Najlepsza przyjaciółka Caroline. Szlak ją trafi. - uśmiechnęłam się szeroko na mój "genialny" pomysł.<br />
- Wiesz, Izzy... - na usta Harry'ego wtargnął ten jego łobuzerski uśmieszek. - Mam trochę inną wersję tego pomysłu. - wstał i wyciągnął dłoń w moim kierunku. - Chodź. Co tam najlepsza przyjaciółka, jej największy wróg, to ją zabije. - zaśmiałam się i wstałam po czym razem ze Styles'em udałam się na parkiet. Właśnie zaczęła się wolniejsza piosenka, tak zwany przeze mnie "przytulaniec". Harry jedną dłonią ujął moją dłoń, a jego druga ręka spoczęła na moim biodrze. Loczek przyciągnął mnie do siebie tak, że nasz klatki piersiowe się stykały. Czułam jego oddech na policzku. Powoli tańczyliśmy w rytm piosenki.<br />
- Chciałeś mi wcześniej coś powiedzieć. - szepnęłam, przerywając panującą do tej pory ciszę. W tym samym momencie chłopak zakręcił mną delikatnie.<br />
- No bo... Izzy... Ty... - nie potrafił się wysłowić.<br />
- Oj Harry... - zachichotałam. - Prosto z mostu. - Uśmiechnęłam się zachęcająco. W tym momencie kędzierzawy wychylił mnie mocno do tyłu po czym gwałtownie przyciągnął z powrotem do siebie.<br />
- Nie jesteś mi obojętna, Izzy. Jesteś dla mnie kimś naprawdę bardzo ważnym. - Moje serce waliło jak oszalałe. Lekko się od niego odsunęłam, żeby nie usłyszał tego kołatania w mojej klatce piersiowej. Harry chciał mnie pocałować, widziałam to, lecz w ostatniej chwili odwróciłam głowę tak, że dostałam całusa w policzek. <i>Ty też nie jesteś i obojętny... Tak cholernie nie jesteś mi obojętny...</i></div>
<div>
<br /></div>
<h2 style="text-align: center;">
♥ Hope ♥</h2>
<div>
Przez cały poranek ręce mi się trzęsły na samą myśl o dzisiejszym balu. Niby zwykły bal, a jednak wywołuje masę emocji z nim związane. W dodatku ciężko było mi zasnąć w nocy, co dopiero teraz objawiło się w postaci ciągłego ziewania. A co ze śniadaniem? Nie zdołałam przełknąć ani kęsa, a jedyne co mnie utrzymywało teraz przy życiu to mocna kawa. <i>Jak coś zjem to puszczę pawia.. </i>Skrzywiłam się na myśl o tym, że muszę coś zjeść przed wyjściem. <i>Racja, wyjściem... </i>Po raz pierwszy w historii ktoś zaprosił mnie na bal, a tym kimś był Callum. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym wszystkim, jednak.. coś mnie gryzło, miałam różne myśli co do tego.<i> </i><i>A gdyby to Niall mnie zaprosił...? </i></div>
<div>
<i>Nie, on nawet na pewno nie chciał tego zrobić.</i></div>
<div>
<i>A co jak chciał mnie zaprosić?</i></div>
<div>
<i>Nawet się nie starał, nic do ciebie nie czuje. I nigdy nie czuł.</i></div>
<div>
<i>A pamiętasz jego reakcję wtedy?</i></div>
<div>
<i>Fakt, dziwna była.. Ale on i tak nic do mnie nie czuje! Pokazałby to, na pewno... </i><i>Gadam sama do siebie, prawda?</i></div>
<div>
<i>Yeeeep.</i></div>
<div>
Ziewnęłam po czym upiłam kolejny łyk kawy.<i> Aż zabawne że nie skaczę po pokoju rzygając tęczą od takich ilości kawy. </i>Przewróciłam leniwie oczami siedząc na twardym, drewnianym krzesełku. Od dłuższego czasu mama starała się zapanować nad moimi włosami i je jakoś ułożyć, a jeszcze czeka mnie makijaż. <i>Rany.</i> Jęknęłam żałośnie prawie uderzając głową o stół. </div>
<div>
Pokręciłam lekko głową przymykając na moment oczy, wszystko musiało wypaść idealnie, więc chwilę tu pocierpię. Jeszcze tylko kilka minut i...<i> gotowe: </i>Włosy pofalowane z lekkimi lokami przy końcówkach, rzęsy i oczy pomalowane, a usta pomalowane na delikatny róż w kolorze sukienki idealnie do siebie pasowały. Powędrowałam wolnym krokiem do pokoju, teraz czas na sukienkę. Chwilę się z nią męczyłam, musiałam uważać na każdy ruch żeby jej nie pognieść i nie zniszczyć. Ale po jakiś dwudziestu minutach byłam praktycznie przystrojona i gotowa. Zakładając ostatnie dodatki w postaci delikatnego naszyjnika i kilku bransoletek podeszłam do dużego lustra w naszym pokoju. Odwróciłam się wokół własnej osi, przyglądając się sobie dokładnie. <i><a href="https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t34.0-12/10965617_1615397175346682_821020253_n.jpg?oh=31466f03b0a4281cd783f56041268975&oe=54E1399C&__gda__=1424050684_67a1923ff8233e382bf30ce0da2d11fa" target="_blank">Sukienka jest prześliczna</a>.</i> Uśmiechnęłam się lekko patrząc na swoje odbicie. Zaśmiałam się cicho na myśl, że nawet Izzy nie widziała mojego łupu <sukienki> i na pewno ją zaskoczę. Spojrzałam jeszcze raz na swoje lustrzane odbicie i wyszłam z pokoju. Zeszłam wolno po schodach uważając na każdy schodek, a kiedy pojawiłam się na dole przywitał mnie zaskoczony uśmiech Underwooda.<i> Woah odbieram ludziom mowę swoim wyglądem?</i></div>
<div>
<a href="https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t34.0-12/10965617_1615397175346682_821020253_n.jpg?oh=31466f03b0a4281cd783f56041268975&oe=54E1399C&__gda__=1424050684_67a1923ff8233e382bf30ce0da2d11fa" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/v/t34.0-12/10965617_1615397175346682_821020253_n.jpg?oh=31466f03b0a4281cd783f56041268975&oe=54E1399C&__gda__=1424050684_67a1923ff8233e382bf30ce0da2d11fa" width="233" /></a>- H-hej H-Hope.. - zająkał się lustrując mnie wzrokiem, a na moje policzki wstąpił lekki róż. Spuściłam wzrok i głowę. - Wyglądasz naprawdę ślicznie.. - dodał zupełnie pewniej niż poprzednio, na co podniosłam wzrok. Spojrzałam na niego, a nasz wzrok się spotkał. </div>
<div>
- Dzięki, ty również. - szczery uśmiech Calluma mnie podbudował i również się uśmiechnęłam, chichocząc cicho. Chłopak wystawił lekko dłoń w moim kierunku i po chwili ją chwyciłam. Przygryzłam lekko dolną wargę, niestety w tej chwili pojawili się rodzice, niszcząc przy okazji naszą uroczą atmosferę. Wymieniliśmy z chłopakiem rozbawione spojrzenie cicho przy tym chichocząc.</div>
<div>
- O Boże, Hope! Jak ty pięknie wyglądasz! - uradowana matka przytuliła mnie, chwilowo odcinając mi tym samym dopływ powietrza do płuc. <i>Tlenu, błagam... </i>Po kilku chwilach mnie wreszcie puściła, a ja wzięłam głęboki oddech, uśmiechając się nerwowo.</div>
<div>
- Pilnuj jej. - mruknął mój ojciec do Calluma, puszczając mu prędzej oczko, żeby się nie stresował. Zaśmiałam się cicho widząc lekkie przerażenie chłopaka kiedy mój ojciec poklepał go po ramieniu, a kiedy Callum odetchnął z ulgą posłał mi rozbawione spojrzenie na co posłałam mu bezgłośnie "nie martw się, przeżyjesz". Chłopak wziął mnie pod ramie, a chcąc już wyjść napotkałam znaczące spojrzenie matki mówiące "miałaś coś zjeść!". Przewróciłam oczami i niechętnie powlekłam się do kuchni, prawie przy tym potykając się o własne nogi. Podeszłam do stołu i zgarnęłam kilka ciastek, które od razu włożyłam do paszczy i przechowałam trochę jak chomik po czym pospiesznie wróciłam do chłopaka. Zachichotał na widok moich wypchanych chwilowo policzków, a ja zmordowałam go wzrokiem.</div>
<div>
- Uważajcie na siebie! - rzuciła moja matka odprowadzając nas do drzwi. Odetchnęliśmy z ulgą stojąc już za drzwiami. Od razu poczułam jak opatula mnie chłodne powietrze, szczęście że pod hotel zawoził nas mój ojciec, który czekał już na nas przy swoim samochodzie. Miło z jego strony, że nas zawozi. Posłalam tacie wesołe spojrzenie, a Callum w tym czasie otworzył mi drzwi do auta i wpuścił przodem niczym prawdziwy dżentelmen. Szturchnęłam go lekko w bok kiedy już siedzieliśmy na miejscach. Zaśmialiśmy się cicho moment później, a swoje zmartwienia balem odłożyłam na później, teraz mój wzrok powędrował do widoku za szybą.<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
- Denerwujesz się? - Callum szturchnął mnie lekko w bok widząc moje nie małe przerażenie. Staliśmy przed wejściem do hotelu, w którym wynajęto salę, na nasz szkolny bal. Budynek wbrew pozorom był ogromny, a sala mająca na celu pomieścić około stu osób, również nie będzie należeć do małych. Przełknęłam nieprzenie ślinę odwracając głowę w stronę towarzysza.<br />
- Tak trochę.. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, choć i tak ciekawiło mnie jak jest w środku. Underwood pogładził mnie lekko dłonią po plecach chcąc dodać mi nieco otuchy.<br />
- Jak chcesz to możemy tu jeszcze postać aż poczujesz się na siłach by tam pójść.. - powiedział łagodnie, z nutką troskliwości w głosie. W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego blado.<br />
- Jest dobrze.. - odparłam dalej z bladym uśmiechem. Tak naprawdę trzęsłam się w środku ze strachu, co może mnie tam spotkać w środku. - Chodźmy, nie zamierzam się spóźnić na jedyną taką imprezę w roku. - dodałam z lekko rozbawionym tonem. Chłopak uśmiechnął się szerzej i chwytając moją dłoń udaliśmy się w stronę sali balowej.<br />
- Gotowa? - spytał cicho chłopak kiedy staliśmy tuż przy wejściu. Cały czas był uśmiechnięty, więc starłam mu się tym dorównać, jednak lekki stres mi na to nie pozwalał. Westchnęłam cicho przymykając na moment oczy.<br />
- Gotowa.<br />
Weszliśmy do sali, gdzie było już zgromadzona duża ilość osób. Jedyne co zdołałam z siebie wydusić to ledwo słyszalne 'Wow'. Sala była pięknie przyozdobiona kolorami perłowymi, lekko złocony i czerwony, przez co wydawało się wszystko naprawdę elegancko i profesjonalnie. A moja spostrzegawczość była na tyle przyćmiona, że dopiero teraz zauważyłam Izzy.<br />
- Hopey! - odwróciłam zdezorientowana głowę w jej stronę. - Wyglądasz.. - blondynka pokręciła lekko głową z niedowierzaniem. - ...bombowo! - dodała, a ja poczułam jak moje policzki oblewają się rumieńcem.<br />
- Dziękuję.. - zachichotałam cicho zakrywając usta dłonią. - Ty też. - uśmiechnęłam się do niej szerzej, na co dziewczyna zakręciła się wokół własnej osi. Bombowo to mało powiedziane, ona wyglądała naprawdę ślicznie, a dodając do tego sukienkę to efekt był po prostu 'wow'. Wkrótce potem pożegnaliśmy się z moją siostrą i ruszyliśmy w swoje strony. Underwood od razu chciał zaciągnąć mnie na sam środek parkietu, ale widząc, że czuję się jeszcze nieco nieswojo nieco przystopował i dał mi chwilę na oswojenie się ze wszystkim. Usiedliśmy przy najbliższym stole i zatopiliśmy się w rozmowie.<br />
<div style="text-align: center;">
~*~<br />
<br /></div>
Pełno 'parek' zebrało się na parkiecie, w tym i ja i Callum. A w tle właśnie leciał jakiś wolny kawałek. Czułam jak serce mi wali, kiedy tylko poczułam jak szarooki trzymał moją jedną dłonią moją, a drugą natomiast położył na moim biodrze. Przeniosłam wolno wzrok z jego dłoni na jego oczy i cudny uśmiech. Spuściłam wzrok starając się ukryć zaróżowione policzki, jednak uśmiech, który ciągle się utrzymywał mi tego nie ułatwiał. W pewnym momencie ktoś poklepał mojego towarzysza po ramieniu, tym samym zwracając na siebie moją uwagę i wyrywając mnie z zamyśleń. Callum uśmiechnął się do owego "gościa", a ja uchyliłam usta zdziwiona.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEirXwnoj5UY1zIAAuM9tMZmDAW_IjSJtsRDCK1InPKM1s921_VeeG4h1i_mIwigjWccqZGQGz_aoaDMc6hoKa8O4f_OgZHDUano9_Ll7kqqFLtbvUmcrUcqwCGm9KBh7TFGWM34cVO_dS87DuLA2tqFCdC7_LNglAg7A2DWmB2I9itnhcKHblRdEdvY7Tgy23Inhknl_wInJS9ZLOZ0HA=" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="http://31.media.tumblr.com/1c208a9b2442df1874eac3edd1dbe615/tumblr_mrcjei6npp1qllzzco1_500.png" height="320" width="220" /></a><i>To Horan.</i><br />
- Odbijany. - zaśmiali się cicho oboje i przybili żółwika. Uśmiechając się jak głupia patrzyłam na to z niedowierzaniem.<br />
- Niall.. - szepnęłam ledwo słyszalnie patrząc na niego uradowana. Blondyn szybko zajął miejsce swojego poprzednika i ponownie ruszaliśmy się w wolnym rytmie piosenki.<br />
- Przepraszam, Hope.. - zaczął troszkę nieśmiale, jakby starał się dobrać odpowiednie słowa. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz kiedy złączył nasze dłonie, a uczucie motylków w brzuchu też nie ustępowało. - Chciałem, naprawdę chciałem cię zaprosić.. Ale zabrakło mi odwagi.. - dodał okręcając mną. Zdążyłam zauważyć że również się nieco zarumienił. Spuściłam wzrok, by nie ujrzał moich różowych policzków. - Ponieważ.. - wziął głęboki oddech chcąc dodać sobie trochę odwagi. Przechylił mnie lekko do tyłu trzmając mocno, żebym nie upadła.- J-jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko przyjaciółką.. - dokończył strasznie cicho, spoglądając mi nieśmiale w oczy czym towarzyszył mu blady uśmiech. <i>O Matko. </i>Walczyłam ze swoimi myślami zastanawiając się czy oby na pewno się nie przesłyszałam. - Podobasz mi się, od dawna. - wypowiedział te słowa wprost do mojego ucha. <i>W H A T? Czy ja dobrze rozumiem? Niall Horan właśnie wyznał co do mnie czuje?... O Boże. To naprawdę się dzieje, czy to tylko jeden z moich najśmielszych snów? Omfg!</i> Zamrugałam kilka razy z wrażania.<br />
- N-naprawdę..? - wydukałam po chwili oszołomiona, a uśmiech na moim pyszczku się znacznie powiększył. <i>O mamo, jeżeli to sen, to nie chce się budzić! </i>- Zawsze chciałam to usłyszeć, zwłaszcza, z twoim ust.. - dodałam ciszej rumieniąc się jeszcze bardziej niż poprzednio. <i>Chwila, dlaczego to powiedziałam?! Teraz mnie pewnie wyśmieje..</i>. Spojrzałam w jego niebieskie tęczówki z małą niepewnością. Niespodziewanie jednak Niall zrobił coś, czego mogłam się po nim spodziewać tylko i wyłączenie w snach. Przyciągnął mnie do siebie z powrotem i.. Delikatnie mnie pocałował, prosto w usta. Spojrzałam na niego zaskoczona, lecz dalej z uśmiechem. Blondyn przytulił mnie do siebie, a na jego twarzy można było dostrzec niebywałą radość, u mnie z resztą tak samo. <i>Marzyłam o tym! Więc co by tu jeszcze dodać? Pierwszy pocałunek zaliczony, i to z Niallem.</i> W środku aż piszczałam z radości. A resztę balu, przetańczyłam w objęciach Horana.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><u>Czytasz? Skomentuj.</u> <b>:)</b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">_______________________________</span></div>
<div style="text-align: center;">
<b>P: </b>Omfg, komuś jeszcze podobał się rozdział prócz nam? *w*</div>
<div style="text-align: center;">
Awwww <b>Niopey Moments</b> oraz <b>Hasella Moments</b> <span style="color: red;">♥</span></div>
<div style="text-align: center;">
Strasznie się starałam by napisać najlepiej ten taniec Nialla z Hope, myślę, że wyszło nawet całkiem nieźle!<br />
Komentujcie co wam się podobało! :D<br />
Dalej nie mogę z tekstów Izzy. XD <i>Vicky, jesteś geniuszem</i>. Hahah. x<br />
Czekacie na następny rozdział? :) Mamy taką nadzieję! x</div>
<div style="text-align: center;">
<b>V:</b> Piękny rozdział <3 Może nie przedstawia walentynek, ale jest, jak na moje oko, romantyczny. *_*<br />
Tak, wiem, teksty Izzy hahaha Te <i>Niopey i Hasella Moments</i> :3<br />
Kto czeka na kolejny rozdziałek? </div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><i>Wesołych Walentynek <span style="color: #d5a6bd;">♥</span></i></span></div>
</div>
<!-- Blogger automated replacement: "https://images-blogger-opensocial.googleusercontent.com/gadgets/proxy?url=http%3A%2F%2F31.media.tumblr.com%2F1c208a9b2442df1874eac3edd1dbe615%2Ftumblr_mrcjei6npp1qllzzco1_500.png&container=blogger&gadget=a&rewriteMime=image%2F*" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEirXwnoj5UY1zIAAuM9tMZmDAW_IjSJtsRDCK1InPKM1s921_VeeG4h1i_mIwigjWccqZGQGz_aoaDMc6hoKa8O4f_OgZHDUano9_Ll7kqqFLtbvUmcrUcqwCGm9KBh7TFGWM34cVO_dS87DuLA2tqFCdC7_LNglAg7A2DWmB2I9itnhcKHblRdEdvY7Tgy23Inhknl_wInJS9ZLOZ0HA=" --><!-- Blogger automated replacement: "https://images-blogger-opensocial.googleusercontent.com/gadgets/proxy?url=http%3A%2F%2F24.media.tumblr.com%2F87cbf99b5cbb94dce79df2eed25234d0%2Ftumblr_mumaqbtT3v1silc1oo1_500.jpg&container=blogger&gadget=a&rewriteMime=image%2F*" with "https://blogger.googleusercontent.com/img/proxy/AVvXsEi0iDTySFo8nYXzD85TNi3adwJ7Xl1JttXA6Nzs_M95WEk0ls3QCkX9bOlzUWPxz7u0J62U25crrcLCNnegNDyPBRfiPQB8Sw9rjX-PldUzIM00tyf1h-kKbQL4fT2R5Z6enKRsNUaeY1CcTRb41RrR_70VEyTYRyPvN6wBaIGTl29E3oxtY_etTc-nPrDIj6p4BBem4ttWBikalspSsw=" -->Unknownnoreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-57397093735112014812015-02-09T20:52:00.001+01:002015-02-09T20:52:34.575+01:00Rozdział 13<div style="text-align: center;">
(<b>P</b>ECHOWY TRZYNASTY ^.^)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<h2 style="text-align: center;">
Isabella</h2>
<div>
Zima... Piękna pora roku, ale mnie często dobija. Może i jest pięknie biało, ale to raj dla chłopaków, którzy próbują poderwać dziewczynę obrzucając ją śniegiem. Ja mam tego pecha, że jest niska, co czyni dla debili łatwy cel. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Ał! - na policzku poczułam coś zimnego, a moich uszu dobiegł czyjś rechot. - Callum! Ty idioto! - chłopak aż zwijał się ze śmiechu. Zebrałam szybko w dłoniach garść białego puchu i, po lekkim ubiciu śnieżki, cisnęłam nią w przyjaciela. Moja licha kulka nawet nie zdołała dolecieć do Underwood'a bo się rozlecieć.</div>
<div>
- Nasza siatkareczka nie zdołała śnieżki zrobić! - Callum szturchnął idącego obok Nialla w biodro i wskazał na mnie palcem. Wystawiłam im język i obróciłam się w stronę szkoły. Westchnęłam ciężko, kolejny dzień z mojego życia będę musiała patrzeć na Caroline. Nie mogę pojąć dlaczego taka wredna żmija (staram się wyrażać w miarę delikatnie) ma takich zajebistych przyjaciół. Eleanor - mega sympatyczna dziewczyna, świetna doradczyni w kwestii ubrań; Louis - stuknięty śmieszek z sucharem na każdą okazję; Liam - cichy, ale również przezabawny szatyn; Niall - kochany Irlandczyk, któremu chyba spodobała się nasza Hopey; Harry - zboczony, ale bardzo pomocny i, kiedy trzeba, uprzejmy (nie zapominajmy, że dzięki niemu jestem teraz właścicielką Xperii... i do tej pory mu za to nie zapłaciłam). Tylko Zayn... No właśnie. Z Zaynem w delikatny sposób się rozstałam. A on? No cóż, pocieszył się w ramionach kuzynki Calluma, Perrie.<br />
Weszłam do szkoły i pozostawiając kurtkę w szatni udałam się do mojej szafki. Hope niestety miała jeszcze na ręce gips, ale stale ktoś przy niej czuwał. Najczęściej w domu to był Niall, a w szkole o dziwo Harry. Styles zachowywał się normalnie jak brat Hopey. Bywały momenty, że czułam się zazdrosna.<br />
- Cześć Izzy. - radosny głos przemknął przez moje uszy. Odwróciłam się, a moje usta automatycznie się uśmiechnęły.<br />
- Louis! - przytuliłam przyjacielsko chłopaka. Nasz uścisk przerwało jednak znaczące odchrząknięcie.<br />
- Bo poczuję się zazdrosna. - Eleanor zaśmiała się udając obrażoną.<br />
- Oj, El.. Nie masz o co. - puściłam jej oczko.<br />
- No nie wiem, nie wiem... Świeża singielka może szukać pocieszenia w ramionach zajętego chłopaka. - nie wytrzymaliśmy. Wszyscy śmialiśmy się jak opętani.<br />
- Co was tak śmieszy? - Hazz stanął między nami. Ledwo już stałam na nogach dlatego oparłam się o jego ramię i zebrałam oddech.<br />
- No więc krótko mówiąc Eleanor uważa, że Lou może ją ze mną zdradzić. - schowałam twarz w ramieniu Harry'ego.<br />
- Serio, El? Myślisz, że Lou poleciałby na takie coś? - szybko się odsunęłam od Loczka i pacnęłam go w kość potyliczną. - Za co?!<br />
- Za Twoją kulturę, wiesz? - syknęłam i założyłam ręce na piersi i udałam na obrażoną.<br />
- Oj nie gniewaj się, Izzy... - poczułam, że moje włosy latają we wszystkie strony. Uniosłam głowę i zobaczyłam ten rozkoszny Stylesowy uśmieszek. Nie powiem, polubiłam Harry'ego, no chyba że był w towarzystwie Carli; wtedy stawał się nie do zniesienia.<br />
Poczułam ucisk na ramieniu. Uśmiech zniknął kędzierzawemu z twarzy, wszystkie mięśnie napięły się, jego wzrok był skupiony na dalszej części korytarza. Spojrzałam tam. W naszą stronę zmierzał Zayn. - Chcesz żebym go spławił?<br />
- A poco? - uniosłam brew. - To mój znajomy.<br />
Hazz wypuścił głośno powietrze i zdjął rękę z mojego ramienia. Nie mogłam pojąć, czemu ma coś do Mulata. Rozstaliśmy się, trudno. Byłam tylko krótkotrwałym, łatwym celem. Nie widziałam powodu, aby Harry wkurzał się na Zayna.<br />
- To my się zbieramy. - Eleanor złapała Louisa za rękę i pociągnęła w stronę ich sali. Harry został i czuwał przy mnie. Malik jednak ominął nas bez słowa, a nawet ominął nas z gracją w stylu Caroline. A właśnie, lepiej, żeby nas wtedy nie widziała. Przecież Harry musiałby rękę wyparzać. Wzięłam tylko potrzebne rzeczy, po czym uśmiechając się jeszcze z udawaną słodyczą do Loczka, z nadzieją na spokojny dzień ruszyłam na lekcje.<br />
<br />
- Kochani, jak zapewne wiecie, za tydzień odbędzie się bal zimowy. - pani Booth ogłosiła nam stojąc na środku klasy na zajęciach z wychowawcą. Otworzyłam szerzej oczy. <i>Jaki do cholery bal?! - </i>Każdy chłopak ma zaprosić jakąś dziewczynę. Nie chcę słyszeć sprzeciwu. A! I ma się nigdy więcej nie powtórzyć sytuacja z zeszłego roku. - Nauczycielka znów usiadła i zakładając na nos okulary zatonęła w jakimś romansidle.<br />
- Jaki bal? Jaka sytuacja z zeszłego roku? Niall, do cholery, czemu Ty mi nic nie mówisz? - naskoczyłam na Horana z moją dawką pytań.<br />
- Bal zimowy. - mówił spokojnie, kiwając zabawnie głową. - Co roku w grudniu odbywa się tak bal, Izzy. Każdy chłopak musi zaprosić koleżankę. Ale dziewczyn jest więcej niż chłopaków więc zawsze jakieś przychodzą same. Ogólnie to takie kiczowate bo trzeba przyjść w garniturze, lub w przypadku dziewczyn w sukienkach. - skrzywiliśmy się oboje.<br />
- A ta sytuacja z zeszłego roku?<br />
- Kojarzysz Bradley'a z naszej klasy? - przewróciłam oczami. <i>Aż tak głupia nie jestem? - </i>No to rok temu zalał się w trupa i musieli go zbierać z parkietu. - spojrzałam na chłopaka w ostatniej ławce. Od początku wyglądał mi na takiego, który lubi wypić i moje podejrzenia Niall tylko potwierdził. Wypuściłam głośno powietrze i lepiej przykleiłam się do oparcia krzesła. Zaczęłam myśleć. <i>Bal? Kiecki? Za jakie grzechy?! - </i>Ej, co Cię zgryzie? - poczułam szczypnięcie w ramię.<br />
- A nic, nic... Pewnie będę należeć do tych niezaproszonych. - wzruszyłam ramionami.<br />
<br />
- A Ty? Masz już pomysł, kogo zaprosisz? - zapytałam Nialla, kiedy wyszliśmy z klasy. Musieliśmy jeszcze posprzątać w sali, ponieważ narobiłam trochę bałaganu rzucając w ludzi kartkami, dlatego wyszliśmy jako ostatni. Horan przez chwilę patrzył na mnie, jakby zastanawiał się czy mi powiedzieć. - Śmiało. Mi możesz wszystko powiedzieć, dosłownie. - poklepałam blondyna po ramieniu.<br />
- Więc... - niedane było mu dokończyć.<br />
- Izzy! - usłyszałam radosny głos mojej siostry. Biegła w naszym kierunku z wielkim bananem na twarzy. Nie powiem, wyglądała dość zabawnie z tym gipsem na ręce.<br />
- Co się stało? - uśmiechnęłam się najszerzej jak wtedy potrafiłam, czyli szału nie było.<br />
- Callum zaprosił mnie na bal! - Otworzyłam szeroko oczy. <i>No Callum, widzę, że wkopałeś się na amen. </i>W sumie dało się zauważyć, że Underwood'owi podoba się nasza Hopey, a wtedy byłam już w 100% pewna, że się w niej buja. Posłałam siostrze jeden sztuczny uśmiech i ruszyłam na poszukiwania mojego przyjaciela. Po niedługich przeczesywaniach budynku złapałam go przy jego szafce.<br />
- No proszę, proszę. - zachichotałam. Szarooki niezbyt kumał o co mi chodzi. - Zaprosiłeś moją siostrę na bal!<br />
- Ach, o to Ci chodzi. - Callum przeczesał dłonią włosy. - Co, zazdrosna jesteś? Myślałaś, że Ciebie zaproszę, hę? - na jego słowa wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, kolejny raz tego dnia. Kilku uczniów zaczęło się na mnie gapić, ale prawdę mówiąc, nie przeszkadzało mi to. Od akcji z Caroline nie miałam nic przeciwko spojrzeniom innych, a nawet spodobało mi się to.<br />
- Ja? Z Tobą? Chyba Cię do reszty pojebało! - oparłam się o szafki żeby troszkę dojść do siebie. - Ty się w Hope zakochałeś!<br />
- Co?! - oczy chłopaka zrobiły się wielkie jak dwie monety, a na policzki wkradł słodki różowy kolor.<br />
- Widzisz? Rumienisz się. Oj Ty głupku. - przytuliłam zawstydzonego przyjaciela. Tego dnia działy się niezwykłe rzeczy, aż ciekawość mnie zżerała, co się jeszcze może wydarzyć?<br />
<br />
<h2 style="text-align: center;">
Hope</h2>
</div>
<div>
No tak, bal zimowy. Zawsze chodziłam pod przymusem, i to w dodatku sama. Czułam się wtedy jak bezfrakcyjny szaraczek, podpierający ściany. Na domiar złego miałam teraz iść z ręką w gipsie, który mieli mi ściągać akurat dzień po balu. Po prostu super... Dzięki Bogu miałam jednak zawsze przy sobie Izzy, Nialla lub Calluma. Nawet Harry (!) zainteresował się moim stanem. Kiedy nie było w pobliżu Caroline, pomagał mi z zakładaniem kurtki, czy sznurówkami. Było to miłe z jego strony, a zarazem nieprawdopodobne. To tak jakby był moim starszym bratem.<br />
- Hope, możemy pogadać? - Callum patrzył na mnie z bladym uśmiechem.<br />
- Jasne, o co chodzi? - usiadłam na ławce, nasze lekcje się skończyły dlatego lepiej było gdzieś siąść niż stać. Ryzyko staranowania było mniejsze. Chłopak strzelał palcami, jakby zastanawiał się co chce powiedzieć. Dla otuchy przejechałam zdrową dłonią po ramieniu szarookiego.<br />
- Robisz jak Izzy. - uśmiechnął się znowu. Po chwili spojrzał na mnie. - Tylko ona nie robi tego delikatnie, tylko jakby chciała Cię zadźgać tępym ołówkiem. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.<br />
- Prawdę mówiąc, Izzy potrafi dać w kość. - zachichotałam. - Ale wracając do tego o czym chciałeś gadać...<br />
- Ach. W sumie to chciałem Cię o coś zapytać. - nasze oczy były na jednej linii. Spojrzenie Calluma było takie troszkę dziwne, krępujące. Odwróciłam wzrok, przez co chłopak spojrzał na szafki. - Otóż czy nie poszłabyś ze mną na bal zimowy? - Otworzyłam szeroko oczy.<br />
- Pytasz serio? - myślałam, że Underwood zacznie się zaraz śmiać i powie, że to żart, lecz on tylko potwierdził skinieniem głowy. - Jasne. - uśmiechnęłam się promiennie. Callum odetchnął z ulgą i przytulił mnie. Ja jednak miałam już ogromną ochotę pobiec do Izzy i wszystko jej powiedzieć, dlatego szybko uwolniłam się z uścisku chłopaka i żegnając się z nim, udałam się pod klasę, w której moja siostra i Niall mieli akurat lekcje.<br />
Udało mi się ich złapać pod salą. Izzy próbowała coś wyciągnąć od Nialla. Pewnie kasę, jak to ona.<br />
- Izzy! - zawołałam lecąc w ich kierunku.<br />
- Co się stało? - blondynka niby się do mnie uśmiechnęła, ale coś nie było to rewelacyjne.<br />
- Callum zaprosił mnie na bal! - Oznajmiłam z dumą i radością. Reakcja Isabelli była jednak inna niż bym się spodziewała. Uśmiechnęła się jeszcze raz, ale był to najwyraźniej wymuszany uśmiech, i odeszła. Przez dłuższą chwilę staliśmy z Niallem zmieszani. Jego towarzystwo było dla mnie trochę krępujące, zwłaszcza teraz, gdy po skończonych lekcjach większość uczniów już się rozeszła i staliśmy niemalże sami.<br />
- To super. - usłyszałam cichy pomruk Horana, który po chwili odszedł. Zaraz po tym jak skręcił w boczny usłyszałam dźwięk uderzenia pięścią w szafki. Lekko podskoczyłam słysząc ten cichy huk, a moment później równie cichy jęk spowodowany bólem. Przygryzłam dolną wargę i nie czekając na następstwa szybko ulotniłam się do szatni. Z lekkim trudem, ale jednak udało mi się założyć kurtkę. Pacnęłam się w czoło przypominając sobie, że dziś trzeba rozejrzeć się za sukienkami, więc czym prędzej pośpiesznie wyszłam ze szkoły, gdzie na parkingu stał nasz ojciec, by mnie zabrać do domu, ponieważ Izzy miała jeszcze chyba dwie lub trzy godziny lekcji oraz trening. Tata otworzył mi drzwi i pomógł z zapięciem pasów, a kilkanaście minut później byliśmy już w domu.<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: left;">
Szukanie sukienek jest naprawdę męczące! Szczególnie kiedy chodzisz po centrum od kilku godzin, a dalej każda sukienka jaką mijasz jest beznadziejna i nie w twoim stylu. Westchnęłam smętnie odklejając wzrok od szyby wystawy i spojrzałam na siostrę, wyglądała tak jakoś.. inaczej. Może nie tyle co wyglądała, a zachowywała się inaczej niż zwykle. Dzisiaj była jakaś taka.. Dziwna.</div>
<div style="text-align: left;">
- Izzy? Wszystko dobrze? - zapytałam po chwili kładąc zdrową dłoń na jej barku. Blondynka spojrzała na mnie zdezorientowana tak jakbym właśnie wyprowadziła ją z rozmyślań. Weszłyśmy do kolejnego sklepu.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co? Ym, tak.. Tak. - odpowiedziała szybko, odwróciła głowę w bok patrząc na kolejny sklep. Jednak po chwili zmarszczyła brwi patrząc w coś za mną. - Też to widzisz? - mruknęła, na co spojrzałam w tamtym kierunku. No tak.. El i Louis, a obok nich Harry z Caroline, oraz Liamem. Przewróciłam oczami, kiedy do nas podeszli, na szczęście Eleanor odciągnęła od nas Carli i podeszły do kolejnej wystawy, zabierając ze sobą przy okazji Tomlinsona który nie wyglądał jakby skakał ze szczęścia z tego powodu.<br />
- Cześć. - przywitali się podchodząc do nas. - Nie mówcie, że też wpadłyście na szał zakupów. - zaśmiał się Harry patrząc na nasze papierowe torby, w których wbrew pozorom było mało rzeczy.<br />
- Przezabawne. - Izzy przewróciła oczami uśmiechając się słabo. - A wy?<br />
- Co tam? - odezwałam się uśmiechając się zdecydowanie bardziej niż moja siostra. Zachichotałam cicho kiedy zauważyłam zbliżającą się do nas, piszczącą Carli.<br />
- Zgaduj. - odmruknął Styles w odpowiedzi. Jęknął żałośnie kiedy Carli kilka sekund później zaczęła go ciągnąć w głąb sklepu. Współczucie dla tego pana.<br />
- Jakoś mi go nie żal. - zaśmiał się cicho Liam, zrobiłam tak samo. Po czym rzuciłam ciche 'będę niedaleko' i odeszłam kawałek dalej. Jak to zawsze w moim przypadku, nic specjalnego nie przypadło mi do gustu, a z każdym kolejnym ciuchem miałam coraz bardziej dość, więc postanowiłam wrócić do siostry i Liama. Zdziwiłam się widząc, że Izzy znów "odżyła". Payne pożegnał się z nami miło i odszedł w stronę reszty swojej grupy.<br />
- Stało się coś? - zapytałam unosząc jedną brew zdezorientowana nie kryjąc uśmiechu, na co moja siostra zachichotała cicho i nic nie mówiąc wyprowadziła nas ze sklepu i chwytając mnie za rękę, zaczęła mnie ciągnąć w stronę kolejnego sklepiku z sukienkami. Zabawnie się patrzyło na Izzy, która z powrotem wróciła do życia i wszędzie jej było pełno, a w dodatku uśmiechała się cały czas. Czyżby nasz Payne zaprosił naszą Izzy na bal?<br />
Uśmiechnęłam się szerzej na samą myśl o tym. Pokręciłam głową z niedowierzaniem i wróciłam do przeglądania i szukania sukienki na bal, ale.. Z każdą kolejną odłożoną sukienką zaczęłam tracić nadzieję, aż w końcu kiedy już zamierzałam odejść znalazłam, znalazłam wymarzoną sukienkę. Jest beżowa, delikatna, w dodatku z czarną kokardką w pasie. Jest.. Idealna.. A niedługo bal zimowy!<br />
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="color: #3d85c6; font-size: large;">Czytasz = Skomentuj :)</span></b></div>
<div style="text-align: center;">
___________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<b>V</b>: Mam nadzieję, że nie jesteście na nas aż tak wściekli o rozdział, następny będzie dodany na pewno wiele szybciej xD Jak sądzicie? Co takiego powiedział Liam? Haha sama jestem ciekawa xDD<br />
Pozdrowionka xx</div>
<div style="text-align: center;">
<b>P: </b><span style="font-size: xx-small; text-decoration: line-through;">Przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam przepraszam!</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Przepraszam. :c</span></div>
<div style="text-align: center;">
To przeze mnie tak długo rozdziału nie było, wiem, nawaliłam. Powinnam ruszyć dupę i napisać swoją część, ale nie umiałam, a początek części Hope, pisała Vicky. Przepraszam! Ale jako wynagrodzenie dodam, że następny rozdział pojawi się za dosłownie kilka dni! Wystarczy, że teraz zostawicie tu komentarze. :) </div>
<div style="text-align: center;">
Mam nadzieję, że wybaczycie nam, mi, to opóźnienie i dalej będziecie śledzić historię Izzy&Hope!</div>
<div style="text-align: center;">
Thanks. x</div>
<div style="text-align: center;">
Czekacie na następny rozdział?</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-45893549397976688792015-01-28T21:38:00.000+01:002015-01-29T22:24:59.049+01:00Rozdział 12<h2 style="text-align: center;">
Hope</h2>
<div>
Po niecałej godzinie stania w korku wreszcie udało nam się wrócić do domu. Podjechaliśmy na podjazd, a w między czasie wszyscy już odpięli pasy. Chcąc szybko opuścić samochód, zrobiłam gwałtowny ruch przez co poczułam niemiłosierny ból. Syknęłam zaciskając oczy i przycisnęłam chorą rękę do brzucha. Wzięłam głęboki wdech i zaczynałam równać oddech. Nie zaprzeczę: bolało jak cholera, choć po chwili ból znikł, i mogłam spokojnie, wolno i bezpiecznie wysiąść z auta. Tak też zrobiłam i znów powtórzyłam ten zły ruch: chcąc trzasnąć drzwiami ruszyłam energicznie ręką zapominając o tym, że nie mogę. Przygryzłam dolną wargę starając się zatuszować kolejną dawkę bólu jaki sobie właśnie sprawiłam.<br />
Po chwili byliśmy już w domu, a ja, wykończona - tym wszystkim co się ostatnio działo - padłam na kanapę wzdychając ciężko. Leżąc tak na plecach widziałam kątem oka telewizor, jednak cała moja uwaga skupiła się na białym gipsie u prawej ręki. Byłam przybita, a zarazem wściekła na wszystko, na rodziców, na lekarza, na cały świat, na ten feralny dzień, na ten trening, na Caroline... I na Harry'ego, który jest pieprzonym tchórzem by wyznać Izzy to co do niej czuje!<br />
Walnęłam kilkakrotnie głową w poduszkę mając zamknięte oczy. Wszystko jest zbyt skomplikowane.<br />
- Dlaczego życie nie jest prostsze?! - wybuchłam przykładając sobie poduszkę do twarzy. I tak nikt tego nie słyszał, jak zwykle. Nikt nigdy nie widzi kiedy potrzebuję pomocy, wsparcia, cokolwiek. Nic, po prostu nic. Jęknęłam żałośnie strącając gdzieś poduszkę po czym się rozejrzałam. Nikogo nie ma w pokoju, jak zwykle. Przekręciłam się na bok.<br />
- Dlaczego nic nie może być prostsze.. - załkałam cicho chowając głowę w poduszkę. Nie wiedząc nawet kiedy zasnęłam, pewnie z przemęczenia. Obudziła mnie dopiero moja matka, szturchając mną lekko by mnie prawdopodobnie przebudzić.<br />
- Hope, słonko, wstawaj.. - zaczęła. Niemrawie otworzyłam oczy by przyzwyczaić je do obecnego, porannego światła i się rozejrzałam leniwie. Izzy nigdzie nie było, taty też. - Śniadanie masz uszykowane w kuchni. - dodała, a ja spojrzałam na nią pytającym i niepewnym wzrokiem. - Ze szkoły jesteś chwilowo zwolniona. - odpowiedziała jakby czytała mi w myślach i pocałowała mnie przelotnie w czoło. - A, i jeszcze jedno: niedługo wpadnie do ciebie Callum. - dodała gdy zapinała płaszcz do końca. - Pa kochanie. - dodała na końcu po czym usłyszałam tylko zamykanie drzwi. Nawet nie mogłam jakoś zareagować, wszystko działo się tak szybko. <i>Dosypaliście mi czegoś w tym szpitalu, że reaguje tak wolno?!</i> Patrzyłam z uchyloną szczęką w stronę drzwi gdzie jeszcze kilka sekund temu była nasza matka. Otrzepałam się i wstałam, wolno kierując się w stronę kuchni. Usiadłam na blacie i patrzyłam na miskę zapełnioną płatkami kukurydzianymi. Westchnęłam znużona i przesunęłam miskę jak najdalej czując, że zwymiotuję jak zjem jej zawartość. <i>Apetyt gdzieś przepadł, a głodu nie czuć, czyli mogę żyć.</i> Właśnie chciałam zeskoczyć z blatu gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. <i>To pewnie Callum</i>.<br />
Zeskoczyłam wolno z owego blatu i równie wolno, szurając przy tym butami podeszłam do drzwi. Otwierając je, od razu przywitały mnie wesołe, szare tęczówki ciemnego blondyna.<br />
- Hopey! - przywitał się radośnie, szczerząc się i pokazując białe uzębienie. Kąciki moich ust się lekko podniosły tworząc nieco wymuszony uśmiech. <i>Nie miałam z czego się cieszyć.</i><br />
- Callum. - odpowiedziałam wywracając oczami, niby nic, ale jednak ucieszyłam się co było słychać po moim głosie. Chłopak udał urażonego moją reakcję i równie przewrócił oczami, po czym niespodziewanie mnie przytulił; oczywiście uważając wcześniej na moją złamaną rękę. W mig poczułam się lepiej. <i>Idealne lekarstwo na smutek = przytulenie. Gdyby wszyscy na świecie zaczęli się tulić to cała złość i inne negatywne emocje by zniknęły! </i><br />
<i>Trzeba nad tym pomyśleć.</i><br />
Zachichotałam pod wpływem jego siły, nieświadomie też w pewnym momencie położyłam głowę przy jego ramieniu mając zamknięte oczy i uśmiech pod nosem. Mrr, milutko. W pewnym momencie oboje się zaśmialiśmy i odkleiliśmy od siebie. Skinęłam głową w stronę salonu, i po chwili tam się znaleźliśmy.<br />
- Więc.. Co tam? - zaczęłam nie mają pomysłu na temat do rozmowy, szurając lekko butami podeszłam do framugi od kuchni, gdy w tym czasie chłopak usadowił się wygodnie na kanapie.<br />
- Raczej dobrze.. A u ciebie? - zmarszczył lekko brwi nieco rozbawiony. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi i udałam się do kuchni. - Lepiej się już czujesz?<br />
- Nie jest źle, choć mogłoby być lepiej. - mruknęłam niezbyt zadowolona gdy spojrzałam na gips. Pokręciłam głową nie dowierzając. - Chcesz coś? Do picia? - dodałam po chwili. Stałam na palcach chcąc dosięgnąć dwa kubki z górnej półki. Ale jak to na pechowca <czyt. mnie> przystało - przypadkowo strąciłam jeden z kubków, ponieważ nie chwyciłam zbyt dobrze owego szklanego naczynia, a skutkiem tego było, że się rozbił na podłodze i wywołał mały huk.<br />
- Hope! Jesteś cała?.. - w kuchni od razu pojawił się Callum.<br />
- Tak, jeszcze żyję. - uśmiechnęłam się złośliwie po czym westchnęłam i kucnęłam chcąc zgarnąć resztki szkła.<br />
- Zostaw, ja to zrobię. - szarooki chłopak poszedł w moje ślady i również kucnął, obok mnie. Wywróciłam oczami ironicznie.<br />
- Nie jestem jeszcze kaleką.. Podkreślając 'jeszcze' - mruknęłam wstając. - Naprawdę, mogę sama to zrobić!<br />
Underwood się zaśmiał cicho i spojrzał na mnie uroczo.<br />
- Pamiętasz jeszcze co ci mówił lekarz? Masz się oszczędzać. - odpowiedział łagodnie gdy wrzucił resztki szkła do kosza. Wstał i oparł się jedną ręką o blat. - Więc po to tu jestem, Hopey. - uśmiechnął się i poczochrał dłonią mi włosy, a moje poranne uczesanie szlag trafił.<br />
- Będziesz mi jeszcze płacić za fryzjera jak tak dalej będziesz mi niszczyć fryzurę. - fuknęłam udając urażoną. Zaśmiał się cicho, a ja poszłam w jego ślady.<br />
- Dobrze już dobrze, chcesz coś? - wskazał na blat, po chwili - w przeciwieństwie do mnie - bez problemu sięgnął dwa kubki w kolorze czerwonym.<br />
- Staromodnie, może kakao? - zachichotałam i stając przy blacie - zaraz po jego lewej stronie - podałam mu pojemniczek wypełniony do połowy czekoladowym niebem w proszkowej formie. Chichotałam cicho, podając mu mleko z lodówki. Właśnie chciałam zalać mlekiem nasze kakao, ale najpierw oczywiście musiałam podeżreć trochę suchego kakaa, ale Callum zdzielił mnie lekko szmatką po zdrowej ręce.<br />
- Za co?! - fuknęłam patrząc na niego urażonym wzrokiem.<br />
- Won do salonu, pożeraczu kakaa. - przewróciłam oczami. Chciałam teraz wrócić do poprzedniej planowanej czynności, czyli zalaniem mlekiem kakaa, ale znów chłopak mi przeszkodził. - Won mi stąd. - zaśmiał się cicho na co go dźgnęłam w bok.<br />
- Ale to nie jest męcz... - zaprotestowałam. Człowieku, zaraz powiesz że oddychanie jest zbyt ciężkie!<br />
- Nie ma. Do salonu, już. - ponaglił mnie, na co tylko mruknęłam coś niezrozumiałego pod nosem. Zachichotał, a ja wywracając oczami ułożyłam się wygodnie na kanapie, zajmując oczywiście całą wolną przestrzeń. Callum wziął ostrożnie oba kubki i również pojawił się w salonie. Położył gorące kakaa na stole i odchrząknął patrząc na mnie.<br />
- Czego? - uśmiechnęłam się złośliwie, zatrzepotałam rzęsami przy tym.<br />
- Przesuń swoje prześliczne cztery litery, bo całą kanapę zajmujesz. - posunęłam się się prędzej wytykając język na niego, a on sam usiadł na wolnym miejscu. Oparł się plecami o kanapę, tak też poszłam w jego ślady, jednak z tą różnicą że oparłam głowę na jego ramieniu. W między czasie upiłam łyk gorącego napoju, jednak po chwili cichy chichot Calluma mnie sprowadził na ziemie.<br />
- Z czego tak rżysz? - uniosłam wyżej jedną brew przyglądając mu się zdezorientowana.<br />
- Masz wąsa od piany.. - odpowiedział i starł kciukiem piany z moich ust. Zaczerwieniłam się lekko i spuściłam nieco głowę. W tym samym momencie kiedy chciałam coś powiedzieć usłyszałam dzwonek do drzwi oraz dość ciche pukanie. Zdezorientowana spojrzałam na Calluma, ten uniósł ręce ku górze w geście obronnym. Podniosłam się z kanapy i podeszłam do drzwi, nawet nie patrząc na wizjer. Otworzyłam drzwi i... Kogo ujrzałam?<br />
- Hej Hope. - uśmiechnął się blado, a jego irlandzki akcent obił mi się o uszy. Uśmiechnęłam się szerzej na jego widok, ale co on tu robił? Powinien być na zajęciach i..<br />
- Cześć Niall. - odpowiedziałam, gestem ręki pokazałam by wszedł do środka jak też później zrobił. - Co tutaj robisz? - zapytałam przyglądając mu się uważnie.<br />
- Nie było cię w szkole i ch-chciałem.. - spuścił głowę nieco głowę gdy zaczął się jąkać. Na moje policzki wtargnął róż, również spuszczając lekko głowę. Callum ni stąd ni zowąd pojawił się za nami i uśmiechając się pod nosem skrzyżował ręce na torsie, opierał się plecami o pobliską ścianę. - Hope, dasz się zaprosić na spacer? - zaczął od nowa, uśmiechnął się nieśmiało gdy podniósł paczadła na moje paczadła. Zatkało mnie.<i> Czy to właśnie nie na to, czekałam przez dobre pół roku?</i><br />
- Emm.. - zaczęłam, zgubiłam się we własnej wypowiedzi, w środku cała dygotałam a na zewnątrz.. Uśmiechałam się głupkawo. Callum jakby czytał mi w myślach i wręcz popchnął mnie na Horana, na co ten posłał mu ucieszone spojrzenie.<br />
- Ma wrócić za godzinę. - mruknął szarooki puszczając nam oczko. Niall uśmiechnął się pod nosem jako odpowiedź, a ja przewróciłam oczami.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: left;">
Byliśmy z Niallem w pobliskiej kawiarence, śmialiśmy się cały czas, przez co zupełnie zapomniałam o.. no właśnie, gipsie. Nie zapomnę o tym chyba nigdy. Dlaczego?</div>
<div style="text-align: left;">
Kiedy przyszło nam dane zamówić cokolwiek, przypadkowo otarliśmy się dłońmi, i tak jakoś popatrzyliśmy sobie w oczy uśmiechając się nieśmiało; jednak tą piękną atmosferę zepsuła kelnerka i zabraliśmy dłonie od siebie. <i>To było miłe. </i>Westchnęłam smętnie patrząc na złamaną rękę gdy właśnie Horan odprowadzał mnie do domu. Głowę miałam jak zwykle w chmurach.</div>
<div style="text-align: left;">
- To tu. - zachichotał chłopak i skinął głową w stronę mojego domu. Uśmiechnęłam się smutno i pożegnałam się z Irlandczykiem. Wchodząc do domu, od razu napotkałam na swojej drodze uradowany wzrok i uśmiech Calluma. Pomógł mi zdjąć kurtkę i zaproponował zrobienie herbaty. Skinęłam lekko głową, więc poszedł do kuchni, a ja? Przechodząc przez korytarz zatrzymałam się przed lustrem, oglądając się dokładnie wzdłuż i wszerz. Uśmiechnęłam się blado do swojego odbicia i z krótkim westchnieniem udałam się do salonu. Na szczęście zawsze jest jakieś 'ale', tak też i teraz było. Przechodząc z korytarza do salonu zobaczyłam przez okno Izzy i.. Harry'ego. Uniosłam wyżej jedną brew, a to co zobaczyłam później o mało co nie zwaliło mnie z nóg!</div>
<div style="text-align: left;">
Pisnęłam uradowana, niczym dziecko które dostanie upragnionego lizaka. <i>To się naprawdę dzieje?</i></div>
<b><br /></b>
<br />
<h2 style="text-align: center;">
<b><b>Izzy</b></b></h2>
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Gdy wróciliśmy z Callumem, Hope spała. Kiedy jedliśmy obiad - Hope spała. Przy kolacji sytuacja się powtórzyła. Razem z Underwood'em nie wiedzieliśmy zbytnio o co chodzi.<br />
- Dosypaliście jej coś do picia? - Nie mogłam się powstrzymać. Mama się udławiła, a oczy taty zrobiły się wielkie jak monety. - No co? Hope cały czas śpi. Nie ogarniam...<br />
- Izzy... - zaczął pomału tata - Hope jest zmęczona, sporo dzisiaj przeszła. Jej marzenia się przekreśliły. Także widzisz, córciu, nie jest w najlepszym stanie. - westchnęłam ciężko, a na usta wtargnął się pokrzepiający uśmiech zrozumienia.<br />
- Jutro może wpadnę do Hope? Żeby nie siedziała sama? - propozycja Calluma omal nie zrzuciła mnie z krzesła. <i>A może Hopey mu się podoba? Ale powiedziałby i o tym... </i>Rodzice przystali na ofertę mojego przyjaciela, a ja nie skupiałam się już na kolacyjnej pogadance. Po mojej głowie łaziło już postanowienie:<b><i> Caroline nie żyje! </i></b><br />
<b><i><br /></i></b>
Następnego dnia pewnym krokiem przekroczyłam próg szkoły. Gdy wychodziłam z domu Hope jeszcze spała. <i>To musiało być naprawdę dla niej ciężkie, skoro tyle śpi... </i><br />
Wzrokiem szukałam tej wstrętnej blond żmii. Obawiałam się jak zareaguję, ale jedno było pewne: Carli mnie popamięta.<br />
Wreszcie zobaczyłam Evans przy jej szafce. Zacisnęłam dłonie w pięści i udałam się w kierunku tej jędzowatej blond-lali.<br />
- Caroline! - warknęłam kiedy dzieliło nas około półtora metra. Dziewczyna niechętnie odwróciła się w moją stronę i oparła dłonie na biodrach.<br />
- Czego chcesz, kurduplowaty dziwaku? - <i>O nie... teraz sobie przegrabiłaś... Mój wzrost to moja sprawa!</i><br />
<i>- </i>Zabiję Cię suko! - to co się dalej stało było totalnym impulsem. Krótko mówiąc chwyciłam Caroline za te jej blond kudły i zaczęłam nią wręcz kręcić w kółko po korytarzu. Carli próbowała się jakoś wyrwać, ale mój uścisk był zbyt silny. Syczała, kiedy wyrywałam jej kolejne pęczki włosów. Moich złapać nie mogła bo starannie spięłam je w wysoką pytkę. Szczerze? Miałam wyjebane na to co powiedzą rodzice lub nauczyciele.<br />
Wokół mnie i Caroline zebrała się niezła gromada uczniów. Kątem oka dostrzegłam Harry'ego, Louisa, Liama i Eleanor. Trójki nie znałam tak osobiście, ale<i> jeśli są tacy jak Caroline to nie spieszy mi się do nowych znajomości. </i>Ale ich miny były obłędne!<br />
- Panno Anderson! - podbiegł do mnie nauczyciel biologii i siła zaczął rozdzielać mnie i Evans. Tak się szarpałam, że aż biedny pan Rowlens musiał mnie podnieść i zawlec do osobnej sali. - Co to miało znaczyć, Isabello?! - fuknął gdy tylko trochę ochłonęłam. - Takie zachowanie jest niedopuszczalne!<br />
- Zasłużyła s..<br />
- Milcz! Nie ujdzie Ci to na sucho. Dzisiaj dostajesz kozę, dwugodzinną. - otworzyłam z oburzenia usta, lecz po chwili je zamknęłam. <i>Okey. Zagalopowałam się. </i>- Teraz na lekcję. - wstałam i już miałam wyjść kiedy nauczyciel znów mnie zatrzymał w drzwiach. - Ma się to więcej nie powtórzyć. - skinęłam tylko głową i wyszłam. <i>Tsaaa.. jeszcze jej dołożę! Jak nie teraz to kiedy indziej. Niekoniecznie w szkole...</i><br />
<i><br /></i>
No i musiałam iść do tej kozy... <i>Ja to mam zajebiste życie po prostu... </i>westchnęłam i weszłam do sali. <i>O cholera! Co tu robi Styles?! </i>Już wyobrażam sobie moją minę bo kiedy Loczek mnie zauważył zaczął się śmiać. Przewróciłam oczami i podeszłam do nauczyciela się zameldować. Potem nastała trudna chwila: usiąść z Harry'm czy z jakimś metalowcem z tłustymi włosami i na niezłej fazie. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do ławki znajomego mi zielonookiego.<br />
- Wolne? - wskazałam palcem na krzesło.<br />
- Ależ oczywiście, Izzy. Czekało na Ciebie. - Hazz poklepał dłonią siedzisko, a tylko uniosłam brew. Kolejny raz westchnęłam i zajęłam miejsce obok kędzierzawego.<br />
- Za co siedzisz? - spytałam z ciekawością w głosie.<br />
- Takie tam grzeszki. - podrapał się po karku.Wcześniej kupiłam sobie orzeszki ziemne więc nie byłam skazana na siedzenie głodna. Wyjęłam opakowanie i zaczęłam rozgniatać w palcach łupinki kolejnego orzeszka. - A mnie nie poczęstujesz? - Harry szczypnął mnie w biodro.<br />
- Nie. - wzruszyłam ramionami.<br />
- Izzy... - spojrzałam na chłopaka. Uśmiechał się jak psychopata, który chce mnie zgwałcić.<br />
- Na co ta Caroline poleciała? - westchnęłam i przegryzłam orzecha. Ten człowiek był serio porąbany.<br />
- Na to, na co Ty polecisz. - uniosłam w jego stronę brew. <i>Że what the fuck?! - </i>Przyznaj, że Ci się podobam. - orzeszek utknął mi w gardle i zaczęłam się dławić. Styles poklepał mnie po plecach.<br />
- Wszystko w porządku, Anderson? - nauczyciel uniósł głowę. Kciukiem wskazałam, że jest okey i zacisnęłam oczy żeby trochę dojść do siebie.<br />
- No widzisz? - ten triumf w głosie kędzierzawego był niezwykle irytujący.<br />
<br />
Po jakiś 15 minutach wpyliłam wszystkie orzeszki i została mi pusta torebka. Z rozżaleniem spojrzałam na mój nienasycony brzuch. Nie chciało mi się wyrzucać skorupek do kosza dlatego zgarnęłam je na podłogę.<br />
- Mam nadzieję, że to pozbierasz, Anderson. - <i>Ten facet ma serio dobry wzrok. </i><br />
Schyliłam się pod ławkę i zaczęłam zbierać chwilę wcześniej zrzucone śmieci. Kilka skorupek leżało też pod nogami Harolda, dlatego sięgnęłam ręką i tam.<br />
- Jak już tam jesteś, Izzy, to możesz wyświadczyć mi przysługę za orzeszka. - Harry przejechał dłonią po moich włosach. Szybko się podniosłam i zmierzyłam Styles'a najzimniejszym wzrokiem na jaki było mnie wtedy stać.<br />
- Nie pozwalaj sobie. - burknęłam i poszłam w stronę kosza.<br />
<br />
Zostało mi jakieś 10 minut odsiadki dlatego wyjęłam telefon i łącząc się z Wi-Fi, odwiedziłam społecznościówki. Hazz cały czas obserwował co robię. Troszkę mnie to irytowało, ale nie mogłam się do niego odezwać. Po chwili sam wyjął telefon i, podobnie jak ja, oparł łokcie na ławce jeżdżąc palcem po ekranie. Nie mogłam się powstrzymać i spojrzałam na jego telefon. Aż otworzyłam usta. Chłopak najwyraźniej zauważył to i uśmiechnął się do mnie.<br />
- Jest różnica, nie? - pomachał mi przed oczami najnowszym iPhone'm.<br />
- Weź, ja mam jakiegoś cholernego szajsunga*! - jęknęłam i oparłam się na krześle.<br />
- To niech Ci starzy zafundują taką zabawę. - Harry puścił mi oczko.<br />
- Rodzice mi nigdy takiego nie kupią. Stwierdzili, że skoro ten działa to niepotrzebny mi nowy.<br />
- Mogę sprawić, że nie będzie działał. - otworzyłam szerzej oczy. - Chcesz? - kiwnęłam szybko głową. - To dawaj tego Twojego sprzęta i jakiś długopis. - zrobiłam jak prosił. Chłopak przez kilka minut kombinował coś z tyłu telefonu. - Proszę. W żadnym serwisie Ci tego nie naprawią. Sprawdzałem. - oddał mi telefon. Przejechałam palcem po ekranie, aby odblokować komórkę, lecz ten nie zadziałał.<br />
- Dzięki! Jesteś kochany... - w ostatniej chwili powstrzymałam się żeby go nie przytulić. - Ile za to chcesz?<br />
- Z trzy. - Harry założył ręce za kark i zaczął huśtać się na krześle.<br />
- Funty? Super, dzięki, akurat tyle mam. - zaczęłam szperać po kieszeniach. Loczek zaczął się śmiać co troszkę mnie zdziwiło.<br />
- Zwariowałaś? Trzy razy. - wywróciłam oczami.<br />
- Jesteś naprawdę popierdolony...- pokręciłam głową.<br />
<br />
- Uważaj!- Harry zagrodził mi ręką drogę. W zamyśleniu wlazłabym pod samochód. Tak, Harry odprowadzał mnie do domu. W sumie byłam mu za to wdzięczna. Było ciemniej niż zawsze jak wychodziłam, więc trochę się bałam.<br />
- Wybacz zamyśliłam się. - przejechałam dłońmi po ramionach. Nie dość, że było ciemno to jeszcze byłam cała zmarznięta.<br />
- Chodź tu. - Hazz otoczył mnie ramieniem przez co zrobiło mi się odrobinę cieplej. To miłe z jego strony, ale muszę przyznać, że wyglądało to trochę zabawnie bo prawie że wchodziłam mu pod pachę.<br />
- Tutaj mieszkam. - zatrzymaliśmy się pod moim domem. W gruncie rzeczy po drodze nie rozmawialiśmy ze sobą. To nawet lepiej, czasem nie miałam ochoty się z nim kłócić, a każda nasza rozmowa niemalże tak się kończyła. - Dzięki. I za telefon, i za odprowadzenie. - uśmiechnęłam się blado i zaczęłam się bawić palcami.<br />
- Nie ma sprawy. - kąciki ust Harry'ego również powędrowały ku górze. - Nie jesteś taka złośliwa jak myślałem, Izzy. - nie wiedziałam, czy ma mnie to podbudować czy obrazić.<br />
- Ty też jesteś w porządku. Tylko te Twoje pociągi seksualne... - oboje zaczęliśmy się śmiać.<br />
- Dobra. Zbieram się. Pa, Izzy. - Hazz pocałował mnie w policzek i odszedł. Przez chwilę stałam w totalnym osłupieniu. <i>Odwróci się czy nie? Ha! Odwrócił się. </i>Uśmiechnęłam się i pomachałam do niego.<br />
- Pa...<br />
<br />
*szajsung - potoczna nazwa pewnej firmy; wymyślona przez moją przyjaciółkę :D<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #e06666;">~ Zostaw po sobie komentarz jeżeli oczekujesz na następny rozdział :) ~</span><br />
<span style="color: #e06666;"><b>2 komentarze = praca nad następnym rozdziałem</b></span></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
___________________________________</div>
</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div>
<div style="text-align: center;">
<b>W: </b>jak wam się podobał rozdział? Mi osobiście bardzo ;) nie będę się rozpisywać. Jesteście ciekawi, co dalej?xdd </div>
<div style="text-align: center;">
<b>P:</b> Hey ho, rozdział już jest! Co prawda spóźniony o jeden dzień, ale.. Ale przynajmniej jest.</div>
<div style="text-align: center;">
Omfg wreszcie się doczekałam Hasella /Hizzy moments! *-* Są tacy lfgkghhkj. :D</div>
<div style="text-align: center;">
A rozdział? Podoba się? No ja mam taką nadzieję! Czekamy na wasze komentarze. </div>
<div style="text-align: center;">
Ps. Na każde LBA odpowiemy niebawem, dziękujemy za nominację! :D<b> *hug*</b><br />
<b><br /></b>
Kogo jak dotąd shippujecie? Macie jakąś upatrzoną parkę? :3<br />
<br />
<div style="text-align: left;">
Haroline - Harry & Carli</div>
<div style="text-align: left;">
Hasella/Hizzy - Harry & Izzy</div>
<div style="text-align: left;">
Niopey - Niall & Hope</div>
<div style="text-align: left;">
Nizzy - Niall & Izzy</div>
<div style="text-align: left;">
Zayzy - Zayn & Izzy<br />
Horrey - Harry & Hope<br />
Cazzy - Callum & Izzy<br />
Cape - Callum & Hope<br />
Zaype - Zayn & Hope<br />
Louzzy - Louis & Izzy<br />
*Niektóre z tych "parek" nie miały jeszcze swoich momentów w tym ff.</div>
</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-80462920229303163682015-01-17T17:46:00.000+01:002015-01-23T16:46:01.151+01:00Rozdział 11<h2 style="text-align: center;">
Hope</h2>
Ostatnie co pamiętam to przeszywający ból, stłumiony głos Izzy jakby za mgłą i... <i>Ciemność</i>. No właśnie, ciemność. <i>Co się tak w ogóle stało? Gdzie ja jestem?!</i><br />
Otworzyłam delikatnie oczy, czym szybko pożałowałam, ponieważ oślepiła mnie duża ilość światła i biała barwa pokoju. Zaciskając oczy, mruknęłam coś pod nosem niezrozumiałego. Chciałam przetrzeć oczy i przyzwyczaić je do panującego światła, tymczasem gdy podniosłam lekko rękę znów poczułam ból. Zdezorientowana otworzyłam oczy, a mój wzrok powędrował do lewej ręki, na której pojawił się równie oczojebny biały gips. <i>What the hell?</i> Usiadłam wolno, dalej patrząc niezrozumiale na gips, a każdy ruch ręki jaki starałam się wykonać - kończył się bólem i moim syknięciem. <i>Świetnie.</i> Mam prawdopodobnie złamaną rękę i.. Wtedy do mnie dotarło, że przecież ktoś, a raczej Caroline, mnie podkosiła na boisku. Odsunęłam kołdrę, by przyjrzeć się nodze, ale jak się również okazało.. Mam bandaż na prawej łydce. Jęknęłam żałośnie i opadłam plecami na łóżko. <i>Świetnie, po prostu świetnie</i>. Westchnęłam głęboko i zamykając oczy pokręciłam niedowierzanie głową. Chwila.. Gdzie ktokolwiek z mojej rodziny?! Podniosłam się gwałtownie przez co przypadkowo ruszyłam ręką; syknęłam patrząc wrogo na biały gips. Jak na zawołanie ktoś wszedł do sali. Mówiąc ktoś, mam na myśli lekarz, a za nim...<br />
- Hope! - pisnęła przeraźliwie moja siostra tuląc mnie na tyle mocno, że przez chwilę nie mogłam zabrać wystarczającej ilości tlenu. Popukałam ją lekko po plecach. - Nic ci nie jest?! Jak się czujesz? Wszystko okey? Hope odpowiedz cokolwiek! - blondynka zasypała mnie najróżniejszymi pytaniami zmartwiona gdy mnie puściła. Usiadła na krańcu łóżka i patrzyła mi troskliwie w oczy.<br />
- Izzy? - powiedziałam cicho, nie przetwarzałam teraz za dobrze informacji. Byłam obolała, a w dodatku ta ręka i...<br />
- Panno Anderson, pani siostra potrzebuje teraz chwili spokoju. - mruknął nauczyciel i uśmiechnął się lekko sugerując mojej siostrze, by na chwilę mnie zostawiła. Westchnęła i przejeżdżając swoją dłonią po moim bladym policzku wyszła szurając butami i znikła za drzwiami. A zamiast niej pojawili się koło mnie nasi rodzice. Ojciec stał koło doktorka, a matka usidła na krzesełku obok.<br />
- Co się stało, prędzej, że ja..? - wreszcie wydusiłam coś z siebie patrząc na gips, to na doktora lub rodziców szukając odpowiedzi.<br />
- Zemdlałaś na skutek dość bolesnego urazu lewej ręki, a w połączeniu z lekkim urazem kości piszczelowej dało to tylko większy efekt. - westchnął gość w białym kitlu, a rodzice jedynie potwierdzili to lekkim skinięciem głowy.<br />
- Panie doktorze, ile nasza Hope będzie musiała mieć te opatrunki? - zapytała moja matka, a ja popatrzyłam na nią, jednak mój wzrok szybko znów powędrował do gipsu i nogi. Usiadłam na krańcu łóżka patrząc tępo w podłogę.<br />
- Bandaż z jakiś tydzień, może półtorej gdyby jeszcze bolało, a gips.. z jakieś.. - zaczął szukać w swoim notatniku. A ja spojrzałam na niego wyczekująco.<i> No heloł, od tego zależy mój mecz!</i> - z jakieś... cześć tygodni, no, ewentualnie pięć jak zobaczymy, że kość się dobrze zrosła. - uśmiechnął się blado do nas, a widząc moją koszulkę piłkarską dodał: - na jakiś czas musisz zrobić sobie przerwę od gry, przykro mi.<br />
Poczułam jak robi mi się słabo. Odpuścić piłkę?! Co to to nie.<br />
- M-mogę się przejść?.. - zapytałam smętnie, choć z małą nadzieją. Muszę się przewietrzyć inaczej tu padnę, znowu. Spojrzałam na lekarza robiąc smutną minkę, na co ten tylko westchnął.<br />
- Idź, ale się nie przemęczaj. - dodał i podał mi dwie kule. - Ale masz używać tego. - dodał jeszcze, na co posłałam mu mordercze spojrzenie i parsknęłam w odpowiedzi. Po moim trupie, koleś. Wyszłam z sali czym prędzej, starając się nie kuleć i rozejrzałam się w poszukiwaniu siostry. W tym dziwne, że jej nie ma na korytarzu. Postanowiłam wyjść na zewnątrz. Temperatura była naprawdę idealna, było naprawdę cieplutko, a szpital był otoczony małym parkiem z dużą zieleni. Wzięłam głęboki wdech czując świeże powietrze, a nie powietrze z dużą ilością środków do dezynfekcji i innymi takimi. Znów się rozejrzałam. Pusto, pusto w sensie, że brak Izzy i cicho. To dziwne. Zmarszczyłam brwi i już chciałam ponownie wrócić do środka, gdy do moich uszów dotarł zachrypnięty, męski głos i.. wściekłe wydarcie się Izzy. Zdziwiona wychyliłam się lekko zza ściany i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Moja siostra wyglądała na lekko zdenerwowaną i roztrzęsiona - to chyba ma związek ze mną, ale shhh - a obok niej stał kto? Harry. Harry, który ją najwyraźniej pocieszał i.. Zakryłam usta zdrową dłonią. Chłopak położył swoją dłoń na ramieniu blondynki, wyglądał na zdenerwowanego, ale w taki specyficzny sposób, w taki sposób gdy chłopak..<br />
- Jest zakochany.. - dokończyłam cicho. Uśmiechnęłam się i cieszyłam się w głębi duszy. Przecież oni do siebie pasują.. A ona.. Teraz właśnie go odpycha i drze się na niego. Taak, ma troszeczkę trudny charakter, ale jej przejdzie. Wróciłam jednak myślami do naszych Haselle, niestety, zdążyłam tylko usłyszeć końcówkę. Styles chciał ją przytulić, ale nie zrobił tego, ponieważ się powstrzymał, na szczeście nie uszło to mojej uwadze.<br />
- Zostaw mnie. - syknęła Izzy, odpychając go i odchodząc gdzieś. Chłopak westchnął smętnie i też już chciał iść kiedy ja znalazłam się obok, a raczej oparłam o ścianę krzyżując ręce i czekając aż mnie zauważy.<br />
- Dlaczego jej tego nie powiesz? - mruknęłam. Uśmiechnęłam się blado patrząc mu w oczy. Tak jak myślałam gdy się odwrócił w moją stronę i mnie zobaczył, wystraszył się lekko i trochę speszył.<br />
- Co niby mam jej powiedzieć? - odmruknął chłodno patrząc gdzieś na bok. Westchnęłam ironicznie.<br />
- Harry, nie udawaj, widać że ci się podoba. - powiedziałam cicho, a kąciki jego ust się wreszcie delikatnie podniosły i spojrzał mi wreszcie w oczy.<br />
- Jesteś niemożliwa Hopey. - zaśmiał się cicho i rozczochrał mi włosy zachowując się niczym starszy brat, na co oboje się znów zaśmialiśmy. Puścił mi oczko i pożegnawszy się poszedł w swoją stronę. Westchnęłam uradowana, i ruszyłam wolnym krokiem do szpitala patrząc na gips, i tak właśnie na kogoś wpadłam. Na kogoś kto ma ten idealny, irlandzki akcent. Chwila.. O Boże.<br />
- Cześć Hope.. - blondyn uśmiechnął się blado. - Jak się czujesz? - dodał po chwili gdy spojrzał mi w oczy. Trochę speszony i zmartwiony.<br />
- H-hej Niall. - wydukałam, zaśmiałam się cicho po chwili. - Chyba nie będę mogła przyjść na trening. - mruknęłam podnosząc lekko złamaną rękę na której miałam gips. Chłopak rozchmurzył się lekko na co wskazywał jego cichy chichot. Momenty później już szliśmy wolnymi krokami do budynku.<br />
- Czujesz się lepiej? - dodał po chwili. Skinęłam lekko głową, i nie patrząc pod nogi, potknęłam się, ale w samą porę złapał mnie Irlandczyk. Odległość między nami była naprawdę mała. Byliśmy tak blisko siebie, i coraz bliżej.. I bliżej... I bliżej.. Dzieliło nad zaledwie kilka centymetrów, po czym odskoczyliśmy od siebie przerażeni gdy usłyszeliśmy za nami chichot Izzy i Calluma. Jak na zawołanie od razu staliśmy na nogach jak gdyby nigdy nic. Oboje zarumienieni spojrzeliśmy w różne strony, trochę speszeni. Po chwili niebieskooki posłał mi przepraszające spojrzenie z bladym uśmiechem i pożegnał się, i tak jak wcześniej Harry - udał się do domu, a ja dołączyłam do przyjaciół. Czas do domu!<br />
<h2 style="text-align: center;">
Isabella</h2>
<div>
To, co działo się na treningu jest nie do opisania... Szok. Totalny szok. Hopey, moja biedna Hopey przewróciła się i straciła przytomność. A przez kogo? Przez Carli oczywiście! Nawet Harry, który siedział obok mnie (na co już totalnie nie zwracałam uwagi) nieźle się wkurzył. Ta farbowana blond lala bezczelnie, na oczach wszystkich podłożyła mojej siostrze nogę, przez co ta upadła na zimną trawę. Wśród uczniów jak i nauczycieli wybuchło niemałe zamieszanie. Zbiegłam szybko z trybun i pognałam w stronę poszkodowanej Hope. Dziewczyna leżała nie przytomna, a trener wzywał karetkę. </div>
<div>
- Coś Ty jej zrobiła?! - rzuciłam się z pazurami na Caroline. Ta nic sobie jednak z tego nie robiła. Była wręcz z siebie dumna, co jeszcze bardziej mnie irytowało. - Ty zawistna zdziro!</div>
<div>
- Zostaw ją. Nie warto. - Harry złapał mnie za łokcie i przyciągnął mnie do siebie. Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu w oczy. Szczerze? Poczułam się mega dziwnie. W jego szmaragdowych paczadłach było coś... miłego? O ile mogę to tak nazwać. Po 10 sekundach jednak oprzytomniałam i wyrwałam się Styles'owi. </div>
<div>
Karetka dotarła do szkoły w przeciągu może pięciu minut. W tym czasie Hopey nadal była nieprzytomna. Tylko trener z pomocą Nialla ułożyli ją w pozycji bezpiecznej na przyniesionym przeze mnie i Calluma materacu. Przed przyjazdem ratowników, pani Hirgh, dyrektorka, wygoniła wszystkich do klas. Zostałam tylko ja, Niall, trener, biolożka i moja biedna Hope. </div>
<div>
Ratownicy medyczni pozwolili mi jechać karetką i po drodze dali mi leki na uspokojenie bo, prawdę mówiąc, byłam tak roztrzęsiona, że ledwo trzymałam się na nogach. Sama już teraz dobrze nie wiem jak zadzwoniłam do rodziców, aby powiedzieć im co się stało. </div>
<div>
W szpitalu kiwałam się nerwowo na krzesełku.</div>
<div>
- Ja ją zabiję... - syknęłam na myśl, przez kogo tu teraz jesteśmy.</div>
<div>
- Uspokój się Izzy. - Niall, który również przyjechał do szpitala, tylko swoim samochodem, siedział obok mnie i głaskał mnie dłonią po plecach. - Z Hope wszystko będzie dobrze, zobaczysz.</div>
<div>
- Obyś miał rację. - niewiele myśląc przytuliłam się do Irlandczyka. Ten ścisnął mnie jeszcze mocniej. - N...Niall...dusisz. - zaskoczony chłopak uwolnił mnie z uścisku po czym cicho się zaśmialiśmy. - Ale Caroline i tak zabiję. - puściłam Niallerowi oczko.</div>
<div>
Po chwili na korytarzu pojawili się zdezorientowani rodzice. W oczach mamy można było dostrzec zaskoczenie połączone ze strachem, a w taty? Powaga i przejęcie w jednym. </div>
<div>
- Co się tak właściwie stało? - mama spojrzała na mnie pytająco.</div>
<div>
Nie zdążyłam jej jednak odpowiedzieć, bo na horyzoncie pojawił się lekarz i rodzice zniknęli w mgnieniu oka. </div>
<div>
- Teleport czy co? - wymamrotałam niewyraźnie sama do siebie. - Nie... Ja tu nie wysiedzę! - podniosłam się z krzesła i uchyliłam drzwi, którymi jakieś dwie minuty temu wyszedł facet w tym śmiesznym białym "fartuszku". Kitlu. czy jak się to tam zwie... Przemknęłam korytarzem i zajrzałam do sali. </div>
<div>
- Hope! - pisnęłam radośnie, ściskając mocno moją kochaną siostrzyczkę. W życiu bym nie powiedziała, że będę w stanie tak mocno kochać tą szatynkę (po siostrzanemu oczywiście) Nagle poczułam, że Hopey puka mnie dłońmi po plecach.<i> Dobra, bo zaraz ją uduszę!</i> - Nic ci nie jest?! Jak się czujesz? Wszystko okey? Hope odpowiedz cokolwiek! - Oderwałam się od siostry i nie mogłam powstrzymać wszystkich pytań, które mnie dręczyły. W końcu usiadłam na łóżku i spojrzałam na siostrę troskliwie.<br />
- Izzy? - Zrobiłam wielkie oczy. <i>Chyba się jeszcze nie wybudziła za dobrze.</i><br />
- Panno Anderson, pani siostra potrzebuje teraz chwili spokoju. -Nauczyciel, który sama już nie wiem skąd się wziął w sali, zasugerował mi swoim uśmiechem, abym najlepiej wyszła. Z moich ust wydobyło się nędzne westchnięcie, po czym pogłaskałam jeszcze Hopey po policzku i niemrawym krokiem opuściłam pomieszczenie. W progu minęłam się z rodzicami, którzy na nie nawet nie spojrzeli. <i>Tak, olewajcie mnie kurwa wszyscy... </i>Rozejrzałam się po korytarzu. Nialla, który siedział wcześniej ze mną na krzesłach, już nie było. Wzruszyłam ramionami, po czym poczułam nieposkromioną potrzebę zaczerpnięcia świeżego powietrza. Przed szpitalem było bardzo cicho i niemalże bezludnie. Lubiłam towarzystwo ludzi więc poczułam się nieco dziwnie. Zamknęłam jednak oczy i wychyliłam głowę do tyłu. Łapałam "świeże" powietrze, które i tak pełne było spalin.<br />
- Caroline wylądowała na dywaniku u dyrektorki. - moich uszu dobiegł męski głos.<br />
- No i bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się na myśl, że może wywalą tą żmiję na zbity ryj. Po chwili jednak mój powolny mózg uświadomił mnie, z kim rozmawiam. Otworzyłam szeroko oczy i morderczym wzrokiem spojrzałam na Harry'ego. - Czego tu do cholery chcesz?!<br />
- Uciekłem ze szkoły. Martwię się o Hope.. - myślałam, że szerzej moje oczy już się nie mogą otworzyć, a jednak.<br />
- Ty?! Ty się o nią martwisz?! Pff.. Dobry żart.- parsknęłam. - Tylko szkoda, że mnie nie śmieszy.<br />
- O co Ci chodzi, Izzy? - głos Loczka był spokojny i... miły?<br />
- Lepiej przyznaj się od razu, że chcesz dokończyć dzieło Carli. Otóż ja Ci nie pozwalam! - może i mówiłam pewnie, ale w gruncie rzeczy cała dygotałam. Wiedziałam, że Hope ma złamaną rękę i pewnie teraz siedzi na łóżku, przytulana przez mamę, a tata głaszcze ją po włosach; ale mimo to, bałam się. Bałam się Caroline. <i>Do czego ona może się jeszcze posunąć? </i><br />
- Hej, spokojnie. - Hazz położył mi rękę na ramieniu i spojrzał głęboko w oczy... Tak samo jak wtedy na boisku. To było totalnie-mega dziwne. Ogólnie Harry był wtedy taki jakiś dziwny. Stał sztywno i non-stop przygryzał wargę. W pewnym momencie rozłożył ręce, tak jakby chciał kogoś przytulić (w tym wypadku mnie), ale się powstrzymał.<br />
- Zostaw mnie. - powiedziałam chyba trochę zbyt ostro i odeszłam w kierunku parkingu, na którym wypatrzyłam Calluma, który mocował się ze swoim BMX'em.<br />
- Żyje?! Wszystko z nią okey? W jakim jest stanie? Izzy! Obudź się!- potrząsnął mną przez co wyrwałam się z transu. Cały czas miałam przed oczami spojrzenie Harry'ego. Te szmaragdowe tęczówki... <i>Izzy! Do jasnej psia mać anielki! Weźże się ogarnij. To je Harry! Jego nie lubimy! Helloł!</i><br />
<i>- </i>Ma złamaną rękę i coś z nogą. - wymamrotałam gapiąc się nieobecnym wzrokiem w rower chłopaka.<br />
- No to chodźmy do niej! - Callum posmyrał mnie po karku, gdzie miałam najgorsze łaskotki, zaśmialiśmy się i ruszyliśmy w stronę szpitala. Zauważyłam Hope przed wejściem do szpitala. Towarzyszył jej Niall. Chciałam się zapytać Irlandczyka gdzie się podziewał, ale szybko zniknął pozostawiać Hopey samą. Szatynka zauważył nas i przykuśtykała do nas.<br />
- Nie przemęczaj się, córciu. - rodzice pojawili się momentalnie przy nas. - Możemy jechać do domu.<br />
- Tak? - spojrzałam zaskoczona na tatę. Może i jestem głupia, ale nie na tyle żeby nie wiedzieć, że po wypadkach wymagane są serie badań. Postanowiłam to jednak olać. Jak to ja... - Wrócę z Callumem.<br />
Rodzice tylko się uśmiechnęli i poszli do samochodu. Ja zaś udałam się z moim przyjacielem po rower.<br />
- Cholera, a tyle się namęczyłem żeby go tu przycumować. - chłopak zgarbił się i zaczął odczepiać BMX'a od drążka.<br />
- Pech. - uśmiechnęłam się złośliwie i spojrzałam w przestrzeń.<br />
<br />
- Więc powiadasz, że Carli miała opierdol przed całą szkołą...- przejechałam palcem po brodzie, robiąc minę antycznego myśliciela.<br />
- A wiesz jaka była czerwona? Normalnie tak jak Ty na przedstawieniu przedszkolnym, w którym grałaś buraczka.<br />
- Nie przypominaj mi tego... - dźgnęłam ciemnego blondyna palcem w biodro.<br />
- To bolało! - syknął na co tylko się zaśmiałam. - Ej! - chłopak zagrodził mi drogę ręką. - Co za cholera...<br />
Przeniosłam swój wzrok w miejsce, w które gapił się Callum.<br />
- Czy to nie jest Zayn? - spytałam z niedowierzaniem.<br />
- To Twój chłopak. Powinnaś chyba to wiedzieć. - Underwood spojrzał na mnie kpiącym wzrokiem.<br />
- No okey, okey. To Zayn. Ale ta dziewczyna? - przymrużyłam oczy. - Nie wyglądają na odwiecznych przyjaciół.<br />
- Bo nimi nie są. Wiedziałbym coś o tym. - Uniosłam pytająco brew. - Ta blondynka to moja kuzynka, Perrie. Mówiłem Ci.<br />
- Ach... No tak. - pacnęłam się w czoło. - Ale skąd się znają?<br />
- Wtedy, co przyjechałem Zayn mnie odprowadzał, co nie? - kiwnęłam potwierdzająco głową. - No to po drodze prawił mi kazania. Żebym sobie nic nie wyobrażał. Że jesteś jego dziewczyną i bla bla bla. A jak zobaczył u mnie w progu Perrie to normalnie ślinka mu pociekła..<br />
Spojrzałam jeszcze raz na piękną parkę, po czym wyjęłam telefon i zrobiłam im zdjęcie.<br />
- Mam na niego dowody. - uśmiechnęłam się i razem z Callumem ruszyliśmy do domu.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~ Jeżeli czytasz i chcesz następny rozdział to zostaw komentarz :D ~</div>
<div style="text-align: center;">
_______________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<b>P: </b>Nie wiem jak u was, ale to mój ulubiony i najbardziej ekscytujący rozdział. :D Chyba zaczynamy się rozkręcać powoli z naszą historyjką. Aww pojawiły się kolejne słodkie momenty.<br />
A wy. jak oceniacie rozdział?<br />
Co myślicie o Niallu i Hopey? :) Wolicie Nizzy czy Niopey? :D<br />
<b>W:</b> Jejku... chyba najdłuższy rozdział w historii BLTN. P ma rację, rozkręcamy się ;D<br />
Jak wam się podobał rozdział? Dla mnie jest genialny xD<br />
Mam nadzieję, że nadal ciekawią was losy Hopey i Isabelli :) Shippujecie kogoś, jak to zawsze P pyta? xDD<br />
Pozdrowionka xx<br />
<b>P: </b>I'm a <u><b>P</b>rincess</u>! XD<br />
<img height="320" src="http://25.media.tumblr.com/93c7e3700929a912ecf8da399c9a5b3e/tumblr_mh3zj2kKQI1rlpiqro1_500.gif" width="288" /><br />
</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-49812020447577323862015-01-10T16:08:00.001+01:002015-01-10T16:08:22.694+01:00#Urodziny<div style="text-align: center;">
Tu <b>Princess</b>.</div>
<div style="text-align: center;">
Zgadnijcie, kto ma dziś urodziny?</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Nasza <b>Vicky</b>!</span></div>
<div style="text-align: center;">
Wszystkiego Najlepszego Kochana. <span style="text-align: left;">♥</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-small;"><jeżeli to właśnie czytasz to mnie nie zabij></span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Czego jej życzymy?</span></div>
<div style="text-align: center;">
Wszystkiego co najlepsze!<br />
Spełnienia marzeń, mnóstwo szczęścia i radości, mało kłopotów, dużo weny, masę przyjaciół, dużo dobrych ocen, spotkania idoli, mnóstwa: pieniędzy, szmalu, kasy, forsy, zielonych banknotów, hajsu, oraz no.. Wszystko co najlepsze i się pod tym podpisuję. :3</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
i by została taką Vicky jaką jest. <span style="text-align: left;">♥</span><br />
<span style="text-align: left;">Starzejesz się nam. :D</span><br />
<span style="text-align: left;">Jeszcze raz wszystkiego najlepszego siooostro. </span><span style="text-align: left;">♥</span><br />
<span style="text-align: left;"><br /></span>
<div style="text-align: right;">
<span style="text-align: left;"><i>Princess. x</i></span></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-20212669447185756622015-01-09T16:08:00.000+01:002015-01-09T16:08:15.676+01:00Rozdział 10<div>
<h2 style="text-align: center;">
<b>Isabella</b></h2>
</div>
<div>
<b><i><br /></i></b></div>
<div>
<i style="font-weight: bold;">-</i> Leyla, złaź! - zepchnęłam siłą psa z łóżka. Ta biała kulka była bardzo fajnym psiakiem, ale też straszną przylepą. </div>
<div>
Kiedy wygramoliłam się z cieplutkiej pościeli moje skąpo ubrane ciało ogarnął nieprzyjemny zimny dreszcz. Był już październik więc w sumie co się dziwiłam. Krótkie spodenki i bokserka to nie najlepsza piżama.</div>
<div>
- Izzy! Izzy! Rusz się szybko! - <i>no tak... Hope i jej wielki dzień. </i>W sumie nie wiem z czym taki wielki skoro to tylko trening... Zawody miały się odbyć dopiero następnego dnia.<br />
- Spokojnie Hopey, dzisiaj jest tylko trening! Przeżyjesz. - w sumie mogłam sobie tak mówić. Moja siostra miała tak zaaferowaną głowę tym treningiem, że choćbym nie wiem co mówiła to i tak ona to oleje.<br />
Ubrałam się w coś ciepłego i zaspanym krokiem ruszyłam na dół. Mama krzątała się po kuchni, a na jej twarzy, podobnie jak na twarzy Hope, malował się wyraz podekscytowania.<br />
- Dzień dobry wszystkim. - pomachałam lekko w stronę domowników, a w odpowiedzi uzyskałam tylko złowieszcze "O! Jesteś wreszcie". - Callum wpadnie dzisiaj po nas?<br />
- Dzisiaj chyba nie da rady. - westchnęła bez przekonania szatynka siedząca przy stole. Wzruszyłam bezwiednie ramionami i zajęłam miejsce obok niej. Po chwili mama postawiła przed nami kanapki z serem. <i>Z serem? Really?! Gorszy shit niż mamy w szkole.... </i>Jęknęłam przeciągle i chwyciłam jedną kromkę. W przeciwieństwie do mnie Hopey była jak Dziecko Słońca normalnie... Zajadała te kanapki jakby była najdoskonalszą potrawą na świecie. Patrząc na nią, tylko przewracałam oczami.<br />
- Zbierajcie się dziewczyny. Szybko! Hope, jesteś gotowa? - mama chyba dostała okresu bo raz warczała, a za chwilę miała głos potulny jak baranek.<br />
- Tak... chyba tak. - na twarzy mojej siostry pojawił się cień wątpliwości.<br />
- Na górę i sprawdzić! - wzdrygnęłam się na krześle. Szybko skończyłam kanapkę i podążyłam za Hope,<br />
Dziewczyna przeglądała z aptekarską dokładnością każdy zakamarek swojej torby. Znów przewróciłam oczami i usiadłam na łóżku.<br />
- Denerwujesz się?<br />
- I to jeszcze jak. - siostra spojrzała na mnie radosnym wzrokiem.- Ale wiesz... Warto! Dziękuję Ci Izzy. - wstałam aby przytulić szatynkę.<br />
- Wystarczy tych czułości. Dziewczyny! Zbieramy się. - tata pomachał nam kluczykami od auta.<br />
- Idziemy! - zawołałyśmy równocześnie i obie parsknęłyśmy śmiechem.<br />
<br />
Droga do szkoły minęła nam w ciszy. Od czasu do czasu tata zarzucał jakiś temat, ale otrzymując od nas tylko nędzne monosylaby, zrezygnował.<br />
- Jesteśmy! - zakomunikował z wyraźną ulgą kiedy pojazd zatrzymał się przed budynkiem liceum. - Powodzenia dziewczynki!<br />
- Pa tato! - znów powiedziałyśmy jednocześnie. Westchnęłam ciężko i smętnym krokiem ruszyłam do szkoły bo piździło niemożliwie. <i>To kurwa jest jesień czy środek zimy na Syberii?! </i><br />
- Czemu Bóg pokarał to liceum taką sierotą, jak Ty? - w tym znienawidzonym już do granic możliwości głosie, wyczułam ironię. Przewróciłam oczami i spojrzałam w rozwścieczone paczadła Carli.<br />
- O! Caroline! Ja również nie posiadam się z radości, że Cię widzę! - wykrzywiłam usta w fałszywym uśmiechu. Dziewczyna właśnie świdrowała w moim czole niewidzialną dziurę, podczas gdy ja szukałam na nią haka. - O mój Boże! - złapałam się za głowę.<br />
- Czego? - jej wzrok był niewzruszony.<br />
- Te ciemne odrosty! One chyba nie miały być specjalnie, mam rację? - Carli wytrzeszczyła na mnie oczy po czym spojrzała po swoich "wiernych pieskach", które przytaknęły tylko głowami. Tleniona blondi pisnęła żałośnie i pobiegła z kumpelami w stronę łazienki.<br />
- Czy ja Ci nie mówiłem, żebyś z nią nie zaczynała? - <i>Pan Harry... No tak! Zawsze na czas! Ja pierdolę. Daj mi się nacieszyć sukcesem!</i><br />
<i>- </i>A Ty jesteś moim ojcem? No właśnie. - Loczek przewrócił na moje słowa oczami. - A czekaj... Czemu tak się interesujesz moim konfliktem z Twoją dziewczyną?<br />
- Bo martwię się o Ciebie. Nie chcę, żebyś miała problemy przez nią. Znam Caroline i wiem, że jest zdolna do wszystkiego... - <i>Zaraz... Czy on się o mnie martwi? On?! Harry Styles?! Nie no, nie wierzę!</i><br />
Bez słowa zmyłam się na lekcje. Nie mogłam się jednak na niczym skupić. Moje myśli krążyły wokół treningu Hope i słów Hazzy. Nialla nie było na lekcjach więc zmuszona byłam siedzieć sama. W końcu jednak przyszedł czas ostatecznego treningu przed wielkimi zawodami. Z niecierpliwością ruszyłam w stronę boiska.<br />
- Ej! Weź kurtkę, bo zamarzniesz mi, Ty mała biała małpko! - <i>Mała biała małpko? Callum, mógłbyś wymyślić coś lepszego... </i>Ciemny blondyn w mgnieniu oka pojawił się obok mnie i nakrył mi ramiona ciepłą parką. - Jak Hope? Denerwuje się pewnie?<br />
- To chyba Ty powinieneś wiedzieć. W końcu miałeś z nią lekcje. - uniosłam pytająco brew.<br />
- Nie było jej cały czas. - wzruszył ramionami. - Nialla pewnie też, co?<br />
- Tak... i musiałam siedzieć sama. No, miałam jeszcze możliwość siedzieć z zasmarkanym Rob'em. - skrzywiliśmy się oboje po czym zaczęliśmy się śmiać. - O nie... - burknęłam po chwili. <i>Zayn...</i> Nim zdołał mnie wypatrzyć schowałam się za jakimiś przystojniakami z klasy maturalnej.<br />
- Co Ty wyrabiasz? - Callum spojrzał na mnie z rozbawieniem. - Dobra.. Mniejsza o to. Dziwne jest to, że Carli też nie było.<br />
- Pewnie zmagała się ze swoimi odrostami. - zachichotałam.<br />
Udaliśmy się na boisko, na trybuny. Było już na nich niemałe zbiegowisko. Jednak mi i Callumowi udało się znaleźć miejsca siedzące. Rozglądałam się nerwowo dookoła. Sama nie wiem czemu. W pewnym momencie mój towarzysz dźgnął mnie palcem w biodro.<br />
- Ał! Czego chcesz?! - udałam poirytowaną.<br />
- Zobacz kto do nas idzie. - Underwood wskazał lekko palcem zmierzającego ku nam chłopaka. <i>Nie, kurwa, nie Harry! </i>W ostatniej chwili zorientowałam się, że obok mnie jest wolne miejsce. Nim zdążyłam powiedzieć, że zajęte, Loczek już wygodnie się na nim rozsiadł. <i>Zabijcie mnie, zanim ja sama to zrobię...</i><br />
<h2 style="text-align: center;">
<b>Hope</b></h2>
</div>
<div>
Dzisiaj. Trening. Ważny trening. Trening przed jutrzejszym meczem, który reprezentuje szkołę w trurnieju. Pff, to nic takiego dla mnie. Właśnie. <i>Czy to normalne że trzęsą mi się ręce?..</i><br />
Gdy tylko weszłyśmy z Isabellą do szkoły już czułam te emocje przed jutrem. Nie potrafiłabym się skupić na jakiekolwiek lekcji. Wszystko mnie rozpraszało, to jest silniejsze ode mnie. Na szczęście nasz trener osobiście załatwił nam zwolnienie z zajęć.<br />
Uradowana wraz z koleżankami z zespołu szybko powędrowałyśmy do szatni. W między czasie żartując ze wszystkiego, poczułam się choć na chwilę ważna. To taki mały odskok od tej pieprzonej rzeczywistości, a raczej naszej kochanej Carli, która podtruwa mi życie od kilkunastu lat. Ugh, na samą myśl przeszły mnie ciarki. Jak ja jej nie znoszę.<br />
Przebrana w czarne krótkie, krótkie spodenki, białą bluzkę piłkarską z małym logiem naszej szkoły oraz z własnym przydzielonym mi numerem jaką się stała szczęśliwa "7"; przykucnęłam aby zawiązać swoje niskie, czarne trampki, które dziś musiały mi posłużyć w treningu ponieważ zapomniałam właściwego obuwia z domu. Mruknęłam coś niezrozumiałego pod nosem i wyszłam z szatni razem z grupą. Przybiłyśmy sobie piątki na szczęście i wyszłyśmy na boisko śmiejąc się z jakiejś głupoty.<br />
Spojrzałam kątem oka na trybuny. Siedziało tam sporo osób. Zdziwiłabym się gdyby nie przyszło co najmniej połowę liceum.<br />
Trener gestem ręki nakazał abyśmy podeszły na chwilę pod trybuny by jeszcze chwilę odpocząć przed rozgrywką. Skinęłyśmy lekko głowami i dalej uśmiechając się jak naćpane usiadłyśmy na ławcę przy trybunach. Od razu odwróciłam się w stronę siostry i pomachałam jej radośnie szczerząc się jak głupia. Zabawnie to mogło wyglądać, ale to zniewalające uczucie kiedy ktoś ci kibicuje kiedy robisz coś, co lubisz. Zaśmiałam się cicho, a Isabella posłała mi teraz mordercze spojrzenie. Zdziwiłam się i marszcząc lekko brwi spojrzałam znów na nią. Przytkałam usta dłońmi by nie wybuchnąć śmiechem i nie spaść z niskiej ławki. <i>O Boże. </i>Izzy siedziała między młotem a kowadłem, a właściwie to między Callumem a... Harrym.<br />
Zaśmiałam się cicho posyłając jej rozbawione spojrzenie. Po chwili trener zagwizdał, na co nie zwróciłam najmniejszej uwagi i dalej podśmiewywałam się z sytuacji siostry. Trzymałam się za brzuch nie mogąc powstrzymać śmiechu, ale gdy po dłuższej chwili zauważyłam przerażenie Isabelli zaprzestałam jakichkolwiek ruchów. Izzy zakryła usta dłonią i mając wyszczerzone oczy patrzyła na boisko. Zadziwiające jest bardziej to, że Callum i Harry również mieli podobne miny, ale bardziej coś w stylu "co do cholery". Patrzyli niezrozumiale na boisko, wyglądali na zaskoczonych i wystraszonych jednocześnie. <i>Ducha widzicie czy co?</i><br />
Zmarszczyłam brwi i odwróciłam wzrok w tą samą stronę. Pff, przecież to tylko Caroline jest na boisku, w stroju do takim jakim my mamy i robi sobie małą rozgrzewkę.. Pff, norma..<br />
Czekaj...<br />
Wróć.<br />
<i>CO?!</i> Zamarłam, a w moim oku pojawił się jakiś tik nerwowy. <i>Któż sobie właśnie oglądał paznokietki po czym posłał mi "buziaka" w locie uśmiechając się złośliwie?</i> Czułam jak czerwienię się ze złości. Te farbowane kudły, ta tapeta na twarzy, te szpony jak u sępa... <i>Caroline</i>. C A R O L I N E.<br />
Spojrzałam przerażona na Izzy szukając jakiś wyjaśnień. Ta posłała mi równie wystraszone i zażenowane spojrzenie, a Callum intensywnie patrzył wrogo na Carli. Widocznie on też miał złe przeczucia. Mój rozpaczliwy wzrok powędrował na Harry'ego, a nasze spojrzenia się spotkały. Kędzierzawy podniósł lekko ręce ku górze dając mi do zrozumienia, że nie ma z tym nic wspólnego, a jego równie przerażony i zdziwiony wzrok to potwierdzał. Nie mógł kłamać, nie potrafiłby tak dobrze tego zagrać. Kręcił lekko głową niedowierzanie patrząc znów na swoją dziewczynę; podobnie jak ja i Callum, też przeczuwał że coś jest nie tak i że to może się źle skończyć. Chciałam jeszcze podejść do Izzy, ale nasz trener mi bezczelnie przerwał gwiżdżąc prawie przy uchu swoim gwizdkiem. Westchnęłam żałośnie patrząc smutno w stronę przyjaciół. <i>To zabawne jak cały mój entuzjazm znikł niczym bańka mydlana.</i><br />
Gwizdek i mecz się rozpoczął. Posłałam niepewne spojrzenie w stronę Izzy i ruszyłam na boisko, cały czas obserwując grającą z niewiadomych przyczyn Carli.<br />
Przez to, że śledziłam każdy jej ruch - nie mogłam skupić się na grze, a piłkę zawsze ktoś mi odbierał. W końcu nadarzyła się okazja. Piłka. Łatwa piłka. Zręcznie ją przejęłam i uśmiechając się pod nosem triumfalne zaczęłam biec w stronę bramki.<br />
Jeszcze dwadzieścia metrów... Piętnaście... Dziewięć... Cztery...<br />
Byłam jakieś dwa metry od bramki i już prawie wybiłam piłkę, gdy nagle poczułam ostry ból w okolicach lewego piszczela i lądując boleśnie na ziemi klnęłam pod nosem. Ten ból był nie do zniesienia, zwijałam się z tego bólu, bo bolało jak cholera. Zacisnęłam zęby, ciężko oddychając. Chciałam sie rozejrzeć, ale.. sylwetki innych stały się rozmazane. A po chwili..<br />
Nastała ciemność..<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
Jeżeli chcesz następny rozdział to zostaw komentarz. :)</div>
<div style="text-align: center;">
_________________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<b>P:</b> Omg, co dalej? :o<br />
Przepraszam, to przeze mnie dodanie rozdziału się przedłużyło o całe dwa dni, naprawdę przepraszam. :c</div>
<div style="text-align: center;">
Cieszę się, że dalej śledzicie historię Izzy&Hope. Kto czeka na następny rozdział?</div>
<div style="text-align: center;">
A teraz najważniejsze pytanie! </div>
<div style="text-align: center;">
Podobał wam się rozdział? <3<br />
<b>W: </b>To akurat moja wina, że rozdział się spóźnił.<br />
Jak się wam podobał rozdział? Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu <3<br />
Pozdrowionka xx<br />
<br /></div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-27828085093694595642015-01-02T08:26:00.000+01:002015-01-02T08:26:35.478+01:00#NewYear<div style="text-align: center;">
<b>Autorki BLTN życzą wszystkim czytelnikom i czytelniczkom szczęśliwego Nowego Roku!</b><br />
<b><br /></b>
<b>Niech rok 2015 przyniesie wam same wspaniałe wspomnienia i niezapomniane przeżycia!</b><br />
<b><br /></b>
<b>Mamy nadzieję, że tak jak w ubiegłym, 2014 roku, tak i w tym będziecie z nami śledzić losy Hope i Isabelli :)</b><br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBt6mYo8DZYFUp9jBMUp8HPlA3ZsKjLNi0sGKV-3IfykxD9KgeN9YivDW6y1CbaHLlbHnzd5AqHbv5kePuy_QCsfZOFs8Ge5K7wzcT-oVSPlYn062H0j-JHQFyQ3gXYr7hxRs_UlkXd5Z1/s1600/10897109_807959369268597_2122826316367293298_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBt6mYo8DZYFUp9jBMUp8HPlA3ZsKjLNi0sGKV-3IfykxD9KgeN9YivDW6y1CbaHLlbHnzd5AqHbv5kePuy_QCsfZOFs8Ge5K7wzcT-oVSPlYn062H0j-JHQFyQ3gXYr7hxRs_UlkXd5Z1/s1600/10897109_807959369268597_2122826316367293298_n.jpg" height="320" width="320" /></a></div>
<b><br /></b></div>
Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-8344204950182648862014-12-28T16:27:00.000+01:002014-12-28T16:27:39.181+01:00Rozdział 9<h2 style="text-align: center;">
<i><b>Isabella</b></i></h2>
- Kim tak właściwie jest ten<i> </i>Callum?- moje liczenie owiec przerwał cichy głos Hope. Ona najwyraźniej też nie mogła spać.<br />
- To mój przyjaciel. Zaufany przyjaciel. Znam go od najmłodszych lat. Nasze mamy wspólnie odprowadzały nas do podstawówki.<br />
- A Ty i on kiedyś, coś? - szeptała odwracając głowę w moją stronę.<br />
- Coś Ty! - parsknęłam śmiechem. - Ja i Callum?! Nigdy w życiu. W gimnazjum chodziły nawet plotki, że jest gejem! <br />
- Co?! - Hope usiadła na swoim łóżku i wytrzeszczyła na mnie swoje oczy.<br />
- No tak. W gimnazjum wszystkich posądzano o bycie homo. - zachichotałam i również usiadłam.<br />
- To ciekawie miałaś w szkole...<br />
- W sumie to tak. Ale tam brakowało mi czegoś co mam tu. <br />
- Mianowicie? - Hopey spojrzała na mnie bystro.<br />
- Wrogów! W Manchester wszyscy mnie lubili i nawet jak im dopiekałam to i tak byli dla mnie mili. A tu? Ta rywalizacja, docinki, riposty... Kurde, tego mi było trzeba.- zmęczona swoją wypowiedzią znów opadłam na poduszkę.<br />
Moja siostra nie powiedziała nic. Pokręciła tylko głową i również się położyła. <br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<br />
Okazało się, że Callum będzie chodził do tego samego liceum co ja i Hope. Niestety, Underwood trafił do klasy mojej siostry. <br />
Na angielskim, który był moją pierwszą lekcją, nie było Nialla. <i>Pewnie zaspał znowu...</i> W sumie to może i dobrze, że go nie było. Poprzedniego dnia zachowywał się wobec mnie dość dziwnie. Zaczął się do mnie podwalać? Hah, dobrze, że mój "chłopak" tego nie widział... Zayn pilnował mnie na każdym kroku i non-stop do mnie pisał, dlatego gdy tylko mój telefon znów zawibrował myślałam że wyjde z siebie. Na moje szczęście Mulata miało nie być dzisiaj w szkole. Malik jest naprawde wspaniałym facetem, ale zaczynałam mieć go powoli dość. Na treningach mam tylko spokój bo wtedy ma jakieś swoje kółka zainteresowań czy coś. Niestety na siatce zamiast Zayna jest Harry... Czy wszyscy chłopacy się na mnie w tej szkole uwzieli?!<br />
- Patrz jak łazisz! - jak zawsze miła dla wszystkich Caroline warknęła ba mnie z wyższością. - Nie wiem gdzie się taka niemota jak Ty wychowała...<br />
- A ja nie wiem gdzie się wychowała taka wredna małpa jak Ty! - starałam się nie przeklinać w szkole, bo po wpadce na schodach nie miałam ochoty znów zwiedzać kozę.<br />
- Uważaj co mówisz, kurduplu! - Carli, która z brązowej suki przefarbowała się na blond sukę, popchnęła mnie przez co wylądowałam na tyłku na zimnej posadzce. Po tym dumnym krokiem odeszła. <br />
- Hej, nic Ci nie jest, Izzy? - usłyszałam nad sobą znajomy i niezbyt lubiany głos. Podniosłam głowę. No tak, Harry. <br />
- Nie, wszystko okey. Twoja dziewczyna zaproponowała mi tylko odpoczynek za podłodze. - uśmiechnęłam się sztucznie i zaczęłam się pomału zbierać. Miałam biologię, na którą mimo wszystko nie chciałam się spóźnić.<br />
- Daj, pomogę Ci. - loczek kucnął obok mnie i zebrał kilka zeszytów, którym udało się wypaść z mojej torby w trakcie upadku. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Nie śmiał się, ani mi nie docinał. Po prostu pomógł. - To chyba wszystko. - uśmiechnął się do mnie podając mi moje rzeczy kiedy stałam już na nogach. - A nie, czekaj! - zarówno on jak i ja zauważyliśmy jeszcze jeden zeszyt, w sumie taki mój notatnik. W tym samym czasie schyliliśmy się po notes przez co nasze dłonie się spotkały. Wspólnie podnieśliśmy zeszyt. Lekko speszona schowałam notatnik do torebki. <br />
- Dzięki. - uśmiechnęłam się i już czułam, że się czerwienię. <br />
- Spoko. Nie ma problemu. - Harry chyba też poczuł się niezręcznie co można było wyczuć po dukaniu krótkich zdań. -A na przyszłość uważaj na Carli. Sama widzisz jaka jest...<br />
- Izzy! Wszędzie Cię szukam! - usłyszałam doskonale znany mi głos.<br />
- Callum! - odwróciłam się z szerokim uśmiechem. Jestem uratowana! - I jak Ci się tu podoba? <br />
- To narazie. - cichy głos Stylesa dobiegł do moich uszu, a kiedy się odwróciłam, kędzierzawego już nie było. <br />
- Powiem Ci, że tu jest super. Nie ma porównania z tamtym liceum. Ale jestem na Ciebie obrażony. - Blondyn naburmuszył się. Wiedziałam, że blefuje, on nie potrafiłby się na mnie obrazić.<br />
- Na mnie? A o co tym razem? <br />
- Miałaś mnie oprowadzić. Już Cię tak skleroza wzięła? <br />
- Ach, wybacz. Teraz nie mogę. Mam biologię na drugim końcu szkoły więc można przyjąć, że już jestem spóźniona.<br />
- Teraz to nie trzeba, Hope mnie oprowadziła.<br />
- Co?! - wytrzeszczyłam szeroko oczy.<br />
- No tak. A ten Twój chłopak, Zayn, jest jakiś dziwny. - uniosłam brew - Ale dzisiaj Cię odwiedzam więc Ci wszystko wytłumaczę.<br />
- Okey. - uśmiechnęłam się blado. - Muszę lecieć. Widzimy się po drugiej przed szkołą. Pa! <br />
Pobiegłam na lekcje.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>~*~</i></div>
<i><br /></i>
- To co oglądamy? - zapytałam podchodząc do półki z płytami.<br />
- A co polecasz? - Callum rozsiadł się na kanapie i patrzył na mnie z tym swoim figlarnym uśmieszkiem <i>Ten człowiek potrafi się naprawdę szybko zaklimatyzować.</i><br />
- "Drogę bez powrotu" polecam. - wtrąciła Hope, która akurat szła do kuchni. <br />
- Mi pasuje. - stwierdził mój przyjaciel.<br />
- Mi w sumie też. - odszukałam odpowiedniej płyty i podeszłam do DVD. Był piątek dlatego mogliśmy sobie pozwolić na seans. - A Ty, Hope, obejrzysz z nami? <br />
- W sumie... czemu nie. - uśmiechnęła się. - To zrobię popcorn! <br />
Po dwudziestu minutach oglądaliśmy już film. Za oknem zrobiło się już ciemno dlatego klimat sprzyjał oglądaniu horrorów. Nie bałam się takich filmów, Hopey i Callum chyba też nie.<br />
<br />
Dochodziła 22, połowa filmu, a mnie ogarnęła silna senność. Oparłam więc głowę o ramie blondyna i pozwoliłam Morfeuszowi zabrać mnie do swojej krainy.<br />
<br />
<h2 style="text-align: center;">
<b><i>Hope</i></b></h2>
Przykryłam się kocem i ziewnęłam przeciągle układając się wygodniej na fotelu. Film, mimo, że jeden z moich ulubionych - szybko mnie znudził. Przetarłam leniwie oczy przy czym sprawdziłam godzinę na iPhonie. Rany, to już wpół do pierwszej? Wypuściłam głośno powietrze. Znów przetarłam oczy i się rozejrzałam. Izzy w dalszym ciągu spała, jak zabita można byłoby powiedzieć, a Callum natomiast przeciągnął się leniwie. Wstałam i owinięta kocem poczłapałam do kuchni. Wzięłam łyk wody i biorąc szklankę, wyszłam jedynie do framugi drzwi. Z zaciekawieniem zaczęłam się przyglądać naszej parce przyjaciół. Izzy za pewnie nawet nie chciałaby się teraz budzić. Dlaczego tak uważam? Otóż, Callum trzymał ją na rękach i niósł jak pannę młodą, podczas gdy niczego nieświadoma Isabella spała i chrapała w najlepsze. <i>Kto jeszcze ze mną shippuje Cazzy?</i> Zachichotałam cicho opierając się o framugę, w końcu mój wzrok spotkał się ze wzrokiem ciemnego blondyna.<br />
- Gdzie macie pokój? - uśmiechnął się lekko i spojrzał na śpiącą <czyt. chrapiącą> królewnę, którą musiał zanieść.<br />
- Na górze. - szepnęłam odwzajemniając uśmiech. Chłopak skinął lekko głową i nie tracąc więcej czasu powędrował na schody. Pokręciłam lekko głową nadal się uśmiechając.<br />
<i>Ciekawe czy Niall też mnie kiedyś tak zaniesie? Kto wie.</i><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~ Następnego Dnia ~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Muszę znaleźć Calluma, on będzie wiedział dużo o Izzy, dużo więcej niż ktokolwiek inny, prawda? Nie mam innego punktu zaczepienia, więc tylko on może mi nieco opowiedzieć o mojej siostrze. W końcu.. Sama jej nie znam do końca. Nasza ostatnia lekcja się skończyła dobre dziesięć minut temu.<br />
Znalazłam go na końcu korytarza, żegnał się właśnie z kumplami.<br />
- Hej! Callum! - zawołałam i pokiwałam lekko ręką. Underwood skinął do mnie głową uśmiechając się przy tym. Uznałam to za dobry moment.<br />
- Hejka Hopey, co tam? - powiedział od razu gdy podeszłam do niego. Chciałam właśnie mu wyjaśnić po co mu zawracam właśnie głowę, gdy niespodziewanie mnie przytulił. Nie powiem, miły gest, który strasznie mi się podoba.<br />
- Możemy pogadać? - wydusiłam z siebie po chwili, uśmiechnęłam się lekko.<br />
- Pewnie, teraz? -<br />
- Mhm. Tylko może w mniej hałaśliwym miejscu. - zachichotałam pokazując gestem na reszte uczniów. Zaśmialiśmy się cicho i poszliśmy na boisko szkole. Szliśmy w ciszy.<br />
- Callum..? - spytałam cicho patrząc się głupio w buty i przerywając trwającą ciszę.<br />
- Tak? - mimo, że nie widziałam jego miny, to po lekko rozbawionym głosie mogłam przypuścić, że się uśmiechnął.<br />
- Opowiedziałbyś mi coś o Izzy? No wiesz.. Jaka była prędzej? Zanim no wiesz i.. - podniosłam wzrok i spojrzałam na niego, speszyłam się, trochę głupio tak pytać, ale nie miałam innej możliwości. Ciemny blondyn tylko zachichotał cicho.<br />
- Pewnie. - odpowiedział i dźgnął mnie lekko łokciem; uśmiechnęłam się mimowolnie. Ni stąd, ni zowąd coś kazało mi spojrzeć w stronę boiska do nogi. Horan. Pieprzona intuicja. Poczułam jak uginają mi się kolana, aż.. się potknęłam. Ale zamiast wylądować tyłkiem na trawie, złapał mnie Callum.<br />
- Nic ci nie jest? - zapytał rozbawiony. Wywróciłam lekko oczami.<br />
- N-nie, naprawdę.. - mruknęłam patrząc mu w oczy, kiedy pomógł mi stanąć na nogi. - Patrz, ławka. - dodałam uradowana i usiadłam na drewnianej ławce. - Więc...? - ponaglałam go, śmiałam się w duchu nie wiedząc co usłyszę. Chłopak usiadł obok mnie i zachichotał.<br />
- Dobrze, co chcesz wiedzieć? - zapytał. A ja aktorsko przymknęłam jedno oko i "zastanowiłam się".<br />
- Wszystko. - zaśmialiśmy się.<br />
- No więc.. Hah. Nieraz jak spieprzała z domu to później musiałem ją jakoś kryć. - zaśmiał się cicho na samo wspomnienie. - Nawet w szkole! Ni stąd ni zowąd potrafiła zniknąć! - dodał. Sama się zaśmiałam.<br />
- Izzy? Ona i znikanie? Z domu? Żartujesz? - ledwo co powstrzymywałam śmiech. Chyba dowiem się jeszcze ciekawszych rzeczy.<br />
- Wyobraź sobie to: pewnego dnia, na zastępstwo pojawił się w naszej szkole nowy nauczyciel, od francuskiego. A nasza Izzy, mało co a by go prawie zaczęła molestować. - ukrył twarz w dłoniach by jakoś stłumić śmiech, w przeciwieństwie ode mnie, gdy ja prawie spadłam z ławki śmiejąc się jak głupia.<br />
- O matko, hahaha, co jeszcze? - dodałam próbując się opanować w między czasie.<br />
- Potrafiła się umówić z kilkoma chłopakami naraz, i nie chce wiedzieć jak to się kończyło. - pokręcił głową rozbawiony.<br />
- Co? Serio? Nasza Izzy? O Boże. - zachichotałam próbując sobie to jakoś wyobrazić, jednak chłopak dalej kontynuował.<br />
- Albo jak w podstawówce złamała prawą rękę i przez to była zmuszona pisać lewą. Co dziwne nauczyła się pisać zdrową ręką i zostało jej tak do dziś. - powiedział i westchnął.<br />
- Co ty na to, aby napisać krępującą biografię na jej temat? - zaśmiałam się i podałam mu dłoń, żartując oczywiście.<br />
- Genialny pomysł partnerko. - uścisnął moją dłoń i również się zaczął śmiać. Wybuchnęliśmy śmiechem. - Chciałbym zobaczyć wtedy jej minę. - odparł ciekawsko.<br />
- Żartujesz? Ubiłaby mnie wałkiem do ciasta i to z zimną krwią! Nasza Izzy. - dodałam rozbawionym tonem. W tym momencie ktoś wpadł między nas, a ja o mało nie dostałam przez to zawału.<br />
- Co? Co ja?! - powiedziała marszcząc brwi rozbawiona Isabella. <i>Nie słyszała co mówiliśmy. </i>Odetchnęłam z ulgą i zachichotałam cicho.<br />
- Co wy na to, aby wybrać się wspólnie do kawiarni, na jakąś gorącą czekoladę i kawałek sernika? - uśmiechnęłam się znacząco do siostry, która objęła mnie ramieniem. Cazzy przytaknęli i ruszyliśmy wolno w stronę małej kawiarenki za rogiem.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
Jeżeli czytasz, i chcesz następny rozdział zostaw komentarz. :)</div>
<div style="text-align: center;">
_________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<b>P:</b> Omg, to już dziewiąty rozdział? To niesamowite, naprawdę. Jeszcze niedawno razem z Vicky planowałyśmy charakter postaci, a tu już rozbudowana fabuła. :') Cieszę się że wam się podoba, bo gdyby wam się nie podobało to byście nie komentowali i nie wchodzili czytać naszej zabawnej historii. :D</div>
<div style="text-align: center;">
Kto jeszcze shippuje <b><span style="color: #444444;">Haselle</span></b> i <b><span style="color: #444444;">Cazzy</span></b>? :3</div>
<div style="text-align: center;">
Wesołego Nowego Roku kochani. x</div>
<div style="text-align: center;">
<b>W: </b>Rzeczywiście... to niesamowite, że już dodajemy dziewiąty rozdział! Aż łza się w oku kręci :')<br />
Dooobra, nie będę się już tak rozczulać xD Jak wam się podoba rozdział? A może między Callumem i Hope coś będzie... ^.^ (Laura, nie zabijaj)<br />
Jak przeżyliście święta? Przybyło kasy w portfelu? A może jakieś fajne prezenty? Pochwalcie się w komentarzu :)<br />
Szczęśliwego Nowego 2015 Roku! Aby był jeszcze lepszy niż 2014! (w moim przypadku może być tylko lepszy)<br />
Pozdrowionka xx</div>
Unknownnoreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-31406926535868458392014-12-19T00:51:00.002+01:002014-12-19T00:51:26.042+01:00Rozdział 8<h2 style="text-align: center;">
<b><i>Hope</i></b></h2>
Kolejny dzień, i kolejna dawka adrenaliny, szczególnie rano..<br />
..Kiedy pierwszy jest WF, a <i>ktoś</i> (czytaj Caroline) próbuje cię zabić na wszelkie możliwe i <nie>dozwolone sposoby.<br />
- Ał! Uważaj! - pisnęłam cicho trzymając się za lewe ramię, które kilka sekund temu miało dość bliskie spotkanie z łokciem mojej rywalki. Bardziej pasowałby tu wyraz <i>prześladowca</i>, ale okey.<br />
To nie był przypadek. Dlaczego nikt tego nigdy nie widzi?<br />
- Lepiej patrz patrz pod nogi, skoro nie potrafisz nawet dobrze chodzić. - syknęła Carli marszcząc przy tym lekko brwi. Parsknęłam sama do siebie. Nauczycielka wskazała bym chwilę odpoczęła, więc masując obolałe miejsce, zajęłam miejsce na ławce. Wywróciłam oczami kiedy dziewczyna wbiła piłkę do bramki i cieszyła się tym niczym małe dziecko, które dostało lizaka. Wtedy mój wzrok powędrował na Izzy. Zaśmiałam się w duchu. Cóż.. Ona w żadnym stopniu nie podzielała równej radości ja Caroline. Dlaczego? Otóż: Dziewczyna od dobrych dwudziestu minut stara się odebrać piłkę Harry'emu, który skutecznie blokował jej ataki i za każdym razem przejmował piłkę. Zaśmiałam się cicho myśląc nad tym, co może się wydarzyć kiedy moja siostra naprawdę się wkurzy. W każdym bądź razie.. Blondynka powoli miała dość i gdyby to była kreskówka to dym ulatniał by się z jej uszu; a Harry? Kędzierzawy chłopak tylko uśmiechał się triumfalnie, z wyższością. Biedak nie wie z kim właśnie zadziera. Cóż.. Jego problem, nie będziemy tęsknić, Styles.<br />
Odwróciłam głowę, uśmiechając się przy tym pod nosem słysząc gwizdek wuefistki. Koniec lekcji, kto się cieszy? Ja!<br />
- Jeszcze pożałuje, dupek.. Ugh! Nie wie z kim właśnie zadarł! - warknęła wściekle Izzy, siedziała opierając się głową o szafkę. Zachichotałam cicho zamykając szafkę i odkładając niepotrzebne książki.<br />
- Nie chciałabym się znaleźć teraz w jego skórze. - mruknęłam nadal się śmiejąc. Izzy również się cicho zaśmiała po czym jej wzrok powędrował na mnie. - No co! - dodałam w obronnym geście, na co blondynka uśmiechnęła się nieco szerzej.<br />
- Widzę humorek dopisuje? - dodała patrząc na mnie wyczekująco, zmarszczyłam lekko brwi zastanawiając się nad tym co właśnie może myśleć. Westchnęłam.<br />
- Wiesz.. Bo, ja.. - próbowałam zacząć, jednak przeszkodził mi dzwonek na lekcje. Zaklinając w duchu na mojej twarzy pojawił się grymas, teraz historia, jedna z tych lekcji, których nie mam z siostrą. Jęknęłam żałośnie po czym przełknęłam ślinę, kiedy moje spojrzenie spotkało się z zielonymi oczyma Caroline.<br />
<i>To tylko głupia lekcja, to tylko lekcja.. To tylko lekcja..</i><br />
<br />
~*~<br />
Zajęcia z historii przerwał dzwonek. Podniosłam gwałtownie głowę tym samym strzepując małe kulki z papierków z moich włosów. Wypuściłam wolno powietrze starając się opanować i zakładając torbę przez ramię, wyszłam z sali. Właśnie zauważyłam Izzy na końcu korytarza, już chciałam do niej podbiec i przekazać jej nowinę - gdy nagle obok niej pojawił się znany mi już chłopak. Podeszłam na wystarczającą odległość i przyglądałam się im zza ściany obok.<br />
- Niall? - zdziwiłam się. - Co on tu robi? - dodałam cicho sama do siebie, i tak nikt na to nie zwrócił najmniejszej uwagi. Przysłuchiwałam się ich rozmowie ciekawsko. Zmroziło mnie kiedy usłyszałam jak Horan z nią flirtuje. Co ciekawsze, Izzy tego chyba nie zauważyła, albo starała się to zatuszować. Ogarnęło mnie cholernie dziwnie uczucie kiedy im się tak przyglądałam. Dlaczego? Przecież on mi się nawet nie podoba! Jednak.. Coś we mnie pękło kiedy odgarnął pojedynczy kosmyk jej włosów za ucho. Nawet on musi być taki jak reszta? Dlaczego on? Westchnęłam żałośnie i wyszłam na zewnątrz. Poczułam jak po moim policzku spływa samotna łza, którą od razu wytarłam, by ukryć jakikolwiek ślad po tym co widziałam.<br />
<br />
Z jakieś pięć, może dziesięć minut później znalazłam się na zewnątrz w towarzystwie Izzy, która patrzyła kolejny raz w tym dniu morderczym wzrokiem w stronę lokatego, który puścił jej oczko gdy przechodziłyśmy obok. Zaśmiałam się cicho wywracając oczami. Przysięgam, że jeszcze kiedyś zostaną parą! A ja ich zeswatam. - zachichotałam ponownie po czym spojrzałam na siostrę. - To co mi chciałaś powiedzieć prędzej? - mruknęła i odwróciła wolno głowę w moją stronę. Pacnęłam się dłonią w czoło, rany, prawie bym zapomniała.<br />
- Chodziło o to, że.. - powiedziałam niepewnie, niebieskooka patrzyła na mnie wyczekująco.<br />
- Że...? - gestem ręki zaczęła mnie ponaglać.<br />
- Żee.. - zrobiłam pauzę na co Izzy mroziła mnie wzrokiem. - ..Niedługo są zawody, do których jestem zakwalifikowana! - uśmiechnęłam się blado po czym obie pisnęłyśmy radośnie i zaczęłyśmy się tulić.<br />
- Wiedziałam, że ci się uda! - blondynka nie kryła dumy i zarazem radości. Spuściłam wzrok gdy poczułam jak moje policzki robią się czerwone.<br />
- D-dziękuję Izzy i.. - jęknęłam gdy usłyszałam znajome głosy dość niedaleko.<br />
- Cześć! - przywitał się z nami Horan, a po chwili koło Isabelli pojawił się i Malik.<br />
- Hej słońce. - pocałował ją w policzek, poczułam jak nasz niebieskooki się spiął. Zazdrość szkodzi, naprawdę. Wywróciłam jedynie oczami przyglądając się temu zdarzeniu.<br />
- Hej.. - odparła Izzy odsuwając się kilka centymetrów od mulata. Co ją dziś ugryzło? - Idziecie z nami? - dodała po chwili gdy podniosła wzrok. Chłopcy spojrzeli na siebie wzruszając ramionami; cóż, czeka nas chyba dość długa droga..<br />
<br />
Co chwila rzucaliśmy jakiś temat, by podtrzymać rozmowę i trochę polepszyć atmosferę, jednak na marne, nic się nie "kleiło".. Chyba, że Zayn & Izzy. Nasza urocza parka trzymała się za ręce, podczas gdy ja spoglądałam ukradkiem na Nialla, by zobaczyć jego reakcje; dłonie ułożone w pięści i dość obojętna mina.<i> Horan, mistrzem aktorstwa to ty nie jesteś. </i>Blondynka zrobiła zdziwioną minę gdy zobaczyła ciemnego blondyna niedaleko od nas, po czym, bez żadnego ostrzeżenia pobiegła do niego.<i> Eee?</i><br />
<br />
<b><i><br /></i></b>
<br />
<h2 style="text-align: center;">
<b><i>Isabella</i></b></h2>
<br />
- Callum! - zawołałam i nie zwracając uwagi na zdziwionych towarzyszy rzuciłam się na blondyna. - Rany, ale się stęskniłam...<br />
- I dlatego nawet nie zadzwoniłaś? - usłyszałam ten kochany melodyjny głos. Callum Underwood był moim najlepszym przyjacielem. <br />
- Oj nie marudź. - zachichotałam i odsunęłam się od chłopaka, zadzierając głowę żeby spojrzeć mu w oczy. Jak na złość wszyscy byli ode mnie dużo wyżsi, nawet Hope! Ale cóż się dziwić jak ma się zaledwie 163 cm wzrostu...<br />
- A to Twoi znajomi? - wskazał na grupkę, z którą przed chwilą stałam.<br />
- Tak. Ten blondyn to Niall, szatynka to Hope, moja siostra - Callum już chciał coś powiedzieć lecz podniosłam palec, co u mnie oznaczało "jeśli tylko coś powiesz to dostaniesz w ryja!". - a ten trzeci to Zayn, mój..."chłopak". - podkreśliłam z niesmakiem ostatnie słowo.<br />
- Wiesz, jak wcześniej miałaś chłopaków to bardziej optymistycznie określałaś to miano. - Blondas uniósł brew. <br />
- No ale to on sobie coś ubzdurał... - jęknęłam. <br />
Nie chciałam żeby Callum ciągnął temat ponieważ Hope, Niall i Zayn właśnie się do nas zbliżali.<br />
- Poznajcie mojego przyjaciela z Manchester'u. To jest Callum. Callum, to są Zayn, Hope i Niall. - wskazałam na wszystkich po kolei. <br />
Ich miny były bezcenne. - A tak właściwie to jak mnie tu odnalazłeś i jak długo tu czekasz? - Zwróciłam się do Underwood'a.<br />
- Przyjechałem tu do mojej cioci i kuzynki. Ona chodzi do innego liceum i przekierowała mnie tu. A czekać nie było tak źle. Macie tu całkiem ładne uczennice. - zaśmiał się i wzrokiem podążył za Caroline, która akurat przechodziła obok nas w towarzystwie Harry'ego, Eleanor i reszty. Hazz posłał tylko Callumowi mordercze spojrzenie i mocniej przyciągnął do siebie Carli. - Okey, nie mam szans... - westchnął mój stary przyjaciel. <br />
- My jej nie lubimy - powiedziałam szeptem <br />
- Ja ją lubię. - szybko dodał Zayn. Przewróciłam tylko teatralnie oczami na co Callum zachichotał.<br />
- Stara dobra Izzy. Nic tylko, albo marudzi, albo oczami przewraca. - uśmiechnęłam się szeroko.<br />
- A odniesiesz mnie jak zawsze do domu? - zapytałam z miną szczeniaczka.<br />
Chłopak ciężko westchnął.<br />
- Właź. - wskoczyłam Callumowi na plecy i ruszyliśmy do bramy. <br />
- To na razie! - pomachał na Niall skręcając w przeciwnym kierunku.<br />
- Pa! - zawołaliśmy wszyscy razem.<br />
- Odprowadzę was. - powiedział oschłym tonem Zayn. <i>Czyżby control? </i><br />
Ogólnie Malik był czuły i miły, ale jak byliśmy w towarzystwie odwalała mu szajba. Robił mi non-stop sceny zazdrości, traktował jak własność. Nie to że coś, ale działało mi to mega na nerwy. Teraz najwyraźniej był zazdrosny o blondaska, który dźwigał mnie na plecach. <br />
- A gdzie Ty w ogóle mieszkasz? - z zamyśleń wyrwał mnie głos Calluma.<br />
- Z Hope Cię zaprowadzimy.<br />
Przez całą drogę Underwood opowiadał, że przeprowadził się do cioci i jej córki, Perrie, opowiedział mi też co dzieję się w Manchester'e. Jak się okazało, moi adopcyjni rodzice nie przekazali nic dyrekcji, że się przenoszę. <br />
Dopiero on uświadomił mi jak bardzo zawiodłam. Nawet nie dzwoniłam, nic nie powiedziałam. Postąpiłam okrutnie. <br />
Poczułam na policzku pojedynczą łzę.<br />
- Wszystko okey? - zapytał z troską Zayn.<br />
- Tak, wszystko w porządku... - uśmiechnęłam się blado. Spojrzałam na Hope. Szła nieśmiałym krokiem i co chwilę poprawiała włosy. Na pewno czuła się skrępowana. W sumie to się jej nie dziwię. W ostatnim czasie dużo się pozmieniało. Przy mnie cały czas jest jak nie Zayn to Niall. Harry też często był w pobliżu mnie. Było to dość dziwne, bo gdy nie było przy nim Carli to zachowywał się wobec mnie normalnie. <i>Tak, Harry Styles miał ludzkie odruchy!</i> <br />
Ale i Hope nie była samotna. Udało mi się zauważyć, że dzęki treningom, czyli w pewnym sensie dzięki mnie, zakumplowała się z Niallerem. <br />
Pod domem Callum postawił mnie na ziemi.<br />
- Miło było znów poczuć się jak w Manchester! - uśmiechnęłam się radośnie. <br />
- Tak, i plecy znowu bolą jak dawniej. Schudłabyś, wiesz? - Callum udał obolałego. <br />
- Spierdalaj - rzuciłam znudzonym tonem<br />
- Izzy! - szybko upomniała mnie Hopey. - Jakby rodzice usłyszeli...<br />
- Oj tam - zachichotałam.<br />
- Dobra, śmiechy śmiechami, ale jak ja teraz trafie do domu? - wtrącił Callum. <br />
- Powiedz gdzie mieszkasz, przejdę się z Tobą. - słowa Zayna troszkę bardzo mnie zaskoczył. <i>Po tych swoich humorkach po drodze... nie spodziewam się nic dobrego.</i><br />
- Okey, dzięki. - nieświadomy niczego ciemny blondyn przystał na propozycję Malika. - To narazie Hope! Pa Izzy! - uścisnął mnie i kątem oka zauważyłam jak usta Mulata zaciskają się w cieniutką linię.<br />
- Hej. - rzucił znów oschłym tonem, po czym pocałował mnie przelotnie w policzek i odszedł z Underwood'em. My zaś z Hope udałyśmy się do domu. Moja siostra pognała odrabiać lekcje, a ja zaległam na kanapie.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~ Jeżeli czytasz i chcesz następny rozdział zostaw komentarz. ~</div>
<div style="text-align: center;">
_______________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<b>P:</b> Yeah, ósmy rozdział za nami. XD Raaany, nawet nie wiecie jak się to ciężko pisze kiedy ni stąd ni zowąd zapodzieje się wenę.. Dobra, koniec żalów! Jak wam się podobał rozdział? :) Kogo Shippujecie? :D</div>
<div style="text-align: center;">
Jak myślicie co będzie dalej? Czekacie na następny rozdział? xx</div>
<div style="text-align: center;">
Psst:. Hopey ma metr siedemdziesiąt, więc nie jest aż tak wyższa od Izzy. :3<br />
<b>W: </b>Może i metr siedemdziesiąt, ale jednak stanowi to różnicę. Jak oceniacie Calluma? Czy przyjaciel Izzy z Manchester stanowi dla Zayna zagrożenie? Hahaha może nie...<br />
A jak wam się ogólnie podobało?<br />
Pozdrowionka xx<br />
<br />
<b>P:</b> Wiem, dodałam rozdział w nocy, czyli z opóźnieniem. Przepraszam. :c<br />
P R Z E P R A S Z A M.<br />
<br />
Przy okazji chcemy życzyć wam zdrowych i radosnych świąt Bożego Narodzenia! <3<br />
<br /></div>
Unknownnoreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-8741973057983637642014-12-08T20:43:00.000+01:002014-12-08T20:43:12.998+01:00Rozdział 7 <div style="text-align: right;">
<div style="text-align: center;">
<br />
<h2>
Isabella</h2>
<br />
<div style="text-align: start;">
<div style="text-align: left;">
Następny dzień zapowiadał mi się całkiem interesująco. Miałam chytry plan, który zamierzałam spełnić.</div>
<div style="text-align: left;">
Zaraz po wejściu do szkoły, nim Hope zdążyła mi uciec, chwyciłam ją mocno a rękę i ruszyłam w stronę pokoju WF'stów. Poprzedniego dnia, po zajęciach wychowania fizycznego, trener siatkówki zaproponował mi dołączenie do drużyny. Miałam to przemyśleć i dać znać. Dla mojej siostry szykowałam już coś innego. Najpierw jednak postanowiłam zając się Hopey.</div>
<div style="text-align: left;">
- Co Ty kombinujesz? - zapytała szarpiąc się ze mną przed drzwiami.</div>
<div style="text-align: left;">
- Zobaczysz skarbie. - puściłam jej oko i weszłyśmy do środka..</div>
<div style="text-align: left;">
- O Isabella! - przywitał bardziej mnie nauczyciel.- Przemyślałaś moją propozycję?</div>
<div style="text-align: left;">
- Tak proszę pana. Z chęcią dołączę do drużyny. - usłyszałam jak Hope piszczy ciche "co?!" uśmiechnęłam się tylko i zaczęłam wprowadzać mój plan w życie. - I przychodzę z inicjatywą!</div>
<div style="text-align: left;">
- Jaką Isabello? - nauczyciel szukał czegoś w swoim biurku. - Czekaj, dam Ci zaraz kartkę z ustawieniami.</div>
<div style="text-align: left;">
- Dziękuję, ale mi nie oto chodzi. Odkryłam ostatnio u mojej siostry, Hope Davis talent piłkarski i myślę, że mogłaby dołączyć do drużyny football'owej.- brunetka szarpnęła mnie gwałtownie za rękaw.</div>
<div style="text-align: left;">
- Davis? - wtrącił nauczyciel podając mi kartkę. - No to przyjdź Hope po siódmej lekcji na trening. Zobaczymy na co Cię stać.</div>
<div style="text-align: left;">
- Ale Izzy chyba żartuje. Ja nie umiem grać. - Hope broniła się jak mogła.</div>
<div style="text-align: left;">
- Przyjdź, przyjdź. Zobaczymy, a może w Tobie drzemie dusza piłkarska? - trener nie ustępował.. <i>Już go lubię! </i>Moja siostrzyczka kiwnęła tylko z zawodem głową i wyszłyśmy z pokoju nauczycielskiego. Hopey spiorunowała mnie wzrokiem i uciekła nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Spojrzałam na moja kartkę z ustawieniami. <i>Mam być atakującą. Hm... Fajnie, tak jak w Manchester. </i>Uśmiechnęłam się po czym poszłam na lekcje.</div>
</div>
<div style="text-align: start;">
<div style="text-align: left;">
Na geografii ustaliłam z Niallem, że wpadnie mnie pouczyć gry na gitarze. Bardzo był zadowolony z tego, że przyjdzie mnie uczyć. Sama nie wiem czemu. Polubiłam go. Nawet bardzo. Był zabawny i miły, chociaż momentami zachowywał się dość dziwacznie. Miał jakieś swoje nastroje.</div>
<div style="text-align: left;">
Przed szóstą lekcją zaczepiła mnie Caroline i niechętnie powiedziała, że trening odbędzie się po tej lekcji, i że mam się wstawić choć nie jestem przez nią mile widziana. <i>Ta żmija działa mi na nerwy!</i></div>
</div>
<div style="text-align: start;">
<div style="text-align: left;">
Przed rozpoczęciem treningu wzięłam piłkę po czym nachyliłam się, aby zebrać swoje niesforne włosy w pytkę. Nagle poczułam, że ktoś mnie klepie w tyłek. Podniosłam wzrok i kogo zobaczyłam? Harry'ego Stylesa we własnej osobie! Uśmiechnął się do mnie głupkowato po czym skierował się w stronę Carli. Rzuciłam w niego piłką. Loczek oberwał po głowie. Zaczęłam się śmiać, tak jak połowa dziewczyn na sali. Hazz próbował mi oddać, lecz ja po prostu złapałam jego piłkę. Potem kędzierzawy podszedł do Caroline i namiętnie pocałował, przez co miałam odruch wymiotny. Nie to że coś, ale kiedy widzę, że ktoś się całuje to robi mi się niedobrze. Miłosną chwilę przerwał trener, który zaczął trening.</div>
</div>
<div style="text-align: start;">
<div style="text-align: left;">
Moje towarzyszki z drużyny okazały się totalnymi porażkami. Ten "trening" to była jakaś masakra. Jedyna osoba, która w miarę- podkreślam - w miarę sobie radziła to była Caroline. Nie cieszył mnie ten fakt zwłaszcza dlatego, że była ona kapitanem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Myślisz, że zabłyśniesz swoimi zdolnościami? Nie masz szans siostro niedoroba życiowego! - Carli nie obyła się bez docinki w szatni.</div>
<div style="text-align: left;">
- Spierdalaj. Jeszcze Cię wygryzę. - wyszczerzyłam się, a ona zaniemówiła.- Tak kochana. Szykuj się na swój koniec. - poklepałam ją po ramieniu i ze zwycięskim uśmiechem wyszłam z przebieralni.</div>
<div style="text-align: left;">
Po skończonych zajęciach siatkarskich poszłam na boisko sprawdzić jak idzie Hope. Ku mojej radości wstawiła się na trening. Wśród rozbieganych na zielonej trawie ludzi wypatrzyłam blond czuprynę mojego kolegi z ławki, Nialla. Latał za tą piłką jak pies za kijem. Usiadłam na trybunach i czekałam aż skończą rozgrywki. Po jakiś 20 minutach rzeczywiście zajęcia się skończyły i wszyscy zeszli z boiska. Postanowiłam poczekać na siostrę przed głównym wejściem. Po chwili Hopey pojawiła się w wielkich drzwiach, dołączyła do mnie i ruszyłyśmy przez park do domu.</div>
<div style="text-align: left;">
W środkowej części żółknącego pomału parku zauważyłam Carli. <i>Czy ona mnie prześladuje?!</i></div>
<div style="text-align: left;">
Nagle spojrzała w naszą stronę. W jej oczach chyba czaiło się jakieś zaklęcie, ponieważ gdy tylko jej wzrok skupił się na mnie, potknęłam się wylądowałam w fontannie, obok której akurat przechodziłam. Hope rzuciła mi się na pomoc, lecz uprzedził ją Zayn, który nie wiem skąd się tam wziął.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nic Ci nie jest? - zapytał z troską gdy stałam już na chodniku.</div>
<div style="text-align: left;">
- Wszystko okey. - zakasłałam cicho i spojrzałam na swoją torbę. - Niech to szlag! - jęknęłam widząc, że jest mokruteńka.</div>
<div style="text-align: left;">
- Nie przejmuj się torbą. - Zayn poklepał mnie po ramieniu. - Grunt, że Tobie nic nie jest. - uśmiechnął się przez co i moje kąciki ust uniosły się ku górze.</div>
<div style="text-align: left;">
- Widzimy się w domu, Izzy. - powiedziała cicho Hope i odeszła zostawiając mnie sam na sam z chłopakiem o kruczoczarnych włosach.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chodź, odprowadzę Cię. - Zayn wziął mnie pod ramie i ruszyliśmy. Jakoś na początku rozmowa nam się nie kleiła lecz w końcu zaczęliśmy nadawać na podobnych falach. Podobnie jak Niall, Zayn był sympatyczny i przezabawny. Ciągle żartował, dzięki czemu zapomniałam, że jest mi zimno.</div>
<div style="text-align: left;">
- Może... spotkalibyśmy się dzisiaj. Co Ty na to? - zaproponował Malik gdy staliśmy już pod moim domem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jasne! Tylko będę musiała się dobrze wysuszyć. - zaśmiałam się.</div>
<div style="text-align: left;">
- To za dwie godziny?</div>
<div style="text-align: left;">
- Okey. To na razie! - pocałowałam chłopaka w policzek i weszłam do domu. Bez dłuższych pogawędek pobiegłam na górę doprowadzić się do porządku.</div>
<div style="text-align: left;">
Gdy byłam już gotowa, okazało się, że mam jeszcze 5 minut. Zeszłam więc na dół założyć buty. Do przedpokoju weszła Hope.</div>
<div style="text-align: left;">
- Niedługo wrócę, pa! - zawołałam i uściskałam siostrę po czym wyszłam.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<h2>
Hope</h2>
</div>
<div style="text-align: left;">
<br />
Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem kiedy ciągnęła mnie siłą do trenera.<br />
- O Isabella! - przywitał nas nauczyciel, a raczej tylko moją siostrę. <i>Oślepł pan? Nas jest dwie!</i> - Przemyślałaś moją propozycję? - dodał. Spojrzałam zdezorientowana na Izzy domagając się jakiegoś wyjaśnienia, ale tego co usłyszałam chyba się nigdy nie spodziewałam.<br />
- Tak proszę pana. Z chęcią dołączę do drużyny. - powiedziała uśmiechając się uradowana. <i>Wat. Moja siostra. W. Drużynie?!? Hm, powiedzieć jej, że właśnie skazała się na przebywanie z Caroline? Pff, nie.</i><br />
- I przychodzę z inicjatywą! - dodała dumnie. <i>Błagam powiedzcie, że się przesłyszałam. </i>Trener widocznie się zdziwił jak i zaciekawił. <i>Izzy.. Ty chyba nie..</i><br />
- Jaką Isabello? - nauczyciel zaczął szukać czegoś w biurku. - Czekaj, dam Ci zaraz kartkę z ustawieniami. - dodał.<br />
<i>Halo, zapomnieliście o mnie?</i><br />
- Dziękuję, ale mi nie o to chodzi. - zaczęła i podeszła krok bliżej do biurka, oczywiście nie wypuszczając mojej ręki przy tym. Poirytowana stanęłam obok niej. - Odkryłam ostatnio u mojej siostry, Hope Davis, talent piłkarski i.. - uchylił nieco usta z przerażeniem stwierdzając, że blondynka jeszcze nie skończyła zdania. Ugh, głupia piłka. - ..i myślę, że mogłaby dołączyć do drużyny. - zbladłam. Nie błagam, niech to będzie tylko głupi sen.. <i>Z którego zaraz się obudzę i przywalę siostrze z kija bejsbolowego!</i> - To jak?<br />
- Davis? - wtrącił nauczyciel podając Izzy kartkę przy okazji. - No to przyjdź Hope po siódmej lekcji na trening. Zobaczymy na co cię stać. - dodał przyglądając mi się. Jęknęłam cicho żałośnie.<br />
<i>Isabello. Już. Nie. Żyjesz.</i><br />
- Pff. - parsknęłam chcąc się jakkolwiek wywinąć. - Izzy żartuje! Ja nie umiem grać! - zaczęłam się bronić, jednak trener mi nie odpuścił.<br />
- Przyjdź, przyjdź. Zobaczymy, a może w tobie drzemie dusza piłkarska? - dodał. Pokręciłam przecząco przerażona głową. <i>Nie, nie nie!</i><br />
Wyszłyśmy z pokoju nauczycielskiego i westchnęłam głęboko.<br />
- Zginiesz marnie. - mruknęłam do siostry po czym zmyłam się na lekcje. Dzwonek zadzwonił, ale ja zostałam dłużej na korytarzu. Gdy upewniłam się, że jestem sama, oparłam się o ścianę i po niej zjechałam.<br />
- Co teraz mam zrobić?! Ugh, Hope, uspokój się.. Chwila, czy na treningi z nożnej nie chodzi czasem Niall? - jęknęłam żałośnie. - Rany! Jestem skończona! - mruknęłam niezadowolona sama do siebie.<br />
<br />
~Czas na trening~<br />
<br />
Ręce mi drżały, a ja zaczęłam się jąkać.<br />
- Hope, spokój, to tylko.. trening.. Spokój.. - mówiłam sama do siebie po czym zapukałam do kantorka nauczycieli z WF. Usłyszałam chrząknięcie i kroki po czym ktoś otworzył m drzwi, i ujrzałam tego samego trenera co kilka godzin wcześniej. Izzy, pamiętaj, ja wiem jak pozbyć się ciała....<br />
- M-miałam p-przyjść na t-trening.. - zaczęłam się jąkać, patrzyłam z przerażaniem wymalowanym na mojej bladej już twarzy.<br />
- A! Davis! Tak, chodź, chodź! - zawołał radośnie nauczyciel i wychodząc z kantorka wskazał na szatnię. - Przebierz się i idź na boisko. O i trzymaj. - dodał i rzucił mi piłkę, którą ręcznie odebrałam - Leć, bo czas nagli. - mruknął. Świetnie, zaraz się zabiję na tym boisku, ale kit, odegram się.<br />
Chwilę później byłam już ubrana w czarne legginsy, białą bluzkę i niskie czarne trampki. Właśnie związywałam włosy w koczka kiedy przyszedł trener. Raz się żyje, najwyżej się potknę, stracę przytomność, zaciągną do kąta, zgwałcą i porzucą moje ciało w pobliskich krzakach, pech. Wzięłam głęboki oddech i położyłam piłkę na ziemi, trener w tym momencie zapisywał jakieś notatki, a ja rozejrzałam się. Hm, pusto. Uśmiechnęłam się pod nosem i już chciałam wziąć ponownie piłkę, gdy nagle na boisku - ni stąd, ni zowąd - pojawiła się drużyna szkolna reprezentująca ten sport, gorzej, że to chłopcy, jeszcze gorzej, że w drużynie jest również i..<br />
- Horan.. - szepnęłam cicho przerażona gdy rozpoznałam go w tłumie. Tak jak głosi zasada - "prędzej go usłyszysz, niż zobaczysz." Tak też było. Śmiał się i rozmawiał z kolegami gdy przysiedli chwilowo na trybunach. Uśmiechnęłam się lekko.<br />
- Davis. - mruknął nauczyciel chowając za siebie notatki i ponaglając mnie wydał kilka poleceń, które wykonałam. Reszta mojej "próby" przebiegła ponownie, a ja czułam na sobie wzrok innych...<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: left;">
- Niedługo wrócę, pa! - wrzasnęła radośnie Iz i przytulając mnie pośpiesznie wyszła zamykając za sobą drzwi. Uniosłam lekko ku górze lewą brew w akcie zdziwienia po czym, wzruszyłam ramionami i zgarniając miskę z popcornem rozłożyłam się na kanapę. Tym samym włączyłam telewizor i ospale gapiłam się obszerny ekran. Wzięłam znudzona garść popcornu i zaczęłam się zastanawiać co takiego może robić moja siostra. <i>Przecież wyszła.. Ciekawe gdzie, i z kim?.. Rany! ale już późno!</i> - pomyślałam i ziewnęłam, później poczułam jak moje powieki powoli opadają a ja zapadam w sen. Zamknęłam oczy i uśmiechając się pod nosem przykryłam się cieplutkim kocem. Jednak zawsze coś musi być nie tak; po chwili usłyszałam natrętne pukanie do drzwi. <i>Żarty jakieś?</i> Jęknęłam żałośnie i wstałam leniwie pocierając oczy piąstkami. <i>Kto to u licha o tej porze?!</i></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
- Czego!? - mruknęłam na powitaniu zirytowana, otworzyłam drzwi i zamarłam: moim oczom ukazał się uśmiechnięty Niall. Zamrugałam kilka razy po czym "otrzepałam" głowę.</div>
<div style="text-align: left;">
- H-hej N-niall.. - powiedziałam lekko niepewnie wychylając się zza framugi drzwi, sprawdzając czy ktoś nie robi sobie ze mnie jaj. Chłopak zdziwił nieco i również się rozejrzał po czym jego wzrok utkwił w moich tęczówkach.</div>
<div style="text-align: left;">
- Cześć Hope. - zachichotał cicho. - Jest może Izzy? - zapytał lekko niepewnie. <i>What? Co po mu Izzy o tej porze?</i> - zdziwiłam się i uniosłam lekko jedną brew.</div>
<div style="text-align: left;">
- Izzy? - powtórzyłam, wtedy do mnie dotarło, że przecież dość niedawno wyszła. - Um, spóźniłeś się trochę, wyszła z jakiś czas temu.. - mruknęłam trochę zażenowana i wzrok skierowałam ponownie na blondyna.<br />
<i>Zdaje mi się czy on posmutniał? </i><br />
Poczułam lekko ukłucie w sercu. Uchyliłam lekko usta czując, że powinnam coś zadziałać. - N-niall..? - spytałam niepewnie, nieśmiało i spuściłam wzrok na buty.</div>
<div style="text-align: left;">
- Hm? - ruszył głową.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jak chcesz możesz mi pomóc ją poszukać. - wypaliłam nie myśląc. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone, czułam na sobie jego wzrok. Podniosłam wolno głowę i ujrzałam jego rozbawienie. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Rany, dlaczego on tak na mnie działa?</div>
<div style="text-align: left;">
- Pewnie, chodź. - skinął głową, a kąciki jego ust się podniosły tworząc uśmiech.</div>
<div style="text-align: left;">
- Jasne, poczekaj. - odpowiedziałam pośpiesznie zakładając buty i zakładając swoją bawełnianą czapkę, wzięłam klucze. - Okey. - chłopak ponownie skinął głową i przepuścił mnie przodem przez bramkę naszej posesji. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, jak bardzo zimno jest o tej porze roku jak i dnia. Wzdrygnęłam się na samą myśl co będzie za kilka tygodni.</div>
<div style="text-align: left;">
- Tędy będzie szybciej. - powiedział Niall wskazując na drogę prowadzącą przez pobliski park. Najbardziej czego nienawidzę w tym momencie to ogarniająca nas ciemność, której wręcz nie cierpię od wczesnego dzieciństwa. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym.</div>
<div style="text-align: left;">
- Skoro tak uważasz.. - powiedziałam cicho, z nutką niepewności. Niebieskooki spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem i klepnął mnie delikatnie w ramię "dodając" otuchy.</div>
<div style="text-align: left;">
- Chyba nie boisz się ciemności, co? - zażartował patrząc na mnie ukradkiem.</div>
<div style="text-align: left;">
- Pff.. N-nie. - odpowiedziałam nieco urażonym tonem. - Chodźmy lepiej.. - mruknęłam. Na szczęście drogę oświetlały nam uliczne lampy, które co jakiś czas gasły by ponownie się zapalić. Mimo, że chodnik był obszerny ja nadal szłam blisko blondyna. Co jakiś czas któreś z nas rzucało jakiś słaby tekst, by utrzymać "rozmowę" na duchu. W pewnym momencie coś poruszyło liście z krzewów tworząc mały hałas i przebiegło nam drogę. Pisnęłam przerażona i jak mała dziewczynka odruchowo wtuliłam się w towarzysza, na co ten zachichotał cicho na mój gest, chyba mu to nawet nie przeszkadzało - a nawet i podobało. Moment. </div>
<div style="text-align: left;">
- W-wybacz.. - szepnęłam i popatrzyłam przepraszająco na Horana po czym odsunęłam się od niego spuszczając wzrok na buty. Nie powinnam tego zrobić, w końcu i tak jestem dla niego nikim.. - pomyślałam, a w mojej głowie roiło się od masy pytań.<br />
- Chodź tu. - usłyszałam tuż nad uchem irlandzki akcent. Niespodziewanie jednak poczułam, że Niall wziął mnie pod swoje ramie, tak, że szłam tuż obok niego, tak, że swobodnie mogłam poczuć bicie jego serca.. Instynktownie wtuliłam się w niego bardziej, chcąc uzyskać trochę jego ciepła, na co chłopak zamruczał i przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Dobra, robi się zbyt gorąąąco. A ja? Zaciągnęłam się zapachem jego perfum, który dotarł do moich nozdrzy.<br />
Nie, mi to nie przeszkadza. - pomyślałam i zamknęłam oczy uśmiechając się pod nosem. Wreszcie było mi tak dobrze.<br />
W końcu otworzyłam oczy i spotkałam się z jego błękitnymi oczami i nieśmiałym uśmiechem. Wnet zniknęła moja pewność siebie, tak jakbym była pod <i>jego</i> zaklęciem. Uchyliłam lekko usta chcąc jakoś się usprawiedliwić, równie niespodziewanie zaczęło kropić; kilka sekund później zaczęło lać. Nic nie mówiąc, niebieskooki dał mi swoją bluzę i tak jak jak poprzednio: otulił mnie swoim ramieniem. Na dworze zrobiło się chłodniej? Oops..<br />
Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i trochę też droczyliśmy, przez te kilka lat co go "znam", poczułam jakby był mi całkiem bliski.. Trochę tak jak Izzy.<br />
Ni stąd, ni zowąd, blondyn złączył nasze dłonie. Popatrzyłam na niego zdziwiona i lekko przestraszona, poczułam jak moje policzki się różowią. Po chwili uczucie dyskomfortu minęło. Przy nim czuję się dobrze; tak inaczej, tak wolno, przy nim mogę czuć się bezpiecznie. Zabawne.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
~*~</div>
<br />
Śmiejąc się dotarliśmy aż pod drzwi mojego domu. Wyjęłam klucze i zręcznie otworzyłam zamek od drzwi. Pokręciłam z niedowierzaniem głową nadal cicho chichocząc. Czyli co, czas się pożegnać? Mina mi zrzedła, jemu również. Ale cóż, tak bywa. Ponownie się do siebie zbliżyliśmy szczerząc się. Tak blisko, a tak daleko. Uchyliłam nieco usta by coś powiedzieć, jednak chłopak mnie poprzedził:<br />
- To widzimy się na treningu, Hopey. - powiedział i mnie przytulił. Nagle w jednym momencie poczułam jakby stado motyli uwolniło się w moim brzuchu. Jest jedynym chłopakiem, który mnie przytulił. - Pa! - wrzasnął po czym moment później znalazł się już przy bramie.<br />
- Pa Niall. - odpowiedziałam cicho, choć bardziej to przypominało szept do samej siebie niż odpowiedź. Przez jeszcze pewien czas odprowadzałam go wzrokiem aż po chwili znikł mi z oczu. Westchnęłam rozmarzona a zarazem tak smętnie, a mimo to nadal się uśmiechałam. Gdy chciałam pójść do siebie na mojej drodze stała Izzy, która oparta o framugę drzwi przypatrywała mi się od zapewne dłuższego czasu. Spojrzałam na nią zaskoczona, na co ona posłała mi pytające choć znaczące spojrzenie.<br />
- Jak było na randce? - odezwałam się robiąc triumfalną minę i krzyżując ręce na piersiach, a blondynka wywróciła oczami zabawnie.<br />
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Czytasz = Komentujesz</b> <b>: )</b></div>
<div style="text-align: center;">
___________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<b>P:</b> Mam nadzieję, że wam się podoba rozdział. ^^ Specjalnie dla Was pojawiły się i momenty Niopey Hovis Moments! [Niall+Hope] :D W każdym bądź razie: Oby wam się podobało i mam nadzieję, że czekacie na następną część, bo my czekamy na waszą opinię wyrażoną w komentarzach. xx :)</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
<b>W:</b> Oj Niasella Shippers hahahaha. Jak się podoba rozdział? Zachęcam do kontynuowania czytania naszej zwariowanie pokręconej historii. Pozdrowionka xx</div>
</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-82140684496326256592014-11-28T20:35:00.000+01:002014-11-29T23:42:55.331+01:00Rozdział 6<h2 style="text-align: center;">
Hope</h2>
Get Up! Czas do szkoły!<br>
<br>
Jęknęłam żałośnie słysząc irytujący dźwięk jaki wydawał w tym momencie budzik. Z każdą sekundą miałam coraz to większą ochotę, by rozwalić owy przedmiot oraz zamordować z premedytacją osobę, która go wcześniej ustawiła.<br>
- Izzy do cholery! - wrzasnęłam z zamkniętymi oczami poirytowana. - Rusz się i wyłącz to żelastwo! - dodałam. Brak jakiejkolwiek odpowiedzi. Zakryłam zirytowana twarz kołdrą, jednak po dłuższej chwili okazało się to złym pomysłem; brakowało mi czegoś. Czegoś, tak ważnego.. Hmm.. Tlenu!<br>
Usiadłam gwałtownie zrzucając z siebie materiał i wzięłam głęboki wdech. Przetarłam leniwie oczy i rozciągnęłam się, wtedy moją uwagę przykuło puste łóżko mojej siostry.<br>
- Um, Izzy? - mruknęłam zdziwiona. Czyżby już wstała?<br>
Wolnym i niepewnym krokiem podeszłam do jej łóżka. Kołdra była w połowie na ziemi, a wraz z poduszką na podłodze leży...<br>
- Izzy! - wrzasnęłam na cały głos, może teraz się obudzi? Jednak: nie. Dziewczyna jedynie przewróciła się na drugi bok i mamrocząc pod nosem przytuliła mocniej swojego pluszowego niedźwiadka.<br>
Rany, ona to ma kamienny sen.<br>
Pstryknęłam palcami na znak, że wpadłam na genialny pomysł i w ułamku sekundy w moich dłoniach znalazł się klakson - używany zazwyczaj na meczach w bejsbolu. Zamknęłam oczy i starałam się zasłonić uszy, by nie ucierpieć na tym za bardzo i wdusiłam biały przycisk. Przeciągły huk został skierowany w stronę mojej siostry, która niczym oparzona podskoczyła.<br>
- AAAAA! - pisnęła przerażona na co ja zaśmiałam się cicho. Odłożyłam na ziemię swoją broń i swój wzrok utkwiłam w niebieskookiej. Spojrzałam na nią i myślałam, że popłaczę się ze śmiechu.<br>
Jej blond włosy pokręciły się i napuszyły, tworząc przy tym niezłe arcydzieło.<br>
- Izzy Szopanagłowie Anderson. - parsknęłam się po czym wybuchnęłam śmiechem.<br>
- Co? - mruknęła moja pół śpiąca siostra unosząc jedną brew ku górze po czym ziewnęła, chyba nie zorientowała się o co mi chodzi. Trzymałam się za brzuch podczas gdy moja siostra patrzyła przerażona w swoje odbicie w lustrze.<br>
- Chciałaś upodobnić się do Stylesa? - dodałam rozbawiona.<br>
Blondynka pisnęła przerażona, a ja poczułam jak moje uszy cierpią. Ał!<br>
<br>
~*~<br>
<br>
Siedziałyśmy właśnie w aucie, w drodze do szkoły. Izzy siedziała z miną zawodowego mordercy i krzyżowała ręce na piersiach, a ja? W dalszym ciągu nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Spojrzałam na nią z przepraszającą miną, jednak gdy właśnie chciałam się odezwać - odezwała się i nasza mama, oznajmiając, że jesteśmy pod szkołą i mamy ruszyć tyłki. Pożegnałyśmy się i wolnym krokiem udałyśmy się do liceum.<br>
<br>
Podczas gdy ja starałam się wytłumaczyć mojej tępej siostrze jedno z zadań, ona walnęła głową o ławkę.<br>
- Chyba nigdy tego nie pojmę. - mruknęła z niesmakiem. Wywróciłam jedynie oczami słysząc jej słowa. Reszta lekcji upłynęła podobnie, aż do dzwonka.<br>
- Teraz wf? - zapytała Izzy poprawiając pasek od torby.<br>
- Teraz wf. - odparłam zniesmaczona. WF nie należy do moich ulubionych lekcji, szczególnie, że tą, jedynie TĄ, lekcję mam razem z klasą w której znajduje się Caroline. Na samą myśl przeszły mnie dreszcze. Poprowadziłam Izzy do naszej szatni i razem z innymi uczennicami zaczęłyśmy się przebierać w odpowiednie stroje.<br>
<br>
Poprawiałam właśnie włosy, które spięłam w kucyka i weszłam na salę, a za mną Izzy, pogrążona w rozmowie z jakąś inną dziewczyną. Spojrzałam na boisko; została na nim wywieszona i założona siatka do gdy w siatkówkę. Jęknęłam i spojrzałam w górę. <i>Za co.</i> - burknęłam cicho i ponownie skupiłam swój wzrok na siatce. Wtedy zauważyłam piłkę, która leciała z dużą prędkością w stronę Isabelli. A kto ją rzucił?<br>
Nikt inny jak.. Styles.<br>
- Izzy! - wrzasnęłam, chcąc uchronić siostrę przed ciosem z piłki. Na szczęście w samą porę zrobiła unik. Gorzej dla rzucającego; Izzy się wkurzyła. Blondynka wzięła piłkę i podeszła do linii siatki, która odcinała jedną połowę boiska od drugiej. Na równiej odległości od siatki, lecz po drugiej stronie boiska stał i Harry, równie wściekły z niezadowolonym wyrazem twarzy.<br>
Gdyby nie siatka, to dzieliło by ich może z 40 centymetrów. Patrzyli na siebie groźnie. Oboje już chcieli na siebie nawzajem nawrzeszczeć; wtedy dziewczyna chciała z całej siły cisnąć tą piłką w kędzierzawego, jednak przeszkodził im nauczyciel, który wreszcie zaczął lekcje. Parsknęli na siebie i zajęli swoje miejsca w drużynach, a ja na ławce rezerwowych, dlatego też mogłam z zaciekawieniem przyglądać się zaistniałej sytuacji: Podczas całego meczu nie obyło się bez kpiących komentarzy z ust naszej parki oraz piłki, która to miała trafić w Izzy, a to w Harry'ego. <i>Nie mają innych zajęć?</i> Wywróciłam oczami podpierając twarz w dłoniach.<br>
Reszta lekcji minęła równie nudno. Isabella okazała się być tylko świetną siatkarką.<br>
<br>
- Wiesz, ja muszę jeszcze coś załatwić. Zobaczymy się w domu, dobrze? - mruknęłam i wolno odwróciłam głowę w stronę siostry kiedy opuściłyśmy wreszcie szatnię.<br>
<br>
<h2 style="text-align: center;">
Izzy</h2>
<div>
<br></div>
<div>
- Okey. - zdążyłam powiedzieć nim moja siostra się zmyła. Nie rozumiałam jej ucieczek, zniknięć i wybuchów. Sama może byłam tego dnia w nie najlepszym humorze, ale nie dawałam nogi ze szkoły. Postanowiłam podpytać na angielskim Nialla. Miałam nadzieję, że może on chociaż trochę mi pomoże. </div>
<div>
- Niall? - zagadałam do blondyna, który siedział obok mnie równie znudzony lekcją.</div>
<div>
- Co tam Izzy? - zapytał takim tonem jakby przez cały czas czekał, aż się odezwę. </div>
<div>
- Bo widzisz, jest taka sprawa. Chodzi o Hope. Znika, nic nie mówi, a wczoraj, przed naszą kozą, jakaś Caroline, Harry i jeszcze jakaś czwórka wręcz ją katowali. Co się dzieje bo od tej mojej siostrzyczki to ja nic nie wyciągnę...</div>
<div>
- No widzisz. Hope jeszcze w gimnazjum wyrobiła sobie dość niekorzystną opinię.</div>
<div>
- Mianowicie? - ponagliłam go.</div>
<div>
- No to chodzi o to, że podpadła Carli, a ona jest strasznie mściwa. Zrobisz dla niej coś miłego to raz dwa zapomni, a najmniejszy błąd będzie Ci wypominać do końca życia. </div>
<div>
- To pewnie mam już nieźle przesrane. - zaśmiałam się pod nosem.</div>
<div>
- Co Ty jej już zrobiłaś?! - blondyn wytrzeszczył na mnie te swoje niebieskie paczadła. </div>
<div>
- Hm. Prawie przywaliłam jej w ryja, ale dostał Harry, który prawdopodobnie jest jej chłopakiem, którego potem jeszcze oplułam. - liczyłam sobie na palcach moje "grzeszki"</div>
<div>
- Dziewczyno! Idziesz jak burza! - myślałam, że Niall zaraz wstanie z miejsca.</div>
<div>
- Co się tam dzieje?! - nauczycielka spojrzała na nas spod swoich wielkich okularów. - Panie Horan. Mało panu siedzenia w kozie w tym semestrze?</div>
<div>
- Przepraszam, prze pani. - mój towarzysz skulił się, a ja tylko zachichotałam. Przez resztę lekcji siedzieliśmy już cicho.</div>
<div>
<br></div>
<div>
Po powrocie ze szkoły miałam nadzieję, że zastam Hope w domu. Nie myliłam się. Moja siostra siedziała z rodzicami w kuchni i prowadziła żywą rozmowę. <i>Oni jej pozwalają na takie wagary?! Kurwa, ja też ta chce!</i></div>
<div>
- O! Jesteś Izzy. - powitał mnie ojciec. - Tak myśleliśmy, że może byście się wybrały na zakupy. Co Ty na to?</div>
<div>
- Jasne! - klasnęłam w dłonie. Łażenie po sklepach, tego mi było trzeba.</div>
<div>
<br></div>
<div>
Nie minęły jakieś dwie godziny, a my z Hope zaliczyłyśmy już chyba wszystkie sklepy. Zmęczone udałyśmy się do jednej z kawiarni. Nigdy bym nie powiedziała, ze będę miała siostrę i że będę się z nią tak świetnie dogadywać! Miałyśmy podobne gusta, słuchałyśmy podobnej muzyki. Jedyna rzecz to to, że ona była mądra, a ja czułam się przy niej jak typowy pustak.</div>
<div>
- Mamy tego trochę. - zaśmiała się brunetka przyglądając się naszym torbom z zakupami</div>
<div>
- Nom. Ale zawsze tak kończą się zakupy ze mną. Muszę wypakować dokładnie moja walizkę bo połowa rzeczy się tam jeszcze wala. - westchnęłam mieszając swoja Latte.</div>
<div>
- To to jeszcze nie wszystko?! Tyle tego masz... rany...</div>
<div>
- No widzisz. - wyszczerzyłam się do niej.</div>
<div>
- Oho! Elita idzie.. - Hopey automatycznie skuliła się na siedzeniu i gdyby tylko mogła to wlazłaby pod ten stół.</div>
<div>
- No i ? Będziesz się nimi przejmować? To, że Caroline Cię nie lubi, nie znaczy, że masz się chować na każdym kroku! Masz mnie, a jak już pewnie zauważyłaś, ze mną równie jak z nią, nie ma żartów.</div>
<div>
- To zdążyłam zauważyć. - uśmiechnęła się blado. - Ale nie zawsze będziesz przy mnie, a ona na domiar złego jest ze mną na większości zajęć, a Ty, nie. - westchnęłam ciężko.</div>
<div>
- Wiesz, ja przejdę się jeszcze do tego butiku z tą superową apaszką.</div>
<div>
- Jednak się zdecydowałaś? - pokiwałam tylko głową z wielkim bananem na twarzy. </div>
<div>
Wyszłam z kawiarenki i ruszyłam w stronę sklepu. Po drodze musiałam się jednak na jednego z członków "elity" jak to nazywała ich Hope. </div>
<div>
- Sorki, wybacz. - przeprosiłam chłopaka, na którego wpadłam. Zadarłam głowę i ujrzałam przystojnego Mulata o kruczoczarnych włosach. </div>
<div>
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się do mnie i odsunął. - Jestem Zayn. A Ty pewnie jesteś Izzy.</div>
<div>
- Moje imię jest aż tak popularne? - zaśmiałam się ściskając wystawioną przez chłopaka dłoń. </div>
<div>
- No w ostatnim czasie jest one wręcz nadużywane przez Carli. - pokręciłam tylko krytycznie głową. - Nie przejmuj się nią. Ona jest cięta tylko na Twoją siostrę. </div>
<div>
- Ale ja nie pozwolę obrażać Hope. - odsunęłam się gwałtownie od Zayna.</div>
<div>
- Przepraszam. Nie chciałem Cię tym urazić. Nie chcę, aby nasza znajomość zaczynała się od kłótni. Bo liczę, że będzie to bardzo miła znajomość. - uśmiechnął się do mnie w dość dziwny sposób. Nie wiedząc co zrobić po prostu sama się uśmiechnęłam. </div>
<div>
- Wiesz, będę się już zbierać. Do zobaczenia w szkole! - machnął mi jeszcze ręką na pożegnanie, a ja szybkim krokiem ruszyłam do butiku.</div>
<div>
<br></div>
<div>
- Serio? Ja się pytam: serio?! - Hope wyjmowała kolejne moje rzeczy złożone w drobną kosteczkę. </div>
<div>
- No tak! Wiesz ile ja się namęczyłam, żeby to poskładać! </div>
<div>
- A niby gdzie my to poskładamy? - wybuchnęłam śmiechem. Szybko jednak pozbierałam się i zaczęłam chować ubrania do szafy. Gdy jednak odwróciłam się, moje oczy przeżyły szok. Hope, ta niesforna brunetka, kozłowała moją piłkę do nogi. Sama nie wiem po jaką cholerę ją wzięłam, ale jak widać przydała się mojej siostrzyczce.</div>
<div>
- Co Ty robisz? - zapytałam, wyrywając ja tym samym z piłkarskiego transu.</div>
<div>
- Gram. - Hopey wyszczerzyła do mnie swoje białe ząbki.</div>
<div>
Odkryłam jej talent!</div>
<div>
<br></div>
<div style="text-align: center;">
~jeśli przeczytałaś/eś zostaw komentarz~</div>
<div style="text-align: center;">
_____________________________</div>
<div style="text-align: center;">
P: Tak! Oto kolejny rozdział za nami! Co teraz? Co będzie dalej? Musicie poczekać na kolejny rozdział i mam nadzieję, że nadal będziecie śledzić tę zabawną historię. :) Kocham. xx<br>
W: Uff... część napisana w pół godziny xD Jak wam się podoba? Pojawił się Zenek haha ^.^ Widziałam ostatnio jedną <i>Niasella Shipper </i>heh. No nic, nie będę przeciągać. Mam nadzieję, że wam się spodobał rozdział ;) Do następnego xx<br>
<br>
<span style="font-size: xx-small;">P: Psst. </span><br>
<span style="font-size: xx-small;">Czy ktokolwiek, </span><br>
<span style="font-size: xx-small;">prócz mnie jeszcze uważa, że </span><br>
<span style="font-size: xx-small;">Izzy i Niall tworzyliby idealną parę?</span><br>
<span style="font-size: xx-small;">Haha. xx</span></div>
<br>Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-91472966055595170442014-11-18T18:56:00.002+01:002014-11-18T19:09:28.138+01:00Rozdział 5<h2 style="text-align: center;">
<b>Izzy</b></h2>
<div>
Droga do szkoła minęła mi dość przyjemnie (mimo, że pogoda była do dupy...). Poprzedniego wieczoru Hope wytłumaczyła mi materiał omawiany przez nią w ciągu minionego tygodnie nauki. Szczerze? Nic nie zrozumiałam. W sumie nie ma się co dziwić. Z moją kumatością to nawet ułanki są wyższą matematyką...<br>
Po drodze śmiałyśmy się z czegoś nieustannie. A to, że jakaś staruszka nie może utrzymać swojego psa na smyczy, a to że jakiś facet omal się nie wywalił. Pod szkołą otworzyłam szeroko usta. Myślałam zawsze, że moja szkoła jest wielka, ale ten budynek był jak 3 moje poprzednie licea.<br>
<br>
Weszłyśmy do środka. Zrobiło się trochę cieplej dlatego zdjęłyśmy swoje kurtki i pozostawiłyśmy je w szatni. Cały czas dyskutowałyśmy na temat tego jak mam się zachowywać w szkole.<br>
Wychodząc zauważyłam pana <i>H</i> idącego korytarzem. Jak to już miałam w nawyku, zatrzymałam się i skupiłam swoje spojrzenie na nim.<br>
- Hej? Czy Ty mnie słuchasz? - Hope pomachała mi ręką przed oczami.<br>
- Um... Sorry, zagapiłam się. - powiedziałam nie spuszczając oka z kędzierzawego.<br>
- Na co? Na Harry'ego? Nie żartuj, że Ci się podoba! - Zaśmiała się. - Nie warto. On ma dziewczynę.- <i>A jednak...</i><br>
Westchnęłam ciężko.<br>
- Hope, a gdzie jest...- zaczęłam odwracać się w stronę siostry.<br>
- Hope?! Chyba Ci się coś pomyliło dziewczynko! - jakaś blondynka spaliła mnie wzrokiem.<br>
- Sorry, ale ja nie jestem dziewczynką. Jestem Izzy. - wyciągnęłam z uśmiecham rękę w stronę dziewczyny. Niestety, w odpowiedzi usłyszałam tylko "spadaj!"<br>
Jakimś cudem odnalazłam sekretariat i moją szafkę. Zabrałam potrzebne książki i udałam się na biologię. Kolejny przedmiot na mojej długiej liście znienawidzonych przedmiotów szkolnych.<br>
Weszłam do sali 305 jakieś 6 minut przed dzwonkiem. Nigdzie nie widziałam Hope i miejsca dla siebie. Dopiero po chwili zauważyłam miejsce obok jakiegoś blondyna. Bez wahania podeszłam do niego.<br>
- Mogę usiąść? - zapytałam wskazując wolne krzesło.<br>
- Mhm. - chłopak skinął głową nie odrywając oczu od swojego iPhona. Usiadłam i położyłam swoje książki na biurko, po czym walnęłam głową o blat. Gdy zadzwonił dzwonek, mój towarzysz schował telefon do kieszeni i spojrzał na mnie.<br>
- Co Ty tu robisz?!<br>
- Wiesz, gdybym nie zapytała czy mogę tu usiąść, to może i bym się zastanowiła nad odpowiedzią - odparłam z dziewczęcą gracją.<br>
- Ale...<br>
- Ale tak się zagapiłeś w telefon, że zapomniałeś, że mi pozwoliłeś.<br>
- Ach, sorry, wybacz. - niebieskooki podrapał się po głowie. - Jestem Niall. - podał mi rękę.<br>
- Izzy, miło mi. - uścisnęłam dłoń.<br>
Do sali wszedł nauczyciel i spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. Przypomniałam sobie o kartce wypisanej przez rodziców. Zerwałam się i podałam papier mężczyźnie.<br>
- Panno Anderson, proszę, przedstaw się klasie. - <i>Mmm... coś co lubię...</i><br>
<i>- </i>Hej! - wszyscy spojrzeli na mnie. - Jestem Isabella. Ale mówcie mi Izzy. Mam nadzieję, że mnie polubicie, chociaż znając życie znienawidzicie. - powiedziałam z uśmiecham.<br>
- Dobrze Isabello, możesz już usiąść.<br>
- Tak jest! - zasalutowałam jak w wojsku co wywołało stłumione śmiechy i krytyczne spojrzenie siwawego nauczyciela.. Wróciłam do ławki i zaczęła się zwykła nudna lekcja.<br>
<br>
- Hej, Izzy, rozumiesz coś z tego? - zapytał szeptem Niall.<br>
- Zwariowałeś? Ja do tej pory się dziwię, że zdałam do liceum. - zaśmialiśmy się.<br>
Reszta lekcji minęła nam na wymianie swoich braków w wiedzy. Jak się okazało, Nialler tak samo jak ja, nic nie umie.<br>
<br>
Następną lekcję miałam na pierwszym piętrze. Nie mogłam się obejść bez kłopotów. Wspinając się po schodach potknęłam się o własne nogi i poleciałam do przodu.<br>
- Kurwa mać! - krzyknęłam upadając na dłonie.<br>
Pech chciał, że przede mną szła jakaś nauczycielka i gdy tylko w moich ust wydobyły się niekorzystne słowa, odwróciła się z zabójczym spojrzeniem. Szybko się podniosłam żeby nie tamować przejścia.<br>
- Jak masz na nazwisko młoda damo. - kobieta wyjęła jakiś notes i spojrzała na mnie.<br>
- Isabella Anderson. - powiedziałam lekko zszokowana. Jeszcze nie wiedziałam co się kroi<br>
- Ładnie sobie pani poczyna, panno Anderson. - cisnęła we mnie kartką z notatnika i odeszła. Spojrzałam na świstek papieru. Ta stara krowa wlepiła mi kozę! Byłam wściekła.<br>
<br>
Reszta zajęć minęła mi na moich filozoficznych przemyśleniach. Nigdzie nie widziałam ani Hope, ani Nialla, ani Harry'ego. Tego ostatniego to w sumie nie chciałam spotkać.<br>
Szłam właśnie na swoją odsiadkę kiedy nagle zauważyłam grupkę, która stała przy ścianie i najwyraźniej z czegoś się śmiała. Podeszłam do nich i zaczęłam się przeciskać między nimi. To co zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie. Stali oni nad Hope, która kuliła się przy ścianie. Wyglądała jakby ktoś ją pobił. Obecni nad nią trzymali swoje telefony i robili dziewczynie zdjęcia.<br>
- Przestańcie! - warknęłam na rozbawionych. Wśród nich były 2 dziewczyny, z czego jedna nie wyglądała na zadowoloną z tego co robi; oraz czterech chłopaków, wśród nich Harry.<br>
- A Ty co? Obrońca strapionych? - zapytała bardziej zadowolona brunetka. - ta łachudra to nasza Hopey. Niedorajda życiowa. - wszyscy wybuchnęli jeszcze większym śmiechem.<br>
- Ja wiem kto to jest. - powiedziałam patrząc w przerażone oczy Hope. - To moja siostra.<br>
Ekipa spojrzała na mnie z wielkimi oczami.<br>
- Pewnie jesteś taką samą niedorajdą jak ona. - zakpiła brunetka.<br>
- Carli, daj spokój. - odezwała się druga brunetka.<br>
Ja w tym czasie wychyliłam głowę do góry i wzięłam głęboki oddech. Już wiedziałam co chcę zrobić. Wzięłam zamach i już miałam uderzyć w twarz tą Carli, kiedy ta w ostatniej chwili odskoczyła. Zamiast w nią, trafiłam w Harry'ego, który jako już kolejna osoba tego, dnia spalił mnie wzrokiem.<br>
- Co zrobiłaś Ty mała sikso! - warknął Harold.<br>
- Jakoś w parku byłeś dla mnie milszy... - powiedziałam z triumfalnym uśmiechem. Cała Carli zrobiła się czerwona, a reszta zaczęła się śmiać. Chwyciłam Hope za rękę i uciekłyśmy stamtąd.<br>
- Po raz pierwszy ktoś przeciwstawił się Carolinie! Teraz ti Ci nie da żyć... - zachichotała moja siostrzyczka.<br>
- Dobra, mam większe problemy. Nie wiesz gdzie jest sala... 325?<br>
- Na końcu tego korytarza. Zaraz! Wlepili Ci kozę?! Po pierwszym dniu?! - Hope zrobiła wielkie oczy.<br>
- Niestety... - jęknęłam i poszłam do klasy wskazanej przez brunetkę sali.<br>
W środku siedział Nialler i kilku innych uziemionych uczniów. Przysiadłam się do chłopaka, którego jako jedynego tam znałam<br>
- Hello! - przybiłam z chłopakiem piątkę. - Ciebie też wsadzili? Za co?<br>
- Za spóźnienia ogólnie, a Ty? Oaza spokoju i kultury? - zażartował blondasek.<br>
- Dzięki, że mi schlebiasz, ale nie wylądowałam tu za mój spokój i kulturę. Długa, nudna historia.<br>
Mieliśmy być wszyscy cicho, ale oczywiście nie obyłam się bez dyskusji z Niallem. Dowiedziałam się, że lubi nożną i gra na gitarze.<br>
- Nauczyłbyś mnie grać? - zapytałam korzystając z mojego uroku osobistego.<br>
- Jasne, nie ma problemu. - blondasek przystał na moją propozycję ochoczo.<br>
<br>
Po jakieś godzinie odsiadki wyszliśmy z klasy. Jak się okazało, Hope na mnie cały czas czekała.<br>
<br>
<h2 style="text-align: center;">
<b>Hope</b></h2>
Izzy siedziała już w kozie pierwszego dnia swojej obecności w szkole, nie jestem pewna ale to chyba nowy rekord. Zaśmiałam się pod nosem na samą myśl o tym i usiadłam na pobliskiej ławce, czekając za nią. Westchnęłam i oparłam głową o ścianę. Nigdy chyba nie zapomnę jej miny kiedy zamiast trafić pięścią w Caroline - trafiła w Harry'ego, który chyba nie ucieszył się z tego gestu. Pokręciłam lekko głową z niedowierzaniem. Ocaliła mi tyłek przed zgrają tych szkolnych hien, to szalone i nie obędzie się bez kłopotów. Wyjęłam swój już pół żywy telefon z kieszeni gdy zabrzmiał dzwonek kończący lekcje innych, oraz kończący odsiadkę Isabelli.<br>
Uśmiechnięta odwróciłam się w jej stronę, jednak tego co zobaczyłam się nie spodziewałam. Mina mi zrzedła; obok Izzy szedł nikt inny jak..<br>
- Niall.. - szepnęłam przerażona bezgłośnie sama do siebie. - Um, to znaczy.. Jak tam odsiadka? - zapytałam z rozbawiona do Izzy, choć swój wzrok skierowałam na blondyna. - H-hej Niall. - wydukałam z bladym uśmiechem. Fakt, jest przystojny, ale nie jaram się nim jak jakaś trzynastolatka, pff.<br>
- Hej, Hopey - Niall zachował się wobec mnie o dziwo miło. A w sposób w jaki wypowiedział moje imię, zrobiło mi się niewiarygodnie miło.. <i>Stop, Hope, opanuj się.</i><br>
- Jesteśmy siostrami! - Izzy objęła mnie ramieniem. Miny blondyna nie potrafię opisać.<br>
- Siostrami?! - powtórzył z wielkimi oczami.<br>
- Noooo. - Moja siostrzyczka zrobiła głupkowatą minę.<br>
Ruszyliśmy we trójkę w stronę szatni. Ja byłam cicho, a Niall z Isabellą nawijali cały czas. Ci to mieli tematów. Znali się kilka godzin, a gadali jak starzy, dobrzy znajomi. Po wyjściu ze szkoły rozstaliśmy się z Niallerem i poszłyśmy z Izzy w stronę naszego domu.<br>
- Widzę, że zakumplowałaś się z Niallem. - zachichotałam cicho, przerywając tym samym panującą, niezręczną ciszę.<br>
- Jest na serio w porządku. A on... ym... też robił to co tamci? - <i>Izzy, nie zaczynaj tego tematu... - </i>A tak w ogóle to co to było? Nic nie wspominałaś, że masz jakiś wrogów. - blondynka zatrzymała się i założyła ręce na piersi.<br>
- Musimy o tym gadać? - zapytałam z miną szczeniaczka.<br>
- Nie chcesz to nie musimy. - wzruszyła ramionami i ruszyłyśmy dalej.<br>
Przechodziłyśmy akurat przez park, więc do domu zostało nam jakieś 5 minut spacerku. Moja zdolna siostrzyczka potknęła się o wystającą płytę chodnikową i już leciała na twarz. Na szczęście, albo raczej nieszczęście złapałam ją, lecz byłam za słaba w rękach i obie poleciałyśmy do przodu.<br>
- Jasna cholera! - Izzy wyklinała wstając.<br>
- Już przestań. Nic się nie stało. Takie gleby to normalka. - zaśmiałam się<br>
- Dla Ciebie, Davis wszystkie wypadki to normalka! - usłyszałam za sobą znienawidzony już od dawna głos. Odwróciłam się i rzeczywiście zobaczyłam Styles'a. Zawsze muszę trafić na tego dupka w najmniej chcianym momencie.<br>
- Spadaj! - warknęła Isabella, która stała już na równych nogach i mogłam zauważyć, że jest wściekła.<br>
- No proszę, rzeczywiście jesteś tak samo fajtłapowata jak Twoja siostrzyczka. Izzy? Tak, Izzy. - Loczek zaczął się do nas przybliżać. - Ale wiesz, muszę Ci pogratulować. Nawet ja nie trafiłem pierwszego dnia do kozy.<br>
- Zazdrościsz? - znów z ust Izzy padło złośliwe warknięcie.<br>
- Nie mam czego. To raczej nie powód do dumy. A tak w ogóle to my się chyba nie znamy? Jestem, Harry, Harry Styles. A Ty jesteś Izzy Davis? - kędzierzawy wyciągnął rękę w stronę mojej siostry, a to, co zrobiła po prostu mnie rozbroiło. Napluła mu prosto na dłoń. <i>Mocna jest... - </i>Już nie masz życia, mała zdziro!. - Loczek się naburmuszył i sobie poszedł. Isabella też chwyciła mnie za rękę i ruszyłyśmy do domu.<br>
<br>
- Jesteś naprawdę mocna! - wybuchnęłyśmy gwałtownym śmiechem kiedy przekroczyliśmy próg drzwi w domu. Nie, błagam; Izzy, moja siostra, postawiła się Caroline i Harry'emu<br>
- Oj wiem. - mruknęła blondynka kiedy przejęłam od niej kurtkę i zawiesiłam ubranie na wieszaku. . Dziewczyna wykończona padła na kanapę i szukając pilota włączyła telewizor. Chichocząc pod nosem wzięłam swoje kapcie i podreptałam do kuchni.<i> Co by tu zrobić?</i> - pomyślałam przeglądając zawartość szafek aż natknęłam się na pudełko z kakaem. Wyjęłam ja i postanowiłam przygotować dla nas gorący napój.<br>
- Mmm... Kakałko - Isabella oblizała się w progu podczas gdy nalewałam gorące mleko do kubków.<br>
- Lubisz? - zapytałam z uśmiechem.<br>
- Ba! Jeszcze pytasz. Uwielbiam!<br>
Wzięłyśmy kubki i poszłyśmy do salonu. W telewizji leciało jakieś kolejne durne reality show. Mnie strasznie nudziło, ale Izzy była potwornie zainteresowana.<br>
<br>
- Hope! Pomożesz mi z matmą?! - usłyszałam wołanie siostry przez drzwi. Wyszłam i udałam się do jej pokoju.<br>
- Czego nie wiesz? - zapytałam ze znudzeniem.<br>
- Tego. - blondynka pokazała mi podręcznik z jakimś zadaniem z matmy.<br>
- To jest akurat proste. Tutaj przepisujesz. tu zamieniasz, a tu mnożysz. - z uśmiechem spojrzałam na Izzy. Jej mina była troszeczkę inna niż się spodziewałam. Patrzyła na mnie jak na idiotkę.<br>
- I Ty myślisz, że ja coś zrozumiałam? - zapytała sarkastycznie. - A w sumie. Mniejsza z tym. Siadaj, pogadamy.- usiadłyśmy na łóżku dziewczyny. - Gdzie są rodzice?<br>
- Ym. Tata jest w biurze, a mama pewnie w gabinecie. Nie radzę jej przeszkadzać. Projektuje jakąś nową kolekcję. - niebieskie oczy Isabelli omal nie wyszły ze swoich orbit.<br>
- To mama jest projektantką?! Czekaj... <i>OurDevis </i>to jej marka?!<br>
- Tak. - przyznałam dość niechętnie. Moja siostrzyczka zerwała się i zaczęła skakać po całym pokoju. - Dobra, już uspokój się. - złapałam ją za ramię.<br>
<br>
Siedziałyśmy tak przez jakieś dwie godziny, ciągle rozmawiając o wszelakiego rodzaju duperelach. W końcu jednak rozmowa zaczęła schodzić na temat "chłopcy". Nie chciałam o tym gadać bo wiedziałam, że Izzy będzie chciała wiedzieć wszystko.<br>
- A Niall. Znasz go? - wyrwała mnie z zamyśleń siostra.<br>
- Trochę, ale Ty chyba lepiej. - zachichotałam cicho. - Spodobał Ci się?<br>
- Wiesz... Jest w porządku. Ale żeby mi się spodobał to nie wiem. Z natury nie mam tak, ze ktoś mi się od razu podoba.. - wymamrotała.<br>
- Czyżby? - wybuchłam śmiechem, na co dziewczyna refleksyjnie się "przebudziła".<br>
- Harry się nie liczy! To skończony dupek! - wrzasnęła Izzy a na kąciki jej ust lekko się podniosły. - Myślałam, że będzie milszy, ale jak to zazwyczaj bywa, zawiodłam się.. A Ty? - spojrzała na mnie bystrym wzrokiem. - Podoba Ci się ktoś? - Jej pytanie wprowadziło mnie w zakłopotanie.<br>
- Hm... Czy ja wiem.. - mruknęłam i przygryzłam w zamyśleniu wargę. Starałam się znaleźć jakiś punkt i zatopić w nim swój wzrok, chcąc uniknąć odpowiedzi (<i>po prostu widać kiedy kłamię.. nie patrzcie tak na mnie!)</i> Szczególnie przeszkadzało mi uczucie, że moja siostra wywierca we mnie niewidzialną dziurę swoim ciekawskim, wyczekującym odpowiedzi wzrokiem. - No jest taki.. Ktoś?.. - uśmiechnęłam się sztucznie, na co dziewczyna gestykulując rękoma wskazywała mi bym m mówiła dalej.<br>
- Mów dalej. - odpowiedziała usatysfakcjonowana blondynka. Jęknęłam żałośnie wiedząc, że i tak będzie mnie z tym męczyć i gnębić aż jej nie powiem.<br>
- Ugh, dobrze.. Taki jeden.. - spuściłam wzrok, lekko się rumieniąc. - Wysportowany.. Blondyn.. o nieziemskich, prześlicznych błękitnych oczach.. - mówiłam rozmarzonym głosem, uśmiechając się, nie wiedząc nawet czemu. W końcu on.. Mi się w cale.. Nie podoba. <i>Pff.</i><br>
- Aww! ... A daaalej? - niecierpliwiła się lekko. Właśnie uchyliła usta by coś dodać, jednak nie dokończyłam bo do blondynki zadzwonił telefon. <i>Uff... </i>Uśmiechnęłam się niewinnie i wykorzystałam moment - ulotniłam się. Szorując butami wyszłam przymykając drzwi od pokoju.<br>
<div style="text-align: center;">
________________________________________</div>
<div style="text-align: center;">
<b>P:</b> Uff, już (albo aż) mamy za sobą piąty rozdział. :D Ja się cieszę i sama nie wiem co nam jeszcze przyjdzie do głowy, hahaha. ♥ Czekacie na następną część? :3 </div>
<div style="text-align: center;">
Jak myślicie co będzie się działo później? </div>
<div style="text-align: center;">
Nie będę się rozpisywać, bo jeszcze przypadkowo coś zdradzę, haha. xx</div>
<div style="text-align: center;">
Pst. mamy tu jakieś <i>Hiall</i> Shipper albo <i>Hasella </i>Shipper? :D xD</div>
<div style="text-align: center;">
<br><br>W: Jakoś przebrnęłyśmy przez piąty rozdział xD<br>Jak wrażenia ze szkoły? ♥<br>Ciekawi co dalej? :)<br>U nas głowy pełne pomysłów. xD <br>Wyraźcie swoje opinie w komentarzach! <br>:D <br>No to do zobaczenia za 10 dni! <br>Pozdrowionka xx <br></div>
<br></div>
Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-86689277576543779272014-11-08T13:30:00.003+01:002014-11-09T09:43:01.546+01:00Rozdział 4~ Hope.<br />
Stojąc wraz ze swoją matką przed ogromną, a zarazem elegancką restauracją ocierałam co chwilę nogą o nogę, żeby się chociażby trochę rozgrzać. Ojciec z moją nową siostrzyczką nadal się nie pojawili. Co prawda nie ubrałam się zbytnio dobrze do panującej akurat pogody.. <i>Ale jak wychodziliśmy z domu to było gorąco! ...Po cholere zakładałam cienkie rajstopy?! Ugh, Spóźniają się z dobrą godzinę!</i> - pomyślałam, a po moich plecach przebiegły ciarki. O tej porze roku nie można się niczego spodziewać; raz grzeje słońce, innym razem wieje wiatr, a jeszcze innym można się natknąć na ulewę. <i>Choć w sumie jest jesień, więc deszcz oraz chłód powinny być normalnością, prawda?</i> Na szczęście moje przemyślenia przerwał znajomy mi już klakson z samochodu taty co symbolizowało, że właśnie przybyli. Odwróciłam się w ich stronę, a na samą myśl, że ponownie będę musiała z nią spędzać czas mogłam tylko wywrócić oczami.<br />
- Zachowuj się, dobrze? - mruknęła do mnie cicho moja.. nasza matka, na co ja tylko westchnęłam bezgłośnie i burknęłam coś w stylu "dobrze" i zwróciłam swoją uwagę ku spóźnialskim.<br />
- I jak? Jest niewiarygodna prawda? Sam wybierałem! - powiedział z dumą ojciec, a w jego głosie dało się usłyszeć niebywałą radość i zadowolenie. Za pierwszym razem nie mogłam zrozumieć o co mu chodzi, wtedy spojrzałam na Isabellę. Otworzyłam szerzej oczy i uchyliłam lekko usta. Dziewczyna miała na sobie sukienkę, nie powiem, nawet ładną.<br />
- Jest śliczna.. - powiedziała rozmarzonym głosem blondynka po czym zawisła na szyi naszego ojca. - Dziękuję! - pisnęła radośnie. Wypuściłam głośno powietrze i wywróciłam ponowne oczami przypatrując się tej jakże uroczej, rodzinnej scence.<br />
- Urocze, mogę już rzygać? - burknęłam cicho, i tak nikt nie zwrócił na to uwagi. - Możemy już iść? Jesteśmy spóźnieni.. - mruknęłam głośniej.<br />
<br />
~ Izzy<br />
Tata w niedzielę zabrał mnie na zakupy. Mieliśmy tylko zakupić niezbędne podręczniki do szkoły, ale na tym się nie skończyło. Tatuś zobaczył boską <a href="http://img.szafa.pl/ubrania/1/013133847/1355568011/boska-sukienka.jpg">sukienkę z kokardą</a>. Nie powiem, ma facet gust. Gdy tylko mi ją pokazał, moja szczęka opadła mimowolnie w dół. Przymierzyłam ją, leżała idealnie. Mój ojciec powiedział mi, że ją kupi. I tak też się stało, nie mogłam się powstrzymać i pojechałam w niej do restauracji. Sukienka, mimo swojej boskości nie dawała mi zbyt wiele ciepła i cała w środku dygotałam kiedy wysiedliśmy z auta by podejść do mamy i Hope. Moja siostrzyczka oczywiście miała focha, ale nie zwracałam na to uwagi. Pocieszało mnie jedynie to, że ona też się trzęsła.<br />
- I jak? Jest niewiarygodna prawda? Sam wybierałem! - Tata był naprawdę dumny z zakupu.<br />
- Jest śliczna.. - rozmarzyłam się trochę i z nadmiaru emocji rzuciłam się na Johna by go przytulić.. - Dziękuję! - zaczęłam piszczeć.<br />
Hope tylko wymamrotała coś pod nosem, a potem zwróciła się do nas - Możemy już iść? Jesteśmy spóźnieni..<br />
- Wchodźmy. - Tata otworzył drzwi do eleganckiej restauracji. W środku było jeszcze bardziej niesamowicie niż z zewnątrz. Minimalistyczny wystój, który uwielbiałam; pełno bieli. Było naprawdę bajecznie. Z rodzicami byliśmy zachwyceni siadając przy stoliku zarezerwowanym na nazwisko Davis. Hope usiadła naprzeciw mnie, założyła ręce a piersi i przybrała wyraz twarzy naburmuszonego dziecka. Wywróciłam tylko oczami.<br />
- Witam, proszę, o to nasza karta dań. - przystojny kelner podał nam menu oprawione w skórzaną okładkę.<br />
- Nim cokolwiek zamówimy, chciałbym wam powiedzieć, że to co teraz się dzieje jest niedopowiedzenia! - zabrał głos ojciec. - Hope, rozumiem, że może Ci być ciężko, ale Izzy to Twoja siostra i będzie teraz z nami mieszkać czy Ci się to podoba czy nie. - zauważyłam, że dziewczyna jest jeszcze bardziej rozwścieczona.<br />
- Pójdę do toalety. - oznajmilam. Nie miałam ochoty słuchać dąsów Hope. Wstałam i ruszyłam w poszukiwaniu łazienki. Nagle moim oczom ukazał się dziwny, a zarazem cudowny widok. Chłopak z parku, obecny obiekt moich westchnień, tajemniczy pan "H" siedział sobie przy stoliku w szerokim uśmiechem na twarzy. Zauważyłam, że nie siedzi on sam. Była z nim jakaś brunetka. Śmiali się najwyraźniej z jakiegoś żartu i zajadali spaghetti.<br />
<i>Może to jego siostra...-</i> Robiłam sobie nadzieję- <i>Ale przecież taki chłopak umówiłby się w restauracji tylko i wyłącznie ze swoją dziewczyną...Może to jednak siostra...</i><br />
Westchnęłam ciężko i odnalazłam toaletę.<br />
Gdy wróciłam do stolika Hope siedziała w poprzedniej pozycji, a rodzice prowadzili żywą dyskusję. Nie byłam w nastroju i usiadłam zawiedziona przy stoliku. Czułam, że moja siostra się na mnie patrzy. Uniosłam wzrok ze swoich dłoni w jej stronę. Świdrowała mnie pytającym wzrokiem, a ja tylko wzruszyłam ramionami.<br />
- O! Izzy, już jesteś! Zamówiliśmy Ci spaghetti, co Ty na to? - spytała mama na co tylko kiwnęłam głową. - Co się stało, skarbie? - Hope usiadła sztywno. Pewnie nie spodobało jej się to zdrobnienie w moją stronę.<br />
- Nic mamo. Wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się sztucznie, aby nie zgłębiała tematu.<br />
- Musimy wiedzieć, Izzy - zaczął tata - czy chcesz przyjąć nasze nazwisko.<br />
- Co?! - moja siostra zerwała się z krzesła. - Ona ma mieć moje nazwisko?! Nie ma mowy! - brunetka zabrała swoją torebkę i wybiegła z lokalu.Wszyscy w restauracji zaczęli się na nas gapić. Ta chodząca bomba zegarowa musiała wybuchnąć akurat wtedy. Moje policzki zalał róż i skuliłam się lekko. Nie lubiłam takich sytuacji. Dopiero gdy pozostali goście wrócili do swoich rozmów usiadłam normalnie.<br />
- Także...- wreszcie odezwał się ojciec - wracając do Twojego nazwiska...<br />
- Anderson. - przerwałam mu - zostaję przy swoim starym nazwisku. - wyjaśniłam.<br />
- Och ta Hope... Nie wiem co się jej ostatnio dzieje. - westchnęła mama.<br />
<br />
Nie czekając na zamówione jedzenie wyszłam z restauracji. Postanowiłam poważnie porozmawiać z Hope. Gdy wróciłam do domu zastałam wszechobecną ciszę. Rozejrzałam się po wszystkich pokojach na parterze, lecz mojej siostry tam nie było. Weszłam na piętro i podeszłam do drzwi, na których przyczepione było srebrnymi literkami "HOPE". Bez pukanie weszłam po cichu do środka. Hopey siedziała na podłodze, oparta o łóżko i spoglądała na drzwi wielkiej szafy. Najwyraźniej nie zauważyła mojego wejścia. Rozejrzałam się po obszernym pokoju. Delikatne pastelowe kolory naprawdę do niej pasowały. Moją uwagę przykuła szczególnie gitara stojąca w rogu pokoju. Zawsze byłam ciekawska dlatego i tym razem podeszłam do instrumentu i bez pytania o zgodę wzięłam go w swoje łapki i zaczęłam grać. Dobra, improwizować.<br />
- Nie umiesz grać... - usłyszałam cichy, lekko rozbawiony głos mojej siostry. Spojrzałam na nią. Ta wstała i ruszyłam w moim kierunku. - Daj. - wystawiła rękę.<br />
Posłusznie oddałam jej gitarę. Hope usiadła na poprzednim miejscu i sama zaczęła grać.<br />
- Jak widzę idzie Ci nie wiele lepiej ode mnie... - skomentowałam z uśmiechem siadając obok niej. W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy chichot. - Możemy porozmawiać? - spojrzałam z nadzieją w jej stronę. Hopey odłożyła instrument i skupiła swój wzrok na mojej osobie:<br />
- Jasne.<br />
<br />
~ Narrator<br />
Rodzice dziewczyn wrócili do domu po zjedzeniu zamówionego wcześniej obiadu. Nie wiedzieli czego się mogą spodziewać po otwarciu drzwi. Uspokoili się jednak kiedy zauważyli, że na parterze panuje porządek i nie ma żadnych śladów wojny. Udali się więc na piętro w nadziei, że nie zastaną swoich córek pobitych. Weszli na górę i pierwszym pokojem do jakiego weszli, był pokój gościnny, w którym przebywała Isabela. Nie było jej tam jednak. Następnie weszli do pokoju Hope. Widok jaki tam zastali, wprawił ich w oszołomienie. Dziewczyny siedziały na podłodze i śmiały z jakiś błahostek.<br />
<div>
<br />
<div style="text-align: center;">
_______________________________</div>
<div style="text-align: center;">
~jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz, proszę~</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
P: I jak? Akcja zaczyna się rozkręcać. :D Czekacie na następną część tej historii? :)</div>
<div style="text-align: center;">
Jak oceniacie dziewczyny, myślicie, że coś się zmieni? Haha xx<br />
W: Może być taki ciąg wydarzeń? Jesteście ciekawi co będzie się działo w szkole? No to pozostaje wam tylko czekać do następnego xD Pozdrowionka xx</div>
</div>
Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-1439861233996664761.post-85438046310824442042014-10-30T17:14:00.003+01:002014-10-30T22:59:02.716+01:00Rozdział 3<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Hope</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Promienie słoneczne jak co dzień, dostawały się do mojego pokoju przez niezasłonięte okno; zawsze tym samym mnie budząc. Otwierałam powoli oczy przyzwyczajając je do panującego obecnie światła. Ziewnąwszy leniwie usiadłam na krańcu łóżka i niemrawie przetarłam oczy piąstkami. Wyprostowałam swoją postawę po czym usłyszałam skrzyp swoich kości. Niechętnie wstałam i zaczęłam się przebierać. Przeczesałam niechlujnie włosy dłonią i zeszłam na dół, jednak zamiast pełnoziarnistych płatków w misce z mlekiem czekała na mnie niespodzianka..</div>
W kuchni przy blacie, zatopiona w rozmowie z moją rodzicielką, siedziała jakaś blond włosa dziewczyna, która co jakiś czas się śmiała jak akurat nie popijała swojej kawy, wygląda podobnie jak tamta z parku. <i>Ech?</i> Zakaszlałam sztucznie kiedy oparłam się o framugę drzwi chcąc zwrócić na siebie trochę uwagi. Oczekiwałam krótkiego powitania w stylu<i> 'jak się spało?'</i>, a zamiast tego nieznajoma rzuciła się na mnie i zaczęła mnie dusić.<br />
- Nie mogę uwierzyć, że cię spotkałam! O rany, rany, rany! Aw! - pisnęła blondynka mocno mnie przytulając. <i>Tracę.. Powietrze..</i><br />
- Na przyszłość: nie rzucaj się tak na ludzi, bo pomyślą, że chcesz ich okraść.. - powiedziałam i niepewnie odsunęłam się lekko od dziewczyny, jednak ta ponownie zaczęła mnie tulić jakbym była najcenniejszym pluszowym miśkiem świata. - Tak w ogóle to my się znamy..? - dodałam oschle próbując odzyskać zabraną mi przestrzeń osobistą.<br />
- Jestem Izzy, twoja siostra! - ponownie pisnęła uradowana. Otworzyłam z niedowierzania szerzej oczy kiedy przysłuchiwałam się słowom nieznajomej. Jej słowa do mnie nie docierały. Moja.. Siostra..? Cały mój świat legł w gruzach. Żyłam w kłamstwie.. Nic nie wydawało się już prawdziwe. Spojrzałam na moją matkę; jej spojrzenie było pełne skruchy i żalu. Wyszarpałam się z objęcia mojej "siostry" i klnąc pod nosem wyszłam z domu trzaskając drzwiami.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Izzy</span></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Stałam zszokowana, przenosząc swój wzrok raz po raz na drzwi, w których zginęła Hope i na mamę, która wyglądała podobnie do mnie.<br />
- Czy zrobiłam coś nie tak? - zapytałam po tym jak drzwi frontowe trzasnęły z hukiem.<br />
- Można było się tego spodziewać. Ona często reaguje bardzo impulsywnie. Jest nad wyraz wrażliwa i czasem sama nie umiem już nad nią zapanować. Nie potrafię do niej dotrzeć. Na przykład wczoraj udawała rano chorą bo nie chciała pójść do szkoły. - zrobiłam zdziwioną minę. - połapałam się kiedy termometr pachniał herbatą z miętą. Nie wiem sama. Ona ma jakiś problem, ale zawsze zbywa temat na boczny tor. A uczy się dobrze.<br />
- Oooo to mi pomoże! - zaśmiałam się i oparłam o blat chwytając kubek z poranną kawką.<br />
- Zobaczymy. Powinnyście się dogadać. W końcu jako siostry znajdziecie wspólny temat. - stwierdziła Elizabeth chowając swój pusty kubek z misiem do zmywarki. Po dokończeniu napoju poszłam do pokoju rozpakować wszystkie rzeczy. Oglądałam wszystkie bluzki podwójnie, przy niektórych dziwiąc się, że takie mam. Po rozpakowaniu wszystkich rzeczy usłyszałam wołanie mamy, czy mam coś do prania. Wzięłam więc wczorajsze, lekko przykurzone spodnie i przegrzebałam kieszenie. Znalazłam wczorajszy bilet na pociąg, jakieś drobne i małą karteczkę. Z zainteresowaniem rozłożyłam ją. Moim oczom ukazał się rząd cyfr i literka "H" pod spodem. Przypomniałam sobie chłopaka z parku. Kąciki moich ust uniosły się wysoko do góry.<br />
Oddałam mamie spodnie i przystąpiłam do główkowania, jak on może mieć na imię.<br />
<i>Henry? - nieee, to nie pasuje do niego. Może Harry? - to nawet mu pasuje...</i><br />
<i><br /></i>
Kiedy wreszcie moja siostra wróciła do domu dochodziła godzina 14. Ojciec od razu zawołał ją na rozmowę. A ja z mamą szykowałyśmy obiad. Rodzicielka akurat podawała do stołu. Usiadłam sobie na krześle i czekałam na talerz.<br />
- Co to ma być?! - Elizabeth omal nie wylała na mnie gorącej zupy. To Hope wparowała do kuchni.<br />
- Ale o co chodzi? - spytałam zaskoczona całą sytuacją.<br />
- Zajęłaś moje miejsce poczwaro! - <i>Poczwaro?! Głupszej ksywy to jeszcze nie miałam. </i><br />
<i>- </i>Hope, jak Ty się odzywasz?! - tata był równie jak ja zaskoczony.<br />
- Zjawiła się tu ni stąd ni zowąd i mam się zachowywać normalnie?! - John właśnie już chciał zabrać głos - Tak, wiem tato, wszystko mi tłumaczyłeś, ale ja nie potrafię tak po prostu kochać jak siostrzyczkę. Ona jest mi totalnie obca! - dziewczyna raz po raz wskazywała na mnie palcem. Czułam się niechciana. Bez słowa wybiegłam z kuchni i udałam się na piętro, do mojego tymczasowego pokoju. Chwyciłam tylko torbę, kilka drobiazgów, takich jak portfel, telefon, mapka miasta i karteczka z numerem telefonu.<br />
Wyleciałam z domu i udałam się do parku, przez który ostatnio przechodziłam. Opadłam na ławkę i zaczęłam przyglądać się wszystkiemu dokoła. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam swoją ulubioną piosenkę. Zamknęłam oczy by po chwili gwałtownie je otworzyć. Nie siedziałam sama. Miejsce obok mnie było zajęte przez jakiegoś chłopaka. Przyjrzałam mu się lepiej. Miał brązowe włosy, trudnej mi do określenia długości. Musiał zorientować się, że na niego patrzę i swój wzrok przeniósł na mnie. Miał radosne niebieskie oczy. Szybko wstałam z ławki i odeszłam. Czułam, że gapi się w moje plecy, ale jakoś specjalnie mnie to nie ruszyło.<br />
<br />
Wróciłam do domu. Reszta dnia składała się z rozmowy z rodzicami na temat mojej "ucieczki"; kłótni z Hope, której przez przypadek zabrałam szczotkę; kolacji z humorkami mojej siostry i felietonu filmowego, w którym, mimo nalegań mamy nie uczestniczyła Hope. To była droga przez mękę. Usnęłam na kanapie przed telewizorem i sama nie wiem jak znalazłam się u siebie w pokoju.<br />
<br />
W niedzielę przy śniadaniu rodzice zakomunikowali mi i Hope, że obiad zjemy w restauracji.<br />
<i>No pięknie, znowu będzie jakaś afera...</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"><i>~jeżeli przeczytałaś/eś zostaw komentarz~</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;">___________________________________</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
W: znowu mi się moja część rozwlekła... mam nadzieję, że rozdział się spodobał! Pozdrowionka xx<br />
P: Komentarze mile widziane, czekacie na następny rozdział? :) x</div>
Unknownnoreply@blogger.com4