Isabella
Leżałam na łóżku i patrzyłam się tępo w sufit. Miałam ochotę zakryć się kołdrą i nie wstawać do końca życia.
- Izzy, masz 10 sekund żeby wstać bo w przeciwnym razie będę zmuszona oblać Cię wiadrem zimnej wody! - głos mojej siostry był pełen entuzjazmu i chęci do życia. Niestety nie udzieliło mi się to jej optymistyczne nastawienie, lecz nie chciałam być mokra więc wyskoczyłam jak poparzona z cieplutkiego łóżeczka i zaczęłam się zbierać do szkoły.
Ostatni dzień przed świętami Bożego Narodzenia.
- Izzy, masz 10 sekund żeby wstać bo w przeciwnym razie będę zmuszona oblać Cię wiadrem zimnej wody! - głos mojej siostry był pełen entuzjazmu i chęci do życia. Niestety nie udzieliło mi się to jej optymistyczne nastawienie, lecz nie chciałam być mokra więc wyskoczyłam jak poparzona z cieplutkiego łóżeczka i zaczęłam się zbierać do szkoły.
Ostatni dzień przed świętami Bożego Narodzenia.
- No, dziewczyny. Chciałbym życzyć wam wesołych świąt. Tylko mi się nie połamcie na nartach. - pan Schmidt żegnał nas po zakończonym treningu.
Poszłyśmy do przebieralni, aby jak najszybciej się przebrać i uciec do domu. Wymieniłam się jeszcze życzeniami z dziewczynami i wyszłam na korytarz. Z sali gimnastycznej usłyszałam jednak odgłos odbijanej o ścianę piłki. Odruchowo zajrzałam. To była Carli. Nerwowo uderzała dłonią o biedną piłkę. Kiedy mnie wypatrzyła, pozostawiła swoje poprzednie zajęcie i z rozwścieczonym wyrazem twarzy rzuciła się w moim kierunku. Nie zapowiadało się ciekawie.
- To wszystko Twoja wina! Doskonale wiem, że to Twój telefon miał wtedy Harry. Tam, na balu. Pamiętam jak się nim chwaliłaś. - Że zmieszaną miną wróciłam do dnia kiedy przyszłam do szkoły machając przed nosem każdemu nową moją komórką. To był błąd...
Poszłyśmy do przebieralni, aby jak najszybciej się przebrać i uciec do domu. Wymieniłam się jeszcze życzeniami z dziewczynami i wyszłam na korytarz. Z sali gimnastycznej usłyszałam jednak odgłos odbijanej o ścianę piłki. Odruchowo zajrzałam. To była Carli. Nerwowo uderzała dłonią o biedną piłkę. Kiedy mnie wypatrzyła, pozostawiła swoje poprzednie zajęcie i z rozwścieczonym wyrazem twarzy rzuciła się w moim kierunku. Nie zapowiadało się ciekawie.
- To wszystko Twoja wina! Doskonale wiem, że to Twój telefon miał wtedy Harry. Tam, na balu. Pamiętam jak się nim chwaliłaś. - Że zmieszaną miną wróciłam do dnia kiedy przyszłam do szkoły machając przed nosem każdemu nową moją komórką. To był błąd...
- Rozumiem Twoją złość, ale nie potrafiłam przejść obok tego obojętnie. - zrobiłam krok w jej stronę, ale zaraz tego pożałowałam bo dziewczyna zawróciła, chwyciła piłkę, którą wcześniej porzuciła i cisnęła nią w moją stronę. Cudem zdążyłam odskoczyć, w przeciwnym razie miałabym na święta zmasakrowaną twarz. Caroline popadła w furię.
- Przez Ciebie, mała blond suko, rozpadł się mój związek! - Evans znów ruszyła w moją stronę z wyciągniętymi przed siebie dłońmi.
- Carli, przestań! - syknęłam w jej stronę. Zaczynałam się jej bać.
- Nie daruję Ci tego!
- Caroline...
- Zabiję Cię! - tym razem nie na żarty się wystraszyłam. Odwróciłam się i szybko wybiegłam z sali gimnastycznej, zatrzaskując za sobą drzwi. Oparłam się o nie plecami, tak, aby szatynka nie mogła ich otworzyć.
- Co jest? - Becky zatrzymała się obok mnie. Chodziłyśmy razem na siatkę, była wystawiającą.
- Caroline jest w środku i jeśli się stamtąd wydostanie, jak nic mnie zabije. - westchnęłam przyciskając mocniej plecami drzwi, przez które dobijała się już Carli.
- To słabo. - moja towarzyszka skrzywiła się. - To dawaj, ja przypilnuję tych drzwi, a Ty zmykaj przebierz się, a jak będziesz wychodzić to trzaśnij kratą. Ja wtedy delikatnie ją wypuszczę.
- Rany, dziękuję Ci. Jesteś kochana. - cmoknęłam Becky w policzek i wpuszczając ją na moje miejsce, pognałam do szatni.
Wychodząc, tak jak prosiła Becky, trzasnęłam kratami powodując tym samym nie mały hałas. Nie zwróciłam na to jednak większej uwagi i opuściłam pospiesznie budynek. Przed szkołą zatrzymałam się by złapać oddech. Było po 16, a jak na zimę przystało, o tej porze było już ciemno, więc lekko się wzdrygnęłam. Nienawidziłam ciemności. Zwłaszcza po tym jak spotkałam tego psychopatę. Nie mogłam jednak stać przed wejściem całą wieczność. Prędzej czy później Carli wysyłamy że szkoły i mnie dopadła, a bez Becky zbytnio bym sobie nie poradziła. Zbiegłam po schodach i ruszyłam do bramy głównej. Kiedy miałam już skręcić w prawo i pójść jak człowiek do domu, zauważyłam po drugiej stronie drogi dwójkę kłócących się że sobą gości. Znów przystanęłam i przejrzałam się całej tej sytuacji. Jeden, wysoki wrzeszczał na tego drugiego, niższego z farbowaną czupryną. Tak, to był Niall. A ten facet, którego słychać było na pół ulicy był tym samym facetem, który zaczepił mnie na drodze kiedy to posprzeczałam się z Callumem.
Gościu darł się o jakiś dragach, działkach... Sama teraz już nawet nie wiem. Dwie rzeczy były jednak pewne. Po pierwsze: chodzi o narkotyki; po drugie: jak Niall lub ten, przypuszczam że diler, mnie zobaczą to nie będzie fajnie.
Odwróciłam się i ruszyłam sztywno w swoim kierunku. Musiałam powiedzieć o wszystkim Hope. Ona musiała wiedzieć, co robił jej chłopak. Skoro Niall bawił się w narkotyki, nie mógł być bezpieczny dla mojej siostry. W pewnej chwili jednak zatrzymałam się i pomyślałam czy dobrze zrobię. W mojej blond główce zaświtał nowy, "genialny" plan. Prywatne śledztwo.
- Ooo tak. Tak zrobisz Izzy. - Uśmiechnęłam się sama do siebie i dziarskim krokiem wróciłam do domu, gdzie zastałam Hopey odrabiającą lekcje oraz rodziców oglądających jakąś durną telenowelę. Zastanowiłam się jeszcze chwilę nad sensem tego co zrobić, ale zdzieliłam sobie mentalnego kopniaka i podbiegłam do siostry. Wolałam jednak ją ostrzec przed Horanem.
- Musimy pogadać. - złapałam szatynkę za łokieć i pociągnęłam w kierunku kuchni. Zatrzasnęłam na sobą drzwi tak, aby rodzice nie słyszeli tego co mówię.
- To o co Ci chodzi? - Hope założyła ręce na piersi i oparła się o blat.
- Uważaj na Nialla. - Krótko i treściwie... - On nie jest taki na jakiego wygląda.
- Och, Izzy... Znam go dłużej niż Ty, także wiem trochę więcej, poza tym jest moim chłopakiem, nieprawdaż? - ton mojej siostry nie pasował mi do jej charakteru. Nigdy się tak do mnie nie odnosiła. Tak... z wyższością?
- Ale Hope, Ty nie wiesz o co mi chodzi...
- Doskonale wiem o co Ci chodzi. - dziewczyna uśmiechnęła się bystro. - Jesteś po prostu zazdrosna! - moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
- Zazdrosna?!
- Musimy pogadać. - złapałam szatynkę za łokieć i pociągnęłam w kierunku kuchni. Zatrzasnęłam na sobą drzwi tak, aby rodzice nie słyszeli tego co mówię.
- To o co Ci chodzi? - Hope założyła ręce na piersi i oparła się o blat.
- Uważaj na Nialla. - Krótko i treściwie... - On nie jest taki na jakiego wygląda.
- Och, Izzy... Znam go dłużej niż Ty, także wiem trochę więcej, poza tym jest moim chłopakiem, nieprawdaż? - ton mojej siostry nie pasował mi do jej charakteru. Nigdy się tak do mnie nie odnosiła. Tak... z wyższością?
- Ale Hope, Ty nie wiesz o co mi chodzi...
- Doskonale wiem o co Ci chodzi. - dziewczyna uśmiechnęła się bystro. - Jesteś po prostu zazdrosna! - moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości.
- Zazdrosna?!
Hope
- Zazdrosna?! - wrzasnęła Izzy, patrzyła na mnie zdziwionym i dość niezrozumiałym wzrokiem. Przewróciłam zirytowana oczami.
- Jesteś zazdrosna o to, że mam chłopaka. - patrzyłam na nią niewzruszenie. - A ty nie. Chłopaka, którym w dodatku jest Niall, który wolał mnie niż ciebie. - dokończyłam mrużąc oczy i patrząc na nią nieufnie, można by rzec, że nawet złośliwie. Blondynka w odpowiedzi tylko przewróciła oczami. Widocznie szykuje się do ataku.
- Hope! - zaczęła poważnie, choć i tak było widać, że ledwo nad sobą już panuje. - Widziałam dzisiaj Nialla z jakimś gościem! Oni... - przyłożyłam jej palec do ust sugerując by się zamknęła, nie dając jej tym samym dokończyć.
- Nie obchodzi mnie co widziałaś. - przewróciłam zirytowana oczami po raz kolejny. - Odczep się ode mnie, mojego chłopaka i zajmij się lepiej swoim życiem. - fuknęłam patrząc na nią wściekłym wzrokiem i wybiegłam z kuchni, nie zamykając za sobą oczywiście drzwi. Po drodze chwyciłam jeszcze tylko swoje rzeczy ze stołu i przeskakując po dwa stopnie, udałam się do pokoju. Wkurzyła mnie tymi swoimi dennymi podejrzeniami wobec Nialla. Jak mogła nazmyślać takich idiotyzmów wobec niego? Chce nas rozdzielić! A myślałam, że cieszy ją fakt, że w końcu znalazłam swoją drugą połówkę, jaką okazał się Horan, ale cóż.. Zawiodłam się na niej, a najbardziej boli mnie to, że nazmyślała jakieś niestworzone historie tylko po to, aby mnie z nim rozdzielić.. By wzbudzić jakieś podejrzenia, później pojawiło by się zwątpienie, następnie nieufność i... Wtedy wszystko by się posypało niczym domek z talii kart. Westchnęłam siadając na swoim łóżku, a rzeczy odłożyłam moment prędzej na biurko. Izzy od zawsze ma swoje humorki, jednak wtedy przez głowę przebiegła mi myśl, że może to jej podoba się Horan i nie może pogodzić się z faktem, że wybrał mnie, a nie ją. Odgoniłam jednak tą myśl, w końcu nie raz już widziałam ją w towarzystwie Harry'ego, gdzie wyglądała na radosną i rozpromienioną. Nic już nie rozumiem. Opadłam plecami na miękką pościel, zmęczona nadmiarem swoich myśli.
Nie poleżałam jednak zbyt długo, ponieważ usłyszałam dźwięk mojego telefonu, który informował mnie o przychodzącym połączeniu. Przewróciłam się na bok chcąc odszukać wolno leżący telefon gdzieś na pościeli, kiedy już go jakoś odszukałam, niechętnie spojrzałam na ekran. Nie pożałowałam tego, ponieważ dzwonił nikt inny jak Niall. Momentalnie moje usta wygięły się w promienny uśmiech, kiedy przesunęłam palcem po wyświetlaczu i przyłożyłam iPhone'a do ucha. Słysząc głos Irlandczyka po drugiej stronie słuchawki, od razu poczułam się lepiej. Czułam jak serce bije mi mocniej. W życiu nie pomyślałabym, że można się w kimś tak zakochać.
- Hej skarbie. - przywitał się, a w jego głosie dało się wyczuć radość. Czuje że się rozpływam. Zachichotałam cicho.
- Hej.. Niall. - zarumieniłam się lekko, szczęście, że tego nie mógł widzieć. Zabawne, ale onieśmielały mnie takie zdrobnienia, a zwłaszcza słyszane z ust Horana. - Co tam?
- Wszystko dobrze, a u ciebie? - zaśmiał się cicho, choć z troską w głosie mówił dalej. - Trener się pytał kiedy znów się pojawisz, o, i masz też pozdrowienia od chłopaków z mojej drużyny. - zachichotał wesoło. - Polubili cię.
- Dzięki, jest dobrze. - skłamałam gładko. Ciągle myślałam nad tą kłótnią z Izzy i jej słowami, przez co mój głos się lekko zmienił nieświadomie. - Też ich pozdrów. - westchnęłam patrząc w sufit.
- Hope, skarbie, coś się stało? - zapytał troskliwie. Mogłam sobie wyobrazić, że właśnie w tej chwili marszczy brwi, poważniejąc od razu, jednak dalej utrzymywał łagodny ton głosu, choć również i zmartwiony. - Brzmisz jakoś dziwnie.. Wszystko dobrze?
- T-tak, jest dobrze. - odparłam przymykając na ten moment oczy, mając nadzieję, że nie będzie drążył tego tematu, przecież mu nie powiem o tym.. z Izzy.
- Spotkamy się jutro? - zmienił temat zrezygnowany. Słyszałam jak westchnął.
- Pewnie.
- Jesteś zazdrosna o to, że mam chłopaka. - patrzyłam na nią niewzruszenie. - A ty nie. Chłopaka, którym w dodatku jest Niall, który wolał mnie niż ciebie. - dokończyłam mrużąc oczy i patrząc na nią nieufnie, można by rzec, że nawet złośliwie. Blondynka w odpowiedzi tylko przewróciła oczami. Widocznie szykuje się do ataku.
- Hope! - zaczęła poważnie, choć i tak było widać, że ledwo nad sobą już panuje. - Widziałam dzisiaj Nialla z jakimś gościem! Oni... - przyłożyłam jej palec do ust sugerując by się zamknęła, nie dając jej tym samym dokończyć.
- Nie obchodzi mnie co widziałaś. - przewróciłam zirytowana oczami po raz kolejny. - Odczep się ode mnie, mojego chłopaka i zajmij się lepiej swoim życiem. - fuknęłam patrząc na nią wściekłym wzrokiem i wybiegłam z kuchni, nie zamykając za sobą oczywiście drzwi. Po drodze chwyciłam jeszcze tylko swoje rzeczy ze stołu i przeskakując po dwa stopnie, udałam się do pokoju. Wkurzyła mnie tymi swoimi dennymi podejrzeniami wobec Nialla. Jak mogła nazmyślać takich idiotyzmów wobec niego? Chce nas rozdzielić! A myślałam, że cieszy ją fakt, że w końcu znalazłam swoją drugą połówkę, jaką okazał się Horan, ale cóż.. Zawiodłam się na niej, a najbardziej boli mnie to, że nazmyślała jakieś niestworzone historie tylko po to, aby mnie z nim rozdzielić.. By wzbudzić jakieś podejrzenia, później pojawiło by się zwątpienie, następnie nieufność i... Wtedy wszystko by się posypało niczym domek z talii kart. Westchnęłam siadając na swoim łóżku, a rzeczy odłożyłam moment prędzej na biurko. Izzy od zawsze ma swoje humorki, jednak wtedy przez głowę przebiegła mi myśl, że może to jej podoba się Horan i nie może pogodzić się z faktem, że wybrał mnie, a nie ją. Odgoniłam jednak tą myśl, w końcu nie raz już widziałam ją w towarzystwie Harry'ego, gdzie wyglądała na radosną i rozpromienioną. Nic już nie rozumiem. Opadłam plecami na miękką pościel, zmęczona nadmiarem swoich myśli.
Nie poleżałam jednak zbyt długo, ponieważ usłyszałam dźwięk mojego telefonu, który informował mnie o przychodzącym połączeniu. Przewróciłam się na bok chcąc odszukać wolno leżący telefon gdzieś na pościeli, kiedy już go jakoś odszukałam, niechętnie spojrzałam na ekran. Nie pożałowałam tego, ponieważ dzwonił nikt inny jak Niall. Momentalnie moje usta wygięły się w promienny uśmiech, kiedy przesunęłam palcem po wyświetlaczu i przyłożyłam iPhone'a do ucha. Słysząc głos Irlandczyka po drugiej stronie słuchawki, od razu poczułam się lepiej. Czułam jak serce bije mi mocniej. W życiu nie pomyślałabym, że można się w kimś tak zakochać.
- Hej skarbie. - przywitał się, a w jego głosie dało się wyczuć radość. Czuje że się rozpływam. Zachichotałam cicho.
- Hej.. Niall. - zarumieniłam się lekko, szczęście, że tego nie mógł widzieć. Zabawne, ale onieśmielały mnie takie zdrobnienia, a zwłaszcza słyszane z ust Horana. - Co tam?
- Wszystko dobrze, a u ciebie? - zaśmiał się cicho, choć z troską w głosie mówił dalej. - Trener się pytał kiedy znów się pojawisz, o, i masz też pozdrowienia od chłopaków z mojej drużyny. - zachichotał wesoło. - Polubili cię.
- Dzięki, jest dobrze. - skłamałam gładko. Ciągle myślałam nad tą kłótnią z Izzy i jej słowami, przez co mój głos się lekko zmienił nieświadomie. - Też ich pozdrów. - westchnęłam patrząc w sufit.
- Hope, skarbie, coś się stało? - zapytał troskliwie. Mogłam sobie wyobrazić, że właśnie w tej chwili marszczy brwi, poważniejąc od razu, jednak dalej utrzymywał łagodny ton głosu, choć również i zmartwiony. - Brzmisz jakoś dziwnie.. Wszystko dobrze?
- T-tak, jest dobrze. - odparłam przymykając na ten moment oczy, mając nadzieję, że nie będzie drążył tego tematu, przecież mu nie powiem o tym.. z Izzy.
- Spotkamy się jutro? - zmienił temat zrezygnowany. Słyszałam jak westchnął.
- Pewnie.
Przeczytasz ----> Skomentuj :)
______________________________________________
P: Brak weny wykańcza człowieka, przysięgam...
Um.. Wracając do rozdziału: mamy nadzieję, że się podobał i że czekacie na następny. ;D
Z moją częścią rozdziału (Hope) pomagała mi nasza Vic, dlatego brawa i podziękowania dla niej, że chciało jej się ratować mi dupę i że napisała praktycznie całą moją część, a ja tylko ją delikatnie zmieniłam. xD Dziękuję. <3
Dziś nie ma słów od naszej Vicky, leniwcowi nie chciało się napisać!
Ale też na pewno cieszy się, że podobał wam się rozdział i też liczy na komentarze by to potwierdzić. ;D
Pozdrawiamy. x
Skomentuj, a zmotywujesz! ;D
Ale też na pewno cieszy się, że podobał wam się rozdział i też liczy na komentarze by to potwierdzić. ;D
Pozdrawiamy. x
Skomentuj, a zmotywujesz! ;D