piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 15

Hope


Bal, mimo, że skończył się z dobrą godzinę temu, to dalej zachowywałyśmy się z siostrą jak naćpane. Wszystko było takie... Radosne, wesołe... Kiedy jest się zakochanym to nagle wszystko zaczyna mieć sens, wszystko jest po prostu.. Lepsze.
Właśnie z Isabellą i naszym ojcem przekroczyliśmy próg domu. Odrzuciłam swoje buty gdzieś pod ścianę i szczerząc się jak głupia udałyśmy się z Izzy do naszego pokoju. Nucąc pod nosem jakąś nieznaną mi melodię, opadłam na łóżko. Nie potrafiłam się na niczym skupić, dlaczego? No właśnie.. Niall. Chłopak, przez którego moje myśli były wypełnione nim po brzegi. 
Jednak kiedyś trzeba iść spać, nie? Z rana mieliśmy umówioną wizytę w szpitalu, by zdjąć gips z mojej lewej ręki. Przebrana w piżame wskoczyłam radośnie na łóżko, i wzdychając patrzyłam na sufit, jednak nawet to mi się nie udawało. Miałam ochotę skakać, wrzeszczeć, wyć, piszczeć, z radości. Spojrzałam na Izzy. Usiadłam marszcząc lekko brwi i przyglądając jej się. Znów była taka.. Dziwna. Może to od zmęczenia? Westchnęłam ponownie odwracając wzrok na sufit, ale nie dałam radę wytrzymać tak długo, więc znów opadłam na plecy, i przekręciłam się na bok. Po jakiejś godzinie dopiero udało mi się zasnąć.

Obudziły mnie równie dopiero, poranne promienie słoneczne. Podniosłam się i przetarłam oczy, ziewając. Rozejrzałam się, a nie zauważając Izzy w pokoju powlekłam się do kuchni gdzie wszystkich zastałam. Rzucając leniwe "dzień dobry" usiadłam naprzeciwko siostry, a moment później pod nosem miałam już położone naleśniki. Mrucząc coś niezrozumiałego odsunęłam talerz dalej od siebie, spotykając tym samym zdziwione spojrzenie rodzicielki.
W drodze do szpitala (by zdjąć gips) nie potrafiłam oderwać się od swojego telefonu, jakim od dwóch lat jest mój iPhone, przy czym cały czas na mojej twarzy gościł mały uśmiech. Cały ten czas miałam kontakt z Horanem, który za moją prośbą również zjawił się w szpitalu by dotrzymać mi towarzystwa, wraz z moją rodziną. Więc cała nasza piątka siedziała na korytarzu, czekając na doktorka poznanego sprzed kilku tygodni, który obserwował przez ten czas moją złamaną kość.
Z kilku minut zrobiły się kwadranse, a tak powstały godziny czekania w poczekalni. Czy tylko mnie to wkurza? To tylko pieprzone zdjęcie gipsu, które zajmie z dziesięć minut, a nie kurwa operacja trwająca dziesięć godzin!
Zmęczona tym ciągłym oczekiwaniem na lekrza, oparłam głowę na ramieniu blondyna po mojej lewej stronie i westchnęłam smętnie. Chłopak uśmiechnął się lekko na mój gest i objął mnie ramieniem troskliwie. Spojrzałam na niego, a kąciki ust same powędrowały nam ku górze tworząc nieśmiałe, a zarazem urocze uśmiechy. Rodzice na szczęście tego nie widzieli, choć jestem pewna, że go lubią, a jeżeli go nie lubią... To polubią w najbliższym czasie. Mój wzrok też powędrował na Izzy siedzącą nieopodal nas. Opierała się niedbale plecami o krzesło, miała wyciągnięte nogi przed siebie i była zatopiona w ekranie telefonu. Nie żeby coś, ale.. Nadal była taka... Dziwna. Coś ją musi gryźć pewnie. Ponownie westchnęłam, a naszym oczom ukazał się lekarz, idący w naszą stronę. Zadrżałam. To głupie, ale trochę się tego bałam, może nie akurat ściągania tego gipsu, co usłyszenie słów w stylu 'źle się zrosło' i trzeba by wtedy złamać kość ponownie. To by cholernie bolało. Na samą myśl przeszły mnie ciarki. Irlandczyk szybko to odczuł, poza tym, on o tym wiedział, a jedyne co mógł mi teraz powiedzieć to kilka pocieszających słówek, które wyszeptał mi do ucha, przy okazji gładząc mnie dłonią po plecach. Wiedział, że będzie dobrze, natomiast ja nie mogłam przestać wyobrażać sobie czarnych scenariuszy, jak lekarze łamią mi rękę by się prawidłowo później zrosła.
- Hope, nie martw się.. Będzie dobrze. - szepnął ponownie Niall, wybudzając mnie z mojej chorej wyobraźni, a przez jego ciepły oddech przeszły mnie ciarki. Posłałam mu słaby uśmiech po czym matka wskazała wyczekująco swoją dłonią na drzwi od gabinetu. W gabinecie będzie przynajmniej ze mną matka, ale to i tak nie zmieniało faktu, że trzęsłam się ze strachu. Zanim zdążyła całkowicie zniknąć za drzwiami gabinetu, zdołałam dostrzec pokrzepiający uśmiech i równie pozytywny wzrok Nialla. Trzymaj kciuki...

Jak się okazało, słowa chłopaka się potwierdziły: kość zrośnięta prawidłowo, a gips.. Zdjęty. Po zdjęciu gipsu ciężko mi było ruszać zbolałą ręką. Była taka sflaczała. Skrzywiłam się ruszając lekko dłonią, czucie miałam w niej lekko gorsze, ale to nic. Nie mogłam się przyzwyczaić do dziwnego uczucia, które mi towarzyszyły przez rękę, dlatego cały czas trzymałam ją przy sobie, tak jakbym nadal miała na niej gips. Z przyzwyczajenia.
Podbiegłam do blondyna uważając wcześniej na rękę, na co ten wystawił ręce w geście przytulenia. I tak śmiejąc się cicho przytuliliśmy się krótko. Niall zaprosił mnie na wspólny wypad do uroczej kawiarenki w naszym miasteczku, dość niedaleko od jego domu. Z uśmiechem i delikatnie zaróżowionymi policzkami się zgodziłam na propozycję chłopaka. Zamelodowałam się szybko u rodziców, że wrócę później. Posłałam mojej rodzinie jeszcze ciche 'do później' i wyszliśmy z Niallem ze szpitala.

Idąc tak przez miasto i śmiejąc się z chłopakiem praktycznie ze wszystkiego, w pewnym momencie poczułam jakby ktoś chwycił moją dłonią. Spojrzałam na nasze dłonie i rzeczywiście tak było. Jego dłoń trzyma moją.. Uśmiechnęłam się, a podnosząc wzrok napotkałam jego nieśmiałe spojrzenie. Poczułam jak moje policzki oblewają się lekkim różem. Zachichotałam cicho i ścisnęłam delikatnie jego dłoń, po czym oparłam głowę na jego ramieniu.
Wszystko zdaje się takie proste, łatwe, kolorowe, radosne... Czy to miłość?

Isabella

Musiałam z kimś pogadać. To było niezbędne. Jedyną osobą jaka przychodziła mi na myśl był Callum. Wiedziałam, że na pewno zgodzi się na rozmowę, a jemu ufałam najbardziej. Zaraz po tym jak Hope udała się gdzieś z Niallem, wybrałam numer mojego najlepszego przyjaciela.
- Moja kochana Izzy ma do mnie najwyraźniej sprawę. - po dwóch sygnałach usłyszałam chichot Underwood'a. Przewróciłam oczami po czym mruknęłam smętnie:
- Tak, Callum. Mam do Ciebie sprawę.
- Oj... Coś się stało? - w głosie chłopaka odczuwalne było przejęcie.
- Możemy się spotkać i pogadać? - nie miałam siły na gadki telefoniczne. Chciałam spojrzeć mu w oczy i wszystko z siebie wyrzucić. Byłam pewna jego odpowiedzi.
- Za ile i gdzie?
- Za pół godziny w Starbucks'e w "naszej" galerii? Dasz radę? - w odpowiedzi Callum przytaknął i się rozłączył.
- Gdzieś się wybierasz, Izzy? -  usłyszałam głos mojej matki.
- Tak, mamo... Chciałam spotkać się z Callumem. Nie macie nic przeciwko? - Spytałam z nutką nadziei w głosie.
- Idź śmiało. - uśmiechnął się ojciec. - Tylko wróć o racjonalnej porze. - pokazałam im jeszcze ząbki i oddaliłam się w stronę galerii.

- Więc teraz powiesz mi, o co chodzi? - zapytał Callum gdy usiedliśmy w galerii przy kawie. Latte z bitą śmietaną i wanilią - tego mi było trzeba.Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam swoją iście fascynującą przemowę.
- Wiesz już o Hope i Niallu? - uniosłam brew.
- Wiem. Bynajmniej domyśliłem się kiedy Niall nie chciał ze mną gadać po tym jak zaprosiłem Twoją siostrę na bal. - Underwood wzruszył ramionami. - Szkoda... Bardzo lubię Hopey.- wiedziałam co miał na myśli mówiąc ostatnie zdanie. - Ale tu nie o to chodzi, prawda, Izzy? - Yep... Masz mnie Underwood...
- No bo na balu... - zagryzłam wargę na wspomnienie wyznania Styles'a. - Harry powiedział mi, że jestem dla niego kimś ważnym. - w tamtej chwili moje palce wplecione w Starbucks'owy kubek wydawały się być niezwykle interesujące.
- No wiesz... Kto się czubi, ten się lubi, no nie? - Chichot Calluma sprawił, że sama zaczęłam się śmiać. - A tak na serio. Czy on też jest dla Ciebie kimś ważnym, Izz?
- Sama nie wiem. - mruknęłam z rozmarzeniem w głosie. Harry - świeży singiel, przystojny, z hipnotyzującymi oczami... Izzy! Stop! To nie ma prawa miejsca! - Mój rozum nie dopuszcza do siebie możliwości bliższej znajomości ze Styles'em.
- A serce? - Co Ty pierdolisz, Callum?! Nie posiadam czegoś takiego jak serce.
- Ja nie mam serca i Ty dobrze o tym wiesz. - syknęłam bardziej złośliwie niż się spodziewałam. - Wybacz, uniosłam się.
- Spoko, to zrozumiałe w Twoim stanie. - Mój przyjaciel uśmiechnął się szeroko.
- W jakim? - nachyliłam się nad stołem i wytrzeszczyłam oczy.
- W stanie zakochania. - Co?! Ja?! Zakochana?! Nigdy! A zwłaszcza w Harry'm! To zboczony idiota! Chociaż w sumie na balu myślałam inaczej... Cholera jasna!
- Ty sobie ze mnie chyba jaja robisz. - parsknęłam.
- Mówię bardzo poważnie. Od pewnego czasu trzymacie się cały czas blisko siebie, jak wspomni się coś o nim to od razu odżywasz, bujasz od pewnego czasu w obłokach... Izzy! Nie musisz kłamać. - przejechał dłonią po moich palcach.
- Wiesz co? Dzięki za Twoje rady! - wstałam z krzesła wkurzona. - Wcale nie jestem w nim zakochana! - ruszyłam do wyjścia.
- Siebie możesz okłamywać, ale mnie tak łatwo nie oszukasz, Izzy! - usłyszałam nim prawie że wybiegłam z kawiarni.

W podłym nastroju wracałam do domu. Czekanie na autobus było zbyt denerwujące, więc postanowiłam przejść się na nogach. Było zimno, ślisko i w chuj ciemno. Bałam się każdego cienia, każdego najmniejszego szmeru. Szłam nerwowym krokiem. Mój słuch i wzrok było wyostrzone w lichym świetle latarni. Nagle moich uszu dobiegło równie nerwowe tupanie jak moje. Ulica jak na złość była tak wkurwiająco pusta. Przyspieszyłam. Ktoś za mną również. Nosz kurwa no... Czemu akurat dzisiaj?! Moje kroki przerodziły się w bieg. Ktoś mnie gonił. W końcu poślizgnęłam się na śliskim chodniku i wylądowałam na dupie. Super! Po prostu zajebiście... Ktoś mnie zgwałci, lub zabije bo właścicielowi najbliższej posesji nie chciało się ruszyć leniwej dupy sprzed telewizora i i posypać chodnik piachem! 
- Wstawaj! - facet podciągnął mnie za ramię do góry. Nie kojarzyłam go wcale. - Kojarzysz tego dupka? - pokazał mi fotografię przedstawiającą męską sylwetkę. Przyjrzałam się chłopakowi na zdjęciu. Cholera! To przecież Niall! - Znasz czy nie?! - zmrużyłam oczy udając, że się przyglądam.
- Nie, nie znam. - spojrzałam na gościa, który w dalszym ciągu ściskał boleśnie moje ramię.
- Nie kłam suko. - Ej, ej... Sukę to Ty możesz na podwórku przy budzie mieć!
- Mówię prawdę. Nie znam tego chłopaka. - facet wreszcie mnie puścił i wyciągnął papierosa.
- Masz ogień? - pokręciłam przecząco głową. - Kurwa.- rzucił fajkę na ziemię. - Ten gówniarz... Ach, szkoda gadać...  - I co? może mam Cię pocieszyć? A tak w ogóle to czego chcesz ciulu od Horana?!
- Ej! Zostaw ją! - oboje odwróciliśmy głowy w stronę głosu. Chłopak w oliwkowej kurtce i podobnego koloru czapce zbliżał się do nas. Spod czapki wystawały pojedyncze loczki. Harry... Jak rzadko, cieszę się, że Cię widzę! - Odejdziesz sam, czy mam użyć siły? - kędzierzawy warknął w kierunku stojącego przy mnie gostka.
- Okey, okey... - burknął facet po czym odszedł klnąc cicho coś pod nosem.
- Nic Ci nie zrobił? - Harry położył dłonie na moich ramionach. W jego oczach widać było troskę.
- Nieee... wszystko jest w porządku. Pytał tylko czy znam jakiegoś chłopaka ze zdjęcia.
- A znasz? - uniósł brew.
- Nie. - wzruszyłam ramionami. Tak, skłamałam. Nie mogłam od tak powiedzieć Styles'owi, że jakiś podejrzany gościu wypytywał o naszego wspólnego przyjaciela.
- Odprowadzić Cię do domu, Izzy? - w tym pytaniu było tyle przejęcia, słodyczy i troski, że aż zrobiło mi się niedobrze.
- Nie, poradzę sobie sama. - warknęłam i ruszyłam dalej w swoją stronę.Nie chciałam żeby mnie odprowadzał, żeby na mnie patrzył, żeby się do mnie odzywał. Nie chciałam żeby był blisko. A może chciałam tylko się tego tak panicznie bałam?



Skomentuj jak przeczytasz. :)
____________________________________
P: Moja część rozdziału jest do dupy, I know, ale brak mi weny, więc przepraszam. x
I przepraszam za to że rozdział pojawił się dzień po zaplanowanym terminie, moja wina bo nie potrafiłam dokończyć części naszej Hopey. xx
W następnym postaram się bardziej... Nie myślcie że to koniec ciekawych akcji w BLTN! Akcja się jeszcze rozkręca.. ^^ Do następnego. x
V: Mi się rozdział osobiście podoba. Jestem z niego zadowolona :)
A wam?
Ciekawi co dalej?
Ach... Ta nasza zakochana Hopey *.* Buja w obłokach dziewczyna xD A Izzy? Dziecko niezrozumiane przez społeczeństwo :P
A co do tych "akcji"... To rzeczywiście: Zabawa się zaczyna! :3
Pozdrowionka xx

3 komentarze:

Szablon by
InginiaXoXo