sobota, 11 października 2014

Rozdział 1

Isabella

Wracałam z Amber z rozpoczęcia roku szkolnego. W pewnym sensie się cieszyłam, ponieważ znów spotkam starych znajomych, może pojawi się ktoś nowy. Całą drogę powrotną do domu chichotałyśmy i zastanawiałyśmy się w co się ubrać na pierwszy dzień nauki. Jednak ja wcześniej zaszłam do domu i rozstałyśmy się pod moimi drzwiami. Ucałowałam jeszcze przyjaciółkę w policzek i weszłam do środka. Rodzice przywitali mnie z radością i zaczęli wypytywać.
- I spotkałaś kogoś nowego? - dopytywał tata.
- Jacyś nowi nauczyciele? - dopełniała go mama.
Starałam się na wszystko spokojnie odpowiadać. Po wywiadzie rodzicielskim pobiegłam do swojego pokoju przebrać się w wygodniejsze rzeczy ponieważ czarna spódniczka i szpilki to jakoś nie był specjalnie mój gust. Zakładałam to w razie konieczności. Kiedy przebrałam się już w ulubione dresy zeszłam na obiad. Mama przygotowała moją ulubioną zapiekankę.
Jednak w czasie obiadu cały czas dziwnie na mnie patrzyła. Tak, jakby chciała m coś powiedzieć.
- Kochanie, możemy porozma... - przerwał jej dzwonił mojego telefonu. Dzwoniła Amber. Odebrałam, ale szybko skończyłam rozmowę. No może to szybko trwało jakieś pół godziny, ponieważ kiedy wróciłam do kuchni, mama sprzątała po obiedzie. Pomogłam jej jeszcze przy układaniu talerzy i poszłam do salonu. Rodzicielka nie próbowała kontynuować zaczętego przy obiedzie tematu. Nie naciskałam na nią, postanowiłam podpytać tatę, który czytał gazetę w salonie.
- Tato... - zaczęłam nieśmiało.
- Tak, skarbie? - spojrzał na mnie lecz po chwili wrócił do swojej lektury.
- Nie wiesz przypadkiem o co chodziło mamie przy obiedzie?
- Hm... Nie, nie wiem.
Zrezygnowana opadłam na kanapę, włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakieś reality-show.
Później dołączyła się do mnie mama i oglądałyśmy razem.
Odeszłam od telewizora dopiero kiedy zrobiło się ciemno za oknem. Poszłam do siebie, przygotować się na jutrzejsze zajęcia. Po spakowaniu niezbędnych rzeczy do torby usiadłam wygodnie na łóżku, na kolanach położyłam laptopa i zaczęłam przeglądać społecznościówki. Na Facebook'u zeszło mi najdłużej ponieważ wciągnęłam się w czat z kilkoma osobami. Około godziny 23 odłożyłam laptopa i poszłam się wykąpać. Ubrana już w piżamę zajrzałam do szafy, aby przygotować sobie ubranie do szkoły. Kiedy już wszystko miałam gotowe, ustawiłam budzik i poszłam spać.
Mój spokojny sen przerwały głośne krzyki na dole. Nie mogłam ich znieść i poszłam na dół, aby uciszyć trochę rodziców. Ostatnio mieli więcej sprzeczek, ale ta przewyższała wszystkie. Zatrzymałam się przy lekko uchylonych drzwiach gabinetu taty i zaczęłam nasłuchiwać. Tematem ich kłótni byłam ja.
- Czemu jej tego nie powiedziałaś?! Ma już siedemnaście lat, powinna znać prawdę!- ojciec wrzeszczał na matkę, która płakała.
- Jak jej miałam to powiedzieć?! - wykrztusiła mama przez łzy.
- Normalnie, po ludzku! Izzy, jesteś adoptowana. Wystarczyłoby. - słowo "adoptowana" sprawiło, że ugięły się pode mną kolana. Z wrażenia zasłoniłam usta, aby nie zapiszczeć. Nie wiedziałam co zrobić. Miałam ochotę uciec z tego domu. Niestety nie wytrzymałam i wbiegłam do pokoju z krzykiem.
- Adoptowana?! Jak to jestem adoptowana?!- czułam, że słone krople łeż spływają po moich policzkach.
- Córeczko, nie wiedzieliśmy jak Ci to powiedzieć... - tłumaczyła się moja... sama nie wiem jak teraz ją nazwać.
- Nie mów tak do mnie! Nie jesteście moimi rodzicami, a ja nie jestem waszą córką! Jesteście dla mnie obcymi ludźmi! - łzy płynęły strumieniami z moich oczu...
Pobiegłam do siebie. Moi "rodzice" próbowali mnie jeszcze zatrzymać, ale nie miałam już zamiaru z nimi rozmawiać. Wróciłam do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko płacząc.

Nad ranem, gdy poszłam do łazienki spojrzałam w lustro, przeraziłam się. Sińce pod zaczerwienionymi oczami, zapadnięte policzki... Otrzepałam się i szybko nałożyłam makijaż, aby to wszystko zasłonić. Ubrałam się, zarzuciłam torbę na ramię, schowałam telefon do kieszeni i niechętnie zeszłam na dół. Ludzie, których uważałam za rodziców jedli akurat śniadanie. Usiadłam przy blacie i zaczęłam tępo gapić się w okno.
- Izzy... - zaczęła nieśmiało moja "mama", lecz jej przerwałam.
- Chcę poznać moich biologicznych rodziców. - powiedziałam, nadal wpatrując się na świat po drugiej stronie szyby.

~*~


Hope

Dzień to tylko kolekcja godzin. Prawda?
- Proszę, proszę, kogo my tu mamy? Nasza malutka Hopey.. - usłyszałam tuż nad uchem znajomy, ochrypły, ale równie melodyjny głos. Podniosłam swój wzrok i odwracając głowę w stronę rozmówcy zauważyłam to spojrzenie zielonych oczu, jak i kilkoro innych, równie przeszywających.
- Odczepcie się.. - mruknęłam przewieszając torbę przez ramię, spuszczając głowę. Właśnie miałam opuścić ten feralny korytarz i czym prędzej opuścić budynek liceum, wtem ktoś mnie złapał za lewe ramię i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić zostałam przygwożdżona do sąsiedniej ściany. Zamknęłam oczy, zdołałam tylko usłyszeć jak moja torba ląduje gdzieś na ziemi. Mój oddech znacznie przyśpieszył.
- Ooo, maleństwo chce do mamy? - powiedziała Caroline przejeżdżając swoim palcem po moim policzku i uśmiechając się szyderczo.
- Zostawcie mnie.. - warknęłam otwierając powoli oczy i przyglądając się wrogo swoim oprawcom. Usłyszałam jedynie parsknięcie Caroline oraz śmiechy i szepty jej świty. Przełknęłam cicho ślinę modląc się w duchu, że choć raz mi odpuszczą, albo, że cudem uda mi się wyrwać. W tym momencie poczułam mocny ucisk na nadgarstkach. Wstrzymałam powietrze po czym poczułam, że ktoś wymierzył mi silnego kopniaka w brzuch. Na tym też nie ustało, kilka sekund później również otrzymałam siarczystego liścia na policzku. Zjechałam po ścianie i zakryłam twarz swoimi kruchymi dłońmi.
- Zostawcie mnie! - szepnęłam prawie niesłyszalnie. Wtedy też usłyszałam śmiech. Podniosłam wolno głowę i moją uwagę przykuły telefony zwrócone w moim kierunku, a po tym kolejne ciosy, które były nieco słabsze. - Proszę, zostawcie mnie! - ponownie szepnęłam błagalnie, a po moim policzku spłynęła kolejna pojedyncza łza.

- jeśli przeczytałeś/aś zostaw komentarz -
______________________________________

Princess: Więc to.. Pierwszy rozdział, naszej zwariowanej i pokręconej historii opowiadającej o dwóch nastolatkach, które różnią się od siebie niczym dwa płatki śniegu. :3 Jak wam się podoba? xx
Wiktoria: Pierwszy rozdział jest! Nie wiem jak wam, ale mi się osobiście podoba.
Następny rozdział dodamy za 10 dni! xx

1 komentarz:

  1. Żal mi Izzy i Hope. Jedna całe życie była okłamywana, a druga jest szykanowana w szkole. Współczuje :'( Lecę czytać następny rozdział, buźka ;*

    OdpowiedzUsuń

Szablon by
InginiaXoXo